Bóg chodzi po ulicach
Taki pstryczek w nos od Pana Boga "I co chłopcze? Dalej we mnie nie wierzysz?". Sam Jezus wielokrotnie mówił, że, prosząc, można od Boga dostać wszystko.
Jak przywitałbym Boga, mijając go na pasach największego skrzyżowania w mieście? Dzień dobry? Szczęść Boże? Niech będzie pochwalony? A może zwyczajne, kumplowskie cześć wystarczy? Sytuacja wydaje się absurdalna i niemożliwa z prostego powodu - Bóg nie chodzi po ulicach tego świata. Boga nie można spotkać na ulicy. Bóg fizycznie nie ingeruje w życie człowieka. Jego działanie pozostaje tylko w sferze duchowej każdego z nas. Czy aby na pewno?
Przytoczę przykład namacalnego i fizycznego, według mnie, działania Boga na tym świecie, a konkretnie w moim życiu. Obecnie pracuję jako przedstawiciel handlowy. Często wyjeżdżam i odwiedzam moich klientów w ich firmach. Pracuję od niedawna i jak powszechnie wiadomo początki bywają ciężkie.
Pierwszy wyjazd w nieznany teren.
Jestem 400 km od domu. Od rana leje i jest zimno. Zdecydowanie najlepsza pogoda do siedzenia w domu, czytania książek, oglądania TV, rozwiązywania krzyżówek bądź przegrywania z żoną w Scrabble. No ale wsiadam do samochodu z myślą, że mam do odowiedzenia dziesięciu klientów i do przejechania ponad 350 km. Odpalam auto i okazuje się, że mój samochód nie chce jechać. Dzięki właścicielowi domu, w którym nocowałem, szybko znalazłem mechanika. Holowanie, jeżdżenie za częściami i ciągle upływający czas zaczynał wyraźnie działać mi na nerwy. Kiedy już uporałem się z niesprawnością rzeczy martwych, ruszyłem do klientów. Nic się nie zgadzało. Adresy, które dostałem z centrali firmy były błędne. Dwa ze sklepów w ogóle nie istniały.
Ciągle leje.
Boże czemu mi to robisz? Czy nie może być prościej? Czemu nie chcesz mi pomóc? Przecież tak się staram, a ty nic nie robisz. W tym momencie rzuciłem telefon i dokumenty na siedzenie pasażera, a głową zacząłem walić w kierownicę. Nie mam już sił ani pomysłów - rezygnuje. Gdy podniosłem głowę z kierownicy zauważyłem, że na przystanek, po przeciwnej stronie ulicy, podjeżdża autobus. Patrzę na niego, coraz szerzej otwieram oczy i nie mogę uwierzyć. Na autobusie, dużymi niebieskimi literami na żółtym tle namalowana jest reklama firmy, której szukam. Jest nazwa, adres, a jakby tego było mało, to jeszcze numer telefonu. Przypadek? Być może. Dla mnie to taki Boży palec, który pomógł mi tego dnia.
To tylko jedna z historii, w której dostrzegam namacalną Bożą pomoc w bardzo przyziemnych rzeczach. Zawsze po takim wydarzeniu wiara człowieka jest mocniejsza. Taki pstryczek w nos od Pana Boga "I co chłopcze? Dalej we mnie nie wierzysz?". Sam Jezus wielokrotnie mówił, że prosząc można od Boga dostać wszystko. Czasami trzeba wykonać szereg pojedynczych, małych kroków, może i wydających się bezsensownymi i nielogicznymi, ale prowadzących do spełnienia prośby. Jest jeden tylko warunek - TRZEBA WIERZYĆ. Pewnie nie jeden powie, że cała ta historia to przypadek. Bóg pełen jest takich cudownych i nieoczekiwanych "przypadków".
Skomentuj artykuł