Uczucia - dar i zadanie
Co zrobić ze złością, smutkiem, strachem czy zazdrością? Jak pozbyć się nienawiści, lęku czy gniewu? Od świtu do nocy mierzymy się z sytuacjami, które wywołują w nas przeróżne uczucia - częściej te niekoniecznie przez nas chciane. Za to dalibyśmy wiele, by przedłużyć choć przez moment radość, poczucie szczęścia czy zadowolenie.
Mimo iż wszystkie uczucia, które się w nas pojawiają są moralnie obojętne, to tych powszechnie uznawanych za negatywne często nie akceptujemy. Gdyby to od nas zależało, to chcielibyśmy nigdy ich nie doświadczać - najchętniej byśmy się ich wyparli. Nierzadko też wstydzimy się, że ich doświadczamy, czym dodatkowo wpędzamy się w poczucie winy. Tak po prostu nas wychowano albo tak ukształtowało nas życie. Dużo ofiarowalibyśmy, aby się tych trudnych uczuć pozbyć - nie są dla nas komfortowe. Podświadomie szukamy i podążamy za tymi pozytywnymi, dającymi radość, przyjemność czy zaspokojenie. Ale czy tak musi być?
Dzięki uczuciom wyrażamy pełniej siebie, swoje pragnienia czy to, co w danym momencie nas spotyka. Życie bez uczuć byłoby po prostu nijakie, miałkie i obojętne. Podobnie jest z emocjami. Stany emocjonalne i uczucia obrazują niejako to, co aktualnie przeżywamy. Dzięki zaangażowaniu emocjonalnemu w pewne czynności czy działania - dłużej coś pamiętamy, głębiej przeżywamy czy nawet, często po raz pierwszy, w ogóle podejmujemy. Wiele rzeczy zostało odkrytych lub poznanych dlatego, że w człowieku "wzięła górę" cierpliwość, wytrwałość i determinacja. A te cnoty nie spadły jak meteoryt z nieba - powstały na skutek pracy nad sobą i współpracy ze swoimi emocjami. Dobry skutek w naszym życiu może mieć zarówno zapalający do działania gniew, jak i frustracja - gdy staną się impulsem do poszukiwania nowych, odważnych rozwiązań jakiegoś problemu.
Pewnie, że kierowanie się samymi uczuciami czy emocjami świadczy o niedojrzałości i naiwności człowieka, ale bez tej sfery człowieczeństwa stracilibyśmy wiele. Nikt nie policzy, ile pasji czy misji ujrzało światło dzienne tylko dlatego, że ich autorowi towarzyszyło jakieś gorące uczucie! O ile słowa mogą ująć prawdę o nas lub nie, to uczucia zawsze nas zdradzą - nie da się ich po prostu oszukać. Mają ogromną moc - "puszczone z wiatrem" mogą przynieść spustoszenie zarówno samemu nadawcy, jak i adresatom. Natomiast te, które potrafimy dojrzale wyrazić czy odpowiednio nad nimi zapanować - są drogocennym skarbem. Stanowią fundament budowania dojrzałych, odpowiedzialnych relacji międzyludzkich. Bez nich człowiek byłby ograniczony w swym wyrazie, nie mógłby budować trwałych więzi, a nawet można śmiało stwierdzić, że byłby kaleki. Dlatego uczuciowość jest zarówno darem, jak i ogromnym zadaniem "zleconym" nam z pełnym zaufaniem przez Boga.
Kolejną dobrą stroną uczuć (uwaga: wszystkich!) jest to, że są ważnym narzędziem służącym do szukania i odnajdywania woli Bożej. Ich brak utrudniałby bardzo mocno (o ile wręcz nie uniemożliwiłby) rozeznawanie duchowe. Uczucia w rozeznawaniu stanowią coś na wzór zapalającej się nagle czerwonej lampki. Aby podjąć drogę szukania i odnajdywania Pana Boga w swoim życiu, należy oprócz przeanalizowania własnych myśli i sytuacji zewnętrznych (tzw. bodźce), umieć dostrzegać i nazywać swoje uczucia oraz stany emocjonalne. Bez tego będziemy poruszali się w życiu i czytali w nim Boże znaki podobnie, jak byśmy płynęli statkiem bez steru czy jechali samochodem bez kierownicy - daleko odbyć podróży się wówczas nie da.
Śmiało można zatem stwierdzić, że uczucia są ogromnym darem, ale już sama refleksja nad nimi, nad tym, co ja z nimi robię - jest zadaniem, i to niemałym. Nie mamy żadnego wpływu na to, jakie uczucie i kiedy w nas się pojawi. Ale ponosimy odpowiedzialność za to, co z nim zrobimy - czy zaczniemy je "podkręcać", tonować, a może tłamsić w sobie? Dlatego ważniejsze jest, jak "zagospodaruję" pojawiające się uczucie (szczególnie to niechciane), niż jakie/jakim ono jest. Warto zatem świadomie zarządzać swoimi uczuciami i emocjami, abyśmy nie dowiadywali się o tym, co czujemy, od innych: "Tobie to chyba ktoś nieźle na odcisk dziś nadepnął, prawda?". A zatem - do dzieła!
Skomentuj artykuł