Jak Jezus raban robił

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)
Marek Zając

To było dość typowe dla Franciszka, gdy w katedrze w Rio de Janeiro podzielił się z młodymi swoim marzeniem, które właściwie można by już uznać za nieoficjalne motto jego pontyfikatu: "Chcę, żeby Kościół wyszedł na ulice. Chcę, abyśmy się bronili przed tym wszystkim, co jest światowością, bezruchem. Przed tym, co jest wygodą, klerykalizmem. Przed tym wszystkim, co jest zamknięciem się w sobie".

Tyle że potem padły słowa zaskakujące nawet jak na papieża, który nieustannie zaskakuje i zadziwia. Otóż powiedział, że ma nadzieję, iż konsekwencją Światowych Dni Młodzieży w Brazylii "będzie hałas. Chciałbym, aby był to raban także w diecezjach".

Raban - piękne, soczyste słowo. O lekkim posmaku archaiczności. Ciut bezpieczniejsze niż rewolucja, ale mocniejsze niż wrzawa czy harmider. Brawa należą się anonimowemu tłumaczowi na polski, bo oryginalnie wypowiedziane przez Franciszka hiszpańskie lio ma przecież wiele znaczeń. Równie dobrze można by to przełożyć jako "bajzel", "szum" albo "zgiełk".

DEON.PL POLECA

Ale raban - brzmi doskonale. Sam jednak zachwyt nad giętkością języka, który wypowie wszystko, co pomyśli głowa - nie wyjaśnia jeszcze, co papież miał na myśli. Co to znaczy, że mamy robić raban w diecezjach, w Kościele? A zatem w instytucjach, które tak często kojarzą się z nabożną ciszą, skostniałym ładem, hierarchiczną strukturą, nobliwym bezruchem czy dworskim ceremoniałem. W świecie, w którym biskupi nie przyjeżdżają ani nie przychodzą, ale przybywają albo wręcz "raczą przybyć mimo natłoku obowiązków spoczywających na barkach arcypasterza".

Jeżeli nie do końca wiadomo, o co temu papieżowi chodzi - na pewno chodzi o jedno. O Ewangelię. Trzeba więc szukać odpowiedzi na pytanie, co to znaczy robić raban w ewangelicznym sensie i duchu?

Dogonić Mistrza

Bez wątpienia Jezus z Nazaretu robił raban. I nie chodzi tu nawet o wydarzenia tak spektakularnie drastyczne jak przewracanie bankierskich stołów i wypędzenie przekupniów ze Świątyni, ale o sedno Jego działania i przesłania.

Jest przede wszystkim w Jezusie wielka moc, która w życie ludzi i ich świat wnosi błogosławiony raban; w pył rozbija nasze stereotypowe wyobrażenia o Bogu, sobie samych i innych. I wprawdzie Jezus nie obala Prawa ani Proroków, ale pokazuje, że kryje się za nimi coś jeszcze głębszego, mądrzejszego i piękniejszego, niż zwykło się uważać. Robi raban, gdy ucztuje z celnikami i prostytutkami, a ówcześni pobożni z niesmakiem i oburzeniem odwracają wzrok, bo nie widzą Dobrego Pasterza, a jedynie skandalistę, pijaka i żarłoka. Robi raban, gdy nie unika kontaktu z powszechnie przeklętymi Samarytanami, a nawet jednego z nich czyni w przypowieści człowiekiem o niebo lepszym od kapłana czy lewity. Robi raban, gdy broni jawnogrzesznicy, choć kamienowanie byłoby w oczach niejednego ze świątobliwych karą nie tylko zasłużoną, ale też absolutnie konieczną, bo służącą podtrzymaniu społecznego ładu. Robi raban, gdy uzdrawia w szabat, bo tłumaczy, że martwa litera nie może krępować żywego ducha prawa. Robi raban, gdy włóczy się po górach i łąkach Galilei, po gościńcach i pustyniach Judei - a tak rzadko przemawia w synagogach, chociaż wydawałoby się, że to właśnie miejsce stworzone, by ludziom głosić Boga. Niezły raban robi kilku rybakom, oderwanym od swoich rodzin i stałego zajęcia, czy też w życiu celnika Mateusza. Raban robi nawet Matce, począwszy od zgubienia się w Jerozolimie, gdy miał dwanaście lat - po Golgotę, gdy Maryja musi patrzeć na Jego konanie. Nawet na krzyżu, gdy wydaje się już kompletnie bezbronny i bezużyteczny, z rękami i nogami przybitymi do krzyża - i tak wciąż robi raban. Przebacza wszystkim, choć miałby najświętsze prawo domagać się od Ojca, by ich ukarał. A ukrzyżowanego obok łotra ogłasza pierwszym świętym w dziejach chrześcijaństwa, tym samym udowadniając, że nie blefował ani nie fantazjował, gdy wygłaszał przypowieść o robotnikach ostatniej godziny.

Na poprzedzających niedawne konklawe kongregacjach generalnych kardynałowie dyskutowali o potrzebie odnowy Kościoła. Co ciekawe, nie chodziło wcale o dyżurne tematy po tysiąc razy wałkowane w mediach - celibat, prezerwatywy czy kapłaństwo kobiet. Zadziwiające, że purpuraci uznawani za konserwatywnych czy liberalnych mówili właściwie jednym głosem: Kościół potrzebuje powrotu do Ewangelii, bo na tym polega każda prawdziwa jego reforma. Zagubiliśmy gdzieś wpisany w naszą chrześcijańską wiarę optymistyczny impet, świeżość języka, potrzebę wędrowania aż po krańce ziemi i ludzkiego doświadczenia. Marazm, pielęgnowanie zmurszałego, ale bezpiecznego status quo uznawać zaczęliśmy za przejaw pobożności, rozsądku i cnoty. Zbyt wygodnie poczuliśmy się w murach naszych kościołów - odcięci na własne życzenie od świata, który zbyt łatwo zwykliśmy podejrzewać o najgorsze bezeceństwa. Tymczasem daleko z tyłu pozostaliśmy za naszym Mistrzem, który bez przerwy jest w drodze. Dlatego nawet nie tyle powinniśmy szeroko otworzyć drzwi do naszych kościołów, nie tyle stanąć w progu i czekać na chętnych - ale odważnie wyjść na zewnątrz. Na ulice i na peryferia, jakby powiedział papież Franciszek. Trzeba po prostu zrobić raban.

Posłańcy rabanu

Złota chrześcijańska zasada głosi jednak, że zaczynać trzeba od siebie. Tak jak św. Franciszek z Asyżu - inny wzorcowy przykład tego, jak się robi raban. Ale wpierw, zanim podtrzymał walący się Kościół, Franciszek wywrócił do góry nogami wszystko we własnym życiu. Gdy jeszcze przed radykalnym nawróceniem poszukuje Boga i godzinami modli się w grocie pod Asyżem, słyszy głos: "Franciszku, wszystkim, co umiłowałeś i czego pożądałeś, musisz teraz wzgardzić, jeśli chcesz poznać Moją wolę. Jeżeli zaczniesz tak czynić, wtedy to, co ci się jawiło niegdyś miłym i zachwycającym, stanie się nieznośne i gorzkie, w tym zaś, przed czym się wcześniej ze wstrętem wzdragałeś, znajdziesz największe upodobanie i słodycz bezmierną".

To musiało brzmieć jak zagadka, jakieś pokręcone proroctwo z baśni. Pięknie powiedziane, ale o co u licha właściwie tu chodzi? Franciszek wsiadł na konia i ruszył w stronę miasta. Nawet nie sądził, że wyjaśnienie otrzyma tak niespodziewanie i błyskawicznie.

Jego rumak stanął dęba, bo drogę przeszedł im trędowaty. Zapewne z bliska widać było tylko gnijące ręce i twarz, pokryte bliznami i świeżymi wrzodami, z których cieknie krew i śmierdzi tak, że chce się zwymiotować. Ale Franciszek zorientował się, że Bóg nie tyle wystawia swego sługę na próbę, ile właśnie daje mu niepowtarzalną szansę, by zrobić raban. Zeskoczył z siodła, w dłoń trędowatego wcisnął jałmużnę, a następnie tę owrzodzoną dłoń pocałował. I zamiast obrzydzenia poczuł słodycz. Usłyszane przed chwilą słowo stało się ciałem.

Mówiąc szczerze, jak na spowiedzi, sam rzadko robię raban. A już zwłaszcza taki raban. Nie umiem, nie jestem jeszcze gotów, a może wcale tak naprawdę nie chcę? Może w głębi duszy wolę wygodniejsze życie nawet czasem dość z siebie zadowolonego niedzielnego katolika, męża, ojca i dziennikarza? To smutne, ale jak na razie niewiele będę miał do powiedzenia, gdy kiedyś stanę przed Bogiem, a On zapyta: "Czy robiłeś raban? Posłałem Wam przecież mego sługę, który wprost o to prosił. A wcześniej mego Syna, a potem jeszcze tysiące Jego uczniów, sióstr i braci, co przez wieki robili raban. A Ty? Czy też, Mój synu, robiłeś raban?".

Marek Zając (ur. 1979) - dziennikarz i publicysta specjalizujący się w tematyce religijnej i społecznej. Prowadzi religijny program w TVP Między ziemią a niebem. Wykłada w Wyższej Szkole Europejskiej im. Ks. Józefa Tischnera, Członek Prezydium Zarządu warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej. Od roku 2006 jest sekretarzem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej, członkiem Rady Fundacji Auschwitz-Birkenau.

Książka jest odpowiedzią na głośne wezwanie papieża wygłoszone podczas Światowych Dni Młodzieży w Brazylii, aby zrobić w Kościele raban. Jak rozumieć to papieskie wezwanie, do czego konkretnie wzywa Franciszek, czy mamy być chrześcijańskimi rewolucjonistami, czy Kościół może być miejscem, w którym młodzi dobrze się czują, czy mogą wziąć za niego odpowiedzialność? Na te pytania starają się odpowiadać młodzi, katoliccy publicyści z różnych środowisk, od tzw. katolewicy, przez konserwatystów po tradycjonalistów.

>>Chcę przeczytać ebook "Idźcie, zróbie raban"

W ebooku znajdziesz teksty:

Marek Zając (TVP) - "Jak Jezus raban robił"

Marcin Łukasz Makowski (DEON.pl) - "Kościół jak jazda na rowerze"

Marzena Zdanowska (Miesięcznik "Znak") - "Pokochać niewidocznych"

Ewa Kiedio ("Więź") - "Happening żywego człowieka"

Agnieszka Krupa ("Tygodnik Powszechny") - "Szukajcie, spotykajcie, pomagajcie"

Ignacy Dudkiewicz (Magazyn "Kontakt") - "Solidarni w zadymie"

Marta Arbatowska (stacja7.pl) - "Będzie rewolucja!"

Błażej Strzelczyk ("Tygodnik Powszechny") - "Papież Oburzonych"

Karol Kleczka ("Pressje") - "Namaszczeni na rewolucjonistów"

Tomasz Rowiński ("Christianitas", "Fronda") - "Nonkonformizm katolicki albo śmierć"

Dawid Gospodarek (Rebelya.pl) - "Mój papież, nie do końca idealny"

Piotr Żyłka (DEON.pl) - "Marzenie"

>>Zdobądź własny egzemplarz

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Jak Jezus raban robił
Komentarze (13)
2 października 2013, 23:59
"Na poprzedzających niedawne konklawe kongregacjach generalnych kardynałowie dyskutowali o potrzebie odnowy Kościoła. Co ciekawe, nie chodziło wcale o dyżurne tematy po tysiąc razy wałkowane w mediach - celibat, prezerwatywy czy kapłaństwo kobiet. Zadziwiające, że purpuraci uznawani za konserwatywnych czy liberalnych mówili właściwie jednym głosem: Kościół potrzebuje powrotu do Ewangelii, bo na tym polega każda prawdziwa jego reforma.'" Co jeszcze i w jaki sposób chcą zmieniać, skoro nawet Soboru Watykańskiego II nie wprowadzono w życie? O to prosił przecież Benedykt krótko przed swoim ustąpieniem. Wprowadzono masę reform, które nie wiadomo w czym miały swoje źródło. Nie wprowadzono za to istostnych ustaleń. Kierowano się bliżej nie określonym  "duchem soboru" - rzekomo zresztą istniejącym - zamiast szukać Ducha w samych dokumentach stanowiących spis tego, co ustalono. A teraz znowu zmiany?  I jeszcze jedno pytanie: kiedy Kościół odszedł od Ewangelii, że kardynałowie rozmyślają nad powrotem do niej?
2 października 2013, 23:48
Artykuł jest miałki.
2 października 2013, 23:47
"bo oryginalnie wypowiedziane przez Franciszka hiszpańskie lio ma przecież wiele znaczeń. Równie dobrze można by to przełożyć jako "bajzel", "szum" albo "zgiełk"." Ale ta mnogość znaczeń ma znaczenie, skoro istnieje. Również w kontekście tego artykułu. Widzę różnicę np. między polskimi słowami "raban" a "szum". Pomijam już słowo "bajzel", którego raczej nie należałoby się tu spodziewać.
A
Adamo
2 października 2013, 23:34
masakra...... średniowiecze.
M
Michał
2 października 2013, 21:53
To nie jest tak, że Papież mówi coś nie jasno. Przekaz jest prosty, tylko niewygodny dla ludzi, a szczególnie dla księży. Papież tutaj bardzo fajnie pogłębia formę sprawowania urzędu Jana Pawła II. Franciszek rozumie, że problemem KK jest odizolowanie od ludzi. Księża, a szczególnie Biskupii i Kardynałowie muszą wyjść do ludzi i zmierzyć się z ich problemami. Wesprzeć nie tylko modlitwą, ale i czynami. Kościół szczególnie w Polsce przegapił bardzo dużo nauk Jana Pawła II, mam nadzieję, że Franciszek dzięki swoim naukom zmieni oblicze KK. 
D
Dawid
2 października 2013, 14:02
Papież Franciszek to będzie widać taki papież, którego wciąz ktoś gdzieś będzie musiał tłumaczyć... Co miał na myśli? O co chodzi? To będzie coś jak z Wałęsą... Mędrzec na miare czasów... ha ha...
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
2 października 2013, 13:26
Namnożyło nam się interpretatorów, a każdy interpretuje na własną melodię, nawet jak nie ma słuchu. No i rzeczywiście robi się hałas, raban i zgiełk, w którym coraz trudniej cokolwiek zrozumieć. i chyba to jest główny cel: jak nie możesz zrozumieć, to dośpiewaj sobie sam i też będzie dobrze. Bo zasada główna to toleracja i zrozumienie dla wszelkiego rodzaju poglądów. A raban nie był żadną zasadą działania i nauczania Pana Jezusa. To nadużycie.  Jedynym wyjątkiem było wyrzucenie bankierów i przekupniów ze świątyni. Reszta działalności była cicha i pokorna.
jazmig jazmig
2 października 2013, 11:54
@Kinga Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie Papież Franciszek przy tym to wzorzec jasności i klarowności. ... Jet dokładnie przeciwnie. Słowa Chrystusa są jasne i oczywiste, tu nie ma nic do tłumaczenia. Natomiast metafory papieża Franciszka są mocno niejasne, a w efekcie pojaiwiają się te śmieszne tłumaczenia, jak w tym artykule.
JS
Jacek Szymański
2 października 2013, 11:27
Bardzo dobry artykuł. 
K
KRis
2 października 2013, 10:11
Róbcie Raban - jak? jezeli duża część kapłanów na PRZEDSOBOROWĄ MENTALNOŚĆ ? Feudalny stosunek do wiernych jak i majątku parafii ? Jak robić raban gdy w efekcie trzebaby "postawić" się proboszczowi ? Czy w związku z tym możemy doprowadzić do zgorszenia ?
Jadwiga Krywult
2 października 2013, 09:22
Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie Papież Franciszek przy tym to wzorzec jasności i klarowności.
M
Młody
2 października 2013, 09:04
Śmieszy mnie trochę, jak po kłopotliwych wypowiedziach Franciszka pojawiają się potem różni "tłumacze", którzy starają się na siłę "wydobyć trzecie dno" z tych treści oraz wmówić czytelnikom, że czarne jest białe, białe czarne, a papież jest wciąż w pełnej łączności z KK. Zgadzam się w 100% z Jazmigiem - papieże (i KK) mają mówić "tak tak - nie nie" (już Jezus tak kazał), a nie w sposób, który potem wymaga dodatkowych wyjaśnień. Akurat kiedyś (przed SW II) papieże mówili dokładnie to, co chcieli, i było to zrozumiałe dla wszystkich - nie potrzebowali tłumaczy ani innych klakierów.
jazmig jazmig
2 października 2013, 07:31
Ja nie mam ochoty zgadywać, co papież ma na myśli, używając metafor. Papieże dotychczas umieli jasno i klarownie mówić do wiernych, pora jest najwyższa, żeby i Franciszek się tego nauczył.