Metaksa. O zakazie wykonywania aborcji
Obywatelski projekt ustawy o całkowitym zakazie wykonywania aborcji, o dziwo, nie upadł w pierwszym głosowaniu sejmowym. Wyjątkowo wielu posłów opowiedziało się za skierowaniem go do dalszych prac w komisjach, co w praktyce oznacza, że los prostej w istocie noweli prawnej zostanie rozstrzygnięty dopiero po wyborach. Zbliżająca się kampania wyborcza zyskała tym samym nowy temat, jest nim zakres ochrony prawnej życia, niemniej sejmowa metaksa, osobliwy stan zawieszenia, nie powinna cieszyć ani zwolenników, ani przeciwników aborcji, bo w toku kampanii politycy zwykli obiecywać gruszki na wierzbie nawet nad kołyską.
Publiczna debata nad wspomnianą nowelą ma jednak głęboki sens, o ile tylko jej uczestnicy będą uważnie wsłuchiwać się w argumenty strony przeciwnej i unikać jak ognia ideologicznych uproszczeń. Radykalny spadek liczby wykonywanych w Polsce aborcji po upadku komunizmu nie był bowiem wyłącznie konsekwencją zmiany prawa, do której doszło w r. 1993, ale przede wszystkim konsekwencją zmiany wrażliwości społecznej, samego sposobu patrzenia na ludzkie życie między chwilą jego poczęcia a chwilą narodzin, ta zaś zmiana była możliwa m.in. dzięki ożywionej dyskusji nad kształtem projektowanego prawa. To, co nastąpiło po jego uchwaleniu, a więc zdecydowany odwrót młodych Polek i Polaków od aborcji, sprzeciw izb lekarskich wobec późniejszych prób liberalizacji prawa, a także orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego uznające jedną z tych prób za niekonstytucyjną, było konsekwencją tamtej debaty.
Jeśli rację ma niemiecki aksjolog Max Scheler i jego błogosławiony uczeń, Karol Wojtyła, który twórczo go rozwinął w swojej habilitacji i duszpasterstwie, to wartości wyższego rzędu zawsze są bardziej subtelne i bardziej nieśmiałe od tych, które stoją niżej, a w które nie zwykli wątpić ludzie nawet najbardziej gruboskórni. Katalog prostych wrażeń zmysłowych nie podlega dyskusji, dlatego oparta na nim reklama (także ta polityczna) tak często okazuje się skuteczna. Stojące nieco wyżej wartości witalne są nieco mniej minoderyjne, więc nie każdego potrafią skłonić do uprawiania joggingu, niemiej potrafią wypełnić stadiony, a w systemach totalitarnych udało się im wspiąć na najwyższe sztandary pod postacią mitu nowej rasy. Wartości intelektualne, estetyczne i duchowe w różnych okresach historycznych mają się różnie, niemniej nawet na krótszą metę są w stanie wygrać z każdym osiłkiem, jeśli tylko stałym synonimem kultury wciąż pozostaje gra na fortepianie, a nie dźwiganie fortepianu. Wartości wynikające z relacji osobowych, jako stojące najwyżej, z łatwością potrafią poradzić sobie z wszystkimi dylematami innych wartości, potrafią im wszystkim nadać sens godny człowieka, jednak brak afirmacji osoby ze strony innych osób może w skrajnych przypadkach prowadzić do skutków równie destrukcyjnych jak nastawanie na jej biologiczne życie. Jeśli Max Scheler ma rację, to jego tabela preferencji wartości jest zawsze aktualna i wręcz nieodzowna w odniesieniu do nienarodzonych.
Kościół nie jest łodzią podwodną, ale łodzią jest na pewno, a skoro tak, to na pokładzie musi mieć deszyfrator. Radosne westchnienie Jezusa wzniesione w samym środku jego publicznej działalności, w którym Mistrz z Nazaretu cieszy się z królestwa właśnie objawionego dzieciom, a ukrytego przed mądrymi i roztropnymi, dzięki grece, matce europejskiej kultury, w której zostało zapisane, zyskuje nowy sens. Bóg nie tyle ukrył swoje królestwo, co raczej je zaszyfrował, kryptein, zapisał tak, żeby nikt postronny nie mógł go odczytać fałszywie, objawił je jednak tym, którzy go szukają całym sercem, objawił je im, apokalyptein, ostatecznie, tak jakby już światu nie trzeba było żadnej innej apokalipsy. Życie objawia się w najsłabszych, więc zwłaszcza tam należy je ocalić.
Tekst ukazał się w "Dzienniku Polskim", 2-3 lipca 2011.
Skomentuj artykuł