Kard. Schönborn o adhortacji i komunii dla rozwodników

(fot. youtube.com / giulio napolitano / shutterstock.com)
en radio vaticana / kw

"Jest całkiem jasne, że istnieją okoliczności, w których ludziom w nieregularnych sytuacjach naprawdę potrzeba sakramentalnego pojednania" - o możliwości komunii dla osób w "niejasnej sytuacji" - mówi kard. Christoph Schönborn.

Radio Watykańskie: Amoris laetitia to najnowsza adhortacja papieska. Do czego Papież Franciszek nawołuje w niej Kościół?

Kard. Schönborn: Do radości z miłości. Papież wzywa nas do zachwytu, jaki płynie z rodzinnej wspólnoty i miłości małżeńskiej. Mówiąc o uczuciu łączącym małżonków, Franciszek zwraca uwagę nie na romantyczny czy abstrakcyjny wymiar miłości, ale jej aspekt realistyczny, bliski naszemu codziennemu życiu ze wszystkimi jego zmartwieniami, trudnościami, a także radościami.

Możemy być pewni, że jest on pasterzem. Duszpasterzem, który jest zawsze blisko nas, naszych rodzin, naszych codziennych żali i radości. To jest głównym przesłaniem Papieża, które chciałbym dobitnie powtórzyć za Nim: "nie skupiajcie się na problemach, ale mówcie przede wszystkim o osiągnięciach waszych rodzin". Kościół jest postrzegany jako ten, który wszędzie widzi jedynie, zagrożenia, kryzysy i problemy. Tymczasem Franciszek mówi, byśmy stwierdzili raczej: "Patrzcie najpierw na ten ogromny dar, jakim jest małżeństwo i rodzina".

DEON.PL POLECA

Czy Ojciec Święty postrzega rodzinę jako coś wartościowego?

Zdecydowanie tak. Rodzina jest dla niego wartością samą w sobie.

A jednak, zrozumienie wartości rodziny nie jest łatwe. Ojciec Święty nie pozostawia bez wsparcia osób stawiających czoła trudnościom, nawet jeśli zmuszeni są radzić sobie z rozpadem i zniszczeniem życia rodzinnego.

Tak, to bardzo ważna kwestia w tej adhortacji. Ma ona charakter pedagogiczny. Faktem jest, że treść adhortacji skierowana jest nie tylko do osób które zmagają się z problemami w swoich małżeństwach i rodzinach, ale do wszystkich, nawet tych "najlepszych", tworzących modelowe rodziny.

Ale oni wszyscy potrzebują miłosierdzia, nawrócenia i pomocy Bożej łaski. I nie ma istotnej różnicy pomiędzy tymi, którzy żyją w udanych małżeństwach, a tymi którzy nie do końca są szczęśliwi w swoich związkach i rodzinach.

Ważniejsze jest natomiast pytanie o to, jaka jest nasza postawa i stosunek wobec miłosierdzia. Jak traktujemy pomoc, którą otrzymujemy od Boga? Jak przyjmujemy tę pomoc, którą oferuje nam wspólnota Kościoła? Czy pomagamy sobie wzajemnie na tej drodze?

Kluczowe jest słowo "włączenie": wszyscy jesteśmy włączeni do wspólnoty ludzi grzesznych, a zarazem wspólnoty tych, których Bóg obdarza miłosierdziem. Jeśli tak jest, to włączmy w to ludzi, którzy mają trudności i im pomóżmy.

Obserwatorzy i niektórzy Ojcowie Synodalni wyrazili zaniepokojenie dotyczące przebiegu, kierunku i treści dwóch zgromadzeń Synodu. Czy ten niepokój jest uzasadniony i czy osoby, które zajmują takie stanowisko będą zadowolone z adhortacji?

Różnorodność krytyki, która została wyrażona podczas Synodu, była ogromna. Jestem pewien, że nie każdy będzie zadowolony z treści adhortacji. To nic dziwnego. Nie przypominam sobie żadnej posynodalnej adhortacji, która byłoby dobrze przyjęta przez wszystkich komentatorów.

Faktem jest, że Papież Franciszek pisząc Amoris laetitia opierał się przede wszystkim na wynikach dyskusji podczas dwóch ostatnich Synodów. Sama treść adhortacji, przede wszystkim jej podstawowe założenia, zostały przegłosowane większością dwóch trzecich głosów przez ojców synodalnych. Jest więc ona wynikiem dużego konsensusu. Nie jest to nowa myśl, ale kontynuacja i uzupełnienie kwestii, którymi Synod zajmował się już wcześniej i które przygotował dla ojca świętego.

Wspomniał już ksiądz wcześniej o nawiązaniach, jakie istnieją między najnowszą adhortacją a innymi, zwłaszcza adhortacją Familiaris Consortio Jana Pawła II.

Jestem całkowicie przekonany, że po trzydziestu pięciu latach jakie minęły od ukazania się Familiaris Consortio, Papież Franciszek dał nam piękny przykład tego, co błogosławiony John Henry Newman nazywa "organicznym rozwojem idei". Święty Jan Paweł II również zaproponował nowe spojrzenie w podobnych kwestiach, choć nie poprzez zerwanie z tradycją.

Jednak zarówno "Teologia ciała", jak i treść Familiaris consortio stanowiły wyraz nowego spojrzenia. Kwestia rozeznania zawarta w Familiaris consortio była wówczas zaskakująca, podobnie jak papieska zachęta do rozpoznania różnych sytuacji.

Papież Franciszek zdaje się podążać tą samą drogą, którą wytyczył Jan Paweł II, a która stała się przedmiotem zainteresowania dwóch ostatnich Synodów. "Rozeznanie" to kluczowe słowo najnowszej papieskiej adhortacji. Sformułowanie "rozeznanie łaski" - wydaje się być bardzo jezuickie. I to doprowadziło go do sposobu myślenia obecnego już w myśli Benedykta XVI i Jana Pawła II, którzy nauczali, że Kościół oferuje pomoc ludziom w tak zwanych "nieregularnych sytuacjach". Franciszek dodał przy tym małą uwagę: "W pewnych przypadkach równie ważnym wsparciem jest łaska sakramentów". I tyle. Nic więcej nie powiedział.

Kieruje nas to do właściwego celu, ponieważ gdy mówimy o rozeznawaniu, nieuchronną koniecznością jest omówienie kwestii sumienia. Jednocześnie wiemy, czego świadomość ma również Papież Franciszek, że powinniśmy pozwolić Matce Kościoła kształtować nasze sumienie. Które więc sakramenty i w jakiej kolejności?

Jest całkiem jasne, że istnieją okoliczności, w którym ludziom w "nieregularnych sytuacjach" naprawdę potrzeba sakramentalnego pojednania, nawet jeśli ich ogólna sytuacja nie jest klarowna.

Papież Franciszek podaje za przykład kobietę, która pozostając w nieregularnej sytuacji małżeńskiej, przychodzi do spowiedzi, aby wyznać grzech aborcji. Chodzi o śmiertelny grzech aborcji, który nie będzie jej odpuszczony nawet, jeśli sytuacja w jakiej się znajduje jest nietypowa.

Rozeznaniem duszpasterza powinno być - chciałbym nawet powiedzieć, że musi być - gotowość pomocy tej kobiecie, uwolnienie jej od ciężaru grzechu. Nawet jeśli nie może zapewnić jej, że sytuacja małżeńska w jakiej się znajduje, zostanie uregulowana przez rozgrzeszenie, to nie powinien pozwolić odejść tej kobiecie od konfesjonału z poczuciem ciężaru grzechu śmiertelnego, ponieważ ostatecznie najważniejszy jest fakt, że znalazła odwagę, by przyjść do spowiedzi i wyznać swoje winy.

Myślę, że przykład jaki podaje Franciszek, jest bardzo dobrze wskazuje to, co może znaczyć w praktyce wspomniana mała uwaga tj. "w pewnych przypadkach wsparciem jest łaska sakramentów".

* * *

Wywiad ukazał się pierwotnie w angielskim wydaniu Radia Watykańskiego.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kard. Schönborn o adhortacji i komunii dla rozwodników
Komentarze (6)
27 kwietnia 2016, 07:17
Chyba największym na obecne czasy problemem Kościola jest brak wiary w możliwosc życia zgodnie z nauczaniem Jezusa. Przyjmuje sie, ze wszyscy sa grzeszni, więc po co sie wysilać, po co poświecać "dobra" świata i po co życ jak naucza nas Pan. Dzis wzorem nie są np. małżeństwa, które zgodnie z danym sobie słowem żyją razem aż do śmierci, lecz upadała kobieta, ktora nie tylko iż jest w "nieuregulowanej sytuacji" lecz jeszcze dokonała aborcji. Bo wtedy łatwo siebie usprawiedliwić, bo przecież nie jestem jak ona, więc w końcu te moje "małe" grzeszki nic nie znaczą przy jej upadku. I chyba o to tylko chodzi, aby mieć dla siebie alibi. A jakby za wzór świetości postawić wieloletnie zgodne małżeństwo, to wtedy samemu trzeba by stanąc w prawdzie o sobie. A to boli. bo skoro inni żyją jak Jezus powiedział, to czemu nie ja. Stad taka potrzeba niszczenia wzorów świetości doczesnego życia, stąd nieustanne podkreslanie grzesznosci człowieka. Stad "troska" o updajacych, a brak wsparcia dla idących drogą świętości.
J
Jakub
27 kwietnia 2016, 14:27
@TomaszL - nikt z nas nie jest w stanie w pełni żyć zgodnie z nakazami Pana Jezusa, bo każdy, każdy bez wyjątku, z nas jest grzesznikiem. Pogódź się z tym faktem. Możemy walczyć, starać się, pracować nad sobą. Ale każdy z nas w czymś zgrzeszy. Nie ma ludzi bezgrzesznych. I teraz - kiedy już upadniesz, a upadniesz na pewno, to ważne, żebyś mógł się podnieść i walczyć dalej. Ale sam tego nie zrobisz. Potrzebujesz do tego Bożego Miłosierdzia. Jak każdy. 
28 kwietnia 2016, 07:57
No i co z tego ma wyniknąć? To ze człowiek jest niedoskonały jest oczywiste, ale pytanie jest, czy pragniesz być doskonałym, czy naprawdę wszystko co robisz jest skierowane ku Bogu. A może fakt, iz każdy z nas upada jest dla Ciebie jedynie alibii dla swoich upadków? Co wazne, nie każdy updadek powoduje utratę życia. Ważne, aby to umieć rozrózniać, bo upaść tak, aby stracić życie wieczne (grzech smiertelny) to trzeba chcieć upaść.
DS
Dariusz Siodłak
26 kwietnia 2016, 23:05
Komunia dla rozwodników pod jednym warunkiem. Papież założy wór pokutny, wyjdzie do ludu i powie: kłamaliśmy i kłamiemy nadal.Ja też jestem kłamczuchem. My, Kościół nigdy na serio nie uważalismy, że małżeństwo jest sakramentem.Była to zwykła ściema dla ciemnego ludu i narzędzie które pozwalało trzymać was krótko za pysk. Gdybyśmy serio uznawali małżeństwo za sakrament nie byłoby w kosciele katolickim rozwodów (wersja dla ciemnego ludu: uznanie że małżeństwo nie zostało ważnie zawarte).Gdyby małzenstwo było rzeczywiście sakramentem niie byłoby żadnej dyskusji na temat komunii dla cudzołożników. Gdyby małżeństwo było naprawdę sakramentem, które można uznać że nigdy nie ostało zawarte w sposób wazny to analogocznie powinno być z sakramentem np. kapłaństawa. Można by uznać, że sakrament kapłaństwa ktoregoś z księży nigdy nie miał miejsca...Można by również dyskutoe=wać nad ważnością chrztu czy bierzmowania...
27 kwietnia 2016, 08:02
Gdybyśmy na serio traktowali małżeństwo, to byśmy rozrózniali rozwody od faktu nie zawracia małżeństwa (pomimo zewnętrzynych rytuałów). I byśmy widzieli, iz wielu oczywiscie naciąga fakty, aby stwierdzić neiważność małżeństwa, ale też uznali iz wiele małżeństw nei zostało tak naprawdę zawartych. To jest dramat Kościoła, iż dopuszcza do ceremonii małżeńskiej w sytuacji wątpliwosci, czy zaistnieje dobrowolna i świadoma zgoda małżeńska
PG
Pawel G
26 kwietnia 2016, 22:43
"Papież Franciszek podaje za przykład kobietę, która pozostając w nieregularnej sytuacji małżeńskiej, przychodzi do spowiedzi, aby wyznać grzech aborcji. Chodzi o śmiertelny grzech aborcji, który nie będzie jej odpuszczony nawet, jeśli sytuacja w jakiej się znajduje jest nietypowa. Rozeznaniem duszpasterza powinno być .. gotowość pomocy tej kobiecie, uwolnienie jej od ciężaru grzechu. Nawet jeśli nie może zapewnić jej, że sytuacja małżeńska w jakiej się znajduje, zostanie uregulowana przez rozgrzeszenie, to nie powinien pozwolić odejść tej kobiecie od konfesjonału z poczuciem ciężaru grzechu śmiertelnego, ponieważ ostatecznie najważniejszy jest fakt, że znalazła odwagę, by przyjść do spowiedzi i wyznać swoje winy." Czy ten człowiek wie, co mówi? Czy on ma pojęcie, czym jest grzech śmiertelny i czym jest spowiedź. Samo wyznanie win nie wystarczy. Nie chodzi też o uwolnienie od "poczucia ciężaru". Jeśli to poczucie jeszcze jest, to bardzo dobrze, bo znaczy to, że sumienie jeszcze nie umarło i jest szansa na nawrócenie. Grzech śmiertelny powoduje zupełne zerwanie więzi z Bogiem - każdy taki grzech. Każdy taki grzech jest odrzuceniem Boga, a więc wyborem potępienia. Jeżeli jest to np. apostazja, to jest to wybór wprost, jeśli jest to złamanie prawa Bożego, to jest to wybór z powodu postawienia stworzenia w miejscu Boga, co powoduje odrzucenie Go. Jak taka kobieta ma otrzymać rozgrzeszenie, czyli przywrócenie do łaski z Bogiem, do więzi z Nim, jeśli jej wyborem jest trwanie w grzechu śmiertelnym? Człowiek ma wolną wolę i Bóg ją szanuje. Wszystkim polecam jako antidotum na te niestety - nazwijmy rzeczy po imieniu - bardzo pokrętne wywody encyklikę św. JPII Veritatis Splendor, punkt 70, ale i 69. Tam te sprawy są jasno wytłumaczone, zresztą jest to powtórzenie nauczania Soboru Trydenckiego: http://w2.vatican.va/content/john-paul-ii/pl/encyclicals/documents/hf_jp-ii_enc_06081993_veritatis-splendor.html