Wstaw sobie drzwi do raju

(fot. Tim Green / flickr.com / CC BY 2.0)
www.poldek34.salon24.pl

Podczas katechezy w szkole średniej komentowaliśmy fragment wypowiedzi Jezusa: "Szukajcie wpierw Królestwa Bożego a wszystko inne będzie wam przydane...". Rozważania przebiegały w kontekście potrzeb człowieka: cielesnych i duchowych.

Mniejsza o potrzeby człowieka, bo każdy je zna, ale najciekawszy był proces określenia samego Królestwa Bożego, bo dotyczy ono świara duchowego, niewidzialnego, a więć niematerialnego. Trudno je uchwycić. Doszliśmy do wniosku, że Królestwo Boże jest przez człowieka odczuwane w jego sercu. Serce stanowiące centrum duszy jest w stanie odczuwać bliskość lub dalekość Królestwa tak jak potrafi odróżnić radość od wesołkowatości, prawdę od fałszu, miłość od nienawiści, mądrość od głupoty itd. A więc potrafi określić "odległość" od Królestwa, doświadczając tego, co duchowe.
Aby gdziekolwiek wejść, muszę znaleźć drzwi, więc podobnie musi być z wejściem do Królestwa, o którym mówił Jezus. Zatem pytaliśmy o drzwi w sercu człowieka, które otwierałby raj. Z pomocą przyszedł nam sam Jezus, który powiedział o sobie: " Ja jestem drogą. ", "Ja jestem bramą ". I tutaj odnaleźliśmy sedno. Skoro Jezus jest drogą, drzwiami do Królestwa, to należy Go "zainstalować" - jak każdą bramę i drzwi - by można było wejść do nieba. Umierasz, ale dusza może przez owe drzwi wysmyknąć się do raju... Pojawiło się więc pytanie o to, jak się to robi. Odpowiedź nasunęła się od razu. Przyjęcie Jezusa do swojego serca w Komunii Świętej jest niczym innym jak zainstalowaniem sobie w sercu drzwii do Raju. Masz Jezusa, masz "drzwi" do raju...  Nie masz Jezusa, masz problem.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Wstaw sobie drzwi do raju
Komentarze (5)
JT
jak to jest
14 listopada 2014, 10:08
Powiem szczerze, że czasem zastanawiam się nad "opłacalnością" bycia dobrym chrześcijaninem, praktykującycm, myślącym o Królestwie Bożym, Bogobojnym itd... Obserwując moich znajomych, używających świata, interesującymi się tylko materialnymi sprawami, jak wybić się w środowisku po głowach innych... zupełnie nie myślących o tym co potem... po 2 stronie...wręcz wyśmiewających moje teksty dotyczące Boga (niezbyt często wymawianych z uwagi na to, że łączy się to z dezaprobata), moich praktyk religijnych...Będąc sknerą, ktoś wychodzi zdecydowanie lepiej niż ja durna litująca się nad biednymi ludźmi o których inni zapomnieli... Często widzę, że oni wychodzą na wszystkim lepiej...W finale u schyłku życia pożałują tego wszytskiego i wstąpią do Królestwa Bożego wcześniej niż ja...ja będę w czyścu  odpokutowywać...
E
Eilinel
14 listopada 2014, 10:21
Skąd pomysł, że te osoby będą w niebie podczas, gdy ty będzie jeszcze tkwić w czyśću? Wszyscy mamy coś za uszami i tak naprawdę bardzo niewielu jest takich, którzy zasłużą na niebo od razu po śmierci. Ale myślę, że dzięki temu, że żyjesz sakramentami i miłością bliźniego, masz szansę spędzić w czyśćcu mniej czasu, niż osoby, które czekały z nawróceniem do ostatniej chwili. Natomiast w chwili, gdy wszyscy dotrzecie do nieba będziecie cieszyć się szczęściem przebywania z Bogiem. Czy będzie to szczęście jednakowe, nie wiem. Możliwe, że niezupełnie. Przecież wiemy (np. z Apokalipsy), że najbliżej Boga są męczennicy za wiarę, więc można chyba przypuszczać, że i w niebie są jakieś stopnie szczęsliwości. 
JT
jak to jest
14 listopada 2014, 10:31
Tak usłyszałam niedawno podczas kazania... ale niech i inni idą do KB, tylko czasem po prostu jest mi przykro, właśnie poprzez to, że inni wygrywają w wielu sprawach... a ja ciągle jestem 500 km w tyle..... Eilinel- dziękuję za zainteresowanie...
SM
Stanisław Młynarski
14 listopada 2014, 15:55
a skąd pomysł porównywania się z innymi. Dla mnie Wiara jest relacją z Bogiem w której poprzez układanie swojego życia z Jezusem poznaję samego siebie. Więc idę najlepszą drogą z możliwych. A skoro tak, to wolę z Nim biedę cierpieć czy obfitować.  Komuś może się nie podobać mojej spojżenie na życie, Boga, Kościół i będą to wyśmiewać ale tylko dlatego, że tego nie rozumieją albo nie chcą tego zrozumieć. Mam 44 lata, żonę, piątkę dzieci i jestem szczęśliwy niczego nie zazdroszcząc nikomu. Bo wiem, że idę pewną drogą, zgodną z Jego planem wobec mnie i mojej rodziny. Idę, starając się mieć go w sercu i moim życiu.. . pozdrawiam.
SM
Stanisław Młynarski
18 listopada 2014, 00:05
Wiara w BOga nie jest wiarą w skuteczność polisy ubezpieczeniowej "od rozwiązywania problemów życiowych" ale jest drogą życia w oparciu o zaufanie do Jego wskazań. kresem tej drogi jest Niebo a nie bezproblemowe życie na ziemi. Głowa do góry! po każdej nocy przychodzi dzień, ;-)) odwagi!