O co chodzi w reformie procesu małżeńskiego?

(fot. hydropeek / flickr.com)
ks. Pio Vito Pinto

Reforma procesu małżeńskiego zapoczątkowana przez papieża Franciszka wzbudza duże emocje. O jej szczegółach mówi dziekan Roty Rzymskiej, ks. Pio Vito Pinto.

Odnowa procesu małżeńskiego na mocy dwóch motu proprio z 8 września br., związek z dwoma synodami poświęconymi małżeństwu i rodzinie, usprawnienie i uproszczenie, co do których wyrażali życzenie biskupi z całego świata, centralna rola biskupa sędziego, nowa ocena uprawnień metropolity to tematy, co do których wypowiadał się dziekan Roty Rzymskiej Pio Vito Pinto - miesiąc po promulgowaniu dwóch dokumentów, które wejdą w życie 8 grudnia - w wywiadzie dla "L'Osservatore Romano". A chodzi o reformę głęboką, która już w pierwszych dniach prac synodalnych została przyjęta przychylnie - zaznacza prałat - jako jasna ustawa, wydana, aby odpowiedzieć na niecierpiące zwłoki potrzeby wiernych, a po której Papież spodziewa się, że przyniesie nadzieję, nie lęki.

Czy można ustalić relację między dwoma dokumentami papieskimi a Synodem?

Obydwa motu proprio są owocem drogi synodalnej i autentycznym wyrazem kolegialności biskupiej. Jak wiadomo, przed dwoma zgromadzeniami synodalnymi została przeprowadzona w istocie rozległa konsultacja.

Dokumenty są więc wynikiem obszernego doświadczenia kolegialnego, które wyraziło się w kwestionariuszach wysłanych do wszystkich Konferencji Episkopatów. A z nich okazało się, że istnieje bardzo szeroka zbieżność opinii co do potrzeby usprawnienia i uproszczenia procesów małżeńskich, na co wskazuje n. 115 Instrumentum laboris i co powiedzieli kardynałowie Baldisseri i Erdő w swoich relacjach na rozpoczęcie Synodu.

Usprawnienie i uproszczenie procesów - co to oznacza konkretnie?

Podobnie jak to rozporządził już Pius X na początku XX w., zamiarem Papieża było przywrócenie w pełni wykonywania władzy sądowniczej biskupowi diecezjalnemu i metropolicie, to znaczy arcybiskupowi stojącemu na czele prowincji kościelnej. W ten sposób Papież Franciszek chce większego zbliżenia struktur Kościoła do wiernych.

Jakie są główne punkty tych nowych praw?

Reforma Papieża Franciszka powierza każdemu biskupowi diecezjalnemu dwa typy procesu: proces krótki i proces zwyczajny. W pierwszym przypadku osądza osobiście biskup, jeżeli istnieje całkowita oczywistość dowodów na nieważność; w tym wypadku po krótkim dochodzeniu nabiera moralnej pewności i podpisuje wyrok. Jednakże to nie biskup prowadzi dochodzenie, ale jego współpracownicy: wikariusz sądowy albo inny sędzia śledczy. Jeżeli natomiast nie ma bezpośredniej oczywistości dowodów, przypadek zostaje odesłany do procesu zwyczajnego.

W tym celu każdy biskup winien ustanowić trybunał diecezjalny do rozpatrywania spraw o nieważność małżeństwa - kolegialny, jednak w przypadku, gdyby nie było to możliwe, także z jedynym sędzią. Konkretnie, każdy wniosek o orzeczenie nieważności winien być skierowany do diecezjalnego wikariusza sądowego, który decyduje, w którym z dwóch rodzajów procesów ma być rozpatrywany przypadek.

Proces krótki przewiduje ewentualną obecność stron, w odróżnieniu od procesu zwyczajnego, i winien zakończyć się w okresie wahającym się od dwóch tygodni do miesiąca. Te aspekty świadczą o wielkiej nowości tego typu postępowania, nie przypadkiem powierzonego przez Następcę Piotra biskupowi osobiście, aby ten nie dopuścił się nadużyć ze szkodą dla prawdy węzła małżeńskiego; w istocie dopuszczając się nadużycia, biskup zdradzałby nie Papieża, ale samego Chrystusa. A w przypadku obydwu procesów darmowość, o którą mocno apelują obydwa motu proprio, ukaże z całą oczywistością ich pastoralnego ducha, ukierunkowanego jedynie na dobro wiernych. A ci natychmiast pojmują ducha ubóstwa, jakim ma się inspirować Kościół.

Czy prawa działają wstecz?

Jak wiadomo, nowy porządek prawny wejdzie w życie 8 grudnia br. i nie będzie miał skutków działających wstecz. Jednakże w przypadku procesu będącego w toku, w którym wyrok orzekający nieważność zostanie wydany i podany do wiadomości po 8 grudnia, zostaną zastosowane skutki reformy i orzeczenie stwierdzające będzie definitywne.

Co stanie się z trybunałami regionalnymi?

Ta ustawa reformuje i na nowo reguluje w pełni, ex integro, proces małżeński, dając biskupowi prawo ustanowienia swojego trybunału diecezjalnego. Przestaje istnieć zatem prawo, które przewiduje trybunały regionalne, istniejące zresztą tylko w niektórych krajach. W ramach poszczególnych prowincji kościelnych biskupi będą mieli natomiast władzę ustanowienia, jeżeli uznają to za przydatne, trybunału międzydiecezjalnego z apelacją do trybunału metropolity, z zachowaniem możliwości tworzenia, w myśl prawa, trybunałów międzydiecezjalnych więcej niż jednej prowincji.

Jak wyrazić znaczenie tej centralnej roli biskupa sędziego?

Odpowiem, posługując się przykładem. W niektórych szczególnych okolicznościach biskup, jako pasterz i sędzia swojej owczarni, mógłby osobiście powierzyć orzeczenie o nieważności zainteresowanym stronom. Byłby to znak ewangelicznej bliskości względem wiernych, którzy w wielu wypadkach są zranieni przez lata cierpień. Kościół bowiem jest tajemnicą, a biskup jest tym, który towarzyszy, niemal prowadzi za rękę wiernych: w tym sensie jest mistagogiem, jak byli nimi Bazyli i Jan Chryzostom na Wschodzie, Ambroży i Augustyn na Zachodzie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O co chodzi w reformie procesu małżeńskiego?
Komentarze (13)
jazmig jazmig
9 października 2015, 13:44
Nie to jest istotne, o czym piszą w tym artykule, lecz to, co zdaniem papieża, powoduje uznanie nieważność zawarcia związku małżeńskiego. Jako przymus, czyli zawarcie małżeństwa pod przymusem, papież podał ciążę kobiety zawierającej związek z ojcem jej dziecka. Takiego uzasadnienia w sądach świeckich żaden sędzia nie uznałby za uzasadnienie uznania iż małżeństwo zostało zawarte pod przymusem. W sądach kościelnych tak będzie. Podobnych absurdalnych uzasadnień jest więcej, komentowałem kiedyś wypowiedź Franciszka, który podał tego rodzaju uzasadnienia do uznania nieważności małżeństwa. Reasumując: rozwód świecki jest trudniejszy do uzyskania niż unieważnienie małżeństwa w KK.
LS
le sz
11 października 2015, 09:34
jazmig, po raz kolejny wypowiadasz się wg swojego widzi-mi-się o czymś o czym nie masz pojęcia. Wbrew temu co Ci się wydaje, papież Franciszek nie wprowadza żadnych nowych powodów nieważności małżeństwa. Powodem nieważności pozostaje przymus powodujący brak wolnej woli. I już przedtem ciąża kobiety JEŚLI była powodem zawierania małżeństwa to w pewnych sytucjach mogła być uznana za przymus powodujący nieskuteczność i nieważność zawierania małżeństwa. Owszem, już wcześniej wypisywałeś różne bzdury których absurdalność Ci wykazywałem, jak widać bezskutecznie, choć nawet nie próbowałeś oponować.
12 października 2015, 12:00
Nie jest to wcale absurdalne. Jest jak najbardziej logiczne. Skoro wzięli ślub bo musieli... to gdzie wolny wybór? Skrajnym sposobem jest praktykowane w krajach muzułmańskich, zgwałcenie upatrzonej panny a nastęnie przyjście do rodziców z ofertą małżeństwa... albo małżeństwo albo zniesławienie.
SM
Stanisław Malacina
9 października 2015, 10:54
Jak rozumiec słowa jezusa w ew.mateusza? Mt.19  1-9. A powiadam Wam,kto oddala swoją żonę -chyba w wypadku nierządu - a bierze inną popełnia cudzołóstwo i kto oddaloną bierze za żone popełnia cudzołóstwo.  Czy te słwa które są tu zapisane jako słwa samego Jezusa są brane pod uwagę podczas procesów o unieważnienie małżeństwa ?
9 października 2015, 11:02
Tzw. unieważnienie to uzananie iż małżeńśtwo nie zostalo nigdy zawarte,choć sama ceremonia sie odbyła.
9 października 2015, 11:03
Szrokie omówienie zagadnienia: http://www.fronda.pl/blogi/poznacie-prawde-a-prawda-was-wyzwoli-j-832/klauzule-sw-mateusza-mt-532-i-199,40835.html W skrócie - w praktyce Kościołą katolickiego - oznacza mneij więcej tyle, że jeśli nie było sakramentu od początku, to można oddalić żonę...
9 października 2015, 11:15
Można oddalić kobietę, która  de facto żoną nie jest. Uznanie za nieważnie zawarte oznacza, iz kobieta nigdy zoną nie była!
KM
Katarzyna Michalska
9 października 2015, 11:25
Kolejny raz widać, jak nieprawidłowa terminologia powoduje nieporozumienia. W języku polskim takie orzeczenie powinno bowiem brzmieć: stwierdzenie nieważności. Nie można unieważnić czegoś, co było nieważne od począku, a proces służy stwierdzeniu tego faktu i formalnemu potwierdzeniu go mocą orzeczenia.
9 października 2015, 11:48
Ponieważ małżeństwo - a co za tym idzie pojęcie mąż i żona - są starsze od chrześcijaństwa i funkcjonują również poza nim, jeśli kontekst nie stanowi inaczej - małżeństwo, mąż, żona - odnoszą się w mojej wypowiedzi do małżeństwa kuturowego/prawnego, tak jak w wypowiedzi Jezusa.
LS
le sz
11 października 2015, 09:09
W języku polskim sądy wydają orzeczenia a nie stwierdzenia. Wydają więc orzeczenia o tym iż w wyniku przebadania problemu stwierdzono że małżeństwo było zawierane nieważnie więc było nieważne. I trudno za każdym razem formułować elaboraty słowne więc mówi się po prostu: orzeczenie nieważności. Sama też mówisz w ostatnim zadaniu o stwierdzaniu faktu nieważności i formalnym potwierdzaniu go mocą orzeczenia. Problem wprowadzają jedynie różni domorośli mądrale którzy mówią o unieważnianiu, a nie o orzekaniu nieważności. a to, jak słusznie zauważasz, zupełnie co innego.
LS
le sz
11 października 2015, 09:11
Mącisz. Tzw. unieważnienie to unieważnienie, a uznanie że małżeństwo nie zostało nigdy zawarte to tzw. orzeczenie nieważności, a nie żadne unieważnienie.
11 października 2015, 09:22
Sorry - nie ja mące. Kwerenda w jednej z internetowych wyszukiwarek pokaże Ci, kto mąci w głowach katolikom. Stąd tzw. (w mediach, potocznie) unieważnienie jest w rzeczywistosci uznaniem za niewaznie zawarte.
LS
le sz
11 października 2015, 09:39
Nie kwestionuję i nie zamierzałem kwestionować tego, że dość powszechnie o orzeczeniu nieważności mówi się że to unieważnienie. Ale to że inni mącą wcale nie powoduje, że Ty nie mącisz. Bo mącisz dołączając się do tego mącenia.