Europa - skrzyżowanie duchowości i kultur
Nowoczesność jest pewną wizją, systemem myślowym, sposobem bycia, w którym bardzo duże znaczenie przypisuje się racjonalności, jednak krytyka nowoczesności pokazuje racjonalność bardziej jako pewien redukcjonizm. W racjonalności z całej sfery inteligencji ekstrapoluje się rozum w znaczeniu zdolności analitycznej i dedukcyjnej, uznając go za horyzont priorytetowy, pierwszorzędny, wręcz totalny.
Tak pojmowana racjonalność stała się osią nośną całych systemów filozoficznych i metodologicznych oraz chlubiła się posiadaniem pewnej obiektywności i nieomylności. Jednak epoka oparta na tych założeniach wzbudziła tak gwałtowną reakcję, że faktycznie owa racjonalność przerodziła się w sentymentalny subiektywizm.
Dzisiaj nie tyle mamy do czynienia z prymatem racjonalności, co raczej stwierdzamy jej brak lub w każdym razie jej wielkie osłabienie. Dopuszczenie do głosu uczuć i zmysłów, wcześniej przez racjonalność pomijanych, nie oznacza automatycznie ich odzyskania, nie oznacza ewolucji. W tej sytuacji chodzi raczej o ponowne umieszczenie racjonalności we właściwym jej środowisku, to znaczy w obrębie całościowej i globalnej wizji człowieka oraz jego zdolności poznawczych.
Filarem nowoczesności była nauka ze swoją pewnością i wynikającą z niej dominacją kulturalną. To, co naukowe, jest wiarygodne, a metoda naukowa staje się drogą do osiągnięcia pewności. Obecnie w dziedzinie nauki kryzys nowoczesności odsłania jednak reakcję bardzo podobną do tej, jaką widzieliśmy w przypadku racjonalności w ogóle. Podobnie jak racjonalność, rozumiana w sposób fragmentaryczny, nie jest już w stanie zagłębić się w treści życia i tajemnicy człowieka (ani tym bardziej w treści wyższe), tak samo nauka staje się wyłącznie opisowa, a nawet broni się, głosząc, że nie chce mówić o treściach życia, ponieważ nie stanowi to przedmiotu jej badań.
Nauka stała się więc rzeczywistością wyizolowaną z kontekstu antropologicznego, a tym bardziej duchowego. Racjonalność oderwana od zasady miłości, od zasady „agapicznej”, duchowej, oraz wiedza prowadząca swe poszukiwania niezależnie od całościowej wizji osoby i życia nieuchronnie okazują się wręcz niebezpieczne dla człowieka. Atomizacja nauki i zawężenie jej badań do pewnej wąskiej sfery z jednej strony przyczyniają się do poprawy warunków życia ludzkiego, ułatwiając człowiekowi osiągnięcie dobrobytu, ale z drugiej stanowią pewne zagrożenie. Kryzys nowoczesnej racjonalności podważył także tego rodzaju podejście naukowe.
Rozczarowanie obietnicami nowoczesności
Nowoczesność kładła nacisk na obietnice indywidualnego szczęścia, opartego na wysokim standardzie ekonomicznym. Tymczasem im bardziej człowiek dochodził do dobrobytu ekonomicznego, tym większe stawały się kryzysy ludzkiego wnętrza. Dobrobyt jawił się jako przyszły owoc pracy, zaangażowania, studium, sukcesu. Ponieważ ów owoc się nie pojawiał, zaczęto ukazywać szczęście indywidualne już nie w ramach jakiegoś systemu pracy, ale jako wydarzenie ludyczne, grę przyjemności i rozrywkę. Zaczęły zawodzić wszystkie cechy zaangażowania oraz wysiłku na rzecz wyzwolenia się z własnych ograniczeń, wypracowane przez nowoczesność jako środek do osiągnięcia szczęścia indywidualnego. Nowoczesność wyczerpuje się w dogłębnym niezadowoleniu człowieka współczesnego, pragnącego innych, prostszych dróg osiągnięcia zadowolenia.
Nowoczesność pojmowana jako społeczeństwo oparte na programie, który w centrum stawia człowieka, jest w znacznej części także reakcją na teocentryzm poprzednich epok. Nie można mówić o nowoczesności, nie wspominając o buncie człowieka przeciwko Bogu albo raczej przeciw religii, zwłaszcza tej żydowsko-chrześcijańskiej. Nowoczesność jako epoka autonomii wobec Boga i Kościoła jest afirmacją antropocentryzmu. Dochodzi on stopniowo do tak radykalnych form, że cały horyzont kulturalny i intelektualny zostaje zamknięty w obrębie współrzędnych człowieka. Ów radykalny antropocentryzm obarcza człowieka tak dużą odpowiedzialnością, że nie jest on w stanie wytrzymać pojawiającego się w związku z tym nacisku i jego „psyche” eksploduje. Człowiek nowoczesny pogrąża się w różnego rodzaju upokorzeniach, z których najpoważniejszy jest niewątpliwie fakt, że idee, ideologie, systemy stają się ważniejsze od samej osoby ludzkiej. Nowoczesność daje świadectwo, że w imię wielkich haseł na abstrakcyjnych ołtarzach ideologicznych zostały złożone miliony osób.
Nowy porządek świata
Nowoczesność została wypracowana w Europie, ale przeszła do Stanów Zjednoczonych, młodego kraju, dającego jednak nowoczesności mocne impulsy. Kryzys nowoczesności jest sterowany przede wszystkim przez finanse. Obecnie zmienia się nie tylko lokalizacja światowych potęg, ale zmieniają się także sposoby sprawowania władzy. I jeśli nowoczesności brakowało sukcesów, to tak zwana nowa technologia może zacząć chlubić się prawdziwymi osiągnięciami: komputer jest zdolny do samostwarzania, klonowanie ludzkich części lub całego człowieka nie jest już tylko możliwością... i tak dalej.
Wydarzenia z 11 września 2001 roku wstrząsnęły jednak nie tylko fundamentami nowoczesności. Również tak zwana postnowoczesność jest podważana, a sukcesy nowej technologii zdają się przygasać. Nowoczesność, która głosiła wyzwolenie człowieka od religii i tajemnic, afirmując autonomię i absolutną niezależność człowieka, przez całe wieki swego istnienia nie przewidziała, że do świątyni tego, co nowoczesne i postnowoczesne, może przybyć ktoś, kto uważając się za posłanego przez jakiegoś boga, ukarze ludzi za to, że są niewierzący. Nie wzięła pod uwagę, że przedstawiciel ludu, uważanego przez nowoczesność za niewystarczająco rozwinięty, potrafi przechytrzyć najlepsze systemy obrony wojskowej oparte na najdoskonalszych osiągnięciach nowej technologii.
Wydaje się już czymś oczywistym, że nowy porządek świata kształtuje się w oparciu o paradygmat demokracji liberalnej, ekonomicznej i finansowej. Obecnie wiele struktur i sposobów tworzenia równowagi międzynarodowej zostało praktycznie odrzuconych. Prawo, jak się wydaje, zostało zastąpione układami i przymierzami. Dąży się do usunięcia zbyt okrutnych dyktatur, jednak tak by równocześnie wykreować „promocyjny wizerunek” podmiotów kierujących interesami ekonomiczno-finansowymi i uczynić z nich obrońców rzeczywistych wartości. Może się też zdarzyć, że religie zorganizowane i posiadające własne struktury, w rodzaju Kościoła katolickiego, okażą się elementem niewygodnym. Odnosi się również wrażenie, że wartości moralne padną ofiarą różnych schizm oraz że osiągnięcie organicznej i jednolitej wizji będzie niezwykle trudne.
Brak zasady jednoczącej
Nowoczesność powstała na podwalinach chrześcijańskich, a nawet można powiedzieć, iż rozwinęła się jedynie w środowisku chrześcijańskim. Choć jest mniej lub bardziej wyraźną reakcją skierowaną przeciwko religijnej wizji rzeczywistości, to jednak z niej wypływa. Główne wartości nowoczesności są zaczerpnięte wprost z Ewangelii i ewangelizacji. Lecz kryzys nowoczesności pokazuje, że te wartości – tak wzniosłe, istotne i wszystkie związane z człowiekiem – stały się pewnego rodzaju formalizmem. Widać, że najbardziej palące interesy (to znaczy czysto ekonomiczne i finansowe) z łatwością biorą górę nad wartościami humanistycznymi nowoczesności. Można niemal powiedzieć, że te wartości stają się pewnego rodzaju ubraniem, które dzisiaj się zakłada, a jutro zdejmuje, żeby później na nowo je włożyć. W pewnym sensie stają się kwestią tego, co przystoi, a co nie.
Wyraźnie więc widać, że kiedy wartości wyrastające z wiary, to znaczy z Ewangelii, i radykalnie związane z Chrystusem zostają pozbawione wiary, czyli odniesienia do Chrystusa, tracą siłę życiową konieczną do animowania kultury w sposób egzystencjalny. Bez odniesienia do Chrystusa, bez wiary i życia duchowego prawdopodobnie nie jest możliwe, by te wartości były żywotne i nie przerodziły się w etycyzm albo moralizm.
W ogólnym kryzysie nowoczesności istnieje wielkie ryzyko jej bezlitosnej krytyki i suchego jej odrzucenia, co torowałoby drogę tęsknocie za minionymi epokami. Tymczasem duchowe odniesienie do kultury prowadzi do pozytywnego spojrzenia i pomaga dostrzec jasne strony w świeckiej wędrówce ludzkości. Rzeczywistością, która jawi się jako najbardziej pozytywna, jest właśnie wyrażenie potrzeby zasady religijnej koniecznej dla ocalenia nowoczesnego humanizmu. Nowoczesność jasno daje do zrozumienia, że radykalny antropocentryzm jest krótkowzroczny i sam sobie szkodzi oraz że dziś nie należy odrzucać całej wielkiej struktury filozoficznej, naukowej, całej drogi postępu. Wszystkie te wartości, upokorzone, domagają się dziś ożywienia. Zresztą nowoczesność, której wartości utraciły nieco swą żywotność, sama podsuwa i propaguje różnego rodzaju neopoganizm i półreligijność, których wspólną cechą jest pewna witalność.
Nowoczesność w kryzysie daje świadectwo potrzeby życia, potrzeby odzyskania relacyjności, miłości jako środowiska życiowego. Dla chrześcijan jest jasne, kto jest Panem, dającym życie. Oczywiste staje się też, że prawdziwą zasadą religijną nie jest jakiś przymusowy imperatyw, swoisty „kaftan bezpieczeństwa”, lecz wolne przylgnięcie. Zasada religijna, rozumiana jako wolne przylgnięcie, jest prawdziwą drogą ożywienia, która nie lęka się, że będzie budzić gwałtowne reakcje.
Kryzys nowoczesności i Kościół
Zderzenie Kościoła z nowoczesnością było bardzo bolesne, tym niemniej stopniowo przeniknęła ona do Kościoła i dziś, kiedy znajduje się ona w kryzysie, widać wyraźnie, że w środowisku kościelnym przetrwały pewne rzeczywistości, które poza Kościołem już należą do przeszłości.
Środowiskiem, w którym kryzys nowoczesności przejawia się w sposób bardzo silny, jest na przykład teologia. Skoro kryzys przeżywa filozofia, na której owa teologia opierała się w ostatnich czasach, również i ona sama nie jest w stanie być prawdziwie kreatywna i proponować niczego nowego. W tej sytuacji teologia pozostaje raczej zwrócona ku sobie samej i uwięziona w metodologiach do tego stopnia, iż zupełnie nieusprawiedliwione będzie pytanie, czy nadal jeszcze służy wierze, wspiera Credo oraz buduje pomost między wiarą a kulturą. Doszliśmy do sytuacji, w której teologia jako nauka zostaje już oderwana od wiary, a w najbardziej dramatycznych momentach również od Kościoła.
Duchowość, opierając się coraz bardziej na socjologii i psychologii, zaczęła tracić swój urok. Stwierdzono (dotyczy to zwłaszcza formacji), że nie udało się osiągnąć organicznej wizji między psychologią a duchowością, lecz że we wrogim antagonizmie powstały skrajności między psychologizmem a spirytualizmem, zaś psychologia w wielu przypadkach stała się pewnego rodzaju zeświecczoną duchowością.
Zarządzanie dziełami apostolskimi prowadzonymi przez zakony coraz silniej zaczęło opierać się na sposobie zarządzania obowiązującym w świecie, bazującym na nowoczesnych naukach zajmujących się organizacją pracy. Ponieważ jednak ten typowo nowoczesny układ przedsiębiorczo-administracyjny znalazł się w kryzysie, również zarządzanie dziełami wystawia na poważną próbę życie zakonne. Dlatego szukanie odpowiednich rozwiązań w sprawach związanych z zarządzaniem dziełami jest wprawdzie ważnym priorytetem, ale jednak nie idzie w parze z aktualnymi wymogami odnowy życia zakonnego. W tym napięciu bardzo łatwo może się zdarzyć, że z jednej strony dzieła zaczną tracić prawdziwy wymiar apostolski, a z drugiej – życie zakonne nie będzie w stanie ruszyć z miejsca właśnie z powodu nacisku wywołanego zarządzaniem dziełami.
W ten sposób także można spojrzeć na kryzys, jaki dotyka sposobu programowania apostolskiego, zarządzania wspólnotami, posłuszeństwa, życia wspólnotowego. Wszystkie te rzeczywistości, oderwane od kontekstu wiary, tracą swe znaczenie i stają się szkodliwymi karykaturami.
Globalizacja planetarna
Zjawisko globalizacji finansowej i w pewnym sensie także kulturalnej wyraźnie zmienia także wizję antropologiczną. Globalizacja radykalnie zmienia horyzonty myślowe: pojęcie świata, geografii, języka, tradycji i samej tożsamości człowieka. W wyimaginowanej sieci relacji człowiek żyje bez osobistego zaangażowania, stąd czuje potrzebę większego określenia swojej tożsamości. Na skutek tego określenia jego zaangażowanie może być bardziej egzystencjalne (jednak nie za bardzo, ponieważ w przeciwnym razie nie mógłby on już należeć do planetarnej sieci komunikacyjnej).
Nieuchronnie narasta napięcie między globalizacją planetarną a reakcyjnym regionalizmem lub lokalizmem. To napięcie pozostaje na razie nierozwiązane i szczególnie problematyczne właśnie dla Europy. Europa ma bowiem wielowiekową tradycję kultur miejscowych, ale także tradycję państw narodowych i kultur etnicznych. Wszystkie wspomniane rzeczywistości dziś się budzą, podnosząc swój głos i domagając się nowej definicji.
Ten ruch wystawia na poważną próbę rządy państw, prawa narodowe i międzynarodowe. Proces zjednoczenia napotyka na przeszkody ze strony licznych procesów podziału. Uwidaczniające się napięcia mogą stać się także żyzną glebą dla konfliktów i sporów znacznie poważniejszych niż te, których dziś jesteśmy świadkami w Europie. Ich obraz wzywa do pewnego ożywienia, które przede wszystkim polegałoby na wprowadzeniu pokoju.
Napięcia kulturowe
Pierwsze uściślenie dotyczące napięć kulturowych domaga się przypomnienia dwóch wielkich etapów historii Europy. W pierwszym etapie dochodzi do pewnego rodzaju globalizacji religijnej, politycznej i społecznej imperiów. Jest to etap promujący jedność. W średniowieczu nastąpił silny rozwój regionów i małych jednostek, ale jednak coraz bardziej podporządkowywały się one globalnym zasadom jedności. Można by chyba mówić o pewnego rodzaju „przymusowej” jedności, która na koniec przerodziła się w reakcje zmierzające do autoafirmacji. Ten proces pokrywa się z rozwojem nowoczesnego pojęcia narodu oraz z powstawaniem wielkich państw narodowych w drugim etapie.
Nakreślony model dziś już nie funkcjonuje. Obecnie, pod koniec nowoczesności, dokonało się także bolesne oddzielenie Europy Wschodniej od Europy Zachodniej, połączone z unicestwieniem Europy Środkowej, która była jedną z najbardziej spójnych rzeczywistości katolickich. Świadomość europejska została w ten sposób pomniejszona, zredukowana i dziś jesteśmy świadkami nowych form nacjonalizmów europejskich. Na Wschodzie chce się tego, czego odmawiał komunizm, który narzucił pewnego rodzaju przymusowy internacjonalizm, natomiast na Zachodzie nacjonalizm przybiera postać ksenofobii. Zazdrośnie strzeże się tego, co się osiągnęło – cudzoziemiec stanowi zagrożenie dla mojego dobrobytu. To oczywiste, że po tych dwóch etapach nastąpi trzeci, w którym ludy i narody europejskie zjednoczą się na bazie jakiejś wolnej zasady, co pozwoli uniknąć sytuacji konfliktowej.
By zrozumieć możliwą drogę wyjścia z napięć kulturowych, wypada krótko przyjrzeć się terminologii związanej z kulturą, Paweł Florenskij wykazuje, że termin „kultura” pochodzi od „kultu” rozumianego jako radykalne uznanie Innego. Kultura rodzi się zatem z jakiejś wewnętrznej siły, która popycha człowieka do wyjścia poza siebie i uznania drugiego, do komunikowania i komunikowania się.
Sołowjow twierdzi, że jedyną siłą, zdolną wyprowadzić człowieka poza jego egoistyczną i autoafirmującą skorupę, jest miłość. Dlatego tylko miłość może go wykorzenić. Arseniew roztacza zatem wizję kultury jako owocu miłości. Miłość popycha człowieka do komunikacji, do tworzenia relacji z drugimi. Tylko takie relacje są środowiskiem rozwoju kultury. W miłości człowiek stale stwarza kulturę, stwarzając organizm coraz bardziej bogaty w zdolność komunikowania. Jeśli jakaś kultura rozmiłowuje się w sobie samej i narcystycznie kieruje ku temu, co wytworzyła, możemy mówić o „sklerozie” kulturowej, gdyż nie jest już organizmem komunikacji, lecz zamknięcia, izolacji i starcia. Jeśli natomiast kultura jest żywa, wówczas jest zdolna nawet umrzeć dla tego, co stworzyła, aby afirmować relacyjne uznanie miłości drugich, wierząc, że zmartwychwstaną nowe wartości i nowe znaczenia.
Kultura jest zatem uzewnętrznieniem zasady religijnej. Uznanie Drugiego jest, krótko mówiąc, zasadą religijną. I także teologicznie wiemy, że uznanie Boga jako pierwszego, powierzenie się Jemu, jest aktem miłości, do którego człowiek zostaje uzdolniony dzięki zbawieniu dokonanemu w Chrystusie. W tym sensie otwartość kulturowa i dialog międzykulturowy stają się potwierdzeniem autentyczności wiary.
Misja chrześcijan
Jan Paweł II w encyklice Slavorum Apostoli odważnie zajmuje stanowisko w kwestii podziału Europy, kreśląc nowy etap, w którym Europa zjednoczy się w oparciu o zasady duchowe i religijne. Jedność Europy jest konieczna, dlatego trzeba zacząć poznawać bogactwo tradycji duchowej i kulturalnej, a także sprzyjać wszystkiemu, co służy wzajemnemu przylgnięciu do siebie. Wysiłek podjęty przez Papieża w odniesieniu do Europy jest ogromny. Nie należy go odczytywać jedynie w kontekście powierzchownej afirmacji chrześcijańskich korzeni Europy. Dla Jana Pawła II korzenie są motywem i siłą nowego etapu Europy – etapu jedności opartej na zasadach duchowych, nie wykluczając wszystkich innych jej wymiarów.
Na horyzoncie dostrzega się już trzeci etap europejskiego „stawania się”. Po epoce afirmacji indywidualności można domyślać się, a właściwie już stwierdzić, istnienie tendencji do jedności. Jedność zaczęła się urzeczywistniać w takich dziedzinach, jak ekonomia, finanse, prawodawstwo. Nie należy umniejszać znaczenia kroków wiodących do urzeczywistnienia w tych wymiarach, natomiast trzeba mieć na uwadze, że wszystkie one spełniają funkcję pomocniczą. Fundamentem jedności Europy może być jedynie wymiar duchowy, religijny, wyrosły z korzeni pierwszej ewangelizacji.
Zasadą, która da życie tej jedności i nada treść procesowi wiodącemu do jej urzeczywistnienia, jest wiara. Stwarza ona forma mentis uznania drugiego w jego obiektywności. Pierwsze zadanie chrześcijan jest zatem jasne: chodzi o przywrócenie wierze należnego jej miejsca. Jest to odkrycie na nowo życia duchowego w jego autentycznym wymiarze.
Tłumaczył Krzysztof Stopa
Skomentuj artykuł