Dzięki temu stworzycie małżeństwo, w którym będziecie szczęśliwi
Warto myśleć w następujący sposób: czy to, co robię w stosunku do żony, do rodziny, do siebie samego jest korzystne dla nas, dla naszej jedności, czy nie koniecznie? Myślę, że to zdanie jest kluczem do szczęścia.
"Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem." Mt 19,5
Co może to oznaczać w praktyce dnia codziennego ? Jak żyć tym przykazaniem?
Pierwszym etapem do życia tym prawem Bożym powinna być świadomość iż jesteśmy dosłownie jednością, jednością w domu, w codzienności, w duchowieństwie, we wszystkim. Już nie ja egoista Jaś i ja egoistka Małgosia, ale MY jako całość, jedność. Oczywiście nie jest to łatwe, gdyż wyrzekanie się egoizmu trwa całe życie i zazwyczaj kończy się śmiercią, ale próbować zawsze warto.
Jak to osiągnąć?
Przepis wydaje się być prosty, traktować relację z żoną/mężem jako relację do jedności (do nas).
Kiedy pomagam jedności?
- gdy chwalę współmałżonka za różne rzeczy, nie tylko w domu ale również przy innych (spróbujcie i zobaczcie radość na twarzy swojej drugiej połówki i automatycznie na swojej)
- gdy wykonuję drobne gesty dla naszej jedności (zaścielenie łóżka, wyniesienie skarpetek, odkurzenie domu, pozmywanie naczyń, posprzątanie samochodu - mnóstwo jest tego)
- gdy widzę i dziękuję za drobne gesty (sprawia to, że druga strona jest doceniana za to, co robi i ma większe chęci na powtórkę)
- gdy wspólnie podejmujemy decyzje
- gdy niczego nie zatajam (chyba nikt nie lubi nieszczerości)
- gdy rozmawiam o tym, co mnie boli, ale nie w tonie oskarżeń, a w tonie własnych odczuć
- gdy pozwalam dojść do głosu drugiej osobie
- gdy razem wykonujemy różne prace
- przede wszystkim gdy znajduję czas na rozmowy (zwłaszcza kobietom bardzo tego brakuje - my panowie mamy inaczej :))
Kiedy z kolei szkodzę jedności ?
- gdy ukrywam wydatki
- kiedy egoistycznie sam / sama podejmuję decyzję za dwie osoby (chyba nikt nie lubi być stawiany przed faktem dokonanym)
- kiedy nie mówię o tym, co mnie boli w relacji (z tego rodzą się frustracje)
- kiedy ganię współmałżonka za byle co (uwierzcie rykoszetem i wam się dostanie)
- kiedy nie wracam długo do domu i nie uprzedzam o tym (ileż kłótni przez to bywa w związkach)
- kiedy nie pomagam w domu (tu powinna być zachowana równowaga, gdyż nie może być tak, że jedna strona tylko pomaga, a druga tylko wymaga pomocy)
- kiedy każę się domyślać, zamiast powiedzieć coś wprost (zwłaszcza panie mają z tym problem - ja wiem taka wasza natura, ale wszędzie piszą, że mężczyzna się nie domyśla :))
- kiedy robię dobre gesty w celu otrzymania czegoś za to, na zasadzie wymiany handlowej (miłość i związek to nie targ, tu uczynki powinny być za darmo i bez oczekiwania zapłaty)
Przykładów może być mnóstwo warto myśleć w następujący sposób: czy to, co robię w stosunku do żony, do rodziny, do siebie samego jest korzystne dla nas, dla naszej jedności, czy nie koniecznie? Myślę, że to zdanie jest kluczem do szczęścia.
>> Twój mąż jest gościem we własnym domu? Warto powiedzieć mu jedno
Podejmiesz wyzwanie takiego myślenia, a co ważniejsze pójdą za tym czyny?
Jeśli podejmiesz to wyzwanie, trzymam za Ciebie kciuki z całego serca - spróbuj i zobacz, jak zmienia się Twoja relacja - zmienia na lepsze, czego oczywiście życzę.
Tekst pochodzi z bloga dwojejednymcialem.blog.deon.pl.
Skomentuj artykuł