Problem internetowych kursów przedmałżeńskich

(fot. Tiago/flickr.com/CC)

Czy internetowy kurs przedmałżeński to pomysł na dobry biznes dla jego twórców? Czy może raczej narzędzie służące pomocą narzeczonym w przygotowaniach do małżeństwa? Czy Kościół wykorzysta w duszpasterstwie to narzędzie? Czy może zamieszaniem wokół serwisu nauki.pl już wylał dziecko z kąpielą?

Prawo kościelne określa trzy etapy przygotowania do małżeństwa: dalsze, bliższe i bezpośrednie. Normy szczegółowe wydają krajowe konferencje episkopatu. W przypadku Polski jest to Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin (dokument przyjęty podczas 322 Zebrania Plenarnego KEP w Warszawie 1 maja 2003 r.). Do przygotowania bezpośredniego należą m.in. katechezy przedślubne, przynajmniej trzy spotkania w Poradni Życia Rodzinnego i rozmowa dotycząca wiedzy religijnej narzeczonych. Na ogół katechezy dla narzeczonych to kilka spotkań rozłożonych w czasie (archidiecezja krakowska proponuje cztery spotkania (co tydzień) po dwie katechezy). Alternatywą dla nich jest intensywny kurs weekendowy (w archidiecezji krakowskiej: w sobotę od 8.30 do 19.00 i w niedzielę od 9.00 do 15.00).

Ale we wspomnianym Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin czytamy także, że "w uzasadnionych wypadkach naglących, gdy nie ma już możliwości odbycia nawet skróconej katechezy przedmałżeńskiej, duszpasterz zobowiązany jest w sumieniu do przygotowania kandydata przez osobiste rozmowy i podaną lekturę, co zakończy się stosownym sprawdzeniem stanu jego wiedzy". Tu, wg Krzysztofa Tusińskiego, jest miejsce na proponowany przez nauki.pl internetowy kurs przedmałżeński.

- Zawsze kurs stacjonarny będzie lepszy od internetowego. Małżeństwo to jest taki moment w życiu, którego nie można zbagatelizować. Z relacji znajomych wiem, że taki kurs był dla nich bardzo istotny - nie był tylko formalnością do odbębnienia - mówi Piotr Wilk i dodaje, że od początku twórcom serwisu nauki.pl zależało na przygotowaniu czegoś bardzo dobrej jakości i przydatnego ludziom.

Co, jeśli internetowym kursem nie interesowaliby się ci, którym zależy na dobrym przygotowaniu do małżeństwa a raczej próbujący iść drogą najmniejszego oporu i z herbatą w ręku, przed ekranem komputera odbębnić kurs przedmałżeński? - Zrobiliśmy wiele, żeby dla tego typu osób nasz kurs był możliwie uciążliwy - każda z trzynastu katechez trwa minimum pół godziny, po każdej jest test - wyjaśnia Wilk. - Jeśli spędzi się w danej katechezie za mało czasu, albo nie rozwiąże się testu, to na wygenerowanym zaświadczeniu będzie informacja o niezaliczeniu testu - uzupełnia Tusiński.

- Mogę poprosić kolegę, żeby się zalogował i posiedział trochę nad tym. Kto to sprawdzi? - pyta retorycznie ks. prof. Antoni Świerczek, kierownik Studium Teologii Rodziny archidiecezji krakowskiej sygnalizując pewne problemy związane z internetowym kursem przedmałżeńskim.

Odpowiedzialność za przygotowanie narzeczonych do małżeństwa bierze proboszcz miejsca czy wyznaczony (np. w dekanacie) przez biskupa duszpasterz. Obowiązkiem takiego duszpasterza jest sprawdzenie nie tylko wiedzy religijnej kandydatów do małżeństwa, ale także tego, czy są na to gotowi od strony wiary. Wiedzę można wprawdzie zdobyć różnymi środkami, ale w przygotowaniu do małżeństwa ważna jest kwestia formacji do przyjęcia sakramentu. - Musimy pamiętać, że chodzi nie tylko o przygotowanie do rozpoczęcia życia w małżeństwie, ale o przygotowanie do przyjęcia sakramentu małżeństwa i zrozumienia, jakie on ma znaczenie w całym życiu małżeńskim i rodzinnym. A przyjęcia tego, jak i każdego innego sakramentu, domaga się postawy wiary. Tego nie da się sprawdzić przez Internet - stwierdza ks. Świerczek. Kapłan dodaje, że w przypadkach ekstremalnych, takich jak pobyt za granicą czy choroba, które uniemożliwiają udział w stacjonarnych katechezach, materiał internetowy jest przydatny i może bardzo dobrze służyć narzeczonym jako pomoc, ale zapoznanie się z nim nie zwalnia z bezpośredniego przygotowania do małżeństwa i spotkania "na żywo" z prowadzącymi nauki, zwłaszcza z kapłanem. - To duszpasterz musi ocenić ich wiedzę a nade wszystko ich postawę wiary i czy naprawdę pragną przyjąć sakrament małżeństwa. Internetowy kurs może służyć jako forma pomocnicza, ale nie w zamian - zapewnia.

Od czego się zaczęło?

Skąd w ogóle pomysł na serwis nauki.pl? Dwa lata temu wspólni znajomi Krzysztofa Tusińskiego i Piotra Wilka brali ślub. Była wówczas okazja do rozmów na temat jakości przedmałżeńskich katechez, z którą bywa różnie. Drugim problemem okazała się dostępność stacjonarnych kursów i poradni życia rodzinnego zarówno w większych, jak i mniejszych miejscowościach. Projekt nauki.pl miałby też być rozwiązaniem dla osób, które mieszkają za granicą lub ze względu na chorobę czy pracę nie mogą wziąć udziału w kursie organizowanym przy parafii.

Krzysztof Tusiński jest radcą prawnym, ale zajmował się już kilkukrotnie prowadzeniem innych internetowych projektów. Piotr Wilk to informatyk. Zespół nauki.pl tworzy w sumie sześć osób - są jeszcze inżynier, lekarz, biolog i dyrektor placówki oświatowej. To grupa znajomych. Oni zajęli się organizacją serwisu. Merytoryczną część kursu przygotowali zaproszeni przez nich księża i doradcy życia rodzinnego.

Wiosną 2012 r. zaczęli przygotowywać koncepcję, którą przedstawili ks. Jackowi Koniecznemu, dyrektorowi Wydziału Duszpasterstwa Rodzin w archidiecezji krakowskiej. Prace nad serwisem przyspieszyły jednak dopiero jesienią 2013 r. Przed Bożym Narodzeniem poprosili ks. Świerczka o przeczytanie przygotowanych przez nich materiałów pod kątem zgodności z nauczaniem Kościoła - to było nieoficjalne i niezobowiązujące spotkanie.

Dopiero po rozmowie z ks. Koniecznym na początku 2014 r. ustalono, że pierwszą rzeczą, którą trzeba zrobić jest uzyskanie imprimatur biskupa. Na cenzora został wyznaczony wówczas ks. prof. Świerczek, który zalecił naniesienie kilkunastu merytorycznych poprawek warunkujących możliwość otrzymania imprimatur (zostały naniesione a poprawione dokumenty w lipcu ponownie trafiły do krakowskiej kurii).

W styczniu zdecydowano także o uruchomieniu pilotażowej wersji kursu. Różniła się od obecnej, bo po części e-lerningowej odbywała się rozmowa z księdzem lub doradcą życia rodzinnego via Skype. Z tego też powodu wprowadzono odpłatność za kurs - 100 zł. W projekcie pilotażowym wzięło udział kilka osób.

Gdzie pojawił się problem?

- Od razu napisałem, że ewentualne przyznanie imprimatur nie oznacza zgody na prowadzenie internetowego kursu przedmałżeńskiego. Niestety, oni przygotowali stronę nauki.pl i na niej zamieścili treści niemające zgody Kościoła (imprimatur). To zresztą stało się powodem zamieszania - mówi ks. Świerczek i dodaje, że serwis z informacją o prowadzeniu kursu przedmałżeńskiego mógłby być stworzony dopiero po otrzymaniu stosownego zezwolenia od biskupa. - Ponadto zaznaczałem, że imprimatur to jest jedna rzecz, a zgoda biskupa na tego typu formę przygotowania do małżeństwa - druga. Serwis nauki.pl nie miał ani jednego, ani drugiego. Oni wyszli przed szereg - mówi ks. Świerczek.

Na przełomie kwietnia i maja w związku z przedłużającymi się procedurami kościelnymi twórcy projektu zdecydowali się udostępnić bezpłatną wersję internetowego kursu przedmałżeńskiego w serwisie nauki.pl. - Naszym założeniem było umożliwienie każdemu zainteresowanemu swobodnego dostępu do kursu. Narzeczeni dzięki temu mogą lepiej przygotować się do małżeństwa, a duszpasterze ocenić, czy warto zaakceptować ten kurs jako formę przygotowania do małżeństwa dla osób pozbawionych dostępu do kursów stacjonarnych - przekonują i dodają, że z przychodzących do nich opinii wynika, że zarówno pomysł, jak i sam kurs był dobrze oceniany przez użytkowników. Tłumaczą także, że przygotowany przez nich kurs nie eliminuje zupełnie kontaktu z duszpasterzem i wskazują chociażby na pierwsze informacyjne spotkanie z kapłanem czy to, na którym spisuje się protokół przedmałżeński.

Na stronie jeszcze do niedawna widniała informacja, że treści sprawdził cenzor kościelny ks. prof. Antoni Świerczek. Wg ks. Świerczka to sugerowało, że on, jako cenzor kościelny wydał pozytywną opinię co do zgodności z nauką Kościoła przedstawionych treści (co nie miało miejsca) oraz, że wydał zgodę i zaakceptował tę formę kursu przedmałżeńskiego (taką akceptację może dać jedynie konferencja episkopatu). - Nadużyli mojego autorytetu - mówi kapłan.

Strona nauki.pl funkcjonuje oficjalnie. Z kursów korzystają osoby z Polski i zagranicy. Ks. Świerczek uważa, że jest to dobra inicjatywa służąca przygotowaniu do małżeństwa, ale ze względu na swój charakter nie powinna funkcjonować bez zgody kompetentnej władzy kościelnej.

Jak zareagowano na problem?

W połowie czerwca odbyło się Ogólnopolskie Spotkanie Doradców Życia Rodzinnego w Laskach. To najprawdopodobniej tam zapadła decyzja o komunikacie bp. Jana Wątroby. Biskup rzeszowski przypomniał w nim, że "osoby, które prowadzą katechezy przedmałżeńskie bądź katechezy przedślubne powinny posiadać misję kanoniczną, a treści przekazywane podczas warsztatów - imprimatur biskupa diecezjalnego". W owym komunikacie serwis nauki.pl został wymieniony z nazwy. Wg hierarchy internetowy kurs jest sprzeczny z obowiązującymi metodami prowadzenia katechez i "uniemożliwia narzeczonym, w okresie przygotowania do małżeństwa, bezpośredni kontakt z kapłanem i Doradcami Życia Rodzinnego". Bp Wątroba zwrócił uwagę, ze środowisko związane z serwisem nie uzyskało imprimatur żadnego biskupa na przekazywanie treści zawartych w naukach internetowych. "W związku z tym, certyfikaty ukończenia internetowych nauk przedmałżeńskich, nie mogą być w żadnym razie podstawą do zaliczenia katechez przedmałżeńskich czy przedślubnych, obowiązujących w Kościele w Polsce".

Po tym komunikacie twórcy serwisu nauki.pl w lipcu wysłali oficjalne pismo do bp. Wątroby, którego skutkiem było spotkanie 18 sierpnia. Ustalono wówczas, że obie strony będą dążyć do porozumienia. Biskup zastrzegł, że potrzebuje czasu na konsultacje w tej sprawie. Zarówno po konsultacjach z przewodniczącym Rady ds. Rodziny przy KEP a także z krajowym duszpasterzem rodzin, ks. Przemysławem Drągiem twórcy serwisu nauki.pl zdecydowali o staraniu się o imprimatur dla katechez także na szczeblu ogólnopolskim.

"Nabrani na kursy przedmałżeńskie"

5 września w "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł "Nabrani na kursy przedmałżeńskie". Tomasz Krzyżak napisał, że "kilkaset osób szykujących się do ślubu musi powtórzyć nauki". Dziennikarz na końcu tego tekstu podał informację, że próbował się skontaktować z twórcami serwisu nauki.pl, ale bezskutecznie. Stąd w jego tekście nie znalazł się żaden ich komentarz.

Sami zainteresowani zaprzeczają, jakoby próby kontaktu z nimi były podjęte. Na mojego maila po niecałej godzinie odpowiedział telefon Krzysztofa Tusińskiego. Zaangażowani w projekt byli zdziwieni publikacją dziennika. Czują się dotknięci artykułem i echem, który wywołał w innych mediach. "Teza była taka, że oszukaliśmy narzeczonych. To nieprawda" - mówi Tusiński.

Jednym z zarzutów stawianych odpowiedzialnym za serwis nauki.pl jest nieuprawnione powoływanie się na współpracę z archidiecezją krakowską. - Nie zawarliśmy informacji nieprawdziwej. Treści przygotowali księża i doradcy życia rodzinnego z archidiecezji krakowskiej - tłumaczą. Dlaczego na stronie widniała informacja o tym, że treści zostały sprawdzone przez cenzora, skoro formalna procedura przyznawania imprimatur się nie zakończyła? - Napisaliśmy to po to, żeby ktoś, kto szedł z informacją o naszym kursie do swojego proboszcza miał świadomość, że te treści są zgodne z nauczaniem Kościoła" - mówią.

- Nigdzie nie pisaliśmy, że z naszym zaświadczeniem w ręce można iść do proboszcza i żądać, żeby na tej podstawie, bez uczestnictwa w stacjonarnych katechezach, zaliczyć formalne przygotowanie do ślubu - mówi Piotr Wilk. - Nasze zaświadczenie potwierdza tylko, że kandydat skorzystał z kursu nauki.pl, informuje o ilości spędzonego czasu i zaliczeniu egzaminu. W gestii proboszcza jest ocenienie czy jest to wystarczające do przygotowania do ślubu - dodaje. - Wydaje nam się uczciwe, że przed odbyciem kursu jego uczestnik miał możliwość skonsultowania jego zawartości merytorycznej ze swoim proboszczem - przekonuje Tusiński.

Piotr Wilk przyznaje jednak, że sformułowanie nie jest jednoznaczne i mogło wprowadzać w błąd, dlatego zostanie zmienione. - To jedno zdanie można było zrozumieć opacznie. Ale jeśli ktoś przejdzie kurs od A do Z, to nie ma możliwości, żeby nie zrozumiał - zapewnia.

Z kursu serwisu nauki.pl skorzystało kilkaset osób. Zaświadczenie wygenerowane po jego odbyciu było zaakceptowane przez niektóre parafie - takie informacje odebrali twórcy serwisu od kursantów (niektórzy z nich są już po ślubie). Na stronie nauki.pl - co oczywiste - nie ma opinii osób niezadowolonych z kursu ani takich, którym proboszcz nakazał powtórzenie katechez w formie stacjonarnej. Wilk i Tusiński mówią, że nie spotkali się z pretensjami ze strony kursantów. Co więcej, takich osób nie zacytowała też "Rzeczpospolita".

Ponieważ na stronie długo figurowało nazwisko ks. Świerczka, to do niego zgłaszali się niezadowoleni. - Znam sytuacje, kiedy księża odmówili takiej zgody. Ludzie mieli o to pretensje, bo przecież przeszli kurs... - mówi. Zdaniem księdza profesora, żaden proboszcz nie może uznać zaświadczenia wygenerowanego po odbyciu kursu sygnowanego przez nauki.pl. Nie ma na to zgody KEP. - Jeśli małżeństwo zostało zawarte, to nie ma obaw, że jest nieważne. Ale sprawa niewątpliwie domaga się uporządkowania - dodaje.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze?

W artykule "Rzeczpospolitej" pojawił się zarzut, jakoby twórcy serwisu nauki.pl chcieli na projekcie zarobić. Jak przekonuje Piotr Wilk, od początku miała to być działalność non-profit, ale chcieli, żeby to był projekt profesjonalny, na wysokim poziomie i planowali jego rozwój. - Bez pieniędzy to nie byłoby możliwe - mówi. Zrezygnowano jednak z obowiązkowej opłaty, która była jeszcze przy kursie pilotażowym. - PR projektu, jako niebiznesowego, w sytuacji pobierania opłat, był trudny do obronienia - mówi Wilk. Dziś uczestnicy kursu mogą dobrowolną ofiarą wspomóc projekt.

- Chcieliśmy, żeby serwis był otwarty dla każdego - żeby księża mogli sprawdzić, jak on wygląda - dodaje Tusiński. Darmowy kurs minimalizował też ewentualne roszczenia osób, których zaświadczenie nie byłoby zaakceptowane przez proboszcza. - Naszym zadaniem jest przygotowanie jak najwyższej jakości kursu. Zadowoleni ludzie zostawią dobrowolną ofiarę, a my dzięki temu będziemy mogli rozwijać projekt - mówi z przekonaniem Wilk.

Co dalej z serwisem nauki.pl?

- Ta sprawa nie jest przegrana. Ona domaga się uporządkowania. Ktoś, kto działa w kwestiach duszpasterskich, a tego typu kurs jest kwestią duszpasterską, musi mieć zgodę władzy kościelnej - mówi ks. Świerczek. - Na pewno na stronie nie może być informacji, że to jest "kurs przedmałżeński", ale że są to tylko materiały pomocne w przygotowaniu do przyjęcia sakramentu małżeństwa - dodaje kierownik Studium Teologii Rodziny.

- Możemy jeszcze wyraźniej napisać, jaka jest rola wydawanego przez nas zaświadczenia, żeby nikt nie miał wątpliwości do czego ono służy; że potwierdza tylko odbycie katechez, a decyzja o ich uznaniu należy do proboszcza - zapewniają twórcy serwisu. Taka informacja została dodana do zaświadczenia po spotkaniu twórców projektu z bp. Janem Wątrobą.

- Chcielibyśmy toczyć dyskusję na temat misji kanonicznej, czyli starać się o to, żebyśmy mogli przynajmniej jakąś część przygotowania do małżeństwa realizować online lub we współpracy z tradycyjnymi kursami. Jesteśmy otwarci na znalezienie formuły, w której nasz kurs mógłby wpisać się w dotychczasowe przygotowanie do małżeństwa - mówi Wilk. - Jeżeli nie będzie takiej możliwości, to chcielibyśmy przynajmniej, żeby księża, którzy dostają zaświadczenia od naszych kursantów mieli pewność, że treści na stronie nauki.pl są zgodne z nauczaniem Kościoła, czyli chcielibyśmy zakończyć procedurę imprimatur - dodaje.

Czy teraz treści w serwisie nauki.pl mogą otrzymać imprimatur? Ks. Jacek Konieczny wstrzymał tę procedurę w krakowskiej kurii. Nawet jeśli treści są zgodne z nauką Kościoła, to imprimatur ma też służyć dobru Kościoła, a w tej chwili to jest niemożliwe. Z tą opinią zgadza się ks. Antoni Świerczek. - Ewentualne imprimatur mogłoby być zrozumiane nie tylko jako zgoda na treści, ale też na tę formę przygotowania do małżeństwa. Takiej zgody nie ma. Na ten temat musi się wypowiedzieć KEP - mówi.

- Może wyprzedziliśmy epokę. Ale tylko w Polsce, bo nie na świecie - komentuje całe zamieszanie Piotr Wilk powołując się na internetowe kursy przedmałżeńskie prowadzone w Denver i Chicago w USA a także w Hiszpanii i Szwajcarii czy przez jezuitów w Dublinie. Twórcy projektu nie ukrywają, że jeżeli nie uzyska on akceptacji Kościoła w Polsce, ich zamierzenie, by kurs się rozwijał będzie trudne do spełnienia. Starania o akceptację przeniosą wówczas na poziom międzynarodowy.

27 września w czasie XXX Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin na Jasną Górę planowane jest spotkanie diecezjalnych duszpasterzy rodzin i diecezjalnych doradców życia rodzinnego z bp. Janem Wątrobą. To tam zapadną decyzje w tej sprawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Problem internetowych kursów przedmałżeńskich
Komentarze (15)
M
Magda
13 października 2016, 13:07
Nauka biologii Skype - jesteś zainteresowany? Więcej informacji znajdziesz na http://www.codziennypoznan.pl/artykul/2016-01-22/nauka-biologii-nie-musi-byc-nudna
K
KiT
24 października 2014, 19:51
Uważam, że nie powinno być jakichkolwiek internetowych kursów przedmałżeńskich, ani w ogóle nauk krótszych niz np. pół roku i ślubów bez okresu narzeczeństwa np. minimum rocznego. Lepiej nie mieć ślubów kościelnych ad hoc, niż mieć później problem w razie rozwodu. Trudno, kościół jest przeciwny rozwodnikom, więc sie lepiej nie hajtać. 
F
filip
3 października 2014, 23:49
Witam, może to nie jest dobre miejsce ale bardzo prosił bym was, czytelników o modlitwę za mnie. Choruję na nerwicę lękową. jest mi bardzo ciężko od wielu lat pracuję z psychologiem i modlę się.  Teraz poszedłem na studia i do pracy ... Objawy się strasznie nasiliły. Sprawiają mi ogromne cierpienia, lęk powoduję że nie mogę się skoncentrować na pracy i nauce . , nie mogę normalnie rozmawiać z ludźmi. Stale boję się... potrzebuję wsparcia.. módlcie się za mną proszę..! Módlmy się też za innych dotkniętych nerwicą czy innymi podobnymi problemami depresja,schizofrenia bo to są straszliwie ciężkie choroby.Pokornie proszę o choć jedną wzmiankę do Boga o mnie..!
I
iZA
16 października 2014, 21:36
Zrobione
DA
Dr Agnieszka Balewska
18 października 2014, 01:06
Cześć Filipie, znam temat. Na wszystko nie mamy wpływu zatem nie zmienisz wszystkiego na raz i natychmiast, ale... Kluczem jest  twoja siła cierpliwości. Przyjmuj sakramenty i leki też. Oprzyj się na tych dwóch filarach: Bożej Opatrzności i ludzkiej racjonalości. Zatem najważniejsze jest Twoje trwanie. Samo trwanie jest bardzo trudne, ale takie wytrwałe działanie wzmacnia Twoją więź Z Bogiem. Rozumiem, że masz opór, ale jeśli sięgniesz do Starego Testamentu, to wiedz, że nawet najwięksi prorocy odczuwali Lęk przed Bogiem.  Możesz strach* wyjawić Światu, albo zbagatelizować go, jako nierzeczywisty. Przede wszystkim: Pozbądź się wszelkiej myśli w tych stanach lękowych i stań przed Bogiem "czysty, bezbronny w Ufności". Pozwól sobie na tę postawę, Podejmuj próby... Bo Bóg nie ma końca...&... I jest Totalny. Odczuwanie zatem "Otwartości Boga Bez Granic" odbieramy czasem, jako trudne, nerwowe, lękowe i podprogowe... No cóż... Zgódź się poprostu pokornie na tą cenę, jaką płacisz mimowolnie  w sobie i ofiaruj ją w dobrej, ważnej dla Ciebie intencji. Wierzę, że kiedyś ten stan napięcia z Ciebie zejdzie "A pióra opadną" i zobaczysz spokojny horyzont własnych myśli. Przede wszystkim sam módl się teraz bez słów i zażywaj leki. Pozwól odpocząć swojej glowie i swojemu ciału.  Filipie :) Będę się  modliła za Ciebie do Jezusa Chrystusa z Tajemnicą w Ogrójcu. Zatem > Powodzenia z oswajaniem lęku. Pozdrawiam i życzę spokoju. Dr Agi Bali  
K
KiT
24 października 2014, 19:56
Cześć, spróbuj chodzić na Odnowę w Duchu Świętym i sprawdź, czy nie powinieneś miec egzorcyzmów. Ja tak miałem. Po jakimś czasie przechodzi :-) Dodatkowo możesz sprawdzić dietę bezglutenową, czyli bez chleba, mąki itd. ryż, gryka zreszta poczytaj. Celaklia może być utajona a wynikiem sa stres, depresja i nerwice  
M
m
27 września 2014, 02:51
"w uzasadnionych wypadkach naglących, gdy nie ma już możliwości odbycia nawet skróconej katechezy przedmałżeńskiej" ciekawe jakie to przypadki są brane pod uwagę, OFICJALNIE!!? śmierdzi mi hipokryzją i zamiataniem pod dywan.
LW
Limuzyna ważniaka
25 września 2014, 12:05
Widzę inny problem. Zwiazek chcą zawierac osoby niedojrzałe, częśto nawet nie dklarujące stałej woli poszukiwania Boga, a juz tym bardziej coraz mniej ludzi nawróconych czy oswieconych na tych kursach.  Sakramentu udzielaja sobie  osoby mający bled epojęcie o wierze w Chrystusa. To mnie martwi. Stąd potem kłopoty, bo brak im fundamentu.  Formacja duchowa młodych szwankuje.  Gdy tacy zas odkryja pomyłke to muszą czekac na stwierdzenie niewqazności az pomimo ich nawrócenia późniejszego  dopadnie ich starośc i  niemożnośc prokreacji, która jest wpisana w małżeństwo.  Nasz Kościół instytucjonalny poszedł w masowość, więc mamy powierzchowność i byle jakość miast jakości wynikajacej z wiary i świadomości konieczności osobistego szukania kontaktu z Bogiem.  W efekcie ludzie nieswiadomi i niewierzący w istocie lub cyniczni zawierają związki,a kler to przyklepuje,bo to podtrzymuje zasoby korporacji. Może czegos nie wiem ale  beąc księdzem  musiałbym byc przekonany,ze dwoje  jest zdolnych do małżeństwa i odamwiałbym wielu posługi. Paiery chore nie zastąpia ewnagelizacji, regułki  wiary nie dadzą. Przykład świetości kapłanów jest potrzebny, a oni u nas pochowani są po sypialniach parafialnych i skupiają sie wypełanianiu norm szkolnych w napęczniałym notesie spisanych. Obskoczyc trzeba to tu i tam, a potem dalej  izolacja z dala od tubylców. Grzechem systemowym jest  brak wyboru spośród zaufanych męzów w danej gminie swojego  prezbitera.  Tyle uwag na szybko. Problem nie w jakichs zbędnych często rekolekcjach ale w działalności misyjnej  Kościoła. Nastawienie instyttucji na trwanie, zasoby i wygodę to nie jest dobre. Trzeba apostolstwa z czasów pierwszych chrześcijan.
M
maciej
21 września 2014, 22:11
kursy te dotyczą tylko diecezji krakowskiej - w żadnej innej nie są przez księży dopuszczane
17 września 2014, 13:10
Trzy podstawowe źródła wiedzy o małżeństwie z jaką młody człowiek powinien wchodzić w swoje małżeństwo: - małżeństwa we własnej rodzinie i to dosyć szeroko rozumianej – począwszy oczywiście od katolickiego, pełnego miłości domu rodzinnego, dziadkowie, ciotki i wujkowie - przykłady katolickich, kochajacych sie rodzin rówieśników, koleżanek i kolegów z podwórka czy szkolnej ławy - trwająca przecież 12 lat katechizacja szkolna, w której oczywisty nacisk jest kładziony na zycie w wierze i powołanie do życia w rodzinie To wszystko niektórzy pragną zastąpić nieuciążliwymi, trwającymi chwilę kursami przedmałżeńskimi. Najlepiej w internecie. Ale przecież żaden kurs, nawet stacjonarny, trwający kilka miesięcy nie nadrobi zaległości z kilkudziesięciu lat: - wychowania w traumatycznej, często patologicznej rodzinie (rozwody, powtórne i kolejne „małżeństwa” rodziców, „połowiczne” rodzeństwo, dziadkowie porzucenie w domach opieki, więzy rodzinne ograniczone do minimum. - Przykłady szczęśliwych rodzin rówieśników zastąpiła obecnie  medialna sieczka z tzw. celebrytami w roli głównej. W dodatku seks, przemoc i „miłość” w wydaniu serialowy, internetowym czy brukowcowym. - I na koniec oczywiste nagminne olanie lekcji religii w szkole. A obecnei wręcz moda na niechodzenie na takowe pod byle pretekstem. Żaden kurs nie pomoże, wiec może lepiej będzie, jak kurie odpuszcza te wymagania i wystarczą trzy spotkania z proboszczem (pierwsze, ostatnie i jedyne).
C
Convalariamaia
16 września 2014, 11:47
Ludzie ... Bierzecie ślub na całe życie - szkoda Wam kilku wieczorów??? A jeśli bierzecie ślub kościelny tylko dla rodziny, ale nie jest dla Was ważny - to odpuście sobie ślub w kościele. Bo kogo chcecie oszukać? Boga? Ja tego nie rozumiem. Albo ślub jest dla mnie bardzo ważnym sakramentem i uczciwie (wobec Boga, siebie i partenra) się do niego przygotowuję, albo olewam sprawe i idę do USC. Też można zrobić z tego "pompę" jeśli własnie tego potrzebujecie. Czasem więcej czasu tracicie na jeżdzenie i wybieranie kanjpy. Macie zastrzeżenia do jakosci nauk w swojej parafii? Poszukajcie innego miejsca. Jak nie pasuje Ci szkołą jezyka obcego to rezygnujesz z nauki, czy zmieniasz szkołę? Podstawowe pytanie - po co biorę ślub w kościele? Jełśi uczciwie sobie na to pytanie odpowiecie - wiece co i jak robić.
T
tnbm
16 września 2014, 14:18
Jeśli zależy komuś na rzetelnym przygotowaniiu do sakramentu małżeństwa, to się choćby i z internetu wszystkiego dowie. Ostatecznie chodzi o przekazanie wiedzy - jakie ma znaczenie, w jakiej formie zostanie ona przekazana? Już teraz można łatwo, zbyt może nawet łatwo, wziąć ślub. Byłem na kursie trzy lata temu i siedziałem koło ludzi, którym to wszystko ewidentnie zwisało -- bo, jak piszesz, ślub dla bajeru, rodziny, itp. Jaką to dla nich różnicę zrobi, czy przeczytają materiały w sieci, czy posiedzą przez weekend na (dla nich) nudnym kursie? Czy wpłynie to w jakiś sposób na jakość bądź sensowność ich małżeństwa? Jak mówię -- ktoś, kto poważnie podchodzi do ślubu, może i na kursie internetowym zdobyć wiedzę. Ważniejszy dla mnie jest nieco zaniedbany temat osobistej komunikacji z duszpasterzem -- dobrze byłoby przed ślubem odbyć kilka spotkań, nazwijmy je, formujących, w formie rozmowy 1-1 albo 2-1 (narzeczeni z księdzem). Tego na kursie i tak nie znajdziesz, a mogłoby być pomocne. Marzenia ściętej głowy...
C
Convalariamia
17 września 2014, 12:11
No właśnie wydaje mi się, ze w naukach przedmałżeńskich mniej chodzi o "wiedzę" a bardziej o duchowość. I wydaje mi się, że tego przez internet się nie dostanie. Męcza mnie ludzie w kościele, którym jak to piszesz: "szystko zwisa".  Jeśli mi "zwisa" coś to w tym nie uczestniczę. Takie bycie w Kościele "zwisające" ;-) jest obrażające. Ja wiem, że Kościół nie kładzie nacisku na rozwiązanie: "albo się zaangazujesz, albo tu nie przychodź", bo ideą Kościoła jest przyjmować wszystkich - nawet ułomnych w wierze, tym bardziej, że jest pełen wiecznej nadziei, że jest to sznasą na obudzenie się wary w takich ludizach. I Kościół nie chce odmawiać sakramentu gdy ktoś o niego prosi. Myślę, że wielu księży od razu widzi gdzie jest prwdziwa otwartość na sakrament, a gdzie tylko "spelnienie" rytuału. W wielu sytuacjach - podejrzewam - chcieliby powiedizeć - człowieku, daj sobie spokój i tak w to nie wierzysz, nie wierzysz, ze podczas twojego ślubu świdkiem będzie sam Bóg, więc po co ci to? Ale nie móią nic. Czy słusznie? Ale byłby krzyk, gdyby jakiś ksiądz odmówił slubu - bo nie znajduje wiary w przyszłych małzonkach, skoro mają wszystkie papiery w porzadku. Odbiegłam od tematu ;-) Ale to mnie zawsze złości :-) Mnie może :-) Moge sobie pozwolić na mówienie do znajomych - po co bierzesz śłub kościelny skor w niego nie wierzysz??? Olej to.. Ale ja nie jestme duchownym ;-)  Wracając do nauk - ściśle się wiążą z podejściem do sameg ślubu. Słyszalam o bardzo cennych kursach. Słyszałam o takich, po których pary narzeczeńskie się rozpadały - bo pierwszy raz prawdziwie rozmawiali o tym jak widzą małżeństwo i rodzinę, i okazywało się że zbyt różnie. Sa wiec kursy i kursy. Ale jak ci nie zależy na samym śłubie to nie zadajesz sobie trudu, zeby szukać czegoś co cię do niego solidnie przygotuje. Zawsze znajdą się jakies okoliczności, na kóre można zwalić swoje lenistwo i fizyczne i duchowe. :)
T
tnbm
17 września 2014, 12:53
Jasne, ale do czego zmierzam: forma wydaje mi się tu mniej istotna. Jakieś 6-7, może nawet 8 lat temu dostaliśmy z moją wtedy-jeszcze-dziewczyną materiały audio z konferencji "pierwszoligowych" polskich specjalistów od spraw małżeńsko-rodzinnych (Pawlukiewicz, Pulikowski itp.). I te właśnie materiały w bardzo znaczący sposób wpłynęły na nasze ukształtowanie, wychowanie wręcz do obecnego życia małżeńskiego. Położyły fundament na tyle solidny, że gdzie nie poszliśmy -- rekolekcje, pogadanki, nawet kurs przedmałżeński -- mieliśmy wrażenie, że gdzieś już to wszystko słyszeliśmy (zwłaszcza dowcipy ks. Pawlukiewicza;). Pewne rzeczy z czasem stały się więc dla nas absolutną oczywistością. Stąd moje twierdzenie, że ta forma internetowa nie jest aż taka zła. W końcu nie ma większego znaczenia, czy odtworzę sobie MP3, puszczę film na youtube'ie, czy posłucham z głośnika w sali odczytowej ;) Nie zmienia to jednak faktu, że kursy takie mogą -- podobnie jak i te "normalne" -- być albo bardzo dobre, albo kiepskie. A nauki.pl nie zostały do końca ocenione przez Kościół, więc na razie chyba nie ma tematu. A, no i oczywiście jak widzę zgadzamy się co do tego, że w całej sprawie przygotowania do sakramentu kluczowe jest zaangażowanie narzeczonych :)
C
Convalariamaia
17 września 2014, 14:41
Co fakt - to fakt, ze jak się nasiąknie pewnymi treściami to wszystko potem jest tylko komentarzem :-). Myślę sobie jednak, że forma moze nie mieć znaczenia dla kogoś właśnie zaangażowanego, bo on każdą formę wykorzysta. Natomiast ktoś mało zaangażowany tym bardziej się "prześlizgnie" po wierzchu traktujac formę internetową jako skoteczne obejście nudnego i "czasochłonnego" chodzenia na kurs. Tym czasem istnieje pewna szansa, że chodząc na dobre kursy przedmałżeńskie coś drgnie w czlowieku małozaangażowanym ... wiem wiem - idealistka, marzycielka jestem ;-) Ale myślę, że z podobnego założenia wychodzi Kościół - że zmuszenie do pewnego zaangażowania fizycznego daje płaszczyznę do pojawienia się głębszej reflaksji. Znaczy - ja tak to widzę. MOze Kościól uzna, ze nei jest to zła technika. Ale dla mnie to trochę opuszczenie ramion - "a róbta co chceta..." Wiadomo, że nikogo do szczerego zaangażowania się zmusić nie można, zniechęcić niestety łatwiej :( Może właśnie Kościól powinien iść w tym kierunku - zadbać o jakosć kursów? Może nie wychodzić z założenia, że kurs musi być w parafii, w której się jest tylko w "wyspecajlizowanych" ośrodkach? Wiadomo, że pewne charyzmaty, nawet nauczania, są rozdawanie nie "równo" tylko wedlug "talentów" ;-) Fajnie podyskutoważ z kimś zaangażowanym :-) Dziękuję.