Internet czyli moc "kozła ofiarnego" i...

(fot. orangebrompton/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

Ten przekorny nieco tytuł powinien być poszerzony o słowa typu: etyka, naiwność, lekkomyślność, władza, łajdactwo, współczesne technologie... Skąd taka mieszanina pojęć?

Problem można zdefiniować krótko. Od wieków się zdarza, że bogata i silna mniejszość chce kontrolować społeczeństwo. Skutecznym narzędziem jest informacja oraz możliwość jej użycia lub po prostu manipulacji. Nieetyczne sposoby działania sprawiają, że pożądana jest bezkarność lub choćby poczucie takiej bezkarności. Podobny typ "prac" prowadziło w PRL-u SB i stąd mamy w Polsce przykład częściowo zbadany przez IPN. Mnie chodzi jednak o świat "teraz" a nie o tamten miniony PRL. Teraz bardziej trzeba się liczyć z konsekwencjami czynów. W tej sytuacji nieocenionym pomocnikiem przestępcy (bo tak to trzeba nazwać) jest tytułowy bohater tego artykułu - "kozioł ofiarny". Niewtajemniczonym wyjaśniam, że chodzi o człowieka, który weźmie na siebie całą odpowiedzialność i swą ofiarą uratuje skórę prawdziwego sprawcy. Najlepsi są tutaj ludzie przekonani o swojej winie i w dodatku nieudolnie broniący się lub nie broniący wcale. Skąd jednak wziąć takiego (wybaczcie określenie) idiotę? Kiedyś powiedziano mi jak "to się robi", powtórzę w skrócie.

Chodziło o dane które mogły być wykradzione drogą elektroniczną, najlepiej za pośrednictwem Internetu. Trzeba znaleźć niezbyt pojętnego, ale za to zakompleksionego miłośnika komputerów, który marzy o sławie fachowca choćby za wielką cenę. Ludzie systematycznie poniżani przez otoczenie często są doprowadzeni do takiego właśnie stanu. Jest ich niemało. Teraz należy mu podsunąć (najlepiej przez atrakcyjną osobę płci przeciwnej) myśli o wyczynie super - hakera jako sposobie na bycie zauważonym. Kilka filmów szpiegowskich należycie uwiarygodni to marzenie. Tacy ludzi nie są zbyt krytyczni. Spośród grupy wybranych ludzi kilka osób uwierzy w swe możliwości i zacznie próbować. Poza małymi wyjątkami będą to próby nieudolne. Teraz tylko należy podsunąć oprogramowanie, które zgodnie z życzeniem sprawcy w odpowiednim momencie pozwoli na osiągnięcie "sukcesu" w postaci uzyskania odpowiednich danych (na przykład hasła dostępu). Następnie program dokonuje samolikwidacji. Tę część "pracy" można zresztą wykonać na kilka sposobów. Najważniejszy jest naiwny człowiek, a nie maszyny. Teraz nasz naiwny bohater uzyskał to, co chciał lub przynajmniej sam jest o tym przekonany. Może w końcu zaimponować komuś swym "osiągnięciem", więc chwali się co najmniej przed ową atrakcyjną wybranką/wybrankiem podstawionym mu zwykle przez rzeczywistego sprawcę przestępstwa. Jak się naszym "kozłem" dobrze pokieruje, to i przed kolegami również się pochwali bo taka "chwała" jest dla niego ważniejsza niż zagrożenie karą. Kary zresztą filmy o super - szpiegach nie przewidują więc dlaczego miałby o tym myśleć? Przebudzenie następuje dopiero w konfrontacji z rzeczywistością, która niekoniecznie układa się według hollywoodzkich reguł. Prawdziwy przestępca może już teraz działać spokojnie. "Kozioł ofiarny" sam się zgłosił.

Teraz pytanie: po co ja to piszę? Od dawna wiadomo że "głupich nie sieją, bo sami się rodzą" i wiele podobnych sentencji można by tu przytoczyć. Niektórzy powiedzą nawet "sam sobie winien" lub coś podobnego, a następnie powtórzą szeroko znane pytanie "a cóż mnie to obchodzi?".

Odpowiem krótko: obywatele Wielkiej Brytanii niedawno przekonali się, czym grożą masowe włamania do prywatnych skrzynek poczty głosowej czy elektronicznej. Krzywda uczyniona rodzinom zabitych w Afganistanie żołnierzy, czy członkom rodzin ofiar głośnych przestępstw jest oczywista. Społeczeństwo Wielkiej Brytanii (chwała mu za to) zareagowało tak gwałtownie, że właściciel koncernu prasowego musiał zamknąć dochodowy tytuł, ukazujący się od przeszło 160 lat. Społeczeństwo może by i "kupiło" ten fakt jako ukaranie rzeczywistych winnych, ale taka kara nie przekonała co najmniej jednego koncernu samochodowego, który wycofał reklamy z WSZYSTKICH gazet należących do tego właściciela. Takie duże firmy nie czerpią informacji tylko z mediów.

Przyznam iż mnie też trudno uwierzyć w fakt, że "genialni hakerzy" potrafili się włamać właściwie wszędzie gdzie im wskazano. Czasem haker faktycznie jest geniuszem (a nie kozłem ofiarnym) ale czy aż tyle razy? Zapał dyskutantów - speców od matematyki ochłodzę, przypominając, że wszystkie najgenialniejsze nawet algorytmy łamania zabezpieczeń muszą próbować, aby osiągnąć cel. Jak zabezpieczano te skrzynki na informacje, że nikt nie zauważył połączeń testujących zabezpieczenia? Dalszą dyskusję nad techniką zastąpię wyrażeniem poglądu, że nie tylko koncern samochodowy ale i Scotland Yard oraz sądy w Zjednoczonym Królestwie korzystają z ekspertów, którzy o problemie kozła ofiarnego wiedzą więcej niż podają media. To daje nadzieję....

Na koniec powtórzę pytanie: "po co ja to piszę?". Przecież czytelnik i tak nie będzie ekspertem, którego wynajmie Scotland Yard. To prawda. Czytelnik jest jednak członkiem społeczeństwa i swymi czynami współkształtuje otoczenie. To też pewna odpowiedzialność. Wystarczy traktować ludzi tak, jak Jan Paweł II, który umiał uszanować godność zarówno naukowca czy prezydenta jak i biednego Indianina lub osoby niepełnosprawnej jako Dziecka Bożego. Po cóż demonstracje swej biegłości technicznej połączone z cichym poczuciem wyższości nad resztą? Po co wpędzanie innych w kompleksy? Czy po to aby kolejny przestępca łatwiej "zrobił" czy po prostu znalazł "kozła ofiarnego" i poczuł się bezkarny? Po co zwiększać siłę tego narzędzia zła? Czy po to aby kolejny kozioł ofiarny skrzywdził pośrednio w końcu nas samych?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Internet czyli moc "kozła ofiarnego" i...
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.