Wyjątkowe listy do papieża Franciszka

(fot. Grzegorz Gałązka/galazka.deon.pl)
Antonio Sparado SJ

Jest gorące sierpniowe popołudnie w Rzymie. Parkuję swój niebieski samochód w cieniu rzucanym przez budynek sąsiadujący z Domem Świętej Marty. Wchodzę do Domu i witam szwajcarskiego gwardzistę. Mówię mu, że jestem umówiony z Ojcem Świętym. "Wiem" - odpowiada i gestem ręki zaprasza mnie do środka.

Wchodzę i od razu dowiaduję się, że papież na mnie czeka; mogę iść na górę. Żałuję, że nie przyjechałem wcześniej. Wsiadam do windy i wybieram drugie piętro. Drzwi otwierają się - najwyraźniej się pomyliłem, wybieram więc piętro trzecie. Drzwi windy otwierają się ponownie i w końcu pojawia się inny Szwajcar, który uśmiecha się do mnie i nie mówi ani słowa.

"Co mam teraz robić?" - pytam go. "Proszę za mną" - mówi gwardzista. I zaprasza mnie, żebym sam zapukał do drzwi. No proszę, cóż prostszego niż zapukać do drzwi, prawda? Ale to są drzwi do apartamentu papieża Franciszka. Widzę, że są uchylone. Pukam. Słyszę głos wewnątrz, ale dość niewyraźnie.

Czekam, zerkając przez szczelinę do środka. Moje zaciekawione oko napotyka uśmiechniętą twarz papieża, gdy ten podchodzi i otwiera drzwi.

DEON.PL POLECA

Wchodzę, witamy się i rozmawiamy. Papież nie siada i pyta, czy się czegoś napiję, proponuje wodę lub sok owocowy. "Może być woda" - mówię, a on, uśmiechając się, pyta: "Jesteś pewien?".

Odpowiadam: "Nie! Proszę sok morelowy". Papież już kiedyś poczęstował mnie sokiem morelowym -było to dwa lata wcześniej, gdy przeprowadzałem z nim wywiad dla czasopisma "La Civilta Cattolica" i innych jezuickich czasopism na całym świecie. "Świetnie!" -mówi. "Lody: tak czy nie?" "Tak!" - wołam. Papież otwiera małą lodówkę i podaje mi porcję. Sam pije wodę o temperaturze pokojowej.

Siadamy i zaczynamy rozmawiać o wielu sprawach. Ale ja przecież jestem tu po to by mówić w imieniu dzieci, które zadały papieżowi pytania i wysłały swoje rysunki. Tak, dzieci z całego świata napisały do papieża Franciszka, mając nadzieję, że ten odpowie na ich pytania. Wysłały mu również pozdrowienia i ucałowania. Papież zgodził się odpowiedzieć na trzydzieści pytań spośród wielu, które zostały przysłane. Byłoby cudownie, gdyby dało się odpowiedzieć na nie wszystkie; papież Franciszek lubi odpowiadać na pytania dzieci.

Wręczam mu pytania i rysunki. Papież jest zaintrygowany; kartkuje je, czyta, a potem mówi: "To są trudne pytania!".

Rzeczywiście! Przeczytałem je wcześniej i też wydały mi się naprawdę trudne. Pytania dzieci są niewygładzone, bez ozdobników, przypierające do muru. Są przenikliwe, wyraziste, nawet szorstkie. Nie można uciec w wysoce abstrakcyjne pojęcia lub pokrętne rozumowanie. Te pytania są także bardzo praktyczne.

Włączam dwa magnetofony i zaczynamy. Wiem, wiem: papież bardzo chciałby, żeby te dzieci siedziały przed nim. Uwielbia widzieć twarze ludzi, którzy zadają mu pytania. Wiele razy byłem tego świadkiem. Jednak teraz ma przed sobą tylko mnie. Widzę, że od czasu do czasu patrzy w przestrzeń i odpowiada dziecku, które stara się sobie wyobrazić. Odpowiada, nie patrząc na mnie, ale na hipotetyczny obraz Ryana, Joao, Nastji, Emila, Toma, Ivana... W jego wzroku widzę troskę, czułość. Wiem, że odpowiada im w swoim sercu. Bardzo chciałby mieć ich przy sobie.

Nie potrafię siedzieć spokojnie, tylko odczytując pytania. Niektóre z nich są mi bardzo bliskie. Niekiedy mówię papieżowi, że o to samo pytałem swoją mamę. Jestem pod wrażeniem jego odpowiedzi i czasami dopytuję. Kiedy indziej wybucham śmiechem. Innym razem wołam: "Jak to możliwe?", "Coś takiego!". Innymi słowy, nawiązuję kontakt z papieżem, który w swoim sercu nawiązuje kontakt z zadającym pytanie dzieckiem. Dość dziwna, ale piękna sytuacja.

Papież Franciszek ogląda rysunki. Analizuje je i interpretuje; rysunek jest częścią pytania. Zauważam, że czasami z właściwą sobie duchową finezją wydobywa znaczenie pytania bardziej z tych obrazków niż ze słów, które mu czytam. Spędzamy w ten sposób półtorej godziny. On siedzi na kanapie, a ja w fotelu, ale wyobraźnia nieodparcie przenosi nas do Kanady, Brazylii, Syrii, Chin, Argentyny, Albanii... tam, gdzie mieszkają te dzieci - do pięknych ogrodów lub obozów dla uchodźców. Możemy to wyczytać z ich rysunków. W końcu wyłączam magnetofon. Jest wpół do szóstej.

Papież wygląda na szczęśliwego, ale wyraźnie mówi mi to, co wyczułem już wcześniej: "To pięknie odpowiadać na pytania tych dzieci, ale one powinny być tu ze mną, wszystkie!". Wiem, że to byłoby wspaniałe. Wiem też jednak, że ta książka trafi w ręce wielu dzieci na całym świecie, które mówią różnymi językami. I z tego powodu jestem szczęśliwy.

Zbieram rysunki, magnetofon, moje notatki i dopijam sok morelowy. Gawędzimy jeszcze przez chwilkę i papież odprowadza mnie do windy. Dziękuję mu za poświęcony czas, a on patrzy na mnie, powtarzając to, co już wiem: "Nie zapominaj modlić się za mnie". "Zawsze to robię" - mówię, gdy zamykają się drzwi windy, a ja jeszcze przez chwilę rozkoszuję się jego uśmiechem.

Po powrocie do domu, przepisując nagranie, mam wrażenie, że przeprowadzam długą medytację. Przypominam sobie coś, co papież powiedział jakiś czas temu, przemawiając do przełożonych generalnych zakonów: "Przychodzi na myśl sytuacja, kiedy Paweł VI otrzymał od małego chłopca list z wieloma rysunkami. Paweł VI powiedział, że pojawienie się tego listu - na stole, na który trafiają tylko listy z problemami - bardzo dobrze mu zrobiło. Czułość dobrze nam robi".

Zdaję sobie sprawę, że język papieża Franciszka jest prosty i że on żyje w prostych słowach. To dlatego, że Bóg jest prosty. Czułość Boga objawia się w Jego prostocie. Nie wolno komplikować Boga, zwłaszcza jeśli to skomplikowanie oddala Boga od ludzi. Bóg jest z nami, a żeby prawdziwie być z nami, musi być prosty. Obecność osoby jest prosta. Nawet fizyczna obecność papieża Franciszka ma posmak prostoty. I ten posmak jest zarówno w jego najbardziej głębokich wypowiedziach, jak i w tych odpowiedziach na pytania dzieci. Jestem pewien, że odpowiedzi papieża Franciszka przyniosą wszystkim wiele dobrego, zwłaszcza tym, którzy nie chcą stać się tak prości jak dzieci.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wyjątkowe listy do papieża Franciszka
Komentarze (2)
Andrzej Ak
3 maja 2016, 14:13
cz I W Nowym Jorku zakończyła się konferencja poświęcona sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie. Świadectwa na niej przedstawione porażają swoją brutalnością i potwornością. Jedno z najbardziej szokujących zeznań złożyło małżeństwo, których dzieci zostały pojmane przez bojówkarzy ISIS. Pewnego dnia, już po porwaniu, ktoś zastukał do ich drzwi. Kiedy otworzyli, znaleźli na progu plastikową torbę. Zajrzeli do środka. Okazało się, że zawiera części ciał ich córek wraz z nagraniem wideo, na którym są one gwałcone i torturowane. Inna uczestnicząca w konferencji chrześcijanka straciła córkę w płomieniach, kiedy domagający się podatku jizya islamiści podpalili jej dom. Dziewczyna, która wówczas brała prysznic, zmarła w ramionach matki. Jej ostatnimi słowami było: „Wybacz im”. To zaledwie część dramatycznych i drastycznych historii, które można było usłyszeć podczas zakończonej w sobotę, a trwającej od czwartku, konferencji ONZ. Swoimi wspomnieniami podzieliła się również 15-letnia Samia Sleman, jazydka, która mówiła z trudem powstrzymując łzy. Spędziła ona sześć miesięcy w niewoli u bojówkarzy ISIS. Wraz z rodziną została schwytana w sierpniu 2014 roku. Jej ojciec, wuj i dziadek nadal znajdują się w rękach islamistów.
Andrzej Ak
3 maja 2016, 14:12
Cz II Dżihadyści najpierw oddzielili mężczyzn od kobiet i zagarnęli cały dobytek. Dla tysięcy kobiet pozostających w ich rękach życie to prawdziwe piekło – bezwzględni islamiści gwałcą nawet siedmioletnie dziewczynki i zmuszają je do przejścia na islam. Kobiety, których ze względu na zaawansowany wiek nie opłaca się islamistom trzymać w charakterze niewolnic seksualnych, są bezwzględnie mordowane. – Dlaczego te niewinne dzieci i ci niewinni ludzie tak bardzo cierpią? – pytała Sleman. – Dlaczego nie podejmuje się żadnych działań? To już ponad półtora roku, kiedy oglądamy potworności, jakie stają się udziałem mniejszości, w szczególności jazydów i chrześcijan, w tym regionie, a nadal nie widzimy, aby społeczność międzynarodowa podejmowała jakikolwiek konkretne działania przeciwko Państwu Islamskiemu – zauważyła. Sleman nie ma żadnych wątpliwości, że wprawdzie zarówno Parlament Europejski, jak i Department Stanu USA wraz z brytyjską Izbą Gmin uznali to za ludobójstwo, dając ofiarom nadzieję, to należy uczynić zdecydowanie więcej Następnym krokiem powinno być w jej ocenie uznanie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rzezi chrześcijan i jazydów za ludobójstwo i skierowanie sprawy do Międzynarodowego Trybunału Karnego (ICC). Petycję w tej sprawie wystosowała organizacja CitizenGO, zwracając się w niej do ONZ, aby podjęła działania w celu zabezpieczenia wolności wyznawania religii dla mniejszości. Pod petycją podpisało się dotychczas ponad 170 tys. osób. http://prawy.pl/30695-otworzyli-drzwi-na-progu-lezala-plastikowa-torba-z-czesciami-cial-ich-dzieci/ https://www.facebook.com/Presja-Pospolite-Ruszenie-Europejskiego-Spo%C5%82ecze%C5%84stwa-Jako-Antysystemowcy-1588275648073722/