Problem internetowych kursów przedmałżeńskich

Problem internetowych kursów przedmałżeńskich
(fot. Tiago/flickr.com/CC)

Czy internetowy kurs przedmałżeński to pomysł na dobry biznes dla jego twórców? Czy może raczej narzędzie służące pomocą narzeczonym w przygotowaniach do małżeństwa? Czy Kościół wykorzysta w duszpasterstwie to narzędzie? Czy może zamieszaniem wokół serwisu nauki.pl już wylał dziecko z kąpielą?

Prawo kościelne określa trzy etapy przygotowania do małżeństwa: dalsze, bliższe i bezpośrednie. Normy szczegółowe wydają krajowe konferencje episkopatu. W przypadku Polski jest to Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin (dokument przyjęty podczas 322 Zebrania Plenarnego KEP w Warszawie 1 maja 2003 r.). Do przygotowania bezpośredniego należą m.in. katechezy przedślubne, przynajmniej trzy spotkania w Poradni Życia Rodzinnego i rozmowa dotycząca wiedzy religijnej narzeczonych. Na ogół katechezy dla narzeczonych to kilka spotkań rozłożonych w czasie (archidiecezja krakowska proponuje cztery spotkania (co tydzień) po dwie katechezy). Alternatywą dla nich jest intensywny kurs weekendowy (w archidiecezji krakowskiej: w sobotę od 8.30 do 19.00 i w niedzielę od 9.00 do 15.00).

Ale we wspomnianym Dyrektorium Duszpasterstwa Rodzin czytamy także, że "w uzasadnionych wypadkach naglących, gdy nie ma już możliwości odbycia nawet skróconej katechezy przedmałżeńskiej, duszpasterz zobowiązany jest w sumieniu do przygotowania kandydata przez osobiste rozmowy i podaną lekturę, co zakończy się stosownym sprawdzeniem stanu jego wiedzy". Tu, wg Krzysztofa Tusińskiego, jest miejsce na proponowany przez nauki.pl internetowy kurs przedmałżeński.

- Zawsze kurs stacjonarny będzie lepszy od internetowego. Małżeństwo to jest taki moment w życiu, którego nie można zbagatelizować. Z relacji znajomych wiem, że taki kurs był dla nich bardzo istotny - nie był tylko formalnością do odbębnienia - mówi Piotr Wilk i dodaje, że od początku twórcom serwisu nauki.pl zależało na przygotowaniu czegoś bardzo dobrej jakości i przydatnego ludziom.

Co, jeśli internetowym kursem nie interesowaliby się ci, którym zależy na dobrym przygotowaniu do małżeństwa a raczej próbujący iść drogą najmniejszego oporu i z herbatą w ręku, przed ekranem komputera odbębnić kurs przedmałżeński? - Zrobiliśmy wiele, żeby dla tego typu osób nasz kurs był możliwie uciążliwy - każda z trzynastu katechez trwa minimum pół godziny, po każdej jest test - wyjaśnia Wilk. - Jeśli spędzi się w danej katechezie za mało czasu, albo nie rozwiąże się testu, to na wygenerowanym zaświadczeniu będzie informacja o niezaliczeniu testu - uzupełnia Tusiński.

- Mogę poprosić kolegę, żeby się zalogował i posiedział trochę nad tym. Kto to sprawdzi? - pyta retorycznie ks. prof. Antoni Świerczek, kierownik Studium Teologii Rodziny archidiecezji krakowskiej sygnalizując pewne problemy związane z internetowym kursem przedmałżeńskim.

Odpowiedzialność za przygotowanie narzeczonych do małżeństwa bierze proboszcz miejsca czy wyznaczony (np. w dekanacie) przez biskupa duszpasterz. Obowiązkiem takiego duszpasterza jest sprawdzenie nie tylko wiedzy religijnej kandydatów do małżeństwa, ale także tego, czy są na to gotowi od strony wiary. Wiedzę można wprawdzie zdobyć różnymi środkami, ale w przygotowaniu do małżeństwa ważna jest kwestia formacji do przyjęcia sakramentu. - Musimy pamiętać, że chodzi nie tylko o przygotowanie do rozpoczęcia życia w małżeństwie, ale o przygotowanie do przyjęcia sakramentu małżeństwa i zrozumienia, jakie on ma znaczenie w całym życiu małżeńskim i rodzinnym. A przyjęcia tego, jak i każdego innego sakramentu, domaga się postawy wiary. Tego nie da się sprawdzić przez Internet - stwierdza ks. Świerczek. Kapłan dodaje, że w przypadkach ekstremalnych, takich jak pobyt za granicą czy choroba, które uniemożliwiają udział w stacjonarnych katechezach, materiał internetowy jest przydatny i może bardzo dobrze służyć narzeczonym jako pomoc, ale zapoznanie się z nim nie zwalnia z bezpośredniego przygotowania do małżeństwa i spotkania "na żywo" z prowadzącymi nauki, zwłaszcza z kapłanem. - To duszpasterz musi ocenić ich wiedzę a nade wszystko ich postawę wiary i czy naprawdę pragną przyjąć sakrament małżeństwa. Internetowy kurs może służyć jako forma pomocnicza, ale nie w zamian - zapewnia.

Od czego się zaczęło?

Skąd w ogóle pomysł na serwis nauki.pl? Dwa lata temu wspólni znajomi Krzysztofa Tusińskiego i Piotra Wilka brali ślub. Była wówczas okazja do rozmów na temat jakości przedmałżeńskich katechez, z którą bywa różnie. Drugim problemem okazała się dostępność stacjonarnych kursów i poradni życia rodzinnego zarówno w większych, jak i mniejszych miejscowościach. Projekt nauki.pl miałby też być rozwiązaniem dla osób, które mieszkają za granicą lub ze względu na chorobę czy pracę nie mogą wziąć udziału w kursie organizowanym przy parafii.

Krzysztof Tusiński jest radcą prawnym, ale zajmował się już kilkukrotnie prowadzeniem innych internetowych projektów. Piotr Wilk to informatyk. Zespół nauki.pl tworzy w sumie sześć osób - są jeszcze inżynier, lekarz, biolog i dyrektor placówki oświatowej. To grupa znajomych. Oni zajęli się organizacją serwisu. Merytoryczną część kursu przygotowali zaproszeni przez nich księża i doradcy życia rodzinnego.

Wiosną 2012 r. zaczęli przygotowywać koncepcję, którą przedstawili ks. Jackowi Koniecznemu, dyrektorowi Wydziału Duszpasterstwa Rodzin w archidiecezji krakowskiej. Prace nad serwisem przyspieszyły jednak dopiero jesienią 2013 r. Przed Bożym Narodzeniem poprosili ks. Świerczka o przeczytanie przygotowanych przez nich materiałów pod kątem zgodności z nauczaniem Kościoła - to było nieoficjalne i niezobowiązujące spotkanie.

Dopiero po rozmowie z ks. Koniecznym na początku 2014 r. ustalono, że pierwszą rzeczą, którą trzeba zrobić jest uzyskanie imprimatur biskupa. Na cenzora został wyznaczony wówczas ks. prof. Świerczek, który zalecił naniesienie kilkunastu merytorycznych poprawek warunkujących możliwość otrzymania imprimatur (zostały naniesione a poprawione dokumenty w lipcu ponownie trafiły do krakowskiej kurii).

W styczniu zdecydowano także o uruchomieniu pilotażowej wersji kursu. Różniła się od obecnej, bo po części e-lerningowej odbywała się rozmowa z księdzem lub doradcą życia rodzinnego via Skype. Z tego też powodu wprowadzono odpłatność za kurs - 100 zł. W projekcie pilotażowym wzięło udział kilka osób.

Gdzie pojawił się problem?

- Od razu napisałem, że ewentualne przyznanie imprimatur nie oznacza zgody na prowadzenie internetowego kursu przedmałżeńskiego. Niestety, oni przygotowali stronę nauki.pl i na niej zamieścili treści niemające zgody Kościoła (imprimatur). To zresztą stało się powodem zamieszania - mówi ks. Świerczek i dodaje, że serwis z informacją o prowadzeniu kursu przedmałżeńskiego mógłby być stworzony dopiero po otrzymaniu stosownego zezwolenia od biskupa. - Ponadto zaznaczałem, że imprimatur to jest jedna rzecz, a zgoda biskupa na tego typu formę przygotowania do małżeństwa - druga. Serwis nauki.pl nie miał ani jednego, ani drugiego. Oni wyszli przed szereg - mówi ks. Świerczek.

Na przełomie kwietnia i maja w związku z przedłużającymi się procedurami kościelnymi twórcy projektu zdecydowali się udostępnić bezpłatną wersję internetowego kursu przedmałżeńskiego w serwisie nauki.pl. - Naszym założeniem było umożliwienie każdemu zainteresowanemu swobodnego dostępu do kursu. Narzeczeni dzięki temu mogą lepiej przygotować się do małżeństwa, a duszpasterze ocenić, czy warto zaakceptować ten kurs jako formę przygotowania do małżeństwa dla osób pozbawionych dostępu do kursów stacjonarnych - przekonują i dodają, że z przychodzących do nich opinii wynika, że zarówno pomysł, jak i sam kurs był dobrze oceniany przez użytkowników. Tłumaczą także, że przygotowany przez nich kurs nie eliminuje zupełnie kontaktu z duszpasterzem i wskazują chociażby na pierwsze informacyjne spotkanie z kapłanem czy to, na którym spisuje się protokół przedmałżeński.

Na stronie jeszcze do niedawna widniała informacja, że treści sprawdził cenzor kościelny ks. prof. Antoni Świerczek. Wg ks. Świerczka to sugerowało, że on, jako cenzor kościelny wydał pozytywną opinię co do zgodności z nauką Kościoła przedstawionych treści (co nie miało miejsca) oraz, że wydał zgodę i zaakceptował tę formę kursu przedmałżeńskiego (taką akceptację może dać jedynie konferencja episkopatu). - Nadużyli mojego autorytetu - mówi kapłan.

Strona nauki.pl funkcjonuje oficjalnie. Z kursów korzystają osoby z Polski i zagranicy. Ks. Świerczek uważa, że jest to dobra inicjatywa służąca przygotowaniu do małżeństwa, ale ze względu na swój charakter nie powinna funkcjonować bez zgody kompetentnej władzy kościelnej.

Jak zareagowano na problem?

W połowie czerwca odbyło się Ogólnopolskie Spotkanie Doradców Życia Rodzinnego w Laskach. To najprawdopodobniej tam zapadła decyzja o komunikacie bp. Jana Wątroby. Biskup rzeszowski przypomniał w nim, że "osoby, które prowadzą katechezy przedmałżeńskie bądź katechezy przedślubne powinny posiadać misję kanoniczną, a treści przekazywane podczas warsztatów - imprimatur biskupa diecezjalnego". W owym komunikacie serwis nauki.pl został wymieniony z nazwy. Wg hierarchy internetowy kurs jest sprzeczny z obowiązującymi metodami prowadzenia katechez i "uniemożliwia narzeczonym, w okresie przygotowania do małżeństwa, bezpośredni kontakt z kapłanem i Doradcami Życia Rodzinnego". Bp Wątroba zwrócił uwagę, ze środowisko związane z serwisem nie uzyskało imprimatur żadnego biskupa na przekazywanie treści zawartych w naukach internetowych. "W związku z tym, certyfikaty ukończenia internetowych nauk przedmałżeńskich, nie mogą być w żadnym razie podstawą do zaliczenia katechez przedmałżeńskich czy przedślubnych, obowiązujących w Kościele w Polsce".

Po tym komunikacie twórcy serwisu nauki.pl w lipcu wysłali oficjalne pismo do bp. Wątroby, którego skutkiem było spotkanie 18 sierpnia. Ustalono wówczas, że obie strony będą dążyć do porozumienia. Biskup zastrzegł, że potrzebuje czasu na konsultacje w tej sprawie. Zarówno po konsultacjach z przewodniczącym Rady ds. Rodziny przy KEP a także z krajowym duszpasterzem rodzin, ks. Przemysławem Drągiem twórcy serwisu nauki.pl zdecydowali o staraniu się o imprimatur dla katechez także na szczeblu ogólnopolskim.

"Nabrani na kursy przedmałżeńskie"

5 września w "Rzeczpospolitej" ukazał się artykuł "Nabrani na kursy przedmałżeńskie". Tomasz Krzyżak napisał, że "kilkaset osób szykujących się do ślubu musi powtórzyć nauki". Dziennikarz na końcu tego tekstu podał informację, że próbował się skontaktować z twórcami serwisu nauki.pl, ale bezskutecznie. Stąd w jego tekście nie znalazł się żaden ich komentarz.

Sami zainteresowani zaprzeczają, jakoby próby kontaktu z nimi były podjęte. Na mojego maila po niecałej godzinie odpowiedział telefon Krzysztofa Tusińskiego. Zaangażowani w projekt byli zdziwieni publikacją dziennika. Czują się dotknięci artykułem i echem, który wywołał w innych mediach. "Teza była taka, że oszukaliśmy narzeczonych. To nieprawda" - mówi Tusiński.

Jednym z zarzutów stawianych odpowiedzialnym za serwis nauki.pl jest nieuprawnione powoływanie się na współpracę z archidiecezją krakowską. - Nie zawarliśmy informacji nieprawdziwej. Treści przygotowali księża i doradcy życia rodzinnego z archidiecezji krakowskiej - tłumaczą. Dlaczego na stronie widniała informacja o tym, że treści zostały sprawdzone przez cenzora, skoro formalna procedura przyznawania imprimatur się nie zakończyła? - Napisaliśmy to po to, żeby ktoś, kto szedł z informacją o naszym kursie do swojego proboszcza miał świadomość, że te treści są zgodne z nauczaniem Kościoła" - mówią.

- Nigdzie nie pisaliśmy, że z naszym zaświadczeniem w ręce można iść do proboszcza i żądać, żeby na tej podstawie, bez uczestnictwa w stacjonarnych katechezach, zaliczyć formalne przygotowanie do ślubu - mówi Piotr Wilk. - Nasze zaświadczenie potwierdza tylko, że kandydat skorzystał z kursu nauki.pl, informuje o ilości spędzonego czasu i zaliczeniu egzaminu. W gestii proboszcza jest ocenienie czy jest to wystarczające do przygotowania do ślubu - dodaje. - Wydaje nam się uczciwe, że przed odbyciem kursu jego uczestnik miał możliwość skonsultowania jego zawartości merytorycznej ze swoim proboszczem - przekonuje Tusiński.

Piotr Wilk przyznaje jednak, że sformułowanie nie jest jednoznaczne i mogło wprowadzać w błąd, dlatego zostanie zmienione. - To jedno zdanie można było zrozumieć opacznie. Ale jeśli ktoś przejdzie kurs od A do Z, to nie ma możliwości, żeby nie zrozumiał - zapewnia.

Z kursu serwisu nauki.pl skorzystało kilkaset osób. Zaświadczenie wygenerowane po jego odbyciu było zaakceptowane przez niektóre parafie - takie informacje odebrali twórcy serwisu od kursantów (niektórzy z nich są już po ślubie). Na stronie nauki.pl - co oczywiste - nie ma opinii osób niezadowolonych z kursu ani takich, którym proboszcz nakazał powtórzenie katechez w formie stacjonarnej. Wilk i Tusiński mówią, że nie spotkali się z pretensjami ze strony kursantów. Co więcej, takich osób nie zacytowała też "Rzeczpospolita".

Ponieważ na stronie długo figurowało nazwisko ks. Świerczka, to do niego zgłaszali się niezadowoleni. - Znam sytuacje, kiedy księża odmówili takiej zgody. Ludzie mieli o to pretensje, bo przecież przeszli kurs... - mówi. Zdaniem księdza profesora, żaden proboszcz nie może uznać zaświadczenia wygenerowanego po odbyciu kursu sygnowanego przez nauki.pl. Nie ma na to zgody KEP. - Jeśli małżeństwo zostało zawarte, to nie ma obaw, że jest nieważne. Ale sprawa niewątpliwie domaga się uporządkowania - dodaje.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze?

W artykule "Rzeczpospolitej" pojawił się zarzut, jakoby twórcy serwisu nauki.pl chcieli na projekcie zarobić. Jak przekonuje Piotr Wilk, od początku miała to być działalność non-profit, ale chcieli, żeby to był projekt profesjonalny, na wysokim poziomie i planowali jego rozwój. - Bez pieniędzy to nie byłoby możliwe - mówi. Zrezygnowano jednak z obowiązkowej opłaty, która była jeszcze przy kursie pilotażowym. - PR projektu, jako niebiznesowego, w sytuacji pobierania opłat, był trudny do obronienia - mówi Wilk. Dziś uczestnicy kursu mogą dobrowolną ofiarą wspomóc projekt.

- Chcieliśmy, żeby serwis był otwarty dla każdego - żeby księża mogli sprawdzić, jak on wygląda - dodaje Tusiński. Darmowy kurs minimalizował też ewentualne roszczenia osób, których zaświadczenie nie byłoby zaakceptowane przez proboszcza. - Naszym zadaniem jest przygotowanie jak najwyższej jakości kursu. Zadowoleni ludzie zostawią dobrowolną ofiarę, a my dzięki temu będziemy mogli rozwijać projekt - mówi z przekonaniem Wilk.

Co dalej z serwisem nauki.pl?

- Ta sprawa nie jest przegrana. Ona domaga się uporządkowania. Ktoś, kto działa w kwestiach duszpasterskich, a tego typu kurs jest kwestią duszpasterską, musi mieć zgodę władzy kościelnej - mówi ks. Świerczek. - Na pewno na stronie nie może być informacji, że to jest "kurs przedmałżeński", ale że są to tylko materiały pomocne w przygotowaniu do przyjęcia sakramentu małżeństwa - dodaje kierownik Studium Teologii Rodziny.

- Możemy jeszcze wyraźniej napisać, jaka jest rola wydawanego przez nas zaświadczenia, żeby nikt nie miał wątpliwości do czego ono służy; że potwierdza tylko odbycie katechez, a decyzja o ich uznaniu należy do proboszcza - zapewniają twórcy serwisu. Taka informacja została dodana do zaświadczenia po spotkaniu twórców projektu z bp. Janem Wątrobą.

- Chcielibyśmy toczyć dyskusję na temat misji kanonicznej, czyli starać się o to, żebyśmy mogli przynajmniej jakąś część przygotowania do małżeństwa realizować online lub we współpracy z tradycyjnymi kursami. Jesteśmy otwarci na znalezienie formuły, w której nasz kurs mógłby wpisać się w dotychczasowe przygotowanie do małżeństwa - mówi Wilk. - Jeżeli nie będzie takiej możliwości, to chcielibyśmy przynajmniej, żeby księża, którzy dostają zaświadczenia od naszych kursantów mieli pewność, że treści na stronie nauki.pl są zgodne z nauczaniem Kościoła, czyli chcielibyśmy zakończyć procedurę imprimatur - dodaje.

Czy teraz treści w serwisie nauki.pl mogą otrzymać imprimatur? Ks. Jacek Konieczny wstrzymał tę procedurę w krakowskiej kurii. Nawet jeśli treści są zgodne z nauką Kościoła, to imprimatur ma też służyć dobru Kościoła, a w tej chwili to jest niemożliwe. Z tą opinią zgadza się ks. Antoni Świerczek. - Ewentualne imprimatur mogłoby być zrozumiane nie tylko jako zgoda na treści, ale też na tę formę przygotowania do małżeństwa. Takiej zgody nie ma. Na ten temat musi się wypowiedzieć KEP - mówi.

- Może wyprzedziliśmy epokę. Ale tylko w Polsce, bo nie na świecie - komentuje całe zamieszanie Piotr Wilk powołując się na internetowe kursy przedmałżeńskie prowadzone w Denver i Chicago w USA a także w Hiszpanii i Szwajcarii czy przez jezuitów w Dublinie. Twórcy projektu nie ukrywają, że jeżeli nie uzyska on akceptacji Kościoła w Polsce, ich zamierzenie, by kurs się rozwijał będzie trudne do spełnienia. Starania o akceptację przeniosą wówczas na poziom międzynarodowy.

27 września w czasie XXX Pielgrzymki Małżeństw i Rodzin na Jasną Górę planowane jest spotkanie diecezjalnych duszpasterzy rodzin i diecezjalnych doradców życia rodzinnego z bp. Janem Wątrobą. To tam zapadną decyzje w tej sprawie.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Problem internetowych kursów przedmałżeńskich
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.