"Wychodząc ze szpitala, obiecałam świętej Ricie rozsławić jej imię". Świadectwo dwóch cudów

Zdjęcie ilustracyjne. Fot. Kichigin_S / Depositphotos
Świadectwo anonimowe

"Kiedy rano zostałam przyjęta na oddział do sali nr 22, cały strach minął. Wiedziałam, że to nie może być przypadek, że święta Rita działa i daje mi znak, że jest ze mną". Przeczytaj świadectwo dwóch cudów, które dokonały się za wstawiennictwem świętej Rity.

Cudu za pośrednictwem świętej Rity doświadczyłam w moim życiu przynajmniej dwa razy. Pierwszego - gdy drugi raz zostałam mamą, drugiego - gdy zostałam uzdrowiona.

Upragniona ciąża

O nabożeństwach do świętej Rity odprawianych m.in. w Krakowie słyszałam już jakiś czas temu. Wiedziałam, że jest to święta od spraw trudnych i tyle mi wystarczało. Dopiero wtedy, gdy tak bardzo pragnęłam zostać drugi raz mamą, a diagnozy lekarskie niestety odbierały tę nadzieję, postanowiłam zgłębić jej historię. Wtedy poczułam z nią niezwykłą łączność i postanowiłam zawierzyć jej moje problemy oraz pragnienia. I choć wydawać by się mogło, że kolejne problemy zdrowotne, operacja, a nawet odebrana nadzieja, po stracie ciąży zabiją we mnie tę wiarę, stało się inaczej.

DEON.PL POLECA

Chciałam coraz więcej wiedzieć o świętej Ricie, czytałam, szukałam informacji, powiesiłam jej wizerunek w pokoju i prosiłam, by wstawiała się za mną do Pana naszego, bym jeszcze raz mogła zostać mamą. I choć mój kilkuletni syn już przestał głośno mówić o rodzeństwie, to widziałam, że w nim również tkwiło to pragnienie. Często rozmawiałam ze świętą Ritą, mówiłam Jej: "Sama miałaś dwóch synów, pozwól mnie również jeszcze raz doświadczyć cudu macierzyństwa, tak bardzo tego potrzebuje". Wiedziałam, czułam, ze tylko ona może mi pomóc. Kiedy prawie dziewięć miesięcy później dowiedziałam się, że jestem w ciąży, bałam się do końca uwierzyć w ten cud. Każdego dnia prosiłam świętą Ritę o opiekę nad nami, donoszenie ciąży i szczęśliwe rozwiązanie. Po pierwszych badaniach prenatalnych pojechaliśmy z mężem do kościoła świętej Katarzyny w Krakowie, by podziękować, że dziecko jest zdrowe. A kiedy dowiedziałam się, że będzie drugi syn, nie byłam zaskoczona, ja to wiedziałam od początku i czułam się jeszcze bliżej świętej Rity.

Namacalny znak Jej opieki doświadczyłam w dniu porodu, kiedy położna podała mi opaskę z datą urodzenia dziecka, lecz tam zamiast prawidłowej daty narodzin, widniał dzień "22" - dzień świętej Rity. Zwróciłam uwagę na błąd w dacie, ale w głębi duszy wiedziałam, że to nie była pomyłka, to święta Rita dała mi znak, że towarzyszyła mi, że pokonała ze mną tę drogę do upragnionego macierzyństwa. Mam drugiego najwspanialszego na świecie synka i wiem, że zawdzięczam go wstawiennictwu świętej Rity. Kiedy skończył pół roczku zabraliśmy go na Augustiańską do Krakowa, by całą rodziną podziękować za ten mały, wielki cud.

Gdy usłyszałam słowo "nowotwór", rozpadłam się na milion kawałków

Jakiś czas później zrobiłam badania, które sygnalizowały jakiś problem w moim organizmie. Dokładnie w dzień pierwszych urodzin mojego synka, odebrałam wyniki badań - markery nowotworowe. Nie chciałam wierzyć, że może być coś nie tak, nie dopuszczałam do siebie takiej myśli, przecież mam małe dzieci, byłam im potrzebna. Kiedy diagnoza niejako potwierdziła się i usłyszałam słowo "nowotwór", rozpadłam się na milion kawałków. Pierwszy żal skierowałam do świętej Rity. Nie rozumiałam dlaczego pozwoliła mi urodzić wymodlonego u niej synka, bym po roku nie mogła się nim cieszyć… A starszy syn? On również mnie potrzebuje, może nawet bardziej niż wcześniej. Kocham ich, chce z nimi być, a tu taki cios. Wszystko widziałam w czarnych barwach, jakby moje życie było już przesądzone.

Wtedy też ksiądz proboszcz ogłosił, że do naszego kościoła dotarły relikwie świętej Rity 22 października odbędzie się pierwsze nabożeństwo ku jej czci w naszej parafii. Kiedy usłyszałam tą informację podczas ogłoszeń na niedzielnej mszy, odzyskałam nadzieję, poczułam, że to nie może być przypadek, że dzieje się to akurat teraz. Poszliśmy na to nabożeństwo całą rodziną, prosząc o zdrowie. Wróciłam do domu z poświęconą różą, a jej płatki, przez kolejny tydzień nosiłam przy sobie, przykładając do miejsca naznaczonego chorobą. Wierzyłam, że św. Rita pomoże, prosiłam ją o to każdego dnia. Po tygodniu od nabożeństwa odebrałam telefon ze szpitala, że nazajutrz odbędzie się operacja. Byłam przerażona, wszystko działo się tak szybko. Nie czułam się gotowa, bałam się rozłąki, martwiłam się o dzieci…

Kiedy rano zostałam przyjęta na oddział do sali nr 22, cały strach minął. Wiedziałam, że to nie może być przypadek, że święta Rita działa i dała mi znak, że jest ze mną. Operacja przebiegła bez komplikacji, mogłam szybko wrócić do domu, do rodziny. Pozostało jeszcze czekanie na wynik histopatologiczny, od którego zależało dalsze leczenie. Oczekiwałam ich z niepokojem, ale zaufałam świętej Ricie i kiedy jechałam je odebrać 22 listopada (kolejny dzień świętej Rity), byłam zupełnie spokojna, czułam, że będzie dobrze. I tak się stało - jestem zdrowa dzięki świętej Ricie. Czasem trzeba doświadczyć strachu, cierpienia, by docenić jak wiele się ma.

Wychodząc ze szpitala, obiecałam świętej Ricie rozsławić jej imię, by każdy wiedział, że nie ma dla niej rzeczy ani trudnych, ani beznadziejnych - trzeba ufać.

Jeśli przeżyłeś/przeżyłaś/przeżyliście coś podobnego, poniższy formularz jest od tego, aby się tym podzielić. Niech również Twoje/Wasze świadectwo stanie się tym, co utwierdzi wiarę innych!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Wychodząc ze szpitala, obiecałam świętej Ricie rozsławić jej imię". Świadectwo dwóch cudów
Komentarze (2)
ZK
~Zuzanna Kaczmarek
2 marca 2024, 13:37
Dziękuję za to co napisałaś to dobrze że są tacy ludzie jak ty, dajesz nadzieję innym by zaufać , żeby się nie załamać i wierzyć pomimo wszystko. Życzę powodzenia
~Irena Łydżba
2 marca 2024, 11:25
Boża moc zwyciężyła przez wstawiennictwo Świętej.Chwała Panu. Pan do nas dzisiaj mówi "Nie bój się, wierz tylko" Życzę sobie i wszystkim takiej wiary.