Czy prosimy o ciało Jezusa?

(fot. depositphotos.com)
Monika Chomątowska/ podterebintem.blog.deon.pl

Józef z Arymatei i Maria Magdalena proszą o ciało Jezusa. My dziś też mamy Ciało Jezusa i możemy o nie prosić. Czy prosimy? Pandemia utrudniła wielu osobom dostęp do Eucharystii. Przez pewien czas dużo mówiło się o Komunii duchowej. Owszem, może ona udzielić tych samych łask, co Komunia sakramentalna. Ale czym jest Komunia duchowa, jeśli nie pragnieniem zjednoczenia z Chrystusem, pragnieniem przyjęcia Komunii sakramentalnej?

Co jakiś czas w tym samym, dobrze znanym fragmencie Ewangelii, czytając go kolejny raz, można znaleźć nowe wątki, nowe treści, nowy pokarm. Już w Niedzielę Palmową, zwrócił moją uwagę fragment Ewangelii opisujący pogrzeb Jezusa. A ostatnio Ewangelia o Marii Magdalenie.

Wcześniej obie perykopy nie kojarzyły mi się z Eucharystią. Teraz skłoniły mnie one do zastanowienia się nad umiłowaniem Komunii świętej. Zwłaszcza w kontekście pandemii.

Najpierw Józef z Arymatei.

"Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa, lecz ukrytym z obawy przed Żydami, poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa. A Piłat zezwolił. Poszedł więc i zabrał Jego ciało. Przybył również i Nikodem, ten, który po raz pierwszy przyszedł do Jezusa w nocy, i przyniósł około stu funtów mieszaniny mirry i aloesu. Zabrali więc ciało Jezusa i obwiązali je w płótna razem z wonnościami, stosownie do żydowskiego sposobu grzebania" (J 19, 38-40).

Józef mnie zawstydza. On, poważny człowiek Rady, nie przejmuje się tym, że prosząc o ciało Jezusa, naraża swoją reputację. Że będzie uważany za zwolennika Jezusa. Że być może spotkają go prześladowania ze strony innych członków Sanhedrynu. O ile, gdy Jezus był szanowanym prorokiem, przed którym ludzie padali na twarz, wielkim uzdrowicielem, mówcą, rabinem po ludzku mogło to się opłacać. Coś tracił, coś zyskiwał. Teraz prosił o ciało zabitego, zhańbionego, tak po ludzku przegranego, być może fałszywego proroka. Tego dnia Józef nie myśli o zmartwychwstaniu.

Czy w ogóle znał nauczanie Jezusa o tym, że trzeciego dnia zmartwychwstanie? Może słyszał coś o zburzeniu i odbudowie świątyni w trzy dni. W końcu było to jedno z oskarżeń przeciwko Jezusowi (por. Mk 14, 57-59). Ale czy rozumiał, że chodzi o świątynię Jego ciała? Skoro nawet uczniowie przypomnieli sobie o tym dopiero po zmartwychwstaniu (por. J 2, 19-22)?

Mimo tego, Józef z Arymatei przychodzi do Piłata i prosi o ciało Jezusa. Na domiar złego, zaciągnie nieczystość rytualną tuż przed Świętem Paschy. Trudno. On prosi o Ciało Jezusa. Kocha Jezusa i nie chce pozwolić na to, by pochowano Go w jakiejś zbiorowej mogile albo w jakikolwiek niegodny sposób.

Maria Magdalena przychodzi do grobu rankiem po szabacie. Nie znajduje ciała Jezusa. Płacze. "Maria Magdalena natomiast stała przed grobem płacząc. A kiedy [tak] płakała, nachyliła się do grobu i ujrzała dwóch aniołów w bieli, siedzących tam, gdzie leżało ciało Jezusa – jednego w miejscu głowy, drugiego w miejscu nóg. I rzekli do niej: «Niewiasto, czemu płaczesz?» Odpowiedziała im: «Zabrano Pana mego i nie wiem, gdzie Go położono». Gdy to powiedziała, odwróciła się i ujrzała stojącego Jezusa, ale nie wiedziała, że to Jezus. Rzekł do niej Jezus: «Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?» Ona zaś sądząc, że to jest ogrodnik, powiedziała do Niego: «Panie, jeśli ty Go przeniosłeś, powiedz mi, gdzie Go położyłeś, a ja Go wezmę»(J 20, 11-15).

Ona też prosi o ciało Jezusa. Szuka Go. A kiedy Go nie może znaleźć, płacze. Prosi ogrodnika – daj mi Go, ja Go wezmę. Dramatyzm jej sytuacji jest inny niż w przypadku Józefa. On wie, że to Ciało jest i że nie ma racjonalnych powodów, by Piłat odmówił mu wydania go. Był w końcu szanowanym człowiekiem, z którym się liczono. Maria Magdalena nie wie zupełnie, co się stało. Jest zagubiona. Nie wie, czy ciało Jezusa w ogóle się znajdzie. Czy ktokolwiek jej pomoże? Kto Go wziął? Co z Nim zrobiono? Płacze, bo kocha, a zabrano jej nawet to, co jeszcze mogła mieć po śmierci ukochanego rabbiego – grób, w którym spoczywa… Teraz Go tu nie ma. Tęskni i nie może się z tym pogodzić.

Józef z Arymatei i Maria Magdalena proszą o ciało Jezusa. My dziś też mamy Ciało Jezusa i możemy o nie prosić. Czy prosimy? Pandemia utrudniła wielu osobom dostęp do Eucharystii. Przez pewien czas dużo mówiło się o Komunii duchowej. Owszem, może ona udzielić tych samych łask, co Komunia sakramentalna. Ale czym jest Komunia duchowa, jeśli nie pragnieniem zjednoczenia z Chrystusem, pragnieniem przyjęcia Komunii sakramentalnej?

Bóg nie jest związany sakramentami, łaska może działać także poza nimi. Ale sakramenty są pewnymi środkami łaski.

Mam pewne wątpliwości, czy na pewno wszyscy rozumieją, że Komunia duchowa nie może się łączyć z ignorowaniem Komunii sakramentalnej czy z brakiem pragnienia fizycznego przyjęcia Eucharystii. Sformułowania typu „wolę Komunię duchową”, „mi wystarczy Komunia duchowa”, są naprawdę bardzo niebezpieczne i mam wątpliwości, czy wypowiadający je w ogóle dokonują aktu Komunii duchowej, skoro nie ma w nich pragnienia Eucharystii, tęsknoty za fizycznym przyjęciem Komunii świętej.

Cieszy mnie, że w ostatnim czasie biskupi przypominają wyraźniej i wprost, że Eucharystia przez telewizję, radio czy Internet, nie jest tym samym, co uczestniczenie w niej fizycznie. Czy to oznacza nawoływanie do łamania obostrzeń, nieprzestrzegania limitów wiernych itp.? Absolutnie nie! W ogóle uważam, że nieprzestrzeganie higieny w kościołach, jeśli ma miejsce, nie tylko nie jest żadnym wyrazem wierności Panu Bogu, ale jeszcze utrudnia dostęp do sakramentów tym, którzy się lękają zakażenia. Udzielanie Komunii na zmianę: raz jednym do ust, innym na dłoń, może powstrzymywać wielu wiernych przed przyjmowanie Komunii i jest to w mojej opinii poważna odpowiedzialność duszpasterzy. Udzielanie Komunii do ust jest możliwe, nie wolno nikomu jej odmawiać, ale należy zrobić to tak, by zarówno wierni, którzy przyjmują w tradycyjny sposób, jak i obawiają się i wolą w obecnym czasie przyjmować na dłoń, nie mieli odmawianej Komunii. A taka odmowa może być nie wprost.

Po prostu wierny może po przyjęciu przez kogoś do ust, czuć się zalękniony i zrezygnować z Komunii.  Na szczęście moja parafia jest wzorcowa jak chodzi o czystość i higienę i bardzo za to dziękuję Panu Bogu. Komunia udzielana jest najpierw na dłoń, a na końcu na rękę. Jedni i drudzy wierni otrzymują sakramenty. I to jest pasterska troska o powierzone owce. Jedne i drugie owce. A te z nich, które muszą chwilkę poczekać na przyjęcie Komunii do ust, mogą to ofiarować z miłości do swoich braci i sióstr, którzy w tej sytuacji mają inną wrażliwość i inny poziom lęku czy poglądów. Ale to tak na marginesie.

Czym innym jest przyjmowanie obecnej sytuacji ze smutkiem i gdy nie możemy być fizycznie na Mszy, łączenie się z Kościołem duchowo, pragnienie Komunii świętej, Komunia duchowa i modlitwa o jak najszybszą możliwość uczestniczenia realnie w Eucharystii, a czym innym zadowolenie się obecnym stanem rzeczy, obojętność, a nawet – o, zgrozo, ulga, że nie muszę teraz chodzić na Mszę.

Cieszy mnie, że w ostatnim czasie przy okazji dyspens w kilku diecezjach (czytałam przynajmniej o wrocławskiej i warszawsko-praskiej), ordynariusze przypomnieli, że dyspensa jest skutkiem albo fizycznej niemożności uczestnictwa (ale mimo wysiłków, prób) w Eucharystii albo prawdziwej obawy o zarażenie. Trudno mówić o podstawie do korzystania z dyspensy, jeśli w sercu nie ma żadnego lęku przed zarażeniem, albo jest on dosyć specyficzny – nie boimy się chodzić godzinę po galerii handlowej albo sklepie spożywczym, organizować w swoim mieszkaniu prywatkę lub odwiedzać innych, jechać na drugi koniec Polski do rodziny na Święta i spotykać się w dużym gronie, mimo że to są rzeczy niekonieczne, a boimy się iść do kościoła. Jeśli jest w nas lęk, staramy się minimalizować ryzyko zarażenia, unikać wszystkich niekoniecznych sytuacji, w których może do niego dojść. A nie tylko Mszy świętej.

Jest to też związane z samymi limitami i dyspensą. Czym innym jest kwestia, że nie mamy grzechu ciężkiego, gdy nie pójdziemy w obecnym czasie na Eucharystię, bo się nie zmieścimy, a z jakichś ważnych powodów nie możemy uczestniczyć na zewnątrz, a czym innym wielomiesięczne niekorzystanie z sakramentów, mimo chodzenia do pracy, do sklepów, znajomych itp.

Prosić o Ciało Jezusa, jak Józef z Arymatei lub Maria Magdalena, to może dziś oznaczać, że owszem, nie pójdę w niedzielę, bo obawiam się, że jest wtedy dużo ludzi, ale w takiej sytuacji wstanę rano w dzień powszedni i pójdę do Komunii czy spowiedzi na poranną Mszę, gdzie zastanę 5 osób. Ryzyko zakażenia – cóż, niech każdy sam oceni. Zadam sobie pewien trud, wysiłek. Bo kocham Jezusa. Bo mi Go brakuje. Bo do Niego tęsknię. Bo nie czuję ulgi, że nie muszę iść do sakramentów, tylko odczuwam ich brak. Może pójdę/zadzwonię/napiszę do mojej parafii, czy do znajomego księdza i poproszę o indywidualne udzielenie Komunii czy wyspowiadanie. Może będę musiał/a wtedy pokonać trochę swojego lęku, skrępowania, wyjść poza schematy jak Józef z Arymatei, ale zrobię to, bo potrzebuję Jezusa, bo tęsknię za Nim.

Ks. Porosło w książce „Ogień i woda”, wymieniając istotne problemy współczesnego Kościoła, mówi, wprawdzie w innym kontekście, ale dobrze pasującym i do moich rozważań: „Z tym się bardzo mocno wiąże kolejny element neognostycki, odejście od form sakramentalnych, zredukowanie ich na rzecz form pozasakramentalnych”. Oczywiście, że Bóg nie jest związany sakramentami, łaska może działać także poza nimi. Ale sakramenty są pewnymi środkami łaski. Nie są obojętne, równorzędne do form pozasakramentalnych, nawet jeśli i te drugie mogą dać, taką samą łaskę.

Bóg patrzy na serce. Można bez wiary i miłości przyjmować Komunię sakramentalną. Można z wiarą i miłością przyjmować Komunię duchową.

Dlaczego? Bo gdyby nie były potrzebne, Jezus by ich nie ustanawiał. Bóg jest wszędzie, jest duchem. To wszystko prawda. Boję się jednak, że często rozumiemy to opacznie, zapominając o Wcieleniu. Jezus nadal jest Bogiem i CZŁOWIEKIEM. I Jego Ciało jest pośród nas. Widocznie On chce i nam jest to potrzebne, by spotykać się z Nim nie tylko duchowo, ale także cieleśnie. A jeśli nie możemy cieleśnie, to powinniśmy mieć w sobie przynajmniej tyle samo tęsknoty, co za spotkaniem z przyjacielem, czy dziadkiem, którego teraz nie mogę odwiedzić fizycznie i czuję różnicę między spotkaniem na Skype a przy kawie. Jeśli bardziej tęsknię za takim spotkaniem z dziadkiem, czy przyjacielem, niż z Jezusem, potrzebuję zadać sobie pytanie, jaka jest moja relacja z Nim? Czy On jest dla mnie kimś realnym? Bogiem i człowiekiem?

Bóg patrzy na serce. Można bez wiary i miłości przyjmować Komunię sakramentalną. Można z wiarą i miłością przyjmować Komunię duchową. Pytanie, czy zawsze staramy się, tak pierwszą jak i drugą przyjmować z wiarą i miłością? Czy tęsknimy za obecnością Jezusa, także tą cielesną? Czy prosimy o Ciało Jezusa jak Józef z Arymatei i Maria Magdalena? Także obecnie?

Tekst pochodzi z bloga podterebintem.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy prosimy o ciało Jezusa?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.