Stanisław Jaromi OFMConv: niszcząc przyrodę niszczymy samych siebie [WYWIAD]

(fot. archiwum REFA)
Stanisław Jaromi OFMConv

Jest taka możliwość, że następne pokolenia zastaną po stosy śmieci, zabetonowane olbrzymie obszary ziemi, oceany pełne plastików, zanieczyszczone środowisko wiejskie i miejskie oraz temperaturę, która skutecznie uniemożliwi życie w niektórych rejonach planety - mówi franciszkanin, Stanisław Jaromi OFMConv.

Michał Lewandowski: Od kiedy Kościół interesuje się ekologią?

Stanisław Jaromi OFMConv: Od zawsze. Proszę zauważyć, że pierwsze karty Biblii opisują świat idealny i pełen harmonii między ludźmi, przyrodą, zwierzętami i Bogiem. Redaktorzy Pisma świętego chcieli, żeby taki opis pojawił się na jej początku.

DEON.PL POLECA

Mówili o przyrodzie i całym stworzeniu, dlatego że było im to potrzebne do przekazania prawd teologicznych czy mieli ekologię z tyłu głowy?

Chcieli przekazać kim jest Bóg, kim człowiek a czym świat oraz skąd jest zło, choroby, wojny czy inne nieszczęścia. Samo słowo "ekologia" to wynalazek drugiej połowy XIX w. Znaczenie, w jakim używamy go teraz, to dopiero druga połowa lat 60.

Wtedy zaczęto mówić o kryzysie ekologicznym?

Tak, zauważono, że narzędzia wykorzystywane do uprawy roślin, na czele z mocnymi środkami chemicznymi wymyślonymi w czasie II wojny światowej do zabijania ludzi, przynoszą tragiczne konsekwencje. Jest taka książka Rachel Carson "Silent Spring". Myślę, że jej publikacja to moment przełomowy w mówieniu o współczesnej ekologii.

Eko-apokalipsa nadciąga. Jesteśmy przygotowani? >>

O czym pisze Carson?

Między innymi o tym, że łąki i pola uprawne, które zostały potraktowane pestycydami, to czysta monokultura, gdzie nie rośnie ani nie żyje nic innego poza tym, co zaplanował człowiek.

To źle?

Dla producenta chyba dobrze, ale dla wszystkich pozostałych źle. Źle dla różnorodności biologicznej świata, źle dla nas konsumentów. Wstrząsający jest raport U’ Thanta, sekretarza generalnego ONZ w latach 1961-1971, ogłosił wprost, że mamy kryzys ekologiczny.

W Polsce ktoś wtedy interesował się ekologią?

Mamy piękne tradycje ochrony przyrody. Był Jan Gwalbert Pawlikowski i Władysław Szafer, którzy - każdy inaczej - tworzyli podstawy ochrony przyrody w naszym kraju oraz organizowali społeczne działania na tym polu. Wreszcie w 1961 pojawiła się "Oskalpowania Ziemia" Antoniny Leńkowej, coś jak polska "milcząca wiosna".

Co na to Kościół?

Pierwsze refleksje wprost ekologiczne pojawiły się zaraz po Soborze Watykańskim II. A w 1972 mamy już duży dokument watykański wydany przy okazji Szczytu Ziemi w Sztokholmie.

O czym jest ten dokument?

Pokazuje katolicki etyczno-moralny punkt widzenia na relacje człowieka wobec zdegradowanego środowiska, przypomina, że zasoby naturalne są wspólną własnością całej ludzkości oraz analizuje środowisko przyrodnicze w relacjach do równowagi biosfery, zdrowia i dobrobytu człowieka.

A "Pacem in Terris" Jana XXIII?

Niektórzy doszukują się w niej wątków ekologicznych, ale bezpośrednio ich tam nie ma. Jednak warto zauważyć, że troska o pokój stanie się ważnym elementem ekologii watykańskiej a tematyka troski o stworzenie będzie często pojawiać się w orędziach na Światowy Dzień Pokoju ustanowiony w 1967.

Jan Paweł II odnajdywał się w temacie ekologii?

27 lat jego pontyfikatu to czas kształtowania się pierwszej katolickiej syntezy w kwestii ekologicznej, którą można nazwać ecologia humana. A zaczął od ogłoszenia św. Franciszka z Asyżu patronem ekologów dodając do oficjalnego nauczania Kościoła rys franciszkański..

Czy św. Franciszek z Asyżu był pierwszym ekologiem?

Jest tak ukazany w niektórych publikacjach. Ale mamy też starsze piękne obrazy biblijne, tradycje pustelników oraz mnichów benedyktyńskich czy cysterskich. Jednak to św. Franciszek jest ikoną zaangażowania ekologicznego.

Dlaczego zdaniem papieża Franciszka temat ekologii jest tak ważny, że należy napisać o nim encyklikę?

Motywacji jest pewnie mnóstwo, ale myślę, że jedną z najważniejszych jest to, że papież zauważając liczne sukcesy ludzkości w różnych dziedzinach widzi wielką porażkę w sposobie jaki traktujemy Boże Stworzenie. Zna też liczne przykłady degradującej eksploatacji ziemi i ludzi dla szybkich zysków bez troski o środowisko naturalne.

Rozszerza zatem ekologię na obszar ekologii społecznej i duchowej oraz pokazuje, że agresja, nienawiść czy zachłanna konsumpcja to toksyny, które też zatruwają nasze środowisko.

A może chodzi o to, skąd pochodzi?

Niewątpliwie. Franciszek pochodzi z kontynentu, gdzie pęknięcie pomiędzy postulowanym modelem świata a realnie doświadczanym przez 95 procent jego wiernych jest największe. Przecież to w Ameryce Południowej fantastyczna przyroda jest łupiona w imię przedziwnych modeli rozwoju.

Na przykład?

Wypalanie bezcennych terenów zielonych (w tym Amazonii) tylko po to, żeby zrobić miejsce na hodowlę bydła, które w przyszłości skończy jako hamburger. Kradzież zasobów wody służących tysiącom mieszkańców dla potrzeb agrobiznesu. Bezradność lokalnej polityki (zarówno lewicowej jak i prawicowej) wobec zachłannych, nastawionych wyłącznie na zysk korporacji. I ludzie, największe ofiary patologicznego systemu który daje sobie prawo do zawłaszczenia wszystkiego i decydowania o tym, jak zarządzać dobrem wspólnym.

Papież mówi, że kult pieniądza to największe bałwochwalstwo naszych czasów.

Do tej pory wydawało się, że udało się wypracować mechanizmy, które regulują ten stan rzeczy, wierzono, że parlamentarne demokracje będą w stanie zapewnić wszystkim sprawiedliwy podział dóbr. Okazało się jednak, że to nie działa. Mimo wielu zasobów naturalnych i społecznych, mimo zrealizowania projektów rozwojowych kontrolowanych przez międzynarodowych doradców mamy w Ameryce Łacińskiej wiele krajów, które w ostatnich latach przeżywają tragedie polityczne, gospodarcze, społeczne, ekologiczne. Stąd mocne przesłanie Franciszka, który mówi o tym, że słyszy krzyk ubogich i płacz matki ziemi.

Ekologia to nie lewacka mrzonka >>

Co zrobić, żeby było lepiej?

O tym jest prawie 200 stron encykliki Laudato si’. Nad tym zastanawiał się Franciszek w czasie swych kolejnych wizyt. Wystarczy posłuchać co mówił w 2015 odwiedzając Ekwador, Boliwię i Paragwaj, w 2016 na Kubie i w Meksyku, w 2017 w Kolumbii czy w 2018 w Chile i Peru. Wszystko było publikowane na DEON.pl zatem nie jest to wiedza tajemna. Czy jednak coś skorygowało w naszym myśleniu i działaniu. Czy dalej podążamy drogą, która wiedzie nas i cały świat do zguby?

Co to znaczy?

Z trudem zauważamy, jak wszystko jest ze sobą powiązane: jak nasze wybory konsumenckie wpływają na sytuację rolników czy ogrodników, jak marnotrawstwo żywności czy nieodnawialnych zasobów świata kształtuje globalną gospodarkę itd. Nieodnawialne zasoby się wyczerpują, zamożni żyją ponad stan, utylizacja odpadów to dla wielu niepotrzebne zajęcie. Raporty pokazują, że gdyby każdy na świecie chciał żyć tak jak Amerykanie, to potrzebowalibyśmy czterech takich planet jak ziemia. Ale i w Polsce zabieramy za wiele z tortu, który jest jeden i dla wszystkich. Stąd na świecie nędza, głód, wojny o zasoby, uchodźcy na granicach. Papież ma odwagę spotykać się z ekspertami, którzy mają twarde dane nt. kryzysu ekologicznego, klimatycznego, społecznego i nie boi się głośno o tym mówić.

Co zrobić z argumentem, który mówi, że człowiek jest koroną stworzenia i wolno mu do woli eksploatować planetę?

To wielka sprawa, że Bóg chciał stworzyć człowieka na swój obraz i podobieństwo - jak mówi nam Biblia, ale też wielka głupota, jeśli ludzkie powołanie do bycia opiekunem Bożego stworzenia ktoś rozumie jako zgodę na eksploatację bez ograniczeń.

Jan Paweł II w swej pierwszej encyklice "Redemptor Hominis", a potem w katechezach o stworzeniu czy licznych orędziach wielokrotnie podejmował refleksję nad rolą człowieka wobec przyrody. Mam być mądrym i szlachetnym panem, gospodarzem i opiekunem odpowiedzialnym za ziemię i wszystkich jej mieszkańców, mam ograniczać doraźne, egoistyczne cele i pamiętać, że wszystkie stworzone dobra są dla całej ludzkości.

Więcej: niszcząc przyrodę i harmonię w świecie krzywdzę sam siebie, swych najbliższych, innych mieszkańców świata oraz Boga Stwórcę.

To orędzie niedawno zabrzmiało w Katowicach na Szczycie Klimatycznym. Jak to jest ocieplamy się czy nie?

Zmiany klimatu to nie linearne zjawisko. Średnio na całej Ziemi robi się cieplej, ale to nie oznacza, że wszędzie i zawsze jest cieplej. Jednym z efektów jest intensyfikacja ekstremalnych zjawisk pogodowych: mamy fale upałów, ulewne opady, ataki mrozu. Trzeba też rozróżnić zmiany naturalne, które wpływają na to, jaka temperatura panuje na ziemi, i te wprowadzone przez człowieka, za które jesteśmy odpowiedzialni. Nikt nie neguje tych pierwszych, ale problemem są te drugie, których autorem jest człowiek, a które naruszają delikatną równowagę, jaka panuje na ziemi. Mamy dość naukowych dowodów na to, żeby udowodnić, że działanie człowieka prowadzi do podwyższenia się temperatury na ziemi.

To skąd opór?

Być może dlatego, że chodzi tutaj o bardzo duże pieniądze. Za tymi, którzy podważają argumenty za zmianami klimatu, często są lobbyści koncernów paliwowo-energetycznych. Oni wiedzą, że mogą stracić wiele i dlatego otwarcie nie zgadzają się z tym, co mówią raporty naukowe. W Katowicach nie raz mieliśmy trudne debaty w tym temacie. Ale i górnicy, gdy poznali całość tematu opowiadali się za zmianą.

Od czego zacząć ową zmianę?

Od korekty w myśleniu i próby spojrzenia całościowego na problem. Doraźnie zmiana dla mieszkańców Śląska czy Bełchatowa nie jest łatwa. Ale gdy zobaczą wszystkie koszty używania paliw kopalnianych i zrozumieją alternatywę widzą temat inaczej. Gdy jeszcze uznają, że poprzez swe liczne problemy zdrowotne sami są ofiarami pewnego systemu gospodarczego zawsze są za zmianą.

Co możemy zrobić, żeby zrealizować to, o co papież prosi w "Laudato si'"?

Dokładnie to samo pytanie zadaliśmy uczestnikom naszych warsztatów REFA. W efekcie wspólnej pracy mamy szereg postulatów zmiany stylu życia na bardziej oszczędny i odpowiedzialny. Motywację do zmiany daje tzw. credo chrześcijańskiego ekologa, w którym przedstawiliśmy 10 głównych punktów.

Na czym one polegają?

Wszystkie dostępne są na naszej stronie. Wśród nich nie brak konkretnych zobowiązań, by wybierać skromny styl życia, unikać wygody za cenę niszczenia środowiska, kupować świadomie, pamiętać o prawach zwierząt ale też o modlitwie wdzięczności za dar życia.

Franciszek w swojej encyklice pisze, że "nie można z pogardą i ironią traktować prognoz katastroficznych".

Jest taka możliwość, że następne pokolenia zastaną po stosy śmieci, zabetonowane olbrzymie obszary ziemi, oceany pełne plastików, zanieczyszczone środowisko wiejskie i miejskie oraz temperaturę, która skutecznie uniemożliwi życie w niektórych rejonach planety. Może się okazać, iż dotychczasowy system gospodarczy oraz styl życia w licznych krajach może skończyć się katastrofą.

Konkretnie, jakie mogą być zachowania, dzięki którym każdy z nas może jakoś powstrzymać nadciągającą katastrofę?

Możemy działać na kilku obszarach: odpadów, pieniędzy i mięsa.

Co możemy zrobić ze śmieciami?

Nie tylko segregować, ale myśleć cały czas o tym, jak robić, żeby było ich jak najmniej. Odmawiać zbytecznego pakowania, wybierać biodegradowalne, to co mamy używać wielokrotnie. Choćby kupujesz lody, to weź ten w wafelku, a nie w plastiku, który za chwilę wyrzucisz, kawę można poprosić do własnego kubka itd.

Nie pij wody mineralnej w butelce z plastiku, tylko w szkle.

Tu sprawa jest skomplikowana, bo często wydatek energetyczny potrzebny na wyczyszczenie butelki szklanej jest wyższy niż ten, konieczny do przetworzenia plastiku. Ideałem by było, gdyby woda dostępna w kranie wszędzie była zdatna do picia i dobrej jakości.

"Gorliwość o dom twój pożera mnie". Taki napis powinien wisieć nad osiedlowymi śmietnikami >>

Co mają pieniądze do tego?

To, że zarabiając musimy świadomie decydować komu je dajemy. Na przykład kupując żywność albo wydajemy je na lokalny produkt i wspieramy przedsiębiorców z naszych okolic, albo kupujemy globalny produkt no name w ogóle niezwiązany z miejscem, w którym żyjemy. Do tego opłacamy głównie jego transport, bo choć może rosnąć u nas, płynął z Chin czy Ameryki.

Tylko tutaj przede mną jako konsumentem pojawia się problem, bo często "lokalny" znaczy droższy.

Nie wierzę. Może to być kwestia machinacji na rynku i działań marketingu. Natomiast konsekwencją może być, że gdy znikną produkty lokalne nie będziemy mieć wyboru i za ten globalny płacić dużo więcej. Ten lokalny zaś może nam pokazać twarz jego producenta, rolnika czy ogrodnika i jego możemy zapytać o jakość oferty i jego walory zdrowotne.

Co z jedzeniem mięsa?

To wielki problem, z którym jako chrześcijanie musimy się zmierzyć.

Jaki problem?

Taki, który polega na nadmiernym spożyciu mięsa, które jest niedobre dla zdrowia i powoduje spustoszenie planety. Przemysł mięsny zawłaszcza coraz większe obszary rolnicze a nawet wkracza na leśnie przekształcając je w pastwiska, zużywa olbrzymie ilości wody i energii, generuje też sporo zanieczyszczeń.

To jedyny problem?

Nie, numerem jeden są technologie masowej hodowli zwierząt na pokarm. To wielkie zło, jakie człowiek robi w stosunku do zwierząt, gdy dla efektywnego ekonomicznie cyklu technologicznego powoduje ogrom bólu i cierpienia zwierząt. Mamy wiele raportów i filmowych materiałów poświęconych temu, co się dzieje na wielkich fermach hodowlanych. Często są bardzo drastyczne. Gdy dodać do tego czym karmione są owe zwierzęta i jak ich wzrost stymuluje się farmakologicznie aż dziw, że powszechnie nie uświadamiamy sobie toksyczności całej tej sytuacji. A przynajmniej tego, że jedzenie takiego mięsa powoduje często i nasze choroby. Znam bardzo wielu katolików, którzy uświadomili sobie, z czym wiąże się produkcja mięsa, i zostali wegetarianami.

Czy jest coś takiego, jak "katolicki wegetarianizm"?

Chyba nie ma potrzeby takich nazw, ale warto przypomnieć, że dla chrześcijanina post to przede wszystkim nie jedzenie mięsa. Bezmięsny piątek to oczywista oczywistość. Ale warto iść dalej. Widzę, że ograniczenie albo zrezygnowanie z jedzenia mięsa wiąże się z pogłębieniem osobistej duchowości, otwarciem na dramat stworzenia w relacji do człowieka i cały problem ubóstwa na świecie. Co stoi na przeszkodzie, żeby zaoszczędzone na mięsie pieniądze przeznaczyć na pomoc potrzebującym?

Polska jest w niechlubnej czołówce krajów marnujących żywność. Co z tym zrobić?

Na przykład zmienić prawo, żeby nie można było wyrzucać przeterminowanej żywności. Mieszkałem kiedyś w Pizie. Tamtejsza wspólnota franciszkańska prowadzi kuchnię dla ubogich. Zarówno oni, jak i bracia jedzą żywność, która straciła swoją ważność dzień lub dwa wcześniej. Nikt nigdy nie miał z tego powodu jakichkolwiek problemów zdrowotnych.

A oddolnie? W nas?

Mówić o tym, edukować. Wspierać rolników, którzy pracują w sposób tradycyjny, pojechać na wieś, zobaczyć, ile pracy kosztuje hodowla zwierząt, uprawa roślin, warzyw, owoców. To budzi wdzięczność i respekt. Jako REFA realizujemy teraz projekt Szkoły liderów ekologii integralnej REFA, gdzie wyszukujemy liderów działających w kościele w różnych miejscach kraju i dajemy im narzędzia, aby swoją misję wzbogacili o przesłanie ekologiczne w duchu Laudato si’. Zapraszamy i oddolnie zmieniamy świat w którym żyjemy... także ten kościelny!

Stanisław Jaromi OFMConv - ur. 1963, franciszkanin konwentualny, doktor filozofii, absolwent teologii i ochrony środowiska. Zaangażowany w chrześcijańską edukację ekologiczną. Wieloletni delegat zakonu ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu (REFA) i szef portalu chrześcijańskich ekologów www.swietostworzenia.pl

Michał Lewandowski - dziennikarz DEON.pl, publicysta, teolog, koordynuje projekt "Wspólny Dom" poświęcony ekologii chrześcijańskiej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Stanisław Jaromi OFMConv: niszcząc przyrodę niszczymy samych siebie [WYWIAD]
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.