Tymczasem fakty historyczne mówią zupełnie co innego. Fakty historyczne, potwierdzone przez wiele dokumentów, mówią, że stan wojenny nie był heroiczną decyzją, mającą na celu obronę Polski, ale inicjatywą, mającą na celu atak na Naród Polski po to, by Polaków zastraszyć, przytłoczyć i podzielić.
Gen. Jaruzelski w wywiadach zawsze powtarza, że powodem wprowadzenia Stanu Wojennego była groźba interwencji wojskowej Układu Warszawskiego w Polsce. Dziś wiemy już, że Polsce nie groziło wejście wojsk ZSSR. Wiemy to z protokołów posiedzeń naczelnych władz ZSSR w Moskwie. Więcej z tych protokołów jasno wynika, iż to sami Polacy na czele z Jaruzelskim prosili Kreml o interwencje. Interwencji tej odmówiono. Wskazuje na ten fakt m in. notatka Anoszkina ze spotkania Jaruzelskiego z głównodowodzącym wojsk Układu Warszawskiego. Podczas tego spotkania Jaruzelski miał powiedzieć: "Jeśli robotnicy wyjdą z zakładów pracy i zaczną dewastować komitety partyjne, organizować demonstracje uliczne itd.; gdyby to miało ogarnąć cały kraj, to wy (ZSRR) będziecie nam musieli pomóc. Sami nie damy sobie rady".
Istnieją także dokumenty, potwierdzające fakt rozmów, jakie komuniści prowadzili z ZSSR tuż przed wprowadzeniem w Polsce Stanu Wojennego. Sekretarza KC PZPR M. Milewskiego miał pytać ambasadora ZSSR w Polsce: "Czy możemy liczyć na pomoc po linii wojskowej ze strony ZSRR?" Ambasador po skontaktowaniu się z Moskwą, odpowiedział że interwencji wojskowej w Polsce nie będzie. Wówczas decyzje Związku Sowieckiego miano w Warszawie skomentować słowami: "To dla nas straszna nowina! Przez półtora roku paplanina o wprowadzeniu wojsk - wszystko odpadło. Jaka jest sytuacja Jaruzelskiego?"
O tym, iż ZSSR nie zamierzał interweniować w Polsce, poinformowało także NATO oraz szef biura ds. Europy Środkowowschodniej i ZSSR w administracji prezydenta USA R. Reagana, prof. historii na Uniwersytecie w Harwardzie Richad Pipes "Rosjanie nie zamierzali interweniować. Marszałek Kulikow (dowódca wojsk Układu Warszawskiego) powiedział to dobitnie po latach. Notatki z posiedzeń politbiura KPZR dowodzą, że nie było takich planów. Na jesieni i zimą 1981 r. nie było też koncentracji wojsk sowieckich przy granicy z Polską"
Ciekawy jest też protokół posiedzenia rządu PRL z 13 grudnia 1981 roku i zawarte w nim słowa Jaruzelskiego: "Jest ten stan szoku społecznego i to trzeba pogłębiać i to trzeba utrzymać, dlatego nie może być takiej sytuacji, że będą powstawały różnego rodzaju naruszenia (…) i znów tam gdzieś strajkują, tam gdzieś okupują. To jeszcze poczekamy, jeszcze popatrzymy. Nie. Tutaj działanie musi być absolutnie radykalne".
No to działano radykalnie: Kilkanaście dni później, gdy strzelano do górników z kopalni "Wujek". Strzelano tak, by zabić, w głowę, w klatkę piersiową. Jak mówią uczestnicy tamtych wydarzeń, nie dopuszczano na miejsce karetek pogotowia. Jeśli lekarze mimo to dostali się do rannych to atakowano nawet tych na noszach. Odrywano specjalistyczną aparaturę, bito nawet tych rannych. Oto chodziło: by zastraszyć, by wszyscy się bali represji, kary śmierci czy wprost ataków siłowych.
Generał Jaruzelski nie ratował więc Polski, ale ratował swój tyłek i tyłek innych komuchów, którzy wówczas pełnili władzę w naszym kraju. Ratował skutecznie, bo zdusił pierwszą "Solidarność", przedłużył życie PRL-owi o prawie dekadę i doprowadził do takiego kuriozum, że to między innymi on stał się jednym z budowniczych nowej wolnej Polski, skutecznie pilnując, by wolna Polska nie zaszkodziła interesom ludzi z jego obozu i nie rozliczyła ich ze zbrodni dokonywanych na naszym narodzie przez dziesięciolecia.
Rozliczy ich jednak historia.
Skomentuj artykuł