(fot. dvdbramhall/flickr.com/CC)
Małgorzata Szewczyk / "Przewodnik Katolicki"

Od zawsze chciał zostać księdzem, służąc Bogu wśród zwykłych ludzi. Dziecięce marzenie przerosło jego najśmielsze oczekiwania: został proboszczem całego świata. Dobry Papież Jan XXIII zostanie kanonizowany 27 kwietnia 2014 r., w tym samym dniu co Jan Paweł II.

"Mimo 77 lat, które Ojciec Święty za kilka dni ukończy, jest on fizycznie i psychicznie bardzo rześki, a dla prawego swego umysłu i zalet charakteru powszechnie ceniony. Szczególnie podkreśla się jego łatwość bycia i zdolność nawiązywania stosunków z ludźmi. Bliscy mu uważają, że ta ostatnia właściwość jego charakteru pozwoli mu szczęśliwie przeprowadzić Łódź Piotrową poprzez niebezpieczeństwa i trudności, jakich w świecie nie brak" - ten nieco długi cytat pochodzi z "Przewodnika Katolickiego" z 1958 r. (nr 45). W ten sposób najstarszy tygodnik społeczno-religijny w Polsce charakteryzował nowo wybranegopapieża. Czytając dziś te słowa, trudno nie odnieść wrażenia, jak bardzo były one profetyczne. Krótki, zaledwie pięcioletni, pontyfikat zapoczątkował przełomowe wprost zmiany w Kościele. Nikt nie spodziewał się, że to właśnie kard. Roncalli zwoła pierwszy w XX w. sobór powszechny i wprowadzi Kościół katolicki w nową epokę jego dziejów. "Wpuśćmy trochę świeżego powietrza" - miał powiedzieć, kiedy po raz pierwszy wszedł do swoich watykańskich apartamentów. Słowa te miały stać się symbolem całego jego pontyfikatu.

Liczyć owce jak pasterz

Kiedy na biskupa Rzymu wybrano "sędziwego" Angelo Roncallego, wielu uważało, że będzie to papież przejściowy, a jego pontyfikat będzie spokojny i zachowujący status quo. W powszechnym przekonaniu jedynym godnym następcą Piusa XII był Giovanni Battista Montini, arcybiskup Mediolanu i długoletni współpracownik papieża. Był tylko jeden problem: abp Montini nie był kardynałem. Ale i na to znalazłby się sposób: nowy papież kreowałby go kardynałem, a sam szybko opuściłby tron św. Piotra. Tyle ludzkie kalkulacje, a Duch Boży dmie, kędy chce…

DEON.PL POLECA

Po długim, niemal dwudziestoletnim pontyfikacie Piusa XII na papieża został wybrany nieznany szerzej w Kościele patriarcha Wenecji kard. Angelo Roncalli. Tremens factus sum ego et timeo (łac. drżę i lękam się) - miał powiedzieć 77-letni następca św. Piotra. Był przeciwieństwem swego poprzednika Piusa XII - towarzyski, z autoironicznym dystansem, serdeczny, pełen poczucia humoru, bo jak mawiał "Smutny ksiądz jest złym księdzem". Nie liczył się z rutyną kurialną. Ku zdumieniu wielu chętnie opuszczał mury Watykanu. Jako pierwszy papież pojechał pociągiem do Loreto i Asyżu. Odwiedzał kościoły, instytucje, szpitale i więzienia i spotykał się ze zwykłymi ludźmi. To właśnie wśród zwyczajnych ludzi czuł się najlepiej. Szukał z nimi bliskiego, bezpośredniego kontaktu. "Taka jest rola pasterza: liczyć owce jedna po drugiej" - podkreślał.

Polecony św. Janowi i Madonnie

Przyszły papież urodził się 25 listopada 1881 r. w górskiej wiosce niedaleko Bergamo, w ubogiej, wielodzietnej rodzinie. Jego ojciec przez długi czas był jedynie dzierżawcą skrawka ziemi. Po przyjęciu święceń kapłańskich Angelo szybko został sekretarzem biskupa Bergamo, a później wykładowcą i ojcem duchownym w tamtejszym seminarium. Wiele podróżował do Austro-Węgier, Francji, Hiszpanii, Ziemi Świętej, pełniąc misje specjalne na zlecenie Stolicy Apostolskiej. Raport, który opracował po powrocie z Lourdes, zmienił stosunek Watykanu do dokonujących się tam cudów. Po latach, jako legat Piusa XII, konsekrował tam podziemną bazylikę św. Piusa X. Jego zaangażowanie i zdolności dyplomatyczne docenił Benedykt XV, powierzając mu przewodniczenie włoskiemu Dziełu Rozkrzewiania Wiary. W 1925 r. otrzymał święcenia biskupie. Przez niemal 30 lat pracował w watykańskiej dyplomacji, ale nie zapominał, że jest wyłącznie wysłannikiem Stolicy Apostolskiej. "Jak nędzne jest życie biskupa czy księdza zredukowanego wyłącznie do roli dyplomaty lub biurokraty" - ubolewał. Był wizytatorem i delegatem apostolskim w Bułgarii, delegatem apostolskim w Grecji i Turcji, wikariuszem apostolskim w Stambule, nuncjuszem w Paryżu. Zawsze uczył się języka kraju, w którym przebywał, aby móc głosić kazania, interesowały go regionalne tradycje i historia danego państwa. Pamiętał o ubogich. Przyjmował u siebie ludzi o różnych orientacjach politycznych, nierzadko znanych antyklerykałów. W stolicy Francji spędził trudne lata powojenne. W 1953 r. został mianowany patriarchą Wenecji, a po pięciu latach, 29 października 1958 r., został papieżem. Zaskakujące jest imię, które przybrał. Od XV w. nie było papieża Jana. Jako ostatni imię to nosił antypapież, zmuszony do ustąpienia na soborze w Konstancji. Tymczasem, jak donosił "Przewodnik Katolicki", papież Jan w godzinę wyboru przypomniał sobie o swoim kościele parafialnym pw. św. Jana Chrzciciela, w podgórskiej miejscowości Sotto il Monte, gdzie został ochrzczony. "Tu jego stryj po chrzcie św. wziął go w silne swe ręce wieśniacze i polecił go św. Janowi i Madonnie, łaskawie spoglądając na przyszłego papieża" ("PK" 1958, nr 47).

Ta wiadomość ich poraziła

Według niektórych relacji, gdy sekretarz stanu kard. Domenico Tardini usłyszał o decyzji zwołania soboru przez papieża, pomyślał, że ten oszalał. Zaskoczenie było całkowite, tym bardziej że Sobór Watykański I odbył się prawie 90 lat wcześniej. Tymczasem Jan XXIII powziął ten zamiar już w pierwszych dniach swojego pontyfikatu. "Myślałem, że będą do mnie cisnąć, aby wyrazić swoją aprobatę lub zastrzeżenie, tymczasem oni pozostali nieruchomi i milczący, jakby ta wiadomość ich poraziła" - wspominał. "Kiedy (…) spostrzegłem ich zdumienie, dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że rozpocząłem rewolucję. Wieczorem nie mogłem zasnąć, pomyślałem sobie wtedy: Giovanni - dlaczego nie śpisz? Czy to ty, papież, rządzisz Kościołem, czy Duch Święty? To przecież Duch Święty, więc śpij Giovanni!".

Papież ogłosił swoją decyzję

25 stycznia 1959 r., na zakończenie Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, w święto nawrócenia św. Pawła, w bazylice jemu poświęconej. Zresztą pragnienie zjednoczenia chrześcijan było mu tak bliskie, że powołał Sekretariat Jedności Chrześcijan, a na obrady soboru zaprosił przedstawicieli innych wyznań w charakterze obserwatorów. To on też wspierał powstającą nową wspólnotę w Taizé. Papież nie twierdził, że zniknęły dzielące wyznania różnice dogmatyczne, ale zawsze wskazywał na możliwości zbliżenia.

Oficjalnego zwołania soboru dokonał 25 grudnia 1961 r. konstytucją apostolską Humanae salutis. "Żywimy wielką nadzieję, że Kościół oświecony światłem tego soboru, ubogaci się w skarby duchowe, zaczerpnie zeń siły i nowych mocy, patrzeć będzie nieustraszenie w przyszłość" - mówił w przemówieniu otwierającym sobór. Był przekonany, że "Opatrzność Boża nawet różnice między ludźmi wprzęga w większe dobro Kościoła". Formułując cele soboru, podkreślił, że należy przyjąć całą niezmienioną doktrynę Kościoła, ale podać ją w formie właściwej duchowi współczesnych czasów, przystosowując ją do zadań nauczania i duszpasterstwa. Jan XXIII wykluczał potępienie błędów, bo Kościół "woli wyjść naprzeciw dzisiejszym potrzebom, wskazując raczej na skuteczność swej nauki aniżeli występując z potępieniami". W obradach soboru papież nie brał udziału, śledząc je jednak w specjalnie na ten cel emitowanym programie telewizyjnym. Jan XXIII czekał na głos Vaticanum Secundum, nie chciał nikogo determinować swoim głosem, wierząc, że Kościół sam określi swoje potrzeby.

8 grudnia zakończyła się pierwsza sesja soboru, podczas której chory już papież wygłosił kilkudziesięciominutowe przemówienie. Kilka dni później, podczas audiencji generalnej, mówiąc o zakończeniu soboru, po raz pierwszy wspomniał: zakończę go ja albo mój następca.

W nauczaniu Jana XXIII szczególną wagę mają dwie encykliki: Mater et Magistra (Matka i Nauczycielka) z 1961 r. dotycząca kwestii społecznych oraz Pacem in terris (Pokój na ziemi) z 1963 r. wzywająca do zaprzestania wyścigu zbrojeń i pokoju wśród narodów.

Kontakty z Polską

Polska była szczególnie mu bliska, podkreślał, że już w dzieciństwie opowiadano mu o tym bohaterskim kraju i jego narodzie. Odwiedził ją dwukrotnie. Po raz pierwszy we wrześniu 1912 r. Odwiedził wówczas Kraków, katedrę wawelską oraz Wieliczkę, gdzie zachwyciła go kaplica św. Kingi. Złożył też wizytę biskupowi Adamowi Sapiesze. Siedemnaście lat później przyjechał jako delegat apostolski w Bułgarii i odwiedził Częstochowę, Poznań, Gniezno i Warszawę. W późniejszych przemówieniach do polskich biskupów wielokrotnie przypominał obie wizyty. Będąc w Paryżu, wspierał polskie seminarium i borykających się z kłopotami finansowymi polskich artystów. W seminarium polskim udzielał święceń kapłańskich. Jego zainteresowanie naszym krajem przejawiało się wielokrotnie. Jako papież często przyjmował polskich biskupów, to on zarządził otwarcie procesu beatyfikacyjnego o. Maksymiliana Kolbego.

20 maja 1963 r. przyjął na audiencji kard. Stefana Wyszyńskiego, choć wszystkie spotkania były już odwołane. Trzy dni później, wbrew zaleceniom lekarzy, pojawił się jeszcze w oknie placu apostolskiego i pobłogosławił wiernych na placu św. Piotra.

Umieram biedny

Z Dziennika duszy, który po sobie pozostawił, wyłania się obraz chrześcijanina zakochanego w Bogu, obdarzającego przyjaźnią wszystkich ludzi, bez względu na poglądy czy wiarę. "Tym, co najcenniejsze w życiu, jest Jezus Chrystus, Jego święty Kościół, Jego Ewangelia, prawda i dobroć" - zanotował jako jeden z ostatnich zapisów.

Był człowiekiem pełnym osobistego uroku, skromnym i pokornym, czym zjednywał sobie zwykłych ludzi i wielkich tego świata. Życzliwy dla wszystkich, skracał dystans, a nierzadko łamał zasady protokołu dyplomatycznego po to, by dotrzeć do zwykłego człowieka. Promieniował ewangeliczną dobrocią i Bożym pokojem. Nie lubił obowiązującego wówczas w Watykanie blichtru: bogactwa stroju, olbrzymich wachlarzy i noszenia go w sedia gestatoria (tzn. papieskiej lektyce). Nie był człowiekiem wielkich słów. Jak żaden z poprzedników umiał czytać historię jako przestrogę dla siebie i ludzkich poczynań. "Każdy może zostać papieżem, najlepszy dowód, że ja nim zostałem" - powiedział na początku swego pontyfikatu. Kiedy umarł 3 czerwca, opłakiwał go cały świat. "Urodzony biedny, lecz z ludu godnego czci, pokornego, nadzwyczaj szczęśliwy, bo umieram biedny, rozdawszy według różnych potrzeb i okoliczności mego życia prostego i skromnego na służbę biednym i Świętego Kościoła (…)" - napisał w swym testamencie sporządzonym w Wenecji.

Jan Paweł II beatyfikował go 3 września 2000 r. "Dobry papież" - jak o nim mówiono - zostanie ogłoszony świętym razem z bł. Janem Pawłem II 27 kwietnia 2014 r.

W marcu nakładem Wydawnictwa WAM ukaże się książka Jacka Świeckiego "Jan XXIII. Wypróbowany święty".
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dobry papież
Komentarze (3)
A
Anakin
25 lutego 2014, 00:32
jak jeden był dobry to czemu kanonizowano tylu złych papieży ?
1
1
24 lutego 2014, 21:13
coraz brzydsze te zdjecia-ilustracje przy głównych tematach na środku stronjy głónej, może to i wynik kaca???
A
Andrzej
24 lutego 2014, 19:49
Jak chcecie znaleść sobie jakąkolwiek osobę, ale nie wiecie jak Wystarczy, że macie numer telefonu osoby, którą chcecie znaleźć Ta strona to w 100% bezpieczny i działający lokalizator, który pokaże wam DOKŁADNIE na mapie gdzie znajduje się osoba, której szukasz bit.ly/zlokalizujmy ...I okaże się ona potem wiedźmą jędzą i ladacznicą. Nie lepiej kierować się wskazówkami Ducha Świętego w doborze partnerki czy partnera? No tak zapomniałem, że wielu nie rozumie posługi Ducha Bożego. Najwyższy czas poszukać sobie zgromadzenia chrześcijańskiego, które prowadzi Duch.  Tam otrzymacie dary na waszą miarę. A jeśli  wasza miara będzie zbyt mała będziecie musieli trochę poczekać w rozwoju aż dojrzejecie. Warto poczekać niż się pomylić i żałować przez resztę lat swojego życia.