Kościół wobec kobiet
Dyskryminowanie kobiet, akceptowanie jedynie ich ról podrzędnych, generowanie i tolerowanie przemocy wobec nich, traktowanie jak "zwierząt do rodzenia" - to podstawowe zarzuty, które formułują pod adresem Kościoła lewicowi politycy, dziennikarze, feministki. Jeśli Kościół krytycznie wypowiada się na temat niektórych aspektów teorii gender, to imputuje mu się chęć dyskryminacji kobiet. Nic bardziej fałszywego.
Zarówno przeszła jak i obecna działalność Kościoła pokazuje, że nie ma instytucji, która zrobiła i robi więcej dla kobiet niż Kościół katolicki. Mimo iż, jak pisał Jan Paweł II w "Liście do kobiet", w przeszłości z powodów wzorców kulturowych nie mogły w pełni być sobą, a przyczyniali się do tego także synowie Kościoła, walka o ich godność, kształcenie, wspieranie ról rodzinnych, opieka nad dziećmi, pomoc ubogim, chronienie przed przemocą, umożliwienie urodzenia i zaopiekowania się dzieckiem - to długa lista działań, które Kościół od stuleci prowadzi na rzecz kobiet.
Dowartościowanie kobiety, przeciw zabijaniu dziewczynek
Historyk ks. prof. Józef Naumowicz zwraca uwagę, że chrześcijaństwo wchodziło w świat nie jako ruch reformujący społeczeństwa, a jako ruch duchowy, kładący nacisk na reformę człowieka. Nie apelowało o zniesienie niewolnictwa, a o braterskie relacje, przemianę sumień, szacunek dla każdego człowieka, również stojącego nisko w hierarchii społecznej.
Chrześcijaństwo było jednak prawdziwą mentalną rewolucją, gdyż głosiło, że kobieta i mężczyzna są równi pod względem godności. Ojcowie Kościoła pisali o podziale ról między płciami, o funkcjach rodzinnych, które pełnią - do kobiet należał obowiązek zajmowania się dzieckiem, utrzymanie rodziny i chronienie jej - do mężczyzn. Właśnie w pierwszych wiekach chrześcijaństwa ogromnie dowartościowano macierzyństwo, widziano w nim nie tylko fakt biologiczny, ale doceniono rolę, jaką w formowaniu człowieka odgrywa kobieta. Traktat Jana Chryzostoma "O wychowaniu dzieci" podkreśla głownie rolę matki, ojciec jest w tle. Chrześcijaństwo niezwykle dowartościowało kobietę. Św. Paweł, przyrównując Kościół do oblubienicy - kobiety - podkreślał, że z Oblubieńcem - Chrystusem łączy ją relacja miłości, nie poddania - przypomina historyk.
Ks. prof. Naumowicz zwraca też uwagę, że Kościół na różne sposoby chronił kobiety. Od początku swojego istnienia sprzeciwiał się aborcji, która w starożytności była powszechnie aprobowana. Akceptował ją np. Sokrates, syn akuszerki, który pisze otwarcie, że aborcja nie jest czymś złym. Ale w starożytności aprobowano też dzieciobójstwo. - Gdy w rodzinie było za dużo dziewczynek, zabijano je. Pierwsi chrześcijanie bardzo kategorycznie sprzeciwiali się tej praktyce - mówi ks. Naumowicz. Pisma starochrześcijańskie, np. Didache, które powstało ok. 100 r., wyliczając drogi, prowadzące do śmierci duchowej, pisze: "Nie zabijaj dzieci przez poronienie, ale też nie przykładaj ręki do ich śmierci po ich narodzeniu" - niezależnie od tego czy urodziła się dziewczynka czy dziecko kalekie.
W wielu pismach wczesnochrześcijańskich czytamy upomnienia, by nie zabijać dzieci - przed i po ich narodzeniu. - To było uznawane za największy grzech - przeciwko życiu, a przykazanie: "Nie zabijaj" zostało rozciągnięte bezwyjątkowo na dziewczynki i kobiety. Każde życie było szanowane bezwarunkowo - podkreśla ks. Naumowicz.
Historyk przypomina także, że zupełną nowością w starożytności był brak podwójnej moralności dla kobiet i mężczyzn. - Wyznawcy Chrystusa uważali, że wymagania wierności trzeba stawiać tak samo mężczyznom, jak kobietom. Obie płcie mają pod tym względem równe prawa. Św. Augustyn idzie nawet dalej pisząc, że jeśli mężczyźni mają być symbolem cnoty - powinni być bardziej wierni. Ten wątek również stale przewija się w licznych kazaniach.
Ks. Naumowicz przypomina, że wprowadzenie monogamii tam, gdzie była praktykowana poligamia lub społecznie aprobowane konkubinaty, legalnie poślubiona żona była pod ochroną. Mąż nie mógł bezkarnie ją porzucić lub wygnać z domu. Jeżeli kobieta zostawała zaś wdową, była jej zapewniona bardzo rzetelna opieka ze strony współwyznawców. A trzeba pamiętać, że los wdów, które po śmierci jedynego żywiciela pozostawały bez środków do życia, był tragiczny. Ale nowa wiara dostrzegła w nich także ich rolę duchową, dlatego w starożytności bardzo rozwinęła się instytucja wdów konsekrowanych. Kościół zapewniał im pomoc materialną, a one angażowały się w dzieła apostolskie i charytatywne.
Obie płcie były także równe w męczeństwie, które było traktowane jako najwyższa świętość. W najstarszych martyrologiach obok biskupów wymieniani są świeccy - w tym kobiety. - Nie było przeświadczenia, że kobieta jest mniej ważnym świadkiem Chrystusa - mówi historyk. Chrześcijaństwo dowartościowało duchowo kobiety. Starożytni filozofowie, charakteryzując płcie, przypisywali mężczyznom męstwo, stałość, rozum, kobietom zaś - niestałość, uczuciowość i zmienność. Takie ujęcie aprobowali także autorzy chrześcijańscy, ale zarazem twierdzili, że cechy te odnajdują się w jednej i drugiej płci, stąd kobieta może być mężna, a mężczyzna - bardziej wrażliwy.
Co prawda w pismach wczesnochrześcijańskich można spotkać także negatywne opinie o kobietach, małżeństwie i współżyciu seksualnym, ale autorów takich poglądów należy oceniać na podstawie całej spuścizny. Św. Ambroży napisał pięć traktatów, skierowanych do dziewic, w których, zgodnie z zasadami starożytnej retoryki krytykował to, co jest przeciwne tezie o wielkiej wartości dziewictwa, krytykuje więc małżeństwo. W tym samym czasie pisał listy do małżonków, w których podkreślał godność ich stanu.
Ks. prof. Naumowicz przypomina też, że nowe spojrzenie na kobietę musiało zmierzyć się z wciąż bardzo żywotnym dziedzictwem starożytności, np. ze skrajnie negatywnymi opiniami Arystotelesa czy Epikteta o kobietach i małżeństwie. Chrześcijańska koncepcja równej godności obu płci przebijała się i ugruntowywała przez stulecia, nawet w środowisku kościelnym, podatnym na negatywne stereotypy ma temat kobiet. Ten proces trwa do dnia dzisiejszego.
O ograniczaniu praw i możliwości kobiet pisał Jan Paweł II w 1995 r. "Liście do kobiet. "Ale jeśli, zwłaszcza w określonych kontekstach historycznych, obiektywną odpowiedzialność ponieśli również liczni synowie Kościoła, szczerze nad tym ubolewam". Zdaniem papieża to ubolewanie powinno stać się "bodźcem do odnowy wierności wobec ducha Ewangelii, która właśnie w odniesieniu do kwestii wyzwolenia kobiet spod wszelkich form ucisku i dominacji, głosi zawsze aktualne orędzie płynące z postawy samego Chrystusa". Przywracanie pełnej godności kobietom to powrót do źródeł Ewangelii, naśladowanie Chrystusa.
Władza wpływu
Ks. Naumowicz przywołuje szereg kobiet, znanych z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Żywoty Ojców Kościoła eksponują ważną rolę, jaką ich matki i siostry odegrały w ich dojrzewaniu duchowym. Św. Monika wymodliła nawrócenie swojemu synowi, św. Augustynowi i odegrała wielką rolę w całej jego wczesnej formacji. Św. Makryna Młodsza była główną nauczycielką i doradczynią swego brata Grzegorza, późniejszego biskupa Nyssy i jednego z największych autorów mistycznych. Miała też wielki wpływ na nawrócenie i na koncepcje duchowe drugiego swego brata, Bazylego Wielkiego. Siostra Ambrożego Marcelina pierwsza przyjęła chrzest i potem on nieustannie konsultował z nią sprawy kościelne i duchowe. Św. Jan Chryzostom wspomina, jak wiele zawdzięcza swej matce Antuzie, która, po przedwczesnej śmierci męża, wychowała swego syna sama.
Postać Maryi, Matki Jezusa, stawiana wyżej niż aniołowie, królowie, patriarchowie i prorocy mocno kształtowała spostrzeganie kobiety. Niezależnie od tego, że nie sprawowały urzędów, nie mogły studiować i były pozbawione bezpośredniego udziału w polityce i podejmowaniu decyzji, dotyczących życia Kościoła, wiele z nich miało ogromną władzę wpływu na świeckich i kościelnych decydentów. Papieże i biskupi zasięgali porad u Hildegardy z Bingen, św. Katarzyna ze Sieny nalegała, by papież wrócił z Awinionu do Rzymu i prowadziła ożywioną korespondencję z dostojnikami kościelnymi, św. Teresa z Avili zreformowała Karmel, czyniąc z tego zakonu duchową potęgę.
Wiek XX był czasem szczególnego odkrywania godności kobiet. Temat przewija się w dokumentach Soboru Watykańskiego II, a także nauczania papieża Jana Pawła II, który napisał "List do kobiet" i poświęcił temu zagadnieniu odrębny dokument "Mulieris dignitatem". Papież mówi w nim o godności, której źródłem jest natura człowieka. Zaś "Moralna siła kobiety, jej duchowa moc wiąże się ze świadomością, że Bóg w jakiś szczególny sposób zawierza jej człowieka. Oczywiście Bóg zawierza każdego człowieka wszystkim ludziom i każdemu z osobna. Jednakże to zawierzenie odnosi się w sposób szczególny do kobiety - właśnie ze względu na jej kobiecość - i w sposób szczególny stanowi też o jej powołaniu" - pisał Jan Paweł II.
Kształcenie kobiet
Uznanie przez Kościół równej godności kobiet i mężczyzn miało ogromne konsekwencje praktyczne. Podmiotowość kobiety, jej rola w wychowaniu kolejnych pokoleń, dostrzeżenie wagi macierzyństwa duchowego, powodowało powstawanie licznych inicjatyw, które miały je kształcić, pomagać w sytuacjach zwyczajnych i dramatycznych.
Wielką dziedziną aktywności Kościoła było powoływanie placówek, edukujących kobiety.
- To właśnie klasztory, nim powstały świeckie szkoły żeńskie, jako pierwsze zajęły się wykształceniem kobiet - mówi prezentka s. Maksymiliana Wojnar z Rady Szkół Katolickich.
Symboliczną wymowę ma fakt, że jej Zgromadzenie - pierwsza rdzennie polska żeńska wspólnota zakonna - Panien Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny - miała na celu edukowanie dziewcząt. W XVII w. Zofia z Maciejowskich Czeska założyła w Krakowie pierwszą w Polsce formalnie zorganizowaną szkołę dla dziewcząt, w której zakonnice uczyły czytania, pisania, rachunków, śpiewu i zajęć oraz prac gospodarczych. - Założycielce zależało szczególnie na kształceniu biednych dziewcząt, te zamożne uczyły się w domach - dodaje s. Wojnar.
- Ale całe stulecia wcześniej, gdyż już w średniowieczu, przy każdym klasztorze żeńskim, nawet kontemplacyjnym, prowadzono szkoły dla dziewcząt - mówi urszulanka m. Jolanta Olech, sekretarz Konsulty Wyższych Przełożonych Zgromadzeń Żeńskich.
Prawdziwy boom miał jednak miejsce w XIX wieku, gdy zmieniła się rola kobiet masowo wchodzących na rynki pracy w okresie gwałtownej industrializacji. Było to stulecie wprowadzania powszechnej edukacji, powstawały więc liczne szkoły państwowe i prywatne. W Polsce pod zaborami fundatorki około 50 powstałych w tym czasie zgromadzeń żeńskich zakładały placówki edukacyjne dla dziewcząt ze wszystkich warstw społecznych - chłopskich, mieszczańskich i ziemiańskich. W wielu szkołach elementem kształcenia była także nauka konkretnego zawodu - a celem była pomoc w usamodzielnieniu finansowym uczennic i ich odnalezieniu się na rynku pracy w okresie migracji ze wsi do miast w związku z szybką industrializacją kraju.
Choć w czasach PRL zniszczono setki dzieł, prowadzonych przez Kościół na rzecz kobiet, edukacja na wysokim poziomie była i jest do dziś znakiem rozpoznawczym m.in. takich zgromadzeń jak niepokalanki, zmartwychwstanki, nazaretanki, urszulanki. Matka Marcelina Darowska, która w drugiej połowie XIX w. założyła Zgromadzenie Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny uważała, że poziom moralny społeczeństwa zależy od poziomu moralnego kobiet. Dlatego w szkołach prowadzonych przez Zgromadzenie przygotowywano uczennice do roli żony, matki i obywatelki. Było to nowatorskie spojrzenie, które odczytywało znaki czasu i akceptowało zaangażowanie kobiet także w życie społeczne i obywatelskie.
W Warszawie Cecylia Plater-Zyberkówna, członkini bezhabitowego Zgromadzenia Sióstr Posłanniczek Najświętszego Serca Jezusowego założonego przez bł. Honorata Koźmińskiego zorganizowała w Warszawie szkołę dla dziewcząt. Szkoła rękodzielnicza, przekształcona później w gimnazjum miała podnosić poziom moralny kobiet "przez pracę i przyzwyczajenie do rządności". Jak wszystkie ówczesne placówki, zakładane przez ludzi Kościoła, uczono w nich patriotyzmu, a wobec zakazów władz rosyjskich prowadzono tajne nauczanie języka, literatury i historii Polski.
O. Koźmiński powołał też ukryte zgromadzenia, pracujące z robotnicami, służącymi i rzemieślniczkami. Aniela Róża Godecka jest pierwszą kobietą na świecie, która założyła wraz z charyzmatycznym zakonnikiem Zgromadzenie Małych Sióstr Serca Maryi, pracujące wśród robotnic przemysłowych. Członkinie Zgromadzenia Sług Jezusa, ufundowane przez Eleonorę Matylowską pracowały w środowiskach służących. Siostry uczyły pracujące kobiety, przeważnie niepiśmienne chłopki, zasad wiary, czytania, pisania, rachunków. Zakładały szkoły zawodowe, w których uczono zawodów, co ułatwiało absolwentkom start życiowy. Zgromadzenia ukryte chroniły pośrednio młode kobiety przed prostytucją, gdyż pozbawione jakiejkolwiek praw pracowniczych robotnice i służące, gdy z dnia na dzień traciły pracę, bardzo często wpadały w sidła sutenerów.
Nowatorska była również decyzja o pomaganiu młodym kobietom, które od końca XIX wieku wstępowały na wyższe uczelnie. Pierwszy akademik na ziemiach polskich dla studentek Uniwersytetu Jagiellońskiego zorganizowała w 1906 r. matka Urszula Ledóchowska, późniejsza założycielka Zgromadzenia Serca Jezusa Konającego.
Dziś, w dobie szkolnictwa koedukacyjnego, siostry kształcą dziewczęta i chłopców na różnych poziomach. Prowadzą 344 przedszkoli, 21 szkół podstawowych, 31 gimnazjów, 24 licea ogólnokształcące, 4 technika. Pomagają też młodzieży w zdobyciu wykształcenia - prowadzą 20 internatów, 26 burs, 18 akademików dla studentek.
Wspieranie rodziny - pomoc dla kobiety
Kobiety zawsze otrzymywały także trudną do oszacowania pomoc duchową i materialną ze strony Kościoła, który wspomaga rodzinę na wiele różnych sposobów. Matka Olech zwraca uwagę, że na pomoc ze strony zakonów oraz katolickich stowarzyszeń charytatywnych mogą liczyć zwłaszcza najuboższe rodziny. To rozwiązanie ich problemów najbardziej prozaicznych, wynikających z biedy. - Tego się nie da policzyć, praktycznie każdy klasztor ma swoich ubogich, których żywi, nieraz rozdaje leki i odzież. Niezależnie od charyzmatu zgromadzenia - zapewnia zakonnica.
Instytucje, prowadzone przez podmioty kościelne są potężnym sprzymierzeńcem rodzin w wychowaniu dzieci, pełniąc wobec nich rolę pomocniczą. Największa instytucja charytatywna w kraju, jaką jest Caritas Polska, prowadzi 170 świetlic socjoterapeutycznych, 422 parafialnych oraz 74 innego typu świetlic. Diecezjalne Caritas prowadzą w całej Polsce 162 świetlice socjoterapeutyczne, do których uczęszcza rocznie ok. 5,3 tys. dzieci. Do 369 świetlic parafialnych uczęszcza blisko 15 tys. dzieci, a do 47 tys. świetlic innego typu - prawie 2 tys. młodzieży szkolnej. Zakony żeńskie prowadzą 98 świetlic dla ok. 4 tys. dzieci.
Sztandarowym projektem Caritas jest Wigilijne Dzieło Pomocy Dzieciom, który ruszył w 1994 r. Dzięki pieniądzom, zebranym przy rozprowadzaniu w okresie przedświątecznym świec wigilijnych, co roku ponad 40 tys. dzieci i młodzieży może uczestniczyć w koloniach letnich i zimowiskach. Z części środków pozyskanych z rozprowadzanych świec wigilijnych Caritas finansuje dożywianie 100 tys. dzieci w szkołach oraz działalność 162 świetlic socjoterapeutycznych i 396 świetlic parafialnych. W ten sposób pomaga 22 620 dzieciom i młodzieży. Innym ważnym dziełem jest Jałmużna Wielkopostna. Dzięki niej sfinansowano leczenie i rehabilitację 2830 dzieci i 22 920 dorosłych. Caritas pomogła w zakupie lekarstw, sprzętu medycznego i rehabilitacyjnego oraz dofinansowała pobyt na turnusach rehabilitacyjnych. Do dzieci skierowany jest również Program "Skrzydła" którego celem jest finansowe i materialne wspieranie edukacji prawie 3,5 tys. najuboższych dzieci w Polsce. Dzięki zapomogom mogą one kontynuować naukę szkolną.
Przetrwać kryzys, stanąć na nogi
Kościół, który od zawsze bronił życia z całą stanowczością, tworzy też dzieła, które tę ochronę umożliwiają. Bezpośrednia pomoc, skierowana do kobiet, to wsparcie ich w samotnym macierzyństwie. Jedna z pierwszych osób, która po wojnie, jeszcze w latach 50., dostrzegła narastający problem matek, porzuconych przez ojców dziecka, była Teresa Strzembosz, wielka działaczka prorodzinna, która w 1958 r. w budynku po starej karczmie w Chyliczkach pod Warszawą założyła pierwszy Dom Samotnej Matki.
Kilkanaście lat później, w 1974 r., ratowaniem nienarodzonych dzieci na prośbę kard. Karola Wojtyły zajęły się w Krakowie siostry nazaretanki. Przy ul. Warszawskiej powstała legendarna placówka, którą kierowała charyzmatyczna s. Cherubina - Zofia Bakota.
Kobiety, które szukały tam schronienia uczyły się nie tylko opieki nad dzieckiem, ale były też dopingowane do szukania pracy tak, żeby po opuszczeniu placówki potrafiły samodzielnie funkcjonować.
Dziś tych placówek jest 40, 7 z nich prowadzą wyłącznie zgromadzenia zakonne, w innych siostry są zatrudnione, zaś organem prowadzącym jest Caritas lub diecezja. W każdej z nich przechowywane są, niczym albumy rodzinne, zdjęcia setek, tysięcy dzieci, które zawdzięczają swoje istnienie faktowi, że ich matki - porzucone przez ojców i odrzucone przez rodziny - otrzymały wsparcie w krytycznym momencie ich życia. W 2010 r. w placówkach, prowadzonych przez zakonnice pomoc otrzymało 112 kobiet. W kolejnych 19, w których siostry pracują, było 416 matek i dzieci.
Matka Olech zwraca uwagę, że wraz ze zmianami obyczajowymi, powody przebywania w tego typu placówce także się zmieniają. Większość mieszkanek - aż 75 proc. - to matki z dziećmi, będące w trudnej sytuacji ekonomicznej. - Bardzo często są to ofiary przemocy domowej, a ich zamieszkanie w takim miejscu chroni je przed przemocą - mówi m. Olech.
Ochrona przed przemocą
Wciąż ponawianym oszczerstwem wobec Kościoła jest twierdzenie, że toleruje on przemoc wobec kobiet. - Kościół zawsze ujmował się za sponiewieranymi kobietami, ograniczał władzę mężów i ich napominał - przypomina ks. Naumowicz.
- Zupełnie nieprawdziwe jest stwierdzenie, że Kościół katolicki aprobuje przemoc wobec kobiet, nic bardziej mylnego, Kościół tworzy dziesiątki placówek dla ofiar przemocy - wtóruje mu s. Małgorzata Chmielewska ze Wspólnoty Chleb Życia. I przypomina, że Kościół mówi jasno, że sakrament nie oznacza, że trzeba dać się zmaltretować. W pewnych środowiskach wiele kobiet jest ofiarami przemocy, której źródłem w zdecydowanej większości jest alkoholizm.
Caritas prowadzi 16 domów dla ofiar przemocy domowej w całym kraju. W Brwinowie pod Warszawą s. Chmielewska prowadzi placówkę, która udziela wsparcia takim kobietom. - Większość kobiet, która się do nas zgłasza albo są, albo były bite i maltretowane - mówi s. Chmielewska. Często przychodzą z dziećmi, bo nie mają się gdzie podziać. Ogromny procent z nich pochodzi ze wsi, na mieszkania socjalne nie mają żadnych szans, brak im pewności siebie i siły przebicia.
W Domu dla Matki z Dziećmi Nazaret każda mieszkanka poza utrzymaniem zyskuje także pomoc prawną, w wystąpieniu o alimenty, co trwa miesiącami, gdyż trzeba załatwić mnóstwo formalności. Matki muszą znaleźć pracę, dzieci muszą chodzić do szkoły.
Zakony i stowarzyszenia prowadzą także schroniska dla bezdomnych kobiet. Zgodnie ze swoim charyzmatem opiekują się ubogimi i bezdomnymi siostry albertynki, Towarzystwo Brata Alberta, Wspólnota Chleb Życia. Pobyt w takiej placówce nie ogranicza się jedynie do udzielenia doraźnej pomocy, ale zmotywowania mieszkanek do wyjścia z bezdomności - podjęcia pracy, wyjaśnienia sytuacji prawnej (często łączy się to z koniecznością wyrobienia dokumentów, ubezpieczenia, itd.)
Przeciw współczesnemu niewolnictwu
W ciągu stuleci dostrzegano też niebezpieczeństwo prostytucji grożące młodym kobietom z biednych rodzin. Ks. Naumowicz przypomina, że od czasów średniowiecza istniały bractwa, przeważnie pod patronatem św. Mikołaja, których celem było zapewnienie choćby najskromniejszego posagu najuboższym dziewczętom.
Jednak skala zjawiska rozrosła się dziś na niespotykaną skalę i łączy się z nową formą niewolnictwa. - Pierwsze, które przeciwstawiły się temu zjawisku w XX w., były zgromadzenia zakonne - mówi m. Olech. I dodaje, że to autentyczna forma niewolnictwa, gdyż wiąże się ze sprzedażą dziewczynek, ale także chłopców, stręczycielom i dostarczaniem ich do domów publicznych w bogatych krajach Zachodu. - Wystarczy odebrać paszport żeby całkowicie uzależnić i ubezwłasnowolnić takie osoby - mówi zakonnica. - To niestety wiąże się także handlem organami ludzkimi - mówi m. Olech.
Urszulanka przypomina, że ćwierć wieku temu odnotowano bezprecedensową migrację młodych kobiet z Afryki, zwłaszcza z Nigerii, do Włoch. Tamtejsza Wyższa Konferencja Przełożonych Zgromadzeń Żeńskich była pierwszą instytucją, która zareagowała na to zjawisko. Tak powstała "Sieć", czyli porozumienie zakonnic, pracujących w Europie i Afryce, która ratuje prostytutki przed degradacją. Dziś we Włoszech jest 200 domów, w których dziewczyny mogą się ukryć przed stręczycielami, przechować, nauczyć zawodu i wrócić do ojczyzny. "Sieć" obejmuje już całą Europę i jest, niestety jedną z niewielu inicjatyw, która pomaga prostytutkom. - Często siostry trafiają na niezrozumiały opór - ubolewa m. Olech. Dodaje, że być może powodem jest fakt, że handel żywym towarem jest najbardziej lukratywną branżą działalności przestępczej.
W Polsce przy współpracy z Caritas Archidiecezji Warszawskiej podobną działalność prowadzi kilka zgromadzeń w wielkiej dyskrecji i z dala od medialnego zgiełku. - Powstała Komisja Bahita, która będzie koordynować działania zgromadzeń żeńskich na rzecz ofiar tego procederu. Siostry będą starały się współpracować z innymi stowarzyszeniami, które mają ten sam cel. W kraju pomocy potrzebują przede wszystkim kobiety z obszaru byłego bloku komunistycznego, ale także Polki, które nie widzą dla siebie innych perspektyw.
Nie są to działania całkiem nowatorskie. Już w XIX w. zakładano zgromadzenia, których celem była pomoc w zerwaniu z prostytucją. Matka Maria Karłowska założyła Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej, dzięki któremu tysiące kobiet wróciło do normalnego życia.
Siostra Anna Bałchan jest założycielką Stowarzyszenia im. Maryi Niepokalanej na rzecz Pomocy Dziewczętom i Kobietom. Jego celem jest udzielanie wsparcia kobietom, które chcą porzucić prostytucję i rozpocząć normalne życie oraz tym, które mogą być prostytucją zagrożone. Ośrodek, założony przez jej zgromadzenie, działa od 2004 r. i udzielił już pomocy ponad 30 kobietom. Zakonnica podkreśla, że nie ma statystyk, mówiących, ile kobiet uwikłanych jest - dobrowolnie lub przymusowo - w ten proceder. Zakonnica statystyk nie prowadzi. Jako streetworkerka codziennie dociera do prostytutek i organizuje ratunek dla tych, które chcą się uratować.
"Maszyny do rodzenia"
- Nikt nie każe kobietom rodzić bez przerwy, Kościół aprobuje planowanie rodziny - mówi Agnieszka Jackowska, doradca życia rodzinnego w dwóch warszawskich parafiach, nauczycielka wychowania do życia w rodzinie.
W encyklice Humanae vitae z 1968 r. Papież Paweł VI pisał: "Kościół naucza, że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną okoliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób liczbę poczęć bez łamania zasad moralnych..." (Humanae vitae, 14, 16).
W encyklice jego następcy "Evangelium vitae" Jan Paweł II podkreśla, że małżonkowie, otwarci na życie i posłuszni zamysłom Boga, mogą "z poważnych przyczyn i zgodnie z prawem moralnym unikać tymczasowo lub na czas nieokreślony nowych narodzin". Dokument zachęca do szanowania praw biologicznych i stosowania naturalnej metody poczęć.
Jackowska przypomina, że tu pojawia się kolejna manipulacja - utożsamienie tej metody z kalendarzykiem małżeńskim, który nie ma nic z nią wspólnego - wyśmianie go, twierdzenie, że regulacja poczęć, aprobowana przez Kościół jest nieskuteczna. Tymczasem jest skuteczna w ponad 90 proc,. a stosują ją z powodzeniem także kobiety w Afryce. Zaś w Polsce uczy się obserwacji cyklu płodności na kursach przedmałżeńskich oraz we wszystkich poradniach rodzinnych, funkcjonujących w każdym dekanacie w całej Polsce.
Nowy feminizm
W liberalnej opinii Kościół, który widzi w kobietach "maszyny do rodzenia", chce tym samym zamknąć je w czterech ścianach i zamienić w kury domowe, uniemożliwiając ich samorealizację.
Tymczasem od drugiej połowy XX w. narasta w Kościele świadomość i akceptacja także ich ról społecznych. Co więcej, ostatni papieże widzieli w awansie społecznym kobiet szansę dla całej cywilizacji. Sformułowania "cywilizacja miłości" jako pierwszy użył Paweł VI. Jan Paweł II w Orędziu na Światowy Dzień Środków Masowego Przekazu (1996) napisał, że jej istotą jest "radykalna afirmacja wartości życia i miłości". I podkreślał, że w "obydwu dziedzinach kobiety są szczególnie uprzywilejowane".
Rok wcześniej w encyklice "Evangelium vitae": "W dziele kształtowania nowej kultury sprzyjającej życiu kobiety mają do odegrania rolę wyjątkową, a może i decydującą, w sferze myśli i działania: mają stawać się promotorkami «nowego feminizmu», który nie ulega pokusie naśladowania modeli «maskulinizmu», ale umie rozpoznać i wyrazić autentyczny geniusz kobiecy we wszystkich przejawach życia społecznego, działając na rzecz przezwyciężania wszelkich form dyskryminacji, przemocy i wyzysku". Pokazując kobietom ich godność i powołanie, przestrzega je przed fałszywą antropologią, która z każdej jednostki czyni samotną wyspę, osobnika, walczącego wyłącznie o własne "ja".
Analiza tradycji kobiecej pozwala odkryć, że nowy feminizm nie jest tak nowym zjawiskiem, jak można przypuszczać. Wierny nauczaniu o równiej godności płci, nieraz wbrew dominującym tendencjom, wspierał i promował kobiety.
Matka Olech podkreśla, że w długiej historii Kościoła na rzecz kobiet angażowały się przede wszystkim kobiety. - Praca na ich rzecz była wspaniałym wyrazem solidarności kobiecej - mówi zakonnica. - Nasze założycielki są przykładem feminizmu chrześcijańskiego, który łączy służbę Bogu ze służbą bliźnim, w tym kobietom, często najsłabszym i najbardziej pokrzywdzonym przez los, dziś ciągle możemy i powinnyśmy się od nich uczyć - dodaje.
Kobieta kardynałem?
Wraz z pontyfikatem papieża Franciszka, zwłaszcza po jego słowach, że należy rozszerzyć przestrzeń dla obecności kobiet w Kościele (z rozmowy z o. Antonio Spadaro SI), oraz w kontekście konsystorza zaplanowanego na luty przyszłego roku, powróciły pytania o kreowanie kobiet kardynałami. Zapytany o to wprost Ojciec Święty w wywiadzie przedświątecznym dla włoskiego dziennika "La Stampa" powiedział: "Jest to myśl, która nie wiem, skąd się wzięła. Kobiety w Kościele winny być dowartościowane, ale nie 'sklerykalizowane'. Ten, kto myśli o kobietach-kardynałach, cierpi nieco na klerykalizm".
Zdaniem Franciszka, punktem wyjścia w dziele pogłębienia rozumienia roli kobiety w Kościele i świecie oraz jej promocji, powinien być ogłoszony przed 25 laty list apostolski bł. Jana Pawła II, "Mulieris dignitatem". Dokument ten - według obecnego papieża - pełen jest bodźców, które zasługują na podjęcie i rozwinięcie. Podczas audiencji w Watykanie uczestników międzynarodowego kongresu zorganizowanego z okazji tej rocznicy przez Papieską Radę do Spraw Świeckich, Ojciec Święty przypomniał, że niezależnie od zmian kulturowych i społecznych nadal kobieta jest tą, która rodzi dzieci. Jest to nie tylko fakt biologiczny, ale oznacza również wiele konsekwencji zarówno dla samej kobiety, jej sposobu bycia jak i jej relacji, odniesienia do życia ludzkiego. "Powołując kobietę do macierzyństwa, Bóg powierzył jej w szczególny sposób istotę ludzką" - twierdzi papież Franciszek.
Ojciec Święty wskazał jednocześnie na zagrożenia związane z redukowaniem macierzyństwa jedynie do roli społecznej, prowadzącego do usuwania kobiety na boczny tor, nie doceniania jej roli w budowaniu wspólnoty zarówno obywatelskiej, jak i kościelnej. Z drugiej strony przestrzegł przed takim rodzajem emancypacji, w którym kobieta zajmując przestrzenie wyrwane mężczyznom, porzuca swoją kobiecość. Papież podkreślił, że kobieta ma szczególną wrażliwość na "Boże sprawy", zwłaszcza pomagając zrozumieć miłosierdzie, czułość i miłość Boga względem nas.
Papież Franciszek często też podnosi kwestię losu najbiedniejszych, najsłabszych, wykorzystywanych kobiet. W skali świata mówi się już o 27 milionach niewolników, wśród których są dzieci, kobiety i mężczyźni sprzedawani, zmuszani do pracy w nieludzkich warunkach, używani w branżach seksbiznesu i okaleczani dla zysku. W maju br. papież Franciszek przypomniał w apelu o ochronę godności uchodźców i ofiar handlu żywym towarem, że "handel ludźmi to działalność nikczemna, wstyd dla naszych społeczeństw, które uważają się za cywilizowane! Ci, którzy go wykorzystują i klienci na wszelkich szczeblach winni zrobić poważny rachunek sumienia przed sobą i przed Bogiem! Kościół ponawia dziś usilny apel, by zawsze chronić godność i centralne miejsce każdej osoby z poszanowaniem podstawowych praw, jak podkreśla jego nauczanie społeczne. Żąda, by prawa te rzeczywiście zostały rozciągnięte tam, gdzie milionom ludzi na każdym kontynencie nie są one przyznawane. Ileż razy w świecie, gdzie mówi się wiele o prawach, deptana jest faktycznie ludzka godność!"
Franciszek nie ogranicza się do słownych deklaracji. Gdy w sierpniu br. głośna stała się sprawa kobiety zgwałconej przez policjanta w Argentynie, a ona sama napisała do papieża e-maila, skarżąc się na swój los, Ojciec Święty zatelefonował do niej, uważnie wysłuchał jej historii i zapewnił, że przyjmie ją osobiście, jeśli uda się ona do Watykanu.
W posynodalnej adhortacji apostolskiej Evangelii Gaudium (Radość Ewangelii) - pierwszym dokumencie doktrynalnym papieża Franciszka, poświęcił on wiele uwagi kobietom. Wyraził uznanie dla wkładu kobiet w społeczeństwo i duszpasterstwo, powtarzając, że "potrzeba jeszcze poszerzyć przestrzenie dla bardziej znaczącej obecności kobiecej w Kościele". Jednak jeszcze raz podkreślił, że "kapłaństwo zarezerwowane dla mężczyzn, jako znak Chrystusa Oblubieńca powierzającego się w Eucharystii, jest kwestią nie podlegającą dyskusji(...)". Zwrócił uwagę na "podwójnie biedne kobiety narażone na sytuacje wykluczenia, złego traktowania i przemocy, ponieważ często mają mniejsze możliwości obrony swoich praw".
Papież zapewnił, że nauka Kościoła o ochronie życia nienarodzonego nie zmieni się. "Nie jest żadnym postępem rozwiązywanie problemów przez eliminację ludzkiego życia" - napisał. Zaraz w następnym zdaniu dodał też, że "prawdą jest również, że uczyniliśmy niewiele, aby odpowiednio pomagać i towarzyszyć kobietom znajdującym się w bardzo ciężkiej sytuacji, w której aborcja jawi się im jako szybkie rozwiązanie w ich głębokiej udręce, szczególnie gdy rozwijające się w nich życie zaistniało w wyniku gwałtu lub w kontekście krańcowego ubóstwa. Któż może nie zrozumieć tak bolesnych sytuacji?"
Pytanie o to jak wykorzystać potencjał kobiet w Kościele pozostaje otwarte. "Kobiety mogłyby mieć wpływ na wybór papieża, nie będąc kardynałami - uważa przewodnicząca Ruchu Focolari Maria Voce. Jej zdaniem, cały Kościół powinien być "gotowy na przyjęcie autorytetu osób płci żeńskiej, także tam, gdzie są podejmowane najważniejsze decyzje w Kościele". Voce nie myśli jednak o kobietach-kardynałach, lecz o udziale kobiet w procesie konsultacji przed konklawe. Powołuje się na papieża Franciszka, który mówił, że spotkania poprzedzające jego wybór okazały się decydujące dla jego obecnych wypowiedzi i sposobu kierowania Kościołem w wyznaczonym wówczas kierunku. - Jestem pewna, że obecny papież otrzymałby jeszcze cenniejsze wskazówki, gdyby te analizy dojrzewały w szerszym kontekście kościelnym niż ograniczony do samych kardynałów. To, czy osoby te następnie uczestniczyłyby w głosowaniu wybierającym papieża jest w tej chwili drugorzędne - stwierdziła następczyni Chiary Lubich. Podkreśliła, że "kobieta powinna zyskać uznanie przede wszystkim jako kobieta, a nie jako kapłan czy biskup". Obecnie spotyka się ona "z małym uznaniem za swój wkład umysłowy", tymczasem nie brakuje kobiet, które "wniosły wkład swej myśli", nieraz "z bezpośredniego natchnienia Ducha Świętego".
Skomentuj artykuł