Czy tam chcemy dojść?

(fot. Nomad Photography/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

Zaostrza się dyskusja o kierunku rozwoju Polski. Zmiany sposobu życia Polaków już dziś są gwałtowne. Czy obecnie przekraczamy właśnie jakiś próg pomiędzy dwoma epokami historii? Czy ktoś naprawdę wie do czego dążymy?

Do tej refleksji skłonił mnie nie tak dawny pogrzeb świadka minionej epoki. Urna z prochami Ireny Anders, wdowy po dowódcy 2 Korpusu gen. Władysławie Andersie, została złożona po polowej mszy św. w grobie jej męża na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino. Rzeczy ostateczne odsłaniają wnętrze człowieka. Ten pogrzeb przypomniał historię, a porównania nasunęły się same.

Wdowa po generale przez czterdzieści lat po jego śmierci była wierna pamięci męża i jego ideałom. Obecnie często małżeństwa rozpadają się w krótszym czasie. Wiele kobiet nie wytrzymuje wierności żyjącemu mężczyźnie i własnym dzieciom przez cztery lata a codopiero przez czterdzieści! Z mężczyznami też lepiej nie jest. Zauroczenie seksualne nie może po prostu dorównać pod względem trwałości oddaniu wartościom wyższym. Ciało i jego zachcianki z definicji są zresztą chwilowe jak więc mogą dorównać motywacjom wynikającym z działania duszy? Mam wrażenie, że na skutek niszczenia wartości wyższych w naszym społeczeństwie tylko ciało wielu ludziom zostaje. Czyj to cel? Czy tego na prawdę chcemy dla naszych dzieci?

DEON.PL POLECA

Z okazji pogrzebu można było przeczytać też wypowiedzi żołnierzy generała. Wspominają tamten czas. Tamte motywacje sprawiły, że potrafili walczyć obok rozkładających się zwłok żołnierzy amerykańskich którzy polegli wcześniej. Niekiedy te zwłoki służyły wręcz za zasłony. Śmierć nie była "gdzieś tam przy starych ludziach", ona była pomiędzy nimi, szła razem z nimi i pokazywała swe oblicze. Czy obecni ludzie, uczestnicy "wyścigu szczurów", potrafili by w tych warunkach pójść do przodu? Czy potrafili by pójść gdziekolwiek?

Żołnierzy generała materialnie nigdy nie wynagrodzono. Sam zresztą generał odmówił przyjęcia wysokiej emerytury angielskiej, gdy dowiedział się jaki los tułaczy-nędzarzy zgotowano jego podwładnym w ramach wdzięczności za wojenny wysiłek. Jak to ma się do obecnych przełożonych działających w dzisiejszych zyskownych firmach którzy dla zysku ryzykują życie pracowników? Kilka katastrof (z kopalnianą na czele) ujawniło tego rodzaju skomercjalizowaną "troskę o podwładnych". Czy tak ma wyglądać świat który zbudujemy?

Podobnych faktów można by wskazać wiele. Dość chyba tych porównań i pytań. Kiedyś też nie wszystko było idealne, jesteśmy tylko ludźmi. Zainteresowanych odsyłam do bogatej literatury tego tematu, bo skoro rzeczywistość dnia dzisiejszego jest znana każdemu to porównania można zrobić we własnym zakresie. Główne pytanie które chciałbym tu postawić jest inne. Powtórzę tytuł: "Czy tam chcemy dojść?". To niezbyt dokładnie zdefiniowane "tam" zaczyna się jawić jako miejsce wynikające ze spełniania chwilowych zachcianek choć niedokładnie określone. Można powiedzieć: gdzieś tam zajdziemy a gdzie to już przyszłe pokolenia zobaczą. Kiedyś ludzie odpowiadali na takie pytanie że chcą trafić do nieba a drogę wskazywał im Bóg na kartach Biblii. Droga ta była często drogą żołnierzy generała Andersa a "zasady gry" współtowarzyszy pokazała właśnie niedawno wdowa po nim. Oni wiedzieli komu zaufali. Jaką drogę chcesz wybrać, gdzie dojść i komu na tej drodze zaufać czytelniku - odpowiedz sobie sam.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy tam chcemy dojść?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.