Tylko mój "katolicki" Bóg jest prawdziwy?

Tylko mój "katolicki" Bóg jest prawdziwy?
(fot. shutterstock.com)

"Tylko mój Bóg jest prawdziwy. Twój Bóg nie ma nic wspólnego z prawdziwym Bogiem". Czy ktokolwiek ma prawo, by osądzić, jaki jest prawdziwy obraz Boga? I tu przychodzi pora na historię odważnej i oddanej Rut.

"Nasz Bóg jest wielki, nasz Bóg silny, Boże nikt inny nie równa się z Tobą. Nasz Bóg uzdrawia, jest wszechmogący, nasz Bóg, nasz Bóg" (Nasz Bóg, Exodus 15). Kim jest nasz "katolicki" Bóg?

- Tylko mój Bóg jest prawdziwy. Twój Bóg nie ma nic wspólnego z prawdziwym Bogiem. Jest fałszywym bożkiem! (trzaśnięcie drzwiami) A przecież (On - Bóg) powiedział, by tych fałszywym bożków się wystrzegać (w myślach).

DEON.PL POLECA

Nigdy tak drastyczne słowa z moich ust nie padły w stosunku do mojego męża (luteranina). A mogły, bo myśli były różne. Słowa także… Jak najbardziej. Przecież tylko ja katoliczka mam monopol na mówienie prawdy o naszym katolickim Bogu. Mój mąż - protestant, niech sobie nim będzie, ale niech mi tu nie opowiada, że jego Chrystus jest właściwszy.

Może się wydawać, że my chrześcijanie w rozmowach o Bogu nie poczyniliśmy żadnych postępów od 31 października 1517 r. (to wtedy, 500 lat temu, Marcin Luter wywiesił w Wittenberdze swoich 95 tez), a właściwie nie poczyniliśmy postępów od kiedy Jezus Chrystus był wśród nas.

Każdy żyjący w związku mieszanym jest przekonany, a przynajmniej był przez pewien czas (i nie okłamujmy się, że tak nie jest, moi drodzy), że wiara drugiej strony jest fałszywa, że Chrystus, którego wyznają, jest nieprawdziwy (powiedzmy, że to taki atrakcyjny, ciekawy i przekonujący, ale jednak fake news), a przynajmniej fałszywy jest Jego obraz.

Czy jednak ktokolwiek z nas ma prawo, by osądzić, jaki jest prawdziwy obraz Boga, który w istocie nigdy, co do zasady, nie objawił się, lecz tylko w znakach lub w osobie swojego jednorodzonego Syna?

I tu przychodzi pora na Rut i jej, nomen omen, teściową (nieodzownego członka każdego małżeństwa). Znana jest historia odważnej i oddanej Rut, która pozostała przy matce swojego męża, mimo jego śmierci. Jest to jedna z moich ulubionych ksiąg Starego Testamentu, nie tylko ze względu na postawę żony (wdowy) i wspaniałą relację między teściową a synową, ale także dlatego, że ponownie we wspaniały sposób pokazane są w Biblii kobiety (Rut jest szczególnie ważna, wymieniona w rodowodzie Jezusa - Mt 1,5).

Przechodząc jednak do meritum, Rut mówi w Rt 1,16 in fine: "a twój Bóg będzie moim Bogiem". To fundamentalne zdanie dla całej postawy Rut. Jest ono niejako synonimem postawy: "miłuj bliźniego swego". Pozwolę sobie tę deklarację Rut uzupełnić: Twój Bóg jest moim Bogiem, gdyż łączy nas ten sam Bóg. Ten sam Bóg.

Dlaczego "Ten sam", ponieważ różnice, z którymi przychodzi się nam na co dzień zmierzyć, dyktowane przez środowisko, kierowników i zwierzchników różnych Kościołów, kulturę, własne wyobrażenia, przekonania, a może nawet marzenia i wiele innych czynników, to forma (forma wyznawania Boga), nie zaś treść - którą jest sam Bóg.

Sęk w tym, że dopiero, kiedy się nad tymi wywodami zastanowić w spokoju, można dojść do dwóch wniosków, które wykluczają w moim odczuciu jakiekolwiek konflikty wśród chrześcijan. Może i was przekona mój punkt widzenia? Po pierwsze, nieważne, do jakiej wspólnoty należysz, w którym kościele/zborze się modlisz, to Jezus jest identyczny, bo to nie od ciebie zależy, jaki jest Bóg, to On bowiem decyduje o sobie i najprawdopodobniej jest jeszcze inny niż nam się pozornie wydaje. Po drugie, Bóg jest inny dla każdego z nas, ponieważ o tej relacji decydujemy także my sami - o relacji między nami a Jezusem.

Decyduje o tym jakość i częstotliwość kontaktu z Jezusem, tak przez kontakt z drugim człowiekiem, jak i kontakt w lekturze Pisma Świętego. Więc może na naszą wizję Boga ma wpływ to, jaki przekład Biblii czytamy?

Czy jednak sam obraz Chrystusa jest inny w Biblii. Wydaje się, że nie, jeśli myślimy o pierwotnej wersji Ewangelii. Inne są jedynie przekłady Testamentu. Wciąż jednak o tym jaki, jest dla nas Chrystus, decyduje On sam poprzez łaskę, którą nam zsyła. To zatem, w małżeństwie mieszanym, nas łączy. Uświęcona Łaska, którą nam zsyła Bóg (bo my, chrześcijanie, jesteśmy narodem wybranym przez łaskę, którą dał nam Chrystus).

Gdzie jednak poszukiwać wspólnego obrazu Boga w lekturze Słowa Bożego? Czy możliwy jest wybór wspólnego dla małżonków Pisma Świętego? Ku naszemu szczęściu i innych związków mieszanych ukończone zostały prace nad tzw. Biblią ekumeniczną. Jest to bowiem przekład Pisma Świętego na język polski dokonany w wyniku wspólnych prac wszystkich chrześcijańskich Kościołów w Polsce z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Biblijnego. Udział w przekładzie wzięli delegowani oficjalnie przedstawiciele Kościołów:

Kościoła rzymskokatolickiego,
Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego,
Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego,
Kościoła Ewangelicko-Reformowanego,
Kościoła Ewangelicko-Metodystycznego,
Kościoła Polskokatolickiego,
Kościoła Starokatolickiego Mariawitów,
Kościoła Chrześcijan Baptystów,
Kościoła Zielonoświątkowego,
Kościoła Zborów Chrystusowych,
Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego.

A teraz nieco z historii tego przedsięwzięcia. Zagraniczne inicjatywy przedsięwzięcia przekładu sięgają już lat 50. ubiegłego wieku. W przypadku polskiego tłumaczenia nawiązanie współpracy pomiędzy Kościołem rzymskokatolickim a innymi Kościołami to początek lat 90. ubiegłego wieku. Po wielu latach wytężonej pracy Nowy Testament wraz z Psalmami wydany został w 2001 roku, a Stary Testament w pięciu tomach - Psalmy w 2001, Księgi Dydaktyczne w 2008, Deuterokanoniczne w 2012, Pięcioksiąg w 2015 oraz Księgi Historyczne i Księgi Prorockie w 2016 roku.

Myślę,że to dobry przykład dla związków mieszanych, w których stwierdzenie "Twój Bóg" ma wielkie znaczenie. Może to być także ciekawy materiał porównawczy dla każdego, kto chce dogłębniej poddać się lekturze Biblii. Niezależnie jednak od tego, z jakiego przekładu się korzysta, najważniejszy jest jednak kontakt ze Słowem Bożym każdego dnia, przy każdej modlitwie i okazji.

Wracając jednak do tytułowej Rut. Jest ona nieprzejednana w swej postawie i zawsze kieruje się miłością w relacjach z innymi (Rt 3,10). Z jej historii można wyciągnąć jeszcze jeden ciekawy i wartościowy wniosek przydatny dla każdego małżeństwa. Rut w swych decyzjach wystrzegała się tzw. zasady strzyżono-golono (znanej w popularnej baśni, kiedy mąż i żona utonęli, przez ustawiczne kłótnie zasadzające się na tym, że zawsze chcieli stawiać na swoim). Jako mężatka wiem dokładnie, że nic tak nie zabija spokojnej przystani małżeństwa jak chęć postawienia na swoim. Nie mówię, że nigdy nie chcę, by było po mojemu, ale wiem jedno - każdy z małżonków powinien być jak Rut. Próżność, porywczość i chęć stawiania na swoim nie służą relacjom z drugą osobą.

Ale jak sprawić, by być jak Rut, by powiedzieć twój Bóg - mój Bóg (tj. twoje zdanie to i moje zdanie)? Jak sprawić, by spojrzeć na problem drugiej osoby jej oczyma? To niezwykle trudne, wręcz awykonalne, jeśli do tego zadania stajemy sami. Jednak dużo łatwiej, nawet po burzliwej kłótni, po prostu się pomodlić. Po tej modlitwie wstać, schować własny punkt widzenia i pójść z  otwartym sercem do ukochanego. Pewnie pojawia się w was pytanie: dlaczego mam nie mieć własnego zdania? Dlaczego to ja mam rezygnować z moich racji? Dlaczego to ja mam przeprosić? I w końcu - dlaczego to ja mam się pomodlić za małżonka? A co z modlitwą za mnie? To ważne pytania.

Po pierwsze, nie należy rezygnować z siebie, ale nie zawsze trzeba stawiać się na pierwszym miejscu. Dużo prościej będzie rozmawiać i przedstawić swoje racje, kiedy wykażemy się zrozumieniem i zainteresowaniem okazanym drugiej stronie. Po drugie, należy zdać sobie sprawę, że niekoniecznie małżonek  pomodli się za nas, jeśli to my pomodlimy się na niego. To się może nigdy nie zdarzyć, ale modlitwa za inną osobę ze swej natury jest bezinteresowna, co więcej - to nasza rozmowa z Bogiem. To Jego prosimy o działanie w naszych sprawach. Nawet jeśli to duży wysiłek i nie zawsze widoczny od razu, to z pewnością Bóg go widzi i pomoże nam przyjąć odpowiednią postawę, wykazać się zrozumieniem, może nawet przebaczyć, by nasze wysiłki nie pozostały bez odpowiedzi.

Myślę, że ta wspaniała postawa Rut przyda się nie tylko małżonkom, ale w każdej relacji z każdą osobą napotkaną na naszej drodze. Poczynając od własnych dzieci, rodziców czy współpracowników. By być jak Rut i patrzeć na sprawy innych ich oczyma, nie własnymi, by Bóg innych był i naszym Bogiem.

W tym miejscu dziękuję Bogu za dobry odbiór mojego świadectwa, w szczególności dziękuję za osoby, które odezwały się, zrecenzowały mój felieton, a przez to zainspirowały do dalszych rozważań. Stając w ich obliczu, mając na ukończeniu aktualny tekst, zdałam sobie sprawę, jak trudno postawę Rut wcielić w życie, kiedy na świat przychodzą w małżeństwie, a zwłaszcza w małżeństwie mieszanym, dzieci. Wówczas nasza postawa musi uwzględniać także dobro dzieci i ich chrześcijańskie wychowanie. Stąd zapraszam wszystkich do lektury kolejnego tekstu, w którym opowiem, co robimy w niedzielę i dlaczego muszę włączyć o poranku szósty bieg, by zdążyć z tym wszystkim, czyli o przykazaniu: Pamiętaj, abyś dzień święty święcił.

Wyjaśnienie: Pewnie zauważyłaś/zauważyłeś, że w swoich tekstach posługuję się pojęciem związku mieszanego. Z punktu widzenia kpk (przepisy 1124-129) nie istnieje pojęcie związku mieszanego, a małżeństwa mieszanego. Ukułam jednak dla siebie i moich relacji z obecnym mężem pojęcie związku mieszanego, bo przecież w relacje z osobą innego wyznania wchodzi się już wcześniej (np. na etapie narzeczeństwa) i jakoś te relacje trzeba definiować już na etapie przedmałżeńskim. A może ktoś z was jest w takim momencie swojego życia, że z pewnych względów ślub w ogóle nie jest możliwy, a jednak druga strona jest niekatolikiem. To dla tych wszystkich skomplikowanych relacji przyda się pojęcie związku mieszanego, którym chcę się posługiwać. Już rozumiesz, że i o twoich relacjach mowa?

Joanna Uchańska - niespełna trzydziestoletnia mama trzyletniej córeczki i półrocznego synka. Żona ewangelika. Rodowita Ślązaczka, która od 10 lat mieszka w Krakowie. Zawodowo prawnik, związana naukowo z Uniwersytetem Jagiellońskim. Napisała doktorat na temat patentowania wynalazków biotechnologicznych. Zajmuję się prawem własności intelektualnej oraz life science. Prywatnie pasjonuje się zdrowym gotowaniem i pieczeniem dla całej rodziny. Zaangażowana społecznie w sprawy ochrony srodowiska, wolności  obywatelskich i szkolnictwa wyższego.

Podwójna matka, żona Ewangelika, rodowita Ślązaczka, od kilkunastu lat mieszkanka Krakowa. Doktor nauk prawnych i radca prawny – specjalizuje się w prawie własności intelektualnej oraz life science & healthcare.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Tylko mój "katolicki" Bóg jest prawdziwy?
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.