Kiedy koniec tej wojenki?

(fot. zaziepoo/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

Wielu autorów próbuje naszym kochanym rodakom wyperswadować wojnę polsko – polską. Angażują się autorytety, słychać mądre argumenty mądrych ludzi a wojenka trwa. Łatwo przewidzieć że się skończy gdy przestanie przynosić korzyści, jakie daje różnym beneficjentom. Czy ja tego dożyję?

Materialne uzasadnienie tej wojenki po polsku brzmi „gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta”, starożytni znali zasadę „dziel i rządź” a współcześni autorzy rozpisują się na ten temat w wielu językach świata. Statystycznego Kowalskiego nie trzeba namawiać na czytanie żadnych opasłych dzieł literatury specjalistycznej bo na bieżąco może obserwować działanie PKP w naszej skłóconej rzeczywistości oraz próby naprawy państwowego giganta. Nie trzeba też długo szukać aby znaleźć się w otoczeniu „znawców problemu” którzy wyliczają jak tanio będzie można teraz PKP kupić i jak się będą rządzący śpieszyli aby pozbyć się bolącego problemu. Nie trzeba też długo nikogo przekonywać bo większość słuchaczy osobiście zetknęła się z praktyką wykupu zbankrutowanych przedsiębiorstw za bezcen.

Trochę więcej wiedzy trzeba aby wyliczać koszty skłócania załóg z uwzględnieniem ryzyka „wpadki” (zawsze istnieje) ale zasada jest chyba jasna dla wszystkich. Czy w takim razie można zaryzykować stwierdzenie że koniec jakiegokolwiek majątku w rękach Państwa Polskiego (blisko do tego) to koniec funduszy na skłócanie i problem sam się rozwiąże? Śmiem twierdzić że Państwo Polskie zawsze będzie miało do obrony jakieś interesy grupowe jak długo nie będzie fasadą a jak bronić czegoś należy to i przeciwnik jest więc i motyw do skłócania się znajdzie. Nawet zresztą w razie całkowitego przejęcia obowiązków państwa przez UE (wielu się to marzy) pozostanie jeszcze społeczeństwo które mogłoby stworzyć jakieś mocne związki zawodowe a to już nie wszystkim będzie na rękę. Czy więc miałbym nie mieć szans na dożycie końca wojenki polsko – polskiej? Czy może mam czekać na drugiego Marszałka Piłsudskiego i drugi „zamach majowy” oraz pozorną zgodę wraz z konsekwencjami?

Może mam liczyć na mądre argumenty mądrych ludzi którzy perswazją usiłują wykazać bezsens tej wojenki i namówić ludzi do pokoju? Niestety, nawet pod moimi artykułami w Deonie pojawiały się głosy przywołujące różne autorytety które mają potwierdzać tezę że dyskusja nie służy uzyskaniu żadnego konsensusu... Co gorsza znane mi badania potwierdzają że nie był to głos odosobniony. Czy mam więc liczyć na jakiekolwiek logiczne argumenty i próby perswazji?

Zamiast tego spróbuję wrócić do czasów nieco bliższych i znanych mi (częściowo) z autopsji. Mam na myśli czasy PRL-u. Patrząc z punktu widzenia wartości materialnych sytuacja ówczesnego Kościoła Katolickiego w Polsce wydawała się być bez wyjścia. Wojska mocarstwa ateistycznego stacjonowały w kraju, rządzili poplecznicy tego mocarstwa a miejsce opozycji było w więzieniu. Powinienem napisać „w najlepszym razie w więzieniu” bo w naszym mieście szczątki doczesne dwóch „niezadowolonych” ekshumowano z terenu byłego śmietnika budynku ówczesnego UB dopiero w latach 90-tych. Sam Prymas Wyszyńskie też zresztą plany przygotowania do millenium robił w tzw. „odosobnieniu”. Przeszkoda dla komunistów były rozmiary Kościoła Katolickiego a skłócenie go było równoważne ze zwycięstwem. Uciekano się też do wszelkich sposobów aby ten cel osiągnąć. Zainteresowanych szczegółami odsyłam do licznych fachowych publikacji. Można było bezkarnie szkalować, inwigilować, aresztować, ...itp. Cały arsenał środków w rękach ówczesnej „bezpieki”. I co się stało? Mamy Prymasa Tysiąclecia i pierwszego Polaka Papieża. W dodatku papieża któremu już za życia nadano tytuł „wielki” a podczas pogrzebu tłum skandował „święty natychmiast”.

Dlaczego zawiódł tak potężny aparat z takim arsenałem środków materialnych? Oprócz przyczyn natury nadprzyrodzonej o których mówić nie umiem zarówno Prymasa Tysiąclecia jak i Jana Pawła II łączyła jedna cecha wspólna. Oni nie żyli dobrami materialnymi tylko naprawdę ufali Bogu. Tylko człowiek któremu rzeczywiście nie zależy na dobrach ziemskich nie będzie zazdrościł drugiemu paszportu którego sam nie dostał i tylko ten który pragnie jedynie uznania w oczach Boga będzie odporny na plotki, oszczerstwa czy wręcz zorganizowane kampanie nienawiści i pogardy. Takimi ludźmi byli nie tylko ci dwaj ale cała rzesza bezimiennych często ludzi którzy zbudowali fundament na którym powstała potem Solidarność i wiele innych rzeczy. Tym jednak dwóm ludziom zawdzięczam to, że jako osoba zaangażowana wtedy w działalność Kościoła nie muszę dzisiaj czytać opracowań o jakimś agencie Bolku który stał sobie na szczycie piramidy którą mozolnie budowałem i kierował wynikami mojego trudu. To robią inni. Ja swego wysiłku żałować nie muszę i wiem komu powinienem być wdzięczny i za co.

Teraz już chyba czas na zadanie pytania w jakim celu przywołuję tak dobrze znaną historię i jak ona ma się do czasów współczesnych z wojno polsko - polską na czele. Odpowiem przykładem.

Niedawno zginą prezydent RP. Nie wchodzę tu w szczegóły techniczne tego wydarzenia bo o tym można poczytać wszędzie. Chodzi mi o postawy ludzi. Prezydent miał brata bliźniaka któremu w Polsce pokazano powtórnie szczątki doczesne tragicznie zmarłego. Czytając wspomnienia wyobrażam sobie co musi przezywać człowiek który w trumnie widzi szczątki munduru generalskiego i inne znaki pozwalające wątpić w materialną kompletność tego co pozostało po zmarłym. Wielkie mocarstwo dbało o szczątki, zmarły był prezydentem wielomilionowego narodu i ja myśląc „materialnie” nie potrafię wytłumaczyć przyczyn takiego „niedopatrzenia”. Co mógł czuć brat zmarłego? Gdyby zależało mu na materii, gdyby nie wiedział że to już tylko zbędne rzeczy pozostawione na ziemi bez wartości dla ukochanej osoby bylibyśmy zapewne świadkami gwałtownych czynów, słów, gestów. Ja nie umiałbym nawet tego skrytykować ale zapewne zauważyła by to prasa, TV,....

Zamiast ceremonii pogrzebowych mielibyśmy kolejną wojenkę prasową, zamiast mowy nad trumną dyskusję o genetycznej autentyczności lewego palca prawej nogi.... Zamiast miejsca na Wawelu byłyby kolejne zakłady badawcze, komisje, wzajemnie sprzeczne protokoły. Taki byłby tryumf materii nad duchem zmarłego który spotkał już królów Polski z którymi sąsiaduje teraz jego sarkofag. Materia jednak nie zatryumfowała. Zwyciężył duch mocny Bogiem.

Nie miejsce tutaj na poszukiwanie sił które mogły „zorganizować” takie „niedopatrzenie” podobnie jak i pozostałe dziwne rzeczy dziejące się pomimo zaangażowania tak potężnych sił które podobno strzegą naszej głowy państwa. Chciałem tylko zauważyć że duch podobny duchowi Prymasa Tysiąclecia znów pokonał materię której nie podołały tak potężne zabezpieczenia. Myślę też, że nie od materii zależeć będzie data zakończenia polsko – polskiej wojenki tylko od naszych codziennych decyzji i tego, czy rok 2011 w archidiecezji gnieźnieńskiej i w całej Polsce będzie Rokiem Prymasa Stefana Wyszyńskiego tylko z nazwy czy również z czynów naszych rodaków. Patrząc z tej perspektywy czuję jednak trochę optymizmu. Może ja jednak końca tej wojenki dożyję? Na razie pomodlę się w intencji chwały obu Wielkich Polaków.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Kiedy koniec tej wojenki?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.