Kryzys na granicy z Białorusią. "Bądź bliźnim, czyń jak miłosierny Samarytanin"

Fot. depositphotos.com

- Na pewno widzimy w nim dramat ludzi, którzy opuścili swoje domy i nagle znaleźli się w sytuacji, w której ich zdrowie, życie jest zagrożone. To jest na pierwszym planie zarówno w naszej refleksji jak i m.in w mediach tzn. konkretny człowiek, jego konkretna bieda. Pojawia się także nasza odpowiedzialność za niego - mówi dr Jakub Synowiec, wykładowca etyki na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie.

Jak na gruncie etycznym analizować kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej - to główny temat rozmowy z dr. Jakubem Synowcem, wykładowcą etyki na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie.

Etyka dzisiaj

Kamil Babuśka: Po co ludziom etyka?

DEON.PL POLECA

Jakub Synowiec: - Sądzę, że etyka jest odpowiedzią na jedną z największych ludzkich potrzeb. Każdy z nas sam z siebie, spontanicznie ocenia działania jako dobre i złe. To jest nasza moralność. Możemy obawiać się, że te nasze oceny spontaniczne, naturalne, są nieadekwatne. Etyka jest refleksją nad moralnością, próbą usystematyzowania moralności, szkołą wrażliwości i myślenia, abym mógł powiedzieć nie tylko, że jest to mój sąd, ale też, że jest to sąd trafny.

Etyka chce więc dać człowiekowi więcej pewności odnośnie jego moralnych ocen. Wydaje mi się, że te nasze oceny: dobry-zły, powinienem-nie powinienem, to najważniejsze oceny jakich dokonujemy w życiu.

Etyka posiada piękną i długą historię. Na na przestrzeni wieków wykształciły się np. różne nurty. Czy one są nadal aktualne?

- Liczne rozważania starożytnych filozofów czy nawet nowożytnych naukowców z zakresu wielu dziedzin naszego życia, zwłaszcza nauki i techniki straciły aktualność ze względu na postęp jaki się dokonał.

Czy jednak rzeczywiście taki sam postęp dokonał się w dziedzinie moralności? Czy zmienił się tak bardzo człowiek? Czy zmieniły się zasadnicze pytania, z którymi się mierzymy?

Można sięgnąć do dowolnej klasycznej książki z etyki, aby samemu odpowiedzieć na to pytanie. Moje doświadczenie omawiania ze studentami "Etyki Nikomachejskiej" Arystotelesa pokazuje, że współczesny człowiek wciąż może wiele czerpać z myśli starożytnych, nawet jeżeli nasz świat nie przypomina ich rzeczywistości, wiele zasadniczych problemów człowieka pozostało niezmienionych.

Kryzys na granicy z Białorusią a etyka

Trwa kryzys migracyjny na granicy z Białorusią. Gdzie znajduje się etyka w tej sytuacji?

- Ten kryzys ma wiele aspektów. W tej chwili w Polsce trwa dyskusja, czym on tak naprawdę jest; czy jest to kryzys migracyjny czy również forma agresji.

Na pewno widzimy w tym wydarzeniu dramat ludzi, którzy opuścili swoje domy i nagle znaleźli się w sytuacji, w której ich zdrowie, życie jest zagrożone.

To jest na pierwszym planie zarówno w naszej refleksji jak i m.in w mediach tzn. konkretny człowiek, jego konkretna bieda. Pojawia się także pytanie o nasza odpowiedzialność za niego.

Pojawia się także naturalne oburzenie związane z przeświadczeniem, że te osoby na granicy zostały oszukane, cynicznie wykorzystane. Formułujemy spontanicznie oczekiwanie, że ten kryzys zostanie zakończony. Chcemy, by potrzebującym udzielono pomocy, a gdy czujemy się do tego zdolni, to sami chcemy pomóc. Na podstawie tego, co wiemy, w naszych głowach rodzą się scenariusze rozwiązania kryzysu.

Jeżeli szukamy takiego scenariusza, etyka zachęca nas, byśmy nie działali w sposób instynktowny, ale upewnili się, z czym tak naprawdę mamy do czynienia, jakiego rodzaju działanie będzie skuteczną pomocą. Jeżeli chcemy zadziałać z miłością, to miłość musi być poinformowana.

Jak i na ile my, władza tym ludziom może pomóc? Co jest najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji?

- Jak wspomniałem już, nie zawsze to, co nam się wydaje słuszne, musi być rozwiązaniem najlepszym. Trzeba bardzo dokładnie się nad tym pochylić. Wydaje się, że z perspektywy władz państwa dochodzi do konfliktu obowiązków. Z jednej strony jest powinność obrony integralności terytorialnej, obrony obywateli. Z drugiej strony mamy człowieka, któremu trzeba pomóc. Spróbujmy znaleźć sposób, by uzyskać jedno i drugie. Do tego trzeba brać pod uwagę dalsze konsekwencje Nasze działania wpływają na kolejne osoby, które mogą zostać oszukane. Ważne jest, co zrobimy, ale i co zakomunikujemy światu.

Miłosierny Samarytanin

A jak to wygląda z naukowego punktu widzenia? Do jakich kierunków w etyce, filozofii możemy się odwołać?

- Wiele wskazuje na to, że te osoby, które znajdują się w trudnej sytuacji na granicy, zostały instrumentalnie wykorzystane przez innych ludzi jako środki do celu. Jedni wzbogacili się na tej sytuacji, inni wykorzystują ich do działań politycznych. Można więc dostrzec tu makiawelizm czy egoistyczny konsekwencjalizm.

W dyskusji na ten temat są także postawy personalistyczne, wskazujące, że osoba i jej godność są w tym wypadku najważniejsze. Interpretacja personalizmu może być jeszcze taka, jaką proponuje papież Franciszek w encyklice Fratelli tutti, gdzie przytacza przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Mamy w niej człowieka, który jest w potrzebie, który został obrabowany, mamy rabusiów, przestępców, którzy go porzucili. W tej przypowieści występują także ludzie, którzy przechodzą obok, ignorują potrzebującego.

Wreszcie jest także miłosierny Samarytanin, który zawstydza wszystkich. W obliczu sytuacji na granicy z Białorusią można sobie zadać pytanie, kim chcę być. Czy chcę być rabusiem, czy należeć do tych, którzy przeszli obok, czy może chcę być miłosiernym Samarytaninem?

Jeśli byśmy zapytali, co mówi Jezus, on na pytanie: kto jest moim bliźnim, odpowiada bardzo zaskakująco - ty bądź bliźnim, czyń jak miłosierny Samarytanin.

Samarytanin działał kierując się wrażliwością serca, ale też zadziałał czynnik rozumny, wiedział, co ma robić, gdzie jest gospoda itd. i dodał na koniec, że jest gotów ponosić dalsze koszta, jeżeli sytuacja będzie tego wymagać. Bliźnim trzeba pomagać w sposób przemyślany i odpowiedzialny. Na poziomie indywidualnym to może oznaczać wsparcie dla organizacji, które potrafią skutecznie pomagać, to są nasze „gospody”.

Wielu ludzi w potrzebie zostało jednak nadal np. na Bliskim Wschodzie.

- Nie można zamykać oczu na ludzi, którzy żyją w dalekich krajach. Oni także są naszymi bliźnimi, my na nich także wpływamy. Wobec nich także możemy być także rabusiami, bo korzystamy np. z ich pracy, z ich życia, by wieść wygodne życie w krajach Europy Zachodniej.

Nie mamy problemu, że wykorzystujemy ludzi, którzy są daleko od nas. Przykładem jest kryzys klimatyczny. Oburzamy się na Chiny, które produkują dużo CO2. Jednak należy pamiętać, że to w dużej mierze produkcja na nasze potrzeby. Mamy tanie ubrania, czy tanie jedzenie na podstawie krzywdy innych ludzi. Bardzo często źródłem naszego dobrobytu, jest też krzywda innych ludzi.

Trwający kryzys migracyjny, ci ludzie, którzy się pokazali tak blisko naszych granic w swojej biedzie, może dać nam do myślenia, kim jesteśmy w ogóle dla ludzi, którzy cierpią z powodu ubóstwa, my – mieszkańcy zamożnego kraju. Czy możemy coś dla nich zrobić, żeby nie musieli opuszczać swoich domów, rodzin, bliskich? Myślę, że już to w dużej mierze, jako ludzkość, wiemy; wydaje się, że mamy odpowiednie środki i pozostaje nam zgodnie działać w celu dalszego, pokojowego współistnienia.

Dziennikarz i redaktor Deon.pl, student Uniwersytetu Papieskiego w Krakowie. Uwielbia rozmawiać i poznawać świat z innych perspektyw.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kryzys na granicy z Białorusią. "Bądź bliźnim, czyń jak miłosierny Samarytanin"
Komentarze (4)
ŁM
~Łukasz M
4 grudnia 2021, 07:12
Nie sądzicie że gdyby chodziło tylko o ucieczkę przed wojną i różnymi represjami, to bliżej sercu i geograficznie jest do kataru, Azerbejdżanu, ZEA, bardzo bogate kraje, muzułmańskie, przyjmą napewno braci w wierze z otwartymi rękami.
KO
~Kt Oś
5 grudnia 2021, 15:00
Tak jak nas bracia Słowianie-chrześcijanie z Rosji przyjmowali podczas II Wojny Światowej?
WC
~Wojciech Chajec
3 grudnia 2021, 10:01
Sąsiad do swojego domu zaprosił gości. Goście jednak nie chcą być u niego, tylko przez moją posesję chcą przejść do kolejnego sąsiada. Nie zamierzają skorzystać z bramki, tylko niszczą mój płot. Co w tej sytuacji ma zrobić miłosierny Samarytanin?
KO
~Kt Oś
3 grudnia 2021, 13:39
Zapomniał pan dodać w swojej opowieści, że dwadzieścia lat temu pomagał pan największemu "kozakowi" (a może raczej kowbojowi) w wiosce włamać się do domu obecnych "gości" i dopiero niedawno się pan od nich wyniósł, pozostawiając po sobie zniszczenia i śmierć części mieszkańców.