Katolickie oko tygrysa

(fot. flickr.com / Christopher Allen / CC BY 2.0)
MarcinKaczmarczyk

Są chwile, kiedy siedzisz, czytasz coś i uderza Cię tak odkrywcza myśl, że w pierwszej chwili nie możesz uwierzyć, że wpadłeś na taką teologiczną rewelację. Taki powiew inteligencji. Chwalę się, przyznaję, ale to dlatego, że nie często mi się taki powiew zdarza.

Otóż: Apostołowie wychodzili z Ewangelią do ludzi, dzisiaj ludzie przychodzą po Ewangelię do Kościoła. W pierwszej chwili byłem zachwycony. Jestem genialny! Niestety, genialność szybko odleciała i wróciłem na ziemię. Co w tym odkrywczego? Nic. Przecież to normalne, że jak się coś zaczyna, to wychodzi się z tym na zewnątrz. Rozwija się to, a jak już się rozwinie, to wystarczy pielęgnować to, co udało się rozwinąć. Czy aby na pewno?

Istnieje coś, co powoduje, że człowiek, w momencie kiedy zaczyna coś nowego, jest "niebezpiecznie pozytywnie pobudzony". Jest w nim zapał, który ciągnie do działania, jak promocja do marketu. Myślisz, kombinujesz , planujesz i wyruszasz. Z uśmiechem numer pięć na ustach realizujesz plan, który poukładałeś sobie w głowie. Masz ochotę angażować w swój plan innych. Opowiadasz im jak fantastyczny jest to pomysł. Jak dobre może przynieść owoce. Ktoś patrzący na ciebie z boku widzi kogoś, kto ma świra - pozytywnego, ale świra. Widzi radość, szczerość i błysk w twoich oczach. Podobno, gdy naprzeciwko siebie stają bokserzy, to dużo większe szanse na zwycięstwo ma ten, który ma tzw. "oko tygrysa". To głód zwycięstwa, który pozwala pokonywać siebie i dokonywać rzeczy, które na początku wydają się nieosiągalne. Tak jak w moim ulubionym filmie "Rocky". W trzeciej części tego, nie ma co ukrywać, filmu nie należącego do klasyki kina, tytułowy bohater przegrywa walkę o pas. W odzyskaniu mistrzowskiego pasa, chce mu pomóc rywal - Apollo Creed. Oglądając swoją dawną walkę rozmawiają. Apollo mówi mu, że nigdy nie trenował tak ciężko, jak przed walką z Rockym. Nigdy nie nałożył sobie takiego rygoru jak wtedy. Przez całe swoje życie nie był w takiej formie jak wtedy. Mimo tego przegrał. Przegrał dlatego, że nie miał "oka tygrysa". Miał w sobie tylko chęć zemsty. A w oczach Rocky’ego był głód i pasja.

Nie dosłownie, ale takiego rodzaju pasję mieli Apostołowie, którzy umocnieni Duchem Świętym, poszli realizować słowa Chrystusa: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!" (Mk 16, 15). Mieli ten błysk w oku, czyli Dobrą Nowinę o Chrystusie, która powodowała, że ludzie szli za nimi. Wierzyli im. Potrafili obudzić w innych nadzieję. Z Dziejów Apostolskich wiemy, że nie było lekko, ale nie poddawali się i szli dalej. I dzisiaj trzeba do tego wrócić. Wrócić do podstaw, od których zaczęli apostołowie. Mówić o Jezusie Chrystusie i Jego przesłaniu. Mówić, opierając się na Piśmie Świętym, na słowach Chrystusa: "Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie" (J 11, 25). Największa siła do przemiany serca jest w Słowie Bożym. Nie w naszych teologicznych argumentach, udowadnianiu własnej racji czy bronieniu prawd wiary, tylko w słowach Jezusa Chrystusa. Tam jest klucz. Nie chcę powiedzieć przez to, że kiedy Kościół jest atakowany to nie mamy go bronić. Bo mamy Go bronić, ale główny zadaniem, jakie powierzył nam Jezus Chrystus jest ewangelizacja.

DEON.PL POLECA

Tak wracając do mojej "odkrywczej" myśli, to chyba zasiedzieliśmy się trochę w kościelnych ławkach. Dobrze nam tam wśród swoich. Nikt nie wyśmieje, każdy rozumie, dlaczego tu jesteśmy i każdy zna podstawy naszej wiary (przynajmniej powinien znać). Może trzeba coraz śmielej wychodzić na świat? Może na własnym profilu na facebooku napisać coś o Chrystusie? Może poruszyć wśród znajomych temat Jezusa Chrystusa i opowiedzieć o nim? Może podrzucić znajomym jakieś wartościowe filmy niosące za sobą przesłanie Ewangelii? Może komuś przychodzi jeszcze coś innego do głowy? Warto spróbować.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Katolickie oko tygrysa
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.