Wszystko prócz śmierci

(fot. Gopal Venkatesan/flickr.com)
Michał Bondyra / "Przewodnik Katolicki"

Próbowano go otruć, kilkakrotnie pobito, grożono mu śmiercią, składano fałszywe oskarżenia w sądzie. W Indiach, poprzez głoszoną Ewangelię, pastor Gideon Jacob, jak sam mówi, doświadczył wszystkiego za wyjątkiem śmierci.

– Zawsze spałem przy otwartym oknie. Któregoś dnia, wracam do domu, a ten jest cały obity moskitierami. Pytam jednej z sióstr: „Dlaczego zrobiliście z mojego domu więzienie?” Ona tłumaczy mi przestraszona, że ktoś groził, że wrzuci kobrę do łóżka, gdzie śpię – mówi pastor Gideon Jacob, lider misji i związku kościołów Good Shepperd Church. Następnym razem, gdy inna z sióstr gotowała obiad, chciano ją przekupić, by dosypała trucizny do posiłku pastora. – Dawano jej 3000 rupii (500 euro), ale się nie ugięła – wyjaśnia.

Codziennie wraz z żoną żyją ze świadomością, że któreś z nich może zginąć. – W Indiach nie ma pytania o bezpieczeństwo, ale o to, czy ufasz powołaniu, które masz – tłumaczy.

Był też wzywany do sądu, bo ktoś złożył na niego fałszywe oskarżenie. Wierni bardzo się wtedy za niego modlili. – Policja i sędzia nie uwierzyli. „Znam tego człowieka i wiem, że nic złego nie zrobił. Albo przyznasz się, że kłamiesz, albo sam znajdziesz się w więzieniu” – powiedział sędzia w mojej obecności do tego, który mnie fałszywie oskarżył. Sędzia był Hindusem. Bóg czasem używa niebożych ludzi, by czynić swoje dzieła – wspomina, dodając, że prawnik, który go w tej sprawie reprezentował, bramin kasty kapłańskiej, widząc całe to zdarzenie nawrócił się i dziś jest chrześcijaninem.

Setka „bezwartościowych” dziewczynek

Gdy w 1989 r. kościół w Trichy został napadnięty przez radykalnych hindusów, Gideon mieszkający jeszcze w Hamburgu postanowił wraz z żoną wrócić do Indii i mówić o Bogu. – Zacząłem budować kościół z pomocą słowa Bożego. Mówiłem, że jako chrześcijanie jesteśmy powołani nie tylko do modlitwy, ale i działania. A ponieważ kilkaset kilometrów od nas zabijano dziewczynki, które według hinduskiej mentalności nie mają wartości, wydrukowaliśmy 100 tys. ulotek z napisem: „nie zabijaj” i zaczęliśmy je rozdawać po okolicznych wioskach. Już w pierwszej pobili nas hinduiści, ostrzegając: „nie przychodźcie tu więcej i nie dotykajcie naszej tradycji!” Zacząłem więc te dzieci adoptować – wspomina początki w Trichy.

Do dziś dzięki domowi dla niechcianych dziewczynek MoseMinistries, udało mu się uratować prawie setkę z nich. Rodzice nie pochwalali jego zaangażowania. – Mama i tata są dość bogaci i mają duży dom. Kiedy dowiedzieli się, co robię poprosili mnie i żonę, byśmy opuścili ten dom. Trudno jest, gdy własna rodzina jest przeciw tobie – mówi, dodając, że wtedy zrodził się pomysł na budowę kościoła i sierocińca. Sierocińców od tamtego czasu powstało zresztą kilka.

„Niech żyje bez męża i cierpi”

Jacob niesie też pomoc wdowom po bestialsko zabitych pastorach. Są wśród nich, takie, jak ta z historii, którą ze wzruszeniem mi opowiada: – Jednemu z pastorów ktoś powiedział, że zbliżają się hinduskie pogromy chrześcijan. On jednak postanowił pozostać. Pobiegł do domu, tam wraz z żoną ubrali się odświętnie tak, jakby mieli iść na ślub. Wierzący pytali go: „Co robisz?” On im odpowiedział: „Dziś jest dla mnie bardzo ważny dzień, bo dziś spotkam się z Jezusem”. Przybiegła grupa hindusów, a jeden z nich powiedział: „Macie tylko jedną szansę, by się uratować: rzućcie Biblię na ziemię, oddajcie na nią mocz i zwymyślajcie Jezusowi”. On im odpowiedział: „Nie zrobię tego, dajcie mi proszę dwie minuty, bym mógł się pomodlić”. Złapał za rękę żonę, uklękli i zaczęli się modlić: „Panie, idę do domu, dziękuję Tobie za wszystko, co dla mnie zrobiłeś”. Potem wstał i powiedział: „Teraz możecie zrobić ze mną, co chcecie”. Zrobili. Jeden z hindusów otworzył mu mieczem głowę, tak że krew tryskała nie tylko na podłogę, ale i na żonę. Pozostali głośno krzyczeli. Wówczas drugi wbił mu siekierę w plecy. Kiedy pastor był już martwy, grupka oblała jego żonę benzyną. Wtedy obecne tam kobiety nie pozwoliły jej umrzeć. „Niech żyje bez męża i niech cierpi” – krzyczały. Żona pastora żyje do dziś… I do dziś cierpi.

Dla takich jak ona wspólnota pastora Gideona organizuje pieniądze na egzystencję, godne życie. – 50 euro miesięcznie pozwala w Indiach żyć, bez konieczności bycia na łasce i niełasce innych – mówi. Finansowo wspiera też 109 dzieci zabitych pastorów. – Chcemy, by te dzieci mogły chodzić do szkoły. Wspieramy też budowę małych domów, które można postawić dla nich i ich matek już za 2000 euro – dodaje.

Za Chrystusa do więzienia

Kraj z ponadmiliardową populacją posiada 300 tys. różnych bóstw. Statystyki rządowe mówią, że każdego dnia na chrześcijaństwo przechodzi 15 tys. ludzi. – Sądzę, że prawdziwa liczba jest znacznie większa. Na północy powstają kościoły na 40 tys. wiernych. Ponieważ stając się chrześcijaninem w Indiach, masz obowiązek zmienić swoje imię i zgłosić ten fakt w urzędzie, a ludzie boją się prześladowań, wielu już tego nie robi – tłumaczy Gideon. Dlaczego przy tak wielkiej liczbie wyznań prześladowania dotykają właśnie wyznawców Chrystusa? – Przez bałwochwalstwo i cudzołóstwo, które piętnuje nauka Chrystusa. Mówię, że Chrystus jest drogą, prawdą i życiem. To się hinduistom nie podoba. Jakbym powiedział, że jest jednym z wielu dróg – byliby szczęśliwi i dali spokój. Ale przecież to jest sprzeczne z Ewangelią i 10 przykazaniami – mówi. W stanie Tamal Madu, gdzie mieszka, dziś rząd, składający się z ateistów, jest pozytywnie ustosunkowany do chrześcijan. – Ateiści w Indiach lubią chrześcijan, oni nie wierzą w Boga, ale nie robią nam krzywdy. To jest szalona kombinacja! – zaskakuje. Są jednak stany, w których za chrześcijaństwo idzie się do więzienia. – Tam według prawa do więzienia trafia nie tylko ten, który się nawrócił, ale i ten który go nawrócił. Tak jest w Ragistanie i Orisie – tłumaczy.

Agresywne bóstwa i kasty

Prześladują ci, którzy czczą agresywne bóstwa. – Wyznawcy Kali – bóstwa z wiszącym językiem, składają mu w ofierze dzieci. Kilka tygodni temu w ofierze złożono ich pięcioro, tylko dlatego, że kapłan tego bóstwa powiedział, że rodzice, by mogli mieć jedno, w zamian muszą złożyć właśnie pięcioro innych. Porwali więc je z ulicy i złożyli w ofierze – opisuje pastor. – Równie agresywni są członkowie ruchu Sziwa-szewa w Bombaju czy Badżenda na północy Indii. Oni mówią, że Indie są tylko dla Hindusów, a chrześcijanie przestają być obywatelami Indii. Nie lubią chrześcijan także dlatego, że szczególnie na północy wiele osób nawraca się na wiarę Chrystusa – tłumaczy dodając, że takiej niezadowolonej społeczności wystarczy tylko impuls, by doszło do pogromów. – Wykorzystują to w kampaniach wyborczych partie, które głosząc hasła „Indie dla Hindusów” zdobywają potrzebny im elektorat. Bo wybór znaczy władzę, władza pieniądze, a te ponownie władzę – mówi misjonarz.

Fundament prześladowań chrześcijan jest jednak dużo głębszy i dotyka systemu kastowego społeczeństwa Indii. – Hindusi wierzą w bóstwo Cheva, z którego piersi swój początek wzięła najwyższa kasta – kasta kapłańska, z brzucha – kasta kupiecka, a wszystko poniżej to tak zwana kasta nietykalnych, czyli najuboższych. Kiedy pół wieku temu misjonarze - pastorzy i księża, pomagali tym z ostatniej kasty – uznano także chrześcijan za nietykalnych. Dziś to wszystko się zmienia, do Jezusa przychodzą ludzie z wyższych kast znużeni oczami bóstw które nie widzą, ustami bóstw, które nie mówią i uszami, które nie słyszą – kończy dr Gideon Jacob.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wszystko prócz śmierci
Komentarze (5)
A
Artur
31 lipca 2010, 00:25
Każdego napotkanego Hindusa, powinno się brutalnie mordować!. Może wtedy byłby spokój. Do muzułmanów nikt nie skacze, wszyscy sie boja samobójczych zamachów bombowych. Może pora na to, by chrześcijanie zaczeli robic porzadek! Ale czy o to chodzi, Paco? Czy chcemy aby "nikt nie skakal" i aby sie bali "zamachow bobowych"? Czy moze o to aby Chrzescijanie wprowadzali Krolestwo Niebieskie i nasladowali Jezusa? Nie jestesmy ani Hindusami ani Muzlumanami. Jestesmy inni. Jestesmy Chrzescijaninami, wiec nasze zadanie i przeznaczenie tez sa inne.Pozdrawiam:) Sam także jestem, że tu się posłużę określeniem W. Cejrowskiego, "katolem". Ale z tego, co się orientuję to prawdziwi muzułmanie od nas się pod tym wzgledem nie różnią. Ten popularny dżihad to nie ma być "święta wojna z niewiernymi" [np. na bomby ...], lecz wewnętrzna walka duchowa ze złem, pokusami etc. No ale oczywiście są Ci radykałowie, którzy by najlepiej wszystko wysadzili. I wysadzają: WTC, metro chyba w Madrycie (? - jak się pomyliłem to przepraszam, nie pamietam). Nie tędy droga.
Przemek Wilczynski-Kuczera
30 lipca 2010, 10:46
Każdego napotkanego Hindusa, powinno się brutalnie mordować!. Może wtedy byłby spokój. Do muzułmanów nikt nie skacze, wszyscy sie boja samobójczych zamachów bombowych. Może pora na to, by chrześcijanie zaczeli robic porzadek! Ale czy o to chodzi, Paco? Czy chcemy aby "nikt nie skakal" i aby sie bali "zamachow bobowych"? Czy moze o to aby Chrzescijanie wprowadzali Krolestwo Niebieskie i nasladowali Jezusa? Nie jestesmy ani Hindusami ani Muzlumanami. Jestesmy inni. Jestesmy Chrzescijaninami, wiec nasze zadanie i przeznaczenie tez sa inne.Pozdrawiam:)
TN
tu nie chodzi o eskalacje zła
30 lipca 2010, 09:12
zło dobrem zwyciężaj
H
HP
29 lipca 2010, 21:49
 Rada.  Następnym razem pomyśl, zanim coś napiszesz.
P(
Paco (Partyzant)
29 lipca 2010, 21:36
Każdego napotkanego Hindusa, powinno się brutalnie mordować!. Może wtedy byłby spokój. Do muzułmanów nikt nie skacze, wszyscy sie boja samobójczych zamachów bombowych. Może pora na to, by chrześcijanie zaczeli robic porzadek!