„Żadna kobieta nie jest tylko kobietą”

„Żadna kobieta nie jest tylko kobietą”
(fot. sxc.hu)
Logo źródła: Życie Duchowe Lucyna Słup / "Życie Duchowe"

Przez wiele wieków miejsce kobiety w społeczeństwie było wyraźnie określone. Wyznaczały go ściany własnego domu, w którym poczesne miejsce zajmował dziecinny pokój, albo, jeżeli kobieta odczuwała pragnienie poświęcenia się Bogu lub – co było znacznie częstsze – takie „pragnienie” wyrażali (często ze względów majątkowych) opiekujący się nią mężczyźni – klasztorne mury.

To zrozumiałe, że w tak uporządkowanym i określonym świecie także odpowiedź na pytanie o tożsamość kobiety była dosyć prosta. Wielką rolę odgrywało w niej słowo „podporządkowanie”. Kobieta miała być podporządkowana mężczyźnie (ojcu, mężowi), w czym wyrażało się jej poddanie Stwórcy.

DEON.PL POLECA

„Żadna kobieta nie jest tylko kobietą” (Edyta Stein)

Ta sytuacja zmieniła się radykalnie w ciągu ostatnich dwóch wieków. Po latach walki kobiety uzyskały dostęp do równego z mężczyznami wykształcenia, równe prawa rodzicielskie, wyborcze, dostęp do opieki lekarskiej i – przynajmniej teoretycznie – równe wynagrodzenie za równą pracę. Dziś kobiety są obecne we wszystkich dziedzinach aktywności społecznej i zawodowej (bywa, że w sposób wybitny) i pełnią wiele ważnych funkcji. Ta obecność pociąga za sobą przewartościowanie tradycyjnej roli żony i matki. Kobieta wyszła z kuchni i dziecinnego pokoju i poświęciła się sprawom ogólniejszym. Stało się jednak tak, że temu wyjściu towarzyszyła i nadal towarzyszy rewolucja obyczajowa, dokonująca się ze szczególną intensywnością w ostatnich czterdziestu latach. Absolutyzując kobiece „prawa” i rozciągając je na prawo do życia innych, doprowadziła ona do wielu ludzkich tragedii i wielu gorzkich owoców, przede wszystkim w sferze życia rodzinnego.

Zapewne dzisiejsze spojrzenie na rolę kobiet w społeczeństwie bliższe jest zamysłowi Bożemu, który przecież stworzył człowieka jako mężczyznę i niewiastę, a więc obdarzył kobietę równą z mężczyzną godnością i powołaniem. Jednak współczesnym kobietom w tej nowej sytuacji nie jest łatwo. Częściej niż ich babki i prababki doświadczają różnych nacisków, obaw, lęków i konfliktów. Niewątpliwie najczęstszym z nich jest, w sytuacji kobiet mających rodziny i pracujących zawodowo, konflikt między życiem rodzinnym a pracą. Ale są także i inne, na przykładzie których widać, jak łatwo dzisiejszej kobiecie stać się ofiarą: „Ogłosiwszy swoje niewzruszone prawo do równości we wszystkim, musi sobie radzić równocześnie z dwiema pułapkami: jedną, która właśnie w wysoko rozwiniętej cywilizacji, z jej jakby zgodą, czyni ją masowym przedmiotem gigantycznego biznesu erotycznego; i drugą – jeszcze groźniejszą: pułapką syndromu postaborcyjnego, niedającego o sobie zapomnieć od momentu, gdy wolność rozstrzygania o dopełnieniu zaistniałego macierzyństwa została ogłoszona jako niezbywalny składnik «praw kobiety»”.

Wydaje się, że dzisiaj w nowy sposób staje przed kobietą pytanie o jej tożsamość. Kim jestem? Czy tylko małym trybikiem w wielkiej produkcyjnej machinie? Szczebelkiem na drodze do własnej kariery? Zatroskaną o przyszłość dzieci matką? A może pustą, piękną lalką? Te pytania rodzą następne: W jaki sposób mogę żyć, by nie oprzeć się naciskom i najlepiej wyrazić siebie? By zachować wolność wewnętrzną? Tak, wbrew wszystkim kolorowym magazynom, najważniejszymi dziś pytaniami kobiety nie są te dotyczące urządzenia domu, jadłospisu, relacji erotycznych, wychowania dzieci, utrzymania pracy oraz fryzury i makijażu, ale te, które dotyczą jej własnej tożsamości.

 

Najpełniejsza odpowiedź na to pytanie rodzi się w relacji z Chrystusem. O tym, jak bardzo znał On kobiecą duszę, świadczy Jego spotkanie z Samarytanką. Nie bacząc na obowiązujące zwyczaje (Żydzi bowiem i Samarytanie unikają się nawzajem – J 4, 9), nawiązał z nią rozmowę. Rozpoczął od sprawy powszedniej, codziennej, stanowiącej treść jej życia – poprosił o wodę, po którą przecież przyszła do studni, po to by później umiejętnie skierować dialog na to, co najważniejsze (O gdybyś znała dar Boży – J 4, 10). Wysłuchał jej wahań i wątpliwości (Jakżeż Ty, będąc Żydem, prosisz mnie? [...] Nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. [...] Czy Ty jesteś większy od ojca naszego, Jakuba? – J 4, 9. 11-12). Rozbudził jej najgłębsze pragnienia (Woda, którą Ja mu dam, stanie się [...] źródłem tryskającym ku życiu wiecznemu – J 4, 14) i sprawił, że potrafiła je jasno i prosto wyrazić (Daj mi tej wody, abym już nie pragnęła – J 4, 15). Dzięki tej rozmowie Samarytanka dostrzegła prawdę o swoim życiu (Nie mam męża – J 4, 17). Czy można się więc dziwić, że uznając w Jezusie Zbawiciela (Czyż On nie jest Mesjaszem? – J 4, 29), znalazła w sobie dość siły, by je zmienić? Zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła ludziom: „Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam” (J 4, 28-29).

Wszystkie kobiety, które spotykały Jezusa, właśnie w tym spotkaniu najpełniej odkrywały siebie. Niezależnie od tego, czy jak Samarytanka spotykały Go tylko przelotnie, czy były z Nim zaprzyjaźnione, jak Maria i Marta, czy też szły za Nim razem z Jego uczniami-mężczyznami i to, jak Maria Magdalena, aż po krzyż. Niewątpliwie najbardziej dotyczyło to Jego Matki, która zachowywała w swoim niepokalanym sercu wszystkie wspomnienia z Nim związane – od chwili Jego poczęcia aż po śmierć na krzyżu. Także i później wiele kobiet w osobistym spotkaniu z Chrystusem odkrywało źródło swojej tożsamości i siły. Historia przechowała imiona: św. Brygida Szwedzka, św. Joanna d’Arc, św. Katarzyna ze Sieny, bł. Juliana z Norwich, św. Teresa z Ávila, św. Aniela Merici, św. Jadwiga i wiele, wiele innych. Te wszystkie święte kobiety szukały własnych dróg do Jezusa, niekoniecznie pokrywających się ze szlakami wyznaczonymi przez patriarchalne społeczeństwo. Odkrywały swoje powołanie i umiały oprzeć się naciskom, przekroczyć struktury swojego środowiska, podejmować się rzeczy trudnych. „Gdy kobieta usiłuje stać się tym, czym być powinna – pisała jedna z takich wybitnych kobiet, Edyta Stein – pozwala drzemiącemu w niej człowieczeństwu, w szczególnym odbiciu indywidualnym, jej tylko właściwym, dojrzewać do doskonałego rozwinięcia”.

O gdybyś znała dar Boży... Zapewne każda kobieta sama musi zadać sobie pytanie: Panie, jaki to dar? Kim jestem w Twoim planie? Od tej odpowiedzi zależeć może bardzo wiele. Nie tylko to, co dotyczy osobistych losów każdej z nas, co dotyczy naszych rodzin, ale i to, co dotyczy losów całego społeczeństwa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

„Żadna kobieta nie jest tylko kobietą”
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.