Zamarłam ze szczęścia i podniosłam głowę do góry. "Matko Boża, jak to za mnie załatwiłaś?!" [ŚWIADECTWO]
Chciałam podzielić się tym świadectwem. Niech to będzie przykład, że jeśli bardzo czegoś pragniemy, Matka Boża nam pomoże. Zrobi więcej, niż oczekujemy.
Byłam na pieszej pielgrzymce do Częstochowy. W drodze pielgrzymi opowiadali swoje piękne świadectwa, jakich doświadczyli w życiu. Opowiadali też o świętych miejscach, które odwiedzili. Słuchałam z wielkim wzruszeniem każdego z nich. Pomyślałam wtedy, jaka słaba jest moja wiara, jak mało modlę się w swoim codziennym życiu, nigdzie nie jeżdżę, nie należę do żadnej wspólnoty… Pomyślałam, jaka jestem malutka pośród tych pielgrzymów, było mi smutno.
Kiedy po raz kolejny wysłuchałam świadectwa, że wierni modlą się całymi rodzinami, że klękają i razem odmawiają wieczorny i poranny pacierz i że to jest dla nich takie budujące i scala rodziny, wzruszyłam się do łez. Pomyślałam sobie: "Ale to jest piękne i wydaje się takie proste… I że ludziom to przychodzi z taką łatwością".
Pomyślałam o mojej rodzinie. Jak pięknie byłoby, gdybyśmy razem przed świętym obrazem uklękli do wspólnej modlitwy na koniec dnia, dziękując Panu Bogu za miniony dzień i rano - aby rozpocząć nowy. Pomyślałam: "Może zapytam o to w domu? To chyba trudne? Może oni wcale nie będą chcieli? Może tylko ja tego chcę a oni nie? Co będzie, jak mnie wyśmieją? Może tylko zniechęcę ich do modlitwy?". Z drugiej strony każdy z nas i tak odmawia pacierz i modli się indywidualnie, więc dlaczego nie możemy tego robić wspólnie? Przypomniały mi się słowa naszego Pana: "Gdzie dwaj lub trzej zgromadzeni w Imię Moje, tam ja jestem pośród nich".
Bardzo chciałam tego, ale coś mi mówiło, że to chyba niemożliwe w mojej rodzinie. Rozpłakałam się jeszcze bardziej ze swojej bezradności. Myślałam o tym po powrocie domu przez około dwa tygodnie.
W końcu zdecydowałam, że spróbuję i zapytam. "Może akurat się zgodzą!". Czekałam na odpowiedni moment, najpierw jednego dnia, potem drugiego i kolejnego… Nie chciałam tego zepsuć. Czekałam, aż wszyscy będą wyciszeni, spokojni, a nie zdenerwowani czy w pośpiechu.
Była niedziela. Ksiądz na kazaniu mówił o tym, jak wygląda nasza modlitwa, że często jest odklepana, niedbale odmówiona. Padło pytanie: "Ile rodzin modli się razem?" i odpowiedź: "Pewnie niewiele". Ksiądz zapytał również: "Czy matki uczą dzieci pacierza, czy tylko babcie?".
Kazanie księdza dało mi nadzieję, że nadszedł dobry moment, by zapytać rodzinę. Myślałam: "Będzie dobrze".
Przyjechaliśmy do domu, a ja zaczęłam przygotowywać obiad. Chciałam poruszyć temat modlitwy na spokojnie, przy stole. Jakież było moje zdziwienie, gdy mąż, który akurat był w kuchni, nagle sam nawiązał do homilii w kościele: "Dobre ksiądz miał dziś kazanie". Ja już byłam szczęśliwa i pewna, że dziś wszystko się uda. Zaczęłam przytakiwać mężowi. I nagle wiecie, co się wydarzyło? Mąż sam zaproponował, że skoro ludzie tak rzadko się modlą, to może sami powinniśmy zacząć wspólnie odmawiać pacierz!
Zamarłam ze szczęścia, podniosłam głowę do góry i powiedziałam: "Matko Boża, jak to za mnie załatwiłaś?! Ty wiedziałaś, że bardzo tego pragnę". Oczywiście szybko potwierdziłam mężowi: "Jasne, nawet od dzisiaj!". Pękałam ze szczęścia i radość moja do dziś jest nieopisana. Obiecałam Matce Bożej: "Mateńko, Ty mi tak pomogłaś, to ja dopilnuję, żeby to wspólne klękanie do modlitwy nigdy nie było przerwane". Udało się z Bożą pomocą. Modlimy się codziennie z dziećmi już około 7 lat nieprzerwanie. Jest piękna, wspólna modlitwa, jest radość, scalenie i umocnienie w rodzinie.
Chciałam podzielić się tym świadectwem. Niech to będzie przykład tego, że jeśli bardzo czegoś pragniemy, to Matka Boża dopomoże. Zrobi nawet więcej, niż oczekujemy. A jeśli chcemy wspólnie się modlić, nie bójmy się, ani nie wstydźmy zapytać drugą czy trzecią osobę w domu… Może ona tak samo bardzo tego potrzebuje.
Niech Matka Boża wam dopomaga i prowadzi do naszego Pana Jezusa. Z Panem Bogiem.
Skomentuj artykuł