Czy Kościół nie poszedł za daleko, ogłaszając Maryję Królową Polski? Czy z tej racji Polacy są oczkiem w głowie Matki Chrystusa i mogą czuć się uprzywilejowani?
Zważywszy na historyczną genezę uroczystości Maryi Królowej Polski, a więc: śluby lwowskie Jana Kazimierza z 1656 roku, wybawienie z rąk Szwedów, potem Cud nad Wisłą w 1920 roku, świętując, nie czynimy nic innego ponad to, że wyznajemy wiarę w działanie Boga w historii. Tak czynił Naród Wybrany, który dostrzegał palec Boży w chlubnych, ale też bolesnych wydarzeniach swoich dziejów, które nieraz brutalnie cuciły Izraelitów z duchowego odrętwienia.
Polska jest domem
Skąd jednak to przejście od Maryi do Boga? Przede wszystkim, królowania Maryi nie należy rozumieć w sensie politycznym. Nie jest ona żadną monarchinią ani dowódcą wojskowym zagrzewającym do walki o niepodległość.
Sobór Watykański II w Konstytucji "Lumen Gentium" przypomina, że Maryja jest naszą "Matką w porządku łaski", to znaczy, najistotniejsze dla Niej, podobnie jak dla Jej Syna, jest nasze wieczne przeznaczenie. Jej królowanie to bycie Matką. Maryja nie jest jedynie Królową Polaków, ponieważ "opiekuje się braćmi Syna swego, pielgrzymującymi jeszcze i narażonymi na trudy i niebezpieczeństwa, póki nie zostaną doprowadzeni do szczęśliwej ojczyzny" (LG, 62). Tego szerszego horyzontu nie możemy nigdy stracić z oczu.
Skoro tak, to po co ogłaszać Ją Królową Polski, kraju, który przecież kiedyś przeminie jak cały ten świat? W jaki sposób los ojczyzny wiąże się z naszym zbawieniem?
Z chrześcijańskiego punktu widzenia ojczyzna, a więc wspólnota ludzi, język, religia, kultura, dzieła i osiągnięcia jej mieszkańców, tradycja, terytorium, suwerenność i wolność są darem Boga, aby wierzący mogli łatwiej i lepiej osiągnąć doskonałość. Ojczyzna jest domem w dużej skali, gdzie "na chwilę" zakorzeniamy się na ziemi. Nie rodzimy się i nie żyjemy w próżni, ale w przygotowanym przez Boga i, co ważne, przez wysiłek wielu pokoleń, konkretnym miejscu, którego sobie nie wybieramy. Jezus także urodził się w ojczyźnie, uprzednio przygotowanej przez wspólne działanie Boga i człowieka.
Podobnie jak życie, ojczyznę otrzymujemy w darze, a ona współkształtuje naszą tożsamość, z którą przecież odejdziemy z tego świata. Ojczyzna nie jest jakimś "niekoniecznym" dodatkiem, lecz staje się częścią naszej cielesności rozumianej jako pewna siatka ziemsko-ludzkich relacji, którą zabierzemy do nieba. Nie możemy być więc miłośnikami wszystkich ojczyzn - nie starczyłoby nam na to ani czasu, ani miłości, bo życie krótkie.
Jeśli więc Maryja wstawia się za nami, także w tym celu, aby ochronić dobro ziemskiej ojczyzny, to dlatego, że Polska, przynajmniej dla większości z nas, jest i będzie miejscem dojrzewania do nieba. Dlatego Katechizm Kościoła Katolickiego pisze, że "miłość ojczyzny i służba dla niej wynikają z obowiązku wdzięczności i porządku miłości" (2239).
Ramię Boga na ziemi
Pamiętać jednak należy, że pomoc Maryi opiera się wyłącznie na pośrednictwie Chrystusa. Matka Jezusa nie dysponuje "dodatkowymi" mocami i względami. Nie jest żadną boginią, lecz "służebnicą Pana", która przekazuje to, co otrzymuje od Syna. Maryja okazując nam pomoc, czyni tak, ponieważ sama tej pomocy doświadczyła.
Sobór Watykański II wyjaśnia ten obieg Bożych darów na przykładzie jedynego kapłaństwa Chrystusa, w którym z Jego woli uczestniczą "zarówno święci szafarze, jak i wierny lud". Istnieje bowiem tylko jedno źródło łaski, które różnymi kanałami - a więc także przez ludzi - rozlewa się na świat. Obowiązek troski o ojczyznę - czyli o fragment świata dany nam w "dzierżawę", a także przekazywanie darów Boga przez ludzi, zwłaszcza przez Maryję, są skutkami Wcielenia Chrystusa.
Toteż z pewnością nie wystarczy powoływanie się na Maryję - naszą Królową, jakby ona miała za nas wszystko załatwić albo być listkiem figowym dla naszych wad i niewiary. Przestrzegał przed tym faryzeuszów sam Jezus, kiedy byli dumni z tego, że są dziećmi Abrahama. I dlatego sądzili, iż są nie do ruszenia. Chrystus twierdził jednak, że sama przynależność do rodu Abrahama i odwoływanie się do tradycji nie uczyni nikogo świętym. "Trzeba jeszcze pełnić czyny Abrahama" - mówił.
Kochać ojczyznę to nawracać się
Jaką formę powinien przyjąć wysiłek na rzecz ojczyzny? Znamienne, że król Jan Kazimierz, wzywając we Lwowie pomocy Maryi, przyczyny Potopu Szwedzkiego dostrzegł najpierw na polskiej ziemi, a nie w działaniu zewnętrznych wrogów. Wyznał bowiem: "Z wielką serca mego żałością wyraźnie widzę, że za jęki i ucisk kmieci spadły w tym siedmioleciu na Królestwo moje z rąk Syna Twojego, sprawiedliwego Sędziego, plagi: powietrza, wojny i innych nieszczęść" . Niesprawiedliwość i wyzysk chłopów to, zdaniem króla, nieewangeliczne postępowanie, które wpłynęło na niepomyślność kraju. Władca obiecał też, że będzie starał się poprawić los najuboższych, z czego jednak niewiele wyszło, bo reformom sprzeciwiła się szlachta.
Jan Kazimierz zachował się jak starotestamentalny prorok, który ogłasza niewygodną dla ludzi prawdę. Modli się jak Azariasz pośród płomieni w niewoli babilońskiej: "Bo zgodnie ze sprawiedliwym wyrokiem sprowadziłeś to wszystko na nas z powodu naszych grzechów. Okazaliśmy się przewrotni we wszystkim, a przykazań Twych nie słuchaliśmy" (Dn 3, 28-29). Po czasie zdziwienia, buntu i smutku Izraelici często dochodzili do wniosku, że spotykające ich nieszczęścia są też konsekwencją ich złego postępowania, a także elementem Bożej pedagogiki i ich formowania.
W trzysta lat po Potopie Szwedzkim, w Jasnogórskich Ślubach Narodu kard. Wyszyński również wyraził skruchę w imieniu wszystkich Polaków, że "dotąd nie wypełniliśmy ślubów i przyrzeczeń ojców naszych". Nazywanie Maryi Królową Polski, o czym już rzadziej się wspomina, wiąże się nieodłącznie z odwróceniem od złych praktyk, nie tyle w kwestii kultu co miłości bliźniego.
Prymas Tysiąclecia wymienił takie obszary współpracy z Bogiem i budowania ojczyzny jak: życie w łasce uświęcającej, obrona życia nienarodzonego, nierozerwalność małżeństwa, obrona godności kobiety, dbałość o pokój i pojednanie w społeczeństwie, duch solidarności. Przyrzekł również pracę nad wykorzenianiem wad narodowych: lenistwa, lekkomyślności, marnotrawstwa, pijaństwa i rozwiązłości.
Śluby Jasnogórskie kończą się między innymi takimi słowami: "w wykonaniu tych przyrzeczeń widzimy żywe wotum narodu, milsze Ci od granitów i brązów".
Czy to nam się udaje? Czy robimy co w naszej mocy, by iść śladami Jezusa i Maryi? Czy dążymy do pojednania? Czy cenimy Polskę? Czy jesteśmy w stanie pracować dla jej dobra ponad partyjnymi podziałami i prywatą?
W każdym razie zarówno Jan Kazimierz jak i kard. Stefan Wyszyński wyraźnie podkreślają, że prawdziwy patriotyzm nie polega jedynie na westchnieniach i emocjonalnym przywiązaniu, lecz bardziej na tym, co nasi pisarze nazywali "pracą u podstaw". Królowanie Maryi to nie żaden przywilej, ale przede wszystkim zadanie, z którego będziemy rozliczeni. "Bo komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą" (Łk 12, 48).
Przedstawione u góry szkice ikon można ściągnąć (klikając link znajdujący się pod tekstem), wydrukować i wykorzystać do napisania ikony. Zgodę na to wyraża autor szkiców (http://www.flickr.com/photos/duckmarx/275380360/).
Jeśli jesteś zainteresowany pisaniem ikon, zobacz nasz zestaw do nauki pisania ikon.
Skomentuj artykuł