Bóg pełen tajemnic
Na temat Boga można powiedzieć wiele. Podejście mediów przeniosło się na podejście społeczeństwa. Wierzymy tylko w to, co da się poprzeć argumentami namacalnymi.
Nie może się dziś dogadać osoba, która doświadczyła działania Boga z kimś, kto twierdzi, że go nie doznał. Fakty wiary są jednocześnie tak oczywiste i realne, jak niemożliwe do uchwycenia. Wyznaczniki biologii, chemii i fizyki, które są proste dla świata nauki, które przecież stworzył sam Bóg jako zasady działania materii w świecie, nie dają się zastosować w przypadku wiary. Bo o ile podobni jesteśmy materią, o tyle duchowo różnimy się bardzo, a tam, gdzie we wrażliwość człowieka wchodzi nieskończony Bóg, nie możemy mówić o schematach.
Bóg jest nieskończony. To miara, która tak naprawdę mówi o bezkresie, o niezmierzonym. Jak pojąć, że Bóg - synonim miłości i prawdy - ukrywa się przed nami? Dlaczego mamy poczucie mijania się z Nim? To problem w nas samych. Bóg nie stworzył ludzi ułomnymi, byśmy nie wiedzieli, jaki jest. Zawarł w nas swój pierwiastek, cząstkę sprawiającą, że mamy z nim więź. Mówiąc dzisiejszym językiem - to jest jak zastrzeżony znak, marka mówiąca o jakości człowieka.
To, że nie możemy Boga uchwycić, jest owocem grzechu pierworodnego. Każdy grzech ma swoją wagę i zadaje ranę bożej miłości, ale ten był najcięższy - pierwszy. Dopóki żyliśmy z Nim, nie znaliśmy grzechu. Zjedzenie owocu sprawiło, że staliśmy się świadomi tego, co jest złem, a co dobrem, ponieważ staliśmy się rodzicami grzechu. Jednak nie przez sam owoc, w którego soku miała być ukryta jakaś "magiczna" prawda, ale przez akt decyzji, czyli nieposłuszeństwo. Bóg już na początku dał nam mądrość i wiedzę. Wiedzieliśmy, że będąc mu posłusznymi przez omijanie owoców tego drzewa, jesteśmy prawdziwi, a szukając wielkości, wiedzy i wiary poza Bogiem, stajemy się grzeszni.
Z tego czynu narodziła się w nas pycha, największy upadek ludzki. Od tamtego pamiętnego wydarzenia twierdzimy, że Bóg ukrył się przed nami. Pamiętajmy jednak, kto wszedł pierwszy za krzew - Adam, a za nim Ewa. I ukrywamy się tak po dzień dzisiejszy, odwracając oczy od Stwórcy. Bóg jest prosty, dający się w swej nieskończoności poznać. Człowiek posiada łaskę, by dotknąć tajemnicy Boga. Tego, co sami przed sobą ukryliśmy. Bóg jest tajemnicą, ponieważ by ją posiąść, nie wystarczy tylko mówić o Bogu, ale trzeba wejść w Boga, w jego dzieło miłości, trwać w Nim.
Maryja mówiła Aniołowi, że nie zna jeszcze swojego męża. Nie miała zapewne na myśli tego, że go jeszcze nie spotkała, ale to, że nie poznała go w małżeństwie. Z języka hebrajskiego słowo "znać" uzyskuje przepiękne znaczenie wejścia w tożsamość i wrażliwość drugiej osoby. Nie tyle zdobycia wiedzy na jego temat, co ciągłej nauki kochania człowieka i pokory, że całkowity obraz poznajemy z czasem, zmieniając przede wszystkim siebie. To słowo pięknie obrazuje relację Bóg - człowiek. Relację cały czas pozostającą w świetle i prawdzie, którego źródłem jest przecież sam Bóg Ojciec. Kiedy kogoś kocham, to szukam prawdy o nim w relacji, a nie zbieram informacji poza nim. Nie mam potrzeby na bycie odkrywcą, na zanurzanie się tylko w stosy ksiąg, map i artykułów. Bo wiem, że On nie ma przede mną tajemnic, tam się nie ukrył.
Moje życie polega raczej na ciągłym budowaniu relacji, poznawaniu Go i wychodzeniu z ukrycia grzechu. I wiem, że moje poznanie Boga wcale nie musi olśniewać drugiego człowieka. Może wciąż mam na oczach łuski, które On już zdążył zrzucić. Każda spowiedź i każdy krok wykonany w ciemności przybliżają mnie do światła, a w tym świetle widzę wyraźniej te fragmenty siebie, gdzie jeszcze wciąż są skorupy zaschniętego błota. Te nigdy niedotknięte i te rozmazane, nie do końca zmyte. Człowiek, który wciąż pyta, nie ma czasu, by usłyszeć odpowiedź. Kiedy patrzę na siebie umazanego pychą, rozumiem, że największą pokorą, na jaką mnie stać, jest przyjęcie prawd wiary w nauczaniu Kościoła, których często nie rozumiem. Virtus in infirmitate perficitur. (2 Kor 12,9)
Skomentuj artykuł