Różaniec czas zacząć

(fot. Jess Pac / flickr.com / CC BY 2.0)
MarcinKaczmarczyk

Kiedy miałem jakieś 12, może 13 lat i mijał mi już chyba drugi rok posługi jako ministrant, to różaniec kojarzył mi się z babciami, które klepią go godzinami bez celu i jakiegokolwiek zastanowienia. Uważałem różaniec nie tyle za prostą, co za prostacką modlitwę. No bo co w tym trudnego? Powtarzać to samo kilkadziesiąt razy.

Kiedy dodałem sobie do tego klęczenie w czasie modlitwy, to zupełnie utwierdziłem się w przekonaniu, że różaniec nie jest dla mnie (chociaż nawet raz nie odmówiłem całego). Uważałem, że jest mechaniczny i ma jeden cel - babcie muszą zabić jakoś czas, którego mają za dużo. Kiedy przychodził październik, krew się we mnie gotowała, bo zamiast godziny z lekkim haczykiem, spędzało się w Kościele bite 120 minut (proboszcz potrafił mówić bardzo wolno). Ale chodziłem, w końcu byłem ministrantem. Można powiedzieć, że człowiek młody, to nie rozumie jeszcze. Można też zadać pytanie - po co on tym ministrantem był, skoro tak go to nudziło? Od razu odpowiem: ksiądz raz w tygodniu wynajmował dla ministrantów halę sportową w szkole i graliśmy w piłę. Doszły jakieś wycieczki i drobne od cioci, która patrzyła na małego, grzecznego chłopczyka, który wytrwale się modlił. No cóż, powiedzieć mogę tylko tyle, że można siedzieć w Kościele bardzo blisko Boga, a być od niego bardzo daleko. Ale dosyć o mnie.

Wracając do różańca, bo to o nim ma być mowa, muszę powiedzieć, że dzisiaj wiem, jak bardzo się myliłem. Różaniec wcale nie jest mechaniczny, nudny i nie odmawiają go tylko babcie. Z lat mojego dzieciństwa pamiętam kilka programów telewizyjnych, które regularnie oglądałem. Był to bez wątpienia "Klub Pana Rysia" z Ryszardem Wyrzykowskim jako prowadzącym i jeszcze jeden, którego nazwy nie jestem w stanie sobie przypomnieć. Ale mniejsza o nazwę. Program polegał na tym, że prowadzący przenosił się z grupką dzieci do miejsc, które miały ważne znaczenie historyczne. Były to np. Biskupin, czy też pola Grunwaldu i spotkanie z Zawiszą Czarnym. Dzieci miały okazję usłyszeć kawałek historii od ludzi, którzy wcielali się w postacie, doskonale znane z historii Polski. Pamiętam, że dzięki temu programowi nie raz błysnąłem na lekcji historii w podstawówce. I trochę tak jest z Różańcem.

Różańcem jest modlitwą, która zabiera modlącego w podróż przez całe życie Chrystusa i jego najbliższego otoczenia. Rozważanie tajemnic może być wspaniałą lekcją. Co czuła Maryja w czasie zwiastowania? Przecież przyszedł do niej anioł i oświadczył, że zmieni się całe jej życie. Dlaczego Jezus tak walczył w Ogrójcu, modląc się? Dlaczego grzech musiał zostać zgładzony na krzyżu? Dlaczego zbawienie zostało okupione tak nieludzkim cierpieniem? Pewnie na część z pytań znamy doskonale odpowiedź, ale czy tak naprawdę przerobiliśmy to w sercu? Może tylko przyjęliśmy tę prawdy, bo tak jest i tyle. Bez rozważania, bez pytania i znalezienia odpowiedzi. Różaniec jest wchodzeniem po schodach. Krok po kroku, schodek po schodku, tajemnica po tajemnicy i część po części. Jest modlitwą, w której zawarta jest istota chrześcijaństwa. Łączy wszystkie rodzaje modlitwy: uwielbienie, dziękczynienie, pochwałę, błaganie i wstawiennictwo. Modlić można się na wiele sposobów i pewnie każdy ma swoje ulubione sposoby i modlitwy. Pierwszy lubi adorację w ciszy. Drugi woli adorować, śpiewając. Dla trzeciego istnieje tylko modlitwa Słowem Bożym. Czwarty faworyzuje brewiarz, a piąty różaniec. Ale chyba nie tyle istotne jest co, ale jak. Z serca czy z przymusu? Z potrzeby czy z konieczności? Z miłości czy z formalności?

DEON.PL POLECA

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Różaniec czas zacząć
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.