Konkurent człowieka

(fot. Ars Electronica/flickr.com)
BS_LEx / artykuł nadesłany

Czy coś może być ważniejsze niż człowiek? Człowiek przeciw maszynie – jak w XIX wieku? Może człowiek przeciw mamonie? Może człowiek kontra czyjeś hobby? Takie pytania rodzą się gdy patrzę na niektóre efekty postępu technicznego dziś.

Zaczęło się od zadziwiającej wiadomości od mego krewnego który dostał polecenie swego szefa dotyczące „wyrzucenia” technologii za granicę. Firma była średnim (ok. 200 pracowników) dostawca przemysłu samochodowego. To nie błąd w druku tylko faktycznie hołubiona kiedyś technologia została przeniesiona z „zachodu” do jednego z nowych państw Unii. Polska zapewne też dostaje takie „podarki”. Okazało się, że wiedza o planach związanych z rozwojem robotyki pozwalała przewidzieć zamknięcie firmy w perspektywie najbliższych lat i masowe zwolnienia pracowników. Gdyby proces był niekontrolowany i dotyczył wielu małych firm – dostawców to oznaczałoby to problem społeczny. Kontrolowane pozbywanie się kłopotliwych technologii rozłożono więc w czasie i na miejscu pozostały tylko te perspektywiczne technologie dające perspektywy stabilnego zatrudnienia ludzi zamiast marnowania energii na zdobywanie kolejnych zawodów. Problem społeczny „wyeksportowano” daleko od centrali a jednocześnie uniknięto przerwy w dostawie części czyli kłopotów z produkcją. W granicach kręgu społecznego w którym żyje zarząd firmy wszystko jest idealnie, są same dobre skutki. Trochę dalej – a cóż to obchodzi tych którzy mają wpływ na decyzje?

Zagadnienie podobne technicznie widziane „z drugiej strony barykady” wyglądało by wręcz zabawnie gdyby nie skutki. Tym razem miałem dostęp do decydenta „importującego” do Polski technologię fabrykacji z innej gałęzi przemysłu. Człowiek ów szczycił się swoimi fotografiami w zagranicznej prasie, przechwalał się wręcz kilkoma artykułami opisującymi go w kraju jako importera nowinek technicznych. Mężczyzna ów wyjechał za granicę w poszukiwaniu pracy i od stanowiska zamiatacza hali fabrycznej (dosłownie) doszedł do pozycji zarządcy fabryki produkującej dla swych mocodawców wyroby w Polsce. Wszystko bez potrzeby wożenia pracowników za granicę. Tylko czasami „w cztery oczy” skarży się na swych odbiorców że czasami go „nabiorą” finansowo. Zatrudniał 180 ludzi, centrali coś się nie powiodło więc zwolnił połowę a prasa nawet miejscowa przestała go wychwalać. Firma podobno polska i samodzielna. Cały interes uzależniony od decyzji zagranicznej centrali tylko decyzje o zwalnianiu pracowników trzeba realizować tutaj. W centrali praca stała, rozwijająca umiejętności. U nas sezonowa praca głównie ręczna. Najwyższa nagroda pracownika to wyjazd na prace wykończeniowe za granicę, najwyższy autorytet też tam. Niezależność polskiego właściciela tylko formalna, centrala wyszkoliła go od sprzątacza hali na managera ale tylko od przekazywanie poleceń. Wszelkie propozycje prac samodzielnych powstające u nas idą do oceny za granicę która „odpowiednio” ocenia wszystko co mogło by uniezależnić naszego „wasala”. Zyski i spokój są w centrali, problemy i niestabilność jest u nas. Rozwiązany jest tylko problem ewentualnego strajku bo jak strajkować przeciw decyzjom podjętym w innej (formalnie) firmie?

DEON.PL POLECA

Nie będę czytelnika zanudzał przykładami. Wielu niestety zna ten problem z autopsji. Zasada „wszystko co dobre dla nas, kłopoty jak najdalej” funkcjonuje chyba tak długo jak ludzkość. Swego czasu państwa które siłą rzeczy reprezentowały obywateli dbały o człowieka i jego los bo był to obywatel i wyborca. Teraz państwa są właściwie bezsilne choć wielu obywateli ma pretensje właśnie do państwa i od niego domaga się pomocy. Kilku dostojników Kościoła poruszyło tą kwestię ale chyba zbyt cicho skoro w dalszym ciągu decyzje podejmują grupy interesu a odpowiedzialnością obarczane są kolejne rządy które mają do gadania coraz mniej. Czy jakiś polityk przyzna się przy tym że coraz mniej znaczy? W tej sytuacji ważniejsza od człowieka może być jakaś utopijna ideologia, czyjeś fanaberie czy wręcz czyjś zakład. Poszkodowani z pretensjami zwrócą się i tak stronę inną niż decydent. Ten ostatni może „spać spokojnie” o ile oczywiście Bóg i Jego prawa go nie interesują. To akurat nie jest chyba dziś rzadkością.

Pozostaje chyba już tylko moje usprawiedliwienie przed czytelnikiem czasu który poświęcił na przeczytanie tego tekstu. Jest ono bardzo krótkie. Nie potrafię powiedzieć jak będzie wyglądał system który w obliczu utraty znaczenia państwa zapewni poszanowanie godności człowieka. Jedno jest pewne. Tylko świadomość ludzi którzy zaczną za swe problemy obarczać odpowiedzialnością właściwe osoby a nie kolejne kozły ofiarne umożliwi wprowadzenie sensownych rozwiązań w życie. Szerzenie takiej świadomości jest celem napisania tego artykułu. Jeżeli pisząc go pomogłem choć trochę ludziom walczącym o godność człowieka to już czas mój ani czas czytelnika nie został zmarnowany.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Konkurent człowieka
Komentarze (1)
S
Słaba
28 czerwca 2011, 10:41
Jeśli umowa o pracę jest czasowa, to np. związek zawodowy nic nie pomoże, bo pracodawca nie zwalnia, tylko umowa wygasa. Ci, którzy tracą w ten sposób pracę są zajęci szukaniem sobie nowej (bo przecież muszą z czegoś żyć), a nie szukaniem lepszych systemów społecznych. Takim szukaniem chyba nikt chwilowo się nie zajmuje, bo to się dzieje spontanicznie, jak sytuacja społeczna robi się zbyt nabrzmiała. Na razie większość wierzy, że ponieważ socjalizm jest do niczego, to liberalizm gospodarczy jest jedyną drogą. W '89 elity stwierdziły, że na szukanie trzeciej drogi i próby z jej realizacją nie mamy czasu i nie możemy sobie pozwolić ze względu na słabość finansową Polski. Ta sytuacja "nie szukania" raczej się pogłębia niż odwraca...