4. Czcij ojca swego i matkę swoją

(fot. rachel_pics / flickr.com)
www.marcin1985.blogspot.com

Jeśli rodzic, chce postawić budowle wartości chrześcijańskich: rodziny, kościoła, to ja wybuduję brak wartości chrześcijańskich: wolny związek i największy klub techno w mieście. Tak dla idei bycia w opozycji.

Bardzo popularnym słowem w ostatnich kilkudziesięciu latach stało się słowo bunt. Dotyczył on ogromnego wachlarza sytuacji społecznych, politycznych, socjologicznych czy też zwykłego widzi mi się. Moi dziadkowie buntowali się przeciw agresji pod nazwą Adolf Hitler. Rodzice musieli przeżyć większość swojego życia w okresie ciężkiego komunizmu i walki o wolność. Dzisiaj żyjemy w wolnym kraju i powinniśmy być za to wdzięczni poprzednim pokoleniem. Wdzięczność najlepiej wyrażać szacunkiem do tego co wywalczyli, do wolności.

Dzisiaj, żyjąc w wolnym kraju, odnoszę takie wrażenie jakby moje pokolenie i młodsi w dalszym ciągu walczyli o wolność albo precyzyjniej, o karykaturę wolności. Czołgi po ulicach nie jeżdżą, wracać do domu można przed 22.00 i po 22.00 w stanie niewskazującym jak i wskazującym, więc nie ulega wątpliwości, że wolni jesteśmy. Dziś walka o wolność dotyczy nie walki nas z kimś, tylko walki nas z nami, sąsiada z sąsiadem, wujka z ciocią, mamy z tatą, brata z siostrą i wreszcie dziecka z rodzicem. To ostatnie pole bitwy jest chyba najbardziej aktywne. Dlaczego tak spokojny i harmonijny grunt, jakim jest rodzina, tak często staje się polem bitwy?

Idealny świat

Człowiek jak dorasta, to jest święcie przekonany o tym, że zna się na wielu rzeczach. Pod pojęciem wielu rzeczy mam na myśli wszystko począwszy od miejsca pobytu skarpetek w pokoju (skarpetki nie czują, więc na środku podłogi będzie im równie wygodnie jak w szafce) po własną nieomylną moralność. Młoda osoba buduje świat wokół siebie, wobec ściśle określonego schematu. Schemat ten najczęściej zaczerpnięty jest z jakiegoś źródła, a źródła niestety są różne i najczęściej nazywają się: internet, celebryci, ateizm, seks, fryzura, torebka, Harry Potter itd. (niepotrzebne skreślić).

Budując ten swój świat dziecko, które jest pod opieką rodziców, nie lubi kiedy ktoś wchodzi na teren budowy ze swoimi maszynami i towarem. Na tym placu budowy obce maszyny najczęściej traktowane są jak intruzi, którzy nie znają terenu więc nie mają prawa zabierać głosu w sprawie stawiania bloków. Jeśli rodzic chce postawić budowle wartości chrześcijańskich, rodziny, kościoła, to ja wybuduję brak wartości chrześcijańskich, wolny związek i największy klub techno w mieście. Tak dla idei bycia w opozycji.

Media zaszczepiają w młodych osobach myśl, że są pępkiem świata, że to wokół nich powinien kręcić się świat, że jedyną drogą do celu jest walka o swoje, że bycie w opozycji do wartości chrześcijańskich jest cool. Krytykujesz kościół, to jesteś światowy, bo nie dajesz sobie wciskać ciemnoty o Bogu, którego nie widziałeś, o niepokalanym poczęciu Maryji, o zmartwychwstaniu Jezusa.

Szanowny magiczny proszek

Każdy chce być szanowany. W szkole chcemy, żeby inni patrzyli na nas jako na osoby inteligentne , błyskotliwe a może i trochę tajemnicze. W pracy szacunek wśród współpracowników jest zaraz obok relacji pracodawca - pracownik, kwestią podstawową, której oczekujemy. W życiu towarzyskim też najlepiej jakby ten szacunek gdzieś się nie zgubił. W domu bywa już z tym różnie, a przecież jest to najsilniejsza więź jaką mogą stworzyć ludzie we wspólnocie. Nigdzie nie ma tak bliskich więzi jak w rodzinie. To dzięki rodzicom jesteśmy na tym świecie i to ich najbardziej powinniśmy traktować z szacunkiem.

Żeby nie było aż tak bardzo poważnie, to przypomniała mi się anegdota ks. Pawlukiewicza. Otóż, w samym komunikacyjnym szczycie do podmiejskiego autobusu weszło dwóch młodych mężczyzn w skórach. Rozejrzeli się i zobaczyli, że wszystkie miejsca w autobusie są już zajęte w większości przez sędziwych już emerytów. Nagle jeden wypalił do drugiego:
- Ty szkoda, że nie wymyślili takiego proszku, żeby go teraz puścić, to wszystkie te staruchy poszłyby z dymem i byłoby gdzie siedzieć.
Śmiali się z tego niemiłosiernie, do czasu gdy jednego z nich klepnęła w ramię starsza kobieta:
- Nie martw się młody człowieku. Jak ty będziesz stary, to taki proszek na pewno już wymyślą.

Miłość i przebaczenie

Rozmyślając o czwartym przykazaniu, miłości i przebaczeniu jakie w sobie zawiera, przypomniała mi się historia św. Marii Goretti. Urodziła się w 1890 roku w bardzo ubogiej rodzinie. Jej ojciec, Luigi, był pracowitym, prawym i dbającym o dzieci chrześcijaninem. Matka Assunta, to dzielna, pokorna i oddająca się w pełni opiece nad dziećmi kobieta. Gdy Maria miała 10 lat zdarzyła się w ich domu tragedia. Ojciec rodziny zmarł i przyszłość gospodarstwa, z którego żyli, stanęła pod dużym znakiem zapytania. Aby ciągnąć dalej całą gospodarkę rodzina musiała uprawiać ją razem z rodziną Serenelli. Byli to pozbawieni jakichkolwiek zasad moralnych ludzie. Pijaństwo, rozpusta, zepsucie i lenistwo były na porządku dziennym. Brylował w tym 19-letni Alessandro.

Prostak pozbawiony jakichkolwiek zasad moralnych próbuje namówić Marię do seksu. Jest bardzo nachalny i nie słucha sprzeciwów Marii: "To grzech, Bóg na to nie pozwala", ""Nie rób tego! To grzech! Pójdziesz do piekła!". Maria boi się. Jej ucieczką jest modlitwa do Jezusa Eucharystycznego, do Matki Bożej i do św. Józefa, stróża czystości. Alessandro wciąga Marię do kuchni i chce ją zgwałcić. Dziewczyna opiera się, krzyczy ale nikt jej nie słyszy. Napastnik zmęczony już oporem Marii sięga po nóż i godzi Marię, po czym idzie do swojego pokoju, zostawiając ją na pastwę losu. Myślał, ze Maria nie żyje. Usłyszał jednak jej jęczenie, wrócił i dokończył, zadając łącznie 14 ciosów nożem. Maria trafiła do szpitala gdzie niemiłosiernie cierpiała przez ponad 20 godzin. Gdy czuła, że zbliża się koniec jej życia poprosiła księdza o to, aby udzielił jej komunii i ostatniego namaszczenia. Na pytanie czy przebacza zabójcy, tak jak Jezus wybaczył swoim oprawcom, odpowiedziała: "Tak. Z miłości do Jezusa przebaczyłam. Chcę, żeby i on poszedł ze mną do Raju. Niech Bóg mu przebaczy, gdyż ja mu przebaczyłam."

Alessandro trafił na 30 lat do więzienia. Maria daje natchnienie biskupowi Blandiniemu i ten udaje się do więzienia aby porozmawiać ze sprawcą. Zastaje człowieka bez jakiekolwiek skruchy. Tak samo zwyrodniałego i przepełnionego złem. Opowiada mu o ostatnich słowach Marii i przez to coś w zwyrodnialcu pęka. Rzuca się na szyję biskupowi, płacząc i prosząc o przebaczenie. Staje się innym człowiekiem. Maria ukazuje mu się we śnie. Zbiera kwiaty w rajskim ogrodzie i wręcza swemu zabójcy. Alessandro po odsiedzeniu 30 lat ciężkich robót wychodzi z więzienia, odnajduje matkę Marii, Assuntę i błaga ją o przebaczenie: "Strasznie zgrzeszyłem. Zamordowałem niewinną dziewczynę, która kochała swoją czystość bardziej niż życie. Bóg może mi przebaczyć! Proszę o Twoje miłosierdzie". Assunta powiedziała mu: "Maria przebaczyła Ci, Aleksandrze, jakże ja mogła bym odmówić?" Alessandro wstępuje do Kapucynów i tam zostaje, oddając się modlitwie do końca życia. 27 kwietnia 1947 roku na uroczystościach beatyfikacyjnych Papież Pius XII pyta się 81- letniej już Assunty: Co uczyniłaś, aby posiadać dziecko tak święte?" Assunta pokazuje Niebo i mówi: "Nauczyłam Marię bojaźni Boga i wlałam w nią wstręt do grzechu. Reszty dokonał Jezus."

Rodzina jest fundamentem życia chrześcijanina. W niej dziecko rozwija się i poznaje świat. Jest wychowywane, poświęca mu się wiele uwagi ale też i wymaga. Słyszymy o wielu tragediach, rozwodach, pobiciach, gwałtach a nawet morderstwach w podstawowej wspólnocie życia człowieka. Warto postawić pytanie: Czy w tych rodzinach jest Bóg? Czy żyli według jego przykazań? Czy kierowali się wartościami chrześcijańskimi? Dlatego czwarte przykazanie jest tak ważne.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

4. Czcij ojca swego i matkę swoją
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.