Jestem pewna, że Bóg przez Słowo mówi do każdego chrześcijanina
![Jestem pewna, że Bóg przez Słowo mówi do każdego chrześcijanina Jestem pewna, że Bóg przez Słowo mówi do każdego chrześcijanina](https://static.deon.pl/storage/image/core_files/2021/1/20/4b93ba5824186435303aa6451d041385/jpg/deon/articles-thumb-xlarge-breakpoint-default/jestem-pewna-ze-bog-przez-slowo-mowi-do-kazdego-chrzescijanina.jpg)
Naprawdę każdego. Wystarczy tylko otworzyć na Niego swoje serce. Nie jest to niczym niezwykłym, ale to jest codzienność tego, kto stara się iść z Nim za rękę, nawet gdy czasami tą rękę puszcza i zalicza glebę. Ale chwyta ją z powrotem i idzie za Nim, idzie z Nim. Znam wiele osób, które w taki sposób, normalnie na co dzień, doświadczają Bożego działania.
Na początek sprawa, z którą chodzę już co najmniej 2-3 lata. W sumie temat na długi artykuł, ale postaram się tylko go dotknąć i zainspirować Was do sięgnięcia po Słowo Boże i przemyślenie.
Jakiś czas temu w szczególny sposób odkryłam uczuciowy świat Jezusa. Jest tego dosłownie pełno w Ewangelii. Odkrycie tej rzeczywistości, rzuciło nowe światło na moje przeżywanie wiary, na własną duchowość i wiele różnych spraw. Część z nas ma takie przekonania, że po pierwsze psychologii z wiarą się nie da pogodzić (bzdura aż boli; pogodzić się nie da powierzchownej psychologii rodem z dawnych lat z powierzchownym, wypaczonym rozumieniem chrześcijaństwa), a po drugie, że uczucia to zasadniczo jest coś podejrzanego i przynajmniej po części grzesznego. No bo taki gniew, czy zazdrość, to przecież grzechy główne!
Spokojnie… Przeczytajcie sobie punkty Katechizmu Kościoła Katolickiego, które mówią o uczuciach (od 1762 do 1770). Grzechem nie jest uczucie gniewu, ani uczucie zazdrości. Grzech pojawia się wtedy, gdy za stanem emocjonalnym (moralnie obojętnym) podąża nasza wola i dokonujemy wyboru. Z gniewu komuś ubliżamy albo z zazdrości jesteśmy złośliwi lub niszczymy komuś jego dobro itp. Jezus się gniewał, a Boga Biblia określa mianem zazdrosnego (por. Iz 9, 6).
Nie wierzycie? Popatrzcie: "Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: «Stań tu na środku!». A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!». Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz odbyli naradę przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić" (Mk 3, 1-6).
Ileż uczuć Jezusa jest w tym tekście! Zarówno tych wyrażonych (gniew i smutek), jak i niewyrażonych, które musiały Nim kierować, gdy zobaczył człowieka o uschłej ręce (troska, żal, litość, współczucie, zmartwienie…). Ten fragment to w ogóle piękny przykład tego, jak uczucie samo w sobie może prowadzić ku dwóm drogom. Od nas zależy, którą wybierzemy. Jezus pod wpływem gniewu i smutku, czyni dobro. Faryzeusze pod wpływem gniewu na Jezusa i zazdrości, planują zemstę aż do zabójstwa. Jezusowi nieobca była tęsknota: "Gorąco pragnąłem spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał" (Łk 22, 15). Doświadcza On w Ogrodzie Oliwnym lęku tak silnego, że aż objawiającego się fizycznie. Czuje się opuszczony i samotny, gdy uczniowie śpią, nie potrafiąc z Nim czuwać. Odczuwa odrzucenie, o którym wprost mówi (por. Mk 8, 31).
Grzechem nie jest uczucie gniewu, ani uczucie zazdrości. Grzech pojawia się wtedy, gdy za stanem emocjonalnym (moralnie obojętnym) podąża nasza wola i dokonujemy wyboru.
Jezus smuci się i płacze nad Jerozolimą (Łk 19,41-44). Na pamiątkę tych łez wzniesiono kościół Dominus Flevit (Pan zapłakał). Nie jedyny to moment, gdy Jezus zapłakał. Tak też się stało przed grobem Łazarza (por. J 11, 35). Jezus raduje się w Duchu Świętym (Łk 10, 2), ale też uczestnicząc w takich wydarzeniach jak wesele w Kanie, czy nawrócenia ludzi (skoro sam powiedział, że kobieta, która znajdzie zgubioną drahmę cieszy się tak, jak i aniołowie w niebie, gdy grzesznik się nawraca). Myślę, że wręcz niemożliwe jest głębokie życie duchowe, bez włączenia do niego naszych uczuć. One oczywiście nie mogą być, podobnie jak i w życiu, sterem. Sterem musi być nasza wola i rozum. Uczucia są jednak kontrolkami, które wskazują, co się dzieje, co jest dla nas ważne, a co trudne. Cieszy mnie, że mówi się o tym coraz więcej. Warto rozważać człowieczeństwo Jezusa.
Polecam posłuchać wiele tłumaczące rozważanie ks. Grzywocza w temacie uczuć i wiary:
Fragment tekstu pochodzi z bloga podterebintem.blog.deon.pl. Chcesz zostać naszym blogerem? Dołącz do blogosfery DEON.pl!
Skomentuj artykuł