Czy można wychować kibica?

Polscy pseudokibice podczas meczu w Kownie (fot. PAP/Karol Kurzępa)
ks. Jarosław Wąsowicz SDB / "Don Boscko"

Świat kibiców wydaje się być światem niezależnym. W latach 70.ubiegłego wieku, kiedy w Polsce wokół największych klubów sportowych pojawiały się pierwsze zorganizowane środowiska kibicowskie, fakt ten wymknął się spod kontroli nawet ówczesnej władzy, która chciała przecież kontrolować wszystko.

Ta niezależność zaowocowała politycznymi manifestacjami na stadionach, które w latach 80. przybrały, głównie za sprawą kibiców gdańskiej Lechii, charakter wystąpień masowych.

Środowisko tzw. „kiboli” wymknęło się także wszelkim regułom socjologicznych klasyfikacji. Bo trudno zaliczyć tak zróżnicowaną grupę do klasycznych subkultur młodzieżowych. Ruch kibicowski tworzą niekoniecznie ludzie młodzi, niekoniecznie wywodzących się z tzw. „marginesu społecznego”, a często wprost przeciwnie z tradycyjnych rodzin, wykształceni, o ustabilizowanej sytuacji materialnej. Wspólnym mianownikiem staje się w tym gronie fascynacja sportem; wszystkich łączy miłość do jednego klubu i jego barw, miasta i regionu, z którego się wywodzą; ważną cechą środowiska jest wierność dla akceptowanych wspólnie wartości.

Świat kibiców nie jest zjawiskiem jednobarwnym, jest raczej bardzo złożoną rzeczywistością. Z jednej strony tworzy go ciemna strona środowiska kibiców, która jest dobrze znana przeciętnemu odbiorcy środków społecznego

DEON.PL POLECA

przekazu. Bo, jak na ironię losu, to właśnie stadionowi chuligani są swoistymi ulubieńcami mediów. Trafiają na pierwsze strony poczytnych gazet i do serwisów informacyjnych popularnych stacji telewizyjnych po każdej awanturze z policją lub tzw. „ustawce”. Studia wypełniają się wówczas fachowcami, którzy wypowiadają się na temat tragicznych zajść, doradzają stosowanie kar, areszty, przyśpieszone kolegia. Przy okazji wszystkich kibiców wrzucają do jednego worka: chuliganów, ultrasów. Kiedy słucham takich telewizyjnych wystąpień pedagogów, socjologów, psychologów, policyjnych speców od „kiboli”, zadaję sobie pytanie nie tyle o ich kompetencje (bo po takich wypowiedziach widać zupełną nieznajomość świata kibiców), ale dlaczego, chcąc uzdrowić zaistniałą sytuację nie proponują rozwiązań prewencyjnych, tylko zawsze represyjne. Nie pojawiają się żadne konkretne pomysły na przeciwdziałanie przemocy na stadionach.

Niestety wydaje się, że nie jest to niedopatrzenie, nieumiejętność budowania programów profilaktycznych, ale zaplanowane działanie. Ekipy chuligańskie nie biorą się znikąd, tak naprawdę są doskonale rozpoznane przez zajmujące się nimi agendy policyjne. Bo jest to w gruncie rzeczy zjawisko kryminalne i powinni się nim w sprawnie zorganizowanym państwie zainteresować ci, do których rozwiązywanie tego typu spraw należy. Tylko trzeba chcieć je naprawdę rozwiązać, a nie przy okazji „rozprawy z kibolami” załatwiać sprawy pewnych grup interesów, którym z powodów biznesowych zależy na zniszczeniu tego wielobarwnego i wielowątkowego zjawiska. Dla współczesnych oligarchów futbolu kibic to klasyczny klient, dla którego przygotowano show z parówkami, obowiązkowym popcornem, coca-colą i setką gadżetów. Zdyscyplinowany (miejsce na stadionie numerowane, jak w kinie podczas seansu filmowego) i bierny konsument sportowych igrzysk, którego łatwo zmanipulować i po prostu kupić; bez poglądów i bez korzeni.

Z takim modelem nie ma nic wspólnego prawdziwy „kibol” oddany drużynie na dobre i na złe, niepokorny, ale wierny, honorowy, identyfikujący się ze środowiskiem, do którego przynależy poprzez swoje zaangażowanie, niezależny w myśleniu. Tacy kibice nigdy nie pozwolą zrobić ze swojego klubu i ukochanych barw kolejnego towaru w supermarkecie.

Dzisiaj środowiska kibiców to jedna z niewielu niezależnych grup społecznych, które opierają się wszechobecnej poprawności politycznej. Zwracają uwagę na sprawy celowo przemilczane, nazywają wiele rzeczy po imieniu, kształtują postawy patriotyczne, przywiązanie do swoich „małych ojczyzn”, oddają cześć polskim bohaterom, o których zapomina się nie tylko w mediach, ale i coraz częściej w szkolnych podręcznikach do historii.
W ubiegłym roku polscy kibice z różnych części kraju w sposób zorganizowany uczestniczyli w uroczystościach związanych z tragedią smoleńską: pełnili wartę przy trumnach pary prezydenckiej i uczestniczyli w Krakowie, Warszawie i Gdańsku w uroczystościach pogrzebowych najważniejszych osób w państwie. Kibice w zorganizowanych grupach modlili się także na uroczystościach beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki, męczennika „Solidarności”. Jak co roku uczcili pamięć powstańców warszawskich, dbając nie tylko o ich groby, ale starając się roztoczyć regularną opiekę nad jeszcze żyjącymi uczestnikami tamtych wydarzeń.

W wielu miejscach na polskich stadionach wbrew poprawności politycznej kibice przypomnieli, że „17 IX 1939 r. to IV rozbiór Polski” (PZPN jak zwykle czujny „nagrodził” za to kibiców karami pieniężnymi). Uczestniczyli też w wielkim marszu niepodległości w Warszawie 11 listopada. Wreszcie uczcili pamięć o ofiarach Grudnia 1970 i stanu wojennego, domagając się ukarania winnych zbrodni popełnionej wówczas na narodzie, w Poznaniu zaś oddali hołd bohaterom powstania wielkopolskiego. To jest wkład środowiska kibiców w krzewienie patriotyzmu, opisany i tak bardzo pobieżnie.

Wspieranie dobrych stron kibicowskiego świata, w który angażuje się tak wielu młodych ludzi to nasz wychowawczy obowiązek. Kibicowanie z wszystkimi pozytywnymi zjawiskami, które ze sobą niesie, stwarza doskonałą przestrzeń by, jak chciał ksiądz Bosko, wychowywać młodych na dobrych chrześcijan i prawych obywateli. Wokół wspólnych dla wszystkich wartości można dzisiaj zbudować jedność tego środowiska. Dla prawdziwego „kibola” jedną z nich jest na pewno patriotyzm, honor, dla wielu także Bóg. Na pewno należy odnajdywać dobro i pozytywne idee, których w ruchu kibicowskim jest naprawdę wiele. Nie można koncentrować się, w ślad za przekazem medialnym, na przywołanych powyżej ciemnych stronach tego środowiska, bo to do niczego nie prowadzi. Z powodów patriotycznych trzeba także bronić wszystkich niezależnych inicjatyw, które promują prawdę o polskiej historii, niestety wbrew polityce państwa, a kibice w tym względzie należą do najbardziej zorganizowanych i aktywnych środowisk.

Przywołane powyżej powody, stwarzają przestrzeń, która pozwala salezjanom od trzech już lat organizować pielgrzymkę kibiców na Jasną Górę. Zasadność angażowania się w ten projekt wzmacnia cała tradycja naszego zgromadzenia. Św. Jan Bosko widział w sporcie jedną z podstawowych przestrzeni, w której wychowuje się młode pokolenie. Jednym z jego najbardziej znanych powiedzeń wychowawczych, jest zdanie „boisko pełne, diabeł martwy”. Zależało mu także na wychowaniu do wartości patriotycznych i tych, które płyną z przesłania Chrystusowej ewangelii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Czy można wychować kibica?
Komentarze (5)
W
wu
5 kwietnia 2011, 19:09
Również popieram velario. Na dokładkę autor artykułu jest całkowicie niezorientowany w materii istnienia kiboli w PRL-u. Nic się ówczesnym władzom nie wymknęło - kibole byli wręcz chodowani przez te władze, a milicja ochraniała ich, żeby się biedaczkom znośnie żyło. Znam to z własnych obserwacji meczów Wisły Kraków, kiedy to bandy kiboli demolowały miasto, a milicja robiła wszystko, żeby im się nic nie stało.
R
rks
30 marca 2011, 00:00
 Całkowita zgoda z velario. Chyba rozumiem intencje i pobożne życzenia Autora tekstu. Od dziecka byłem zapalonym kibicem i dziś wciąż emocjonuję sie bardzo sportem. Niestety, na mecze piłki niożnej chodze coraz rzadziej, nie tylko ze względu na ich poziom, ale głównie na ogromny dyskomfort ogladania. Ten straszliwy poziom agresji (niekoniecznie wyrażającej sie w bijatykach i wandalizmie, ale także straszliwej, epatujacej skrajną nienawiścią agresji słonej), chamstwa i wulgarności sprawia tak ogromny dyskomfort, aże nie chce mi się ani razem ogladać ani ciezszyć nawet z tym towarzystwem. I to przecież nie jest margines, a zdecydowana większość, więc drogi Księże, o czym mówimy? Przecież patologia na stadionach piłkarskich w Polsce stała się normą
Martino
29 marca 2011, 23:32
Autorowi artykułu polecam, aby kiedyś, gdy może grać będzie Widzew Łódź z Legią Warszawa, przejechał się wraz z "oddanymi drużynie i społeczności lokalnej" kibicami zwykłym, rejsowym pociągiem. Tylko tyle wystarczy, żeby się przekonać, że świat kiboli jest po prostu światem patologii, światem ludzi nieprzystosowanych społecznie, światem chamstwa, prostactwa, pijactwa, agresji i nienawiści, światem ludzi, których miejsce jest w więzieniu, a nie w społeczeństwie. Im szybciej się tej patologii pozbędziemy, obojętnie za pomocą jakich środków, byle zgodnych z prawem, tym lepiej.  
Martino
29 marca 2011, 23:23
Autor, który nie powstrzymuje się przed ocenianiem kompetencji osób wypowiadających się o kbicach w mediach, sam niestety zdradza wręcz zastanawiającą naiwność. Już samo stwierdzenie, że środowisko, które opisuje, łączy "fascynacja sportem" brzmi jak pobożne życzenie. Jeżeli tak jest, to jaki związek ze sportem mają tzw. "ustawki"? I dlaczego im ważniejszy mecz w polskiej lidze, tym większe siły, wprost proporcjonalne do jego rangi, musi angażować policja, a zwykli obywatele omijają okolice stadionu szerokim łukiem? "Miłość do własnego klubu" równie dobrze można byłoby zastąpić stwierdzeniem o zupełnie nieracjonalnej i nie mającej żadnego zdroworozsądkowego uzasadnienia nienawiści do wszelkich pozostałych klubów (z pewnymi, nielicznymi jednak, wyjątkami), sowicie okraszonej przy tym rasizmem (rzucanie bananów pod nogi czarnoskórych graczy), a nierzadko i homofobią.     
M
Myśliwy
29 marca 2011, 22:55
Wychowaniem kibiców nalezy się zajmowac na poziomie amatorskich młodzieżowych klubów piłkarskich, wpajając ideę zdrowej rywalizacji już od najmłodszych lat naszym dzieciom. Przykładem może byc PAKS OSTANIEC URSYNÓW którego naczelną dewizą jest wychowanie przez sport.