Dlaczego Afryka?

Małgorzata Szupejko / „Znak” grudzień 2009

  

W polskiej opinii publicznej nadal funkcjonuje wiele uprzedzeń i trudnych do wykorzenienia przesądów dotyczących Afryki i jej mieszkańców. Dlatego tak ważne jest, aby kwestią wpływania na nasze postawy wobec tego fascynującego kontynentu zajmowali się nie tylko sami afrykaniści. Często znacznie skuteczniejsze jest budowanie obiektywnego obrazu Afryki przez osoby, które poznały go bezpośrednio i pozostawały w kontaktach z żyjącymi tam zwykłymi ludźmi. Mam tu na myśli rzetelne, obiektywne dziennikarstwo, takie, które nie szuka jedynie sensacji i nie epatuje mrożącym krew w żyłach okrucieństwem, ale próbuje zrozumieć kulturę, ludzi i ich problemy. Wielce pożyteczne dla idei przedstawiania obiektywnego obrazu Afryki są również inicjatywy kilku polskich wydawnictw wprowadzających na rynek czytelniczy współczesną literaturę afrykańską. Zaowocować to może poznawaniem – dzięki autentycznemu przekazowi odległej rzeczywistości – specyfiki kultury i mentalności ludzi, których coraz częściej spotykamy wokół siebie.

Ciągle fascynują nas egzotyczne kraje, które choć odległe, stają się nam coraz bliższe nie tylko dzięki temu, że je poznajemy, lecz również dlatego, że sami Afrykanie są już „uczestnikami naszego świata”. Dzieje się tak za sprawą globalizacji – chociaż najczęściej słyszymy o jej ekonomicznym wymiarze, to istotniejszy okazuje się jej aspekt kulturowy modyfikujący kontakty międzyludzkie. Są one coraz częstsze, a stymulują je fale migracji przemieszczające nie tylko jednostki, ale i całe grupy społeczne. Skutki tych migracji odciskają piętno nie tylko na migrantach, ale i na środowiskach ich przyjmujących.

Spotkanie z Innym i postrzeganie w nim Człowieka czyni nas samych lepszymi – i moim celem nie jest tu moralizatorstwo czy przestrzeganie poprawności politycznej. Chodzi o chwilę refleksji nad granicami ekspansji naszej własnej osoby, naszego „ja” w świecie, który przecież jest jeden dla wszystkich. Szanując Innych, wzbogacamy siebie samych. Przysłowie ludu Akan z Ghany mówi: „Palce jednej ręki nie są tej samej długości”. Objaśniając jego sens, Kwame Gyekye, filozof ghaneński, powiedział: „Naturalną cechą człowieczeństwa jest różnorodność. Lecz ten fakt nie powinien być podstawą do nierówności”[1].

Tymczasem Afryka wraz ze swymi mieszkańcami jest powszechnie postrzegana przez pryzmat niedorozwoju cywilizacyjnego, ubóstwa ekonomicznego, głodu, wojen, konfliktów etnicznych, chorób i klęsk naturalnych. Afryka to jednak przede wszystkim różnorodność unikalnych kultur, wspaniała przyroda i wyrażająca wszystko, co ważne w ludzkim życiu, sztuka. To niepowtarzalny koloryt stroju, spontaniczna, towarzysząca każdemu wydarzeniu muzyka.

Afryka od zawsze przyciągała uwagę rozmaitych badaczy. Dzisiaj naukowcy poszukują w niej przede wszystkim informacji o początkach ludzkości, ale Afryka współczesna jest nieograniczonym polem badawczym dla specjalistów z niemal całego obszaru humanistyki: od archeologii poprzez antropologię kulturową, etnologię, filozofię, geografię, historię, językoznawstwo, religioznawstwo, prawo, socjologię – żeby wymienić tylko ich część. Afrykanie mówią niemal dwoma tysiącami języków. W obrębie współczesnych afrykańskich państw współwystępują różnorodne organizmy społeczne, wynikające z więzów pokrewieństwa i innych form zrzeszania się. Historia procesów państwowotwórczych sięga w Afryce V w. p.n.e., ale jest trudna do badania ze względu na skąpość źródeł pisanych i tradycję ustną jako główne źródło wiedzy o przeszłości. Bogactwo form religijnych obejmuje nie tylko rodzime religie Afryki Czarnej, ale wiąże się z wpływami wielkich religii uniwersalistycznych: islamu i chrześcijaństwa, a także ich lokalnych odmian: czarnego islamu i afrochrześcijaństwa.

Największy wpływ na przemiany w Afryce wywarło ustanowienie rządów kolonialnych jako formy politycznej dominacji państw europejskich. W sposób gwałtowny zmieniały się realia życia w Afryce. Już w początkach okresu kolonialnego pojawiła się gospodarka nowego typu, gospodarka plantacyjna, co wiązało się z uczynieniem ziemi przedmiotem handlu (rzecz to w tradycyjnych kulturach niedopuszczalna, gdyż ziemia jest własnością przodków i nie można jej sprzedać ani kupić). Wprowadzenie pieniądza europejskiego, konieczne z powodu narzucenia ludności podatków, spowodowało, że pieniądz stał się głównym miernikiem wartości i głównym środkiem wymiany. Pojawiły się także nowe, nieznane w tradycyjnych kulturach zawody. Status jednostki zaczęła wyznaczać przede wszystkim europejska edukacja. Konsekwencjami tych zmian była – i jest nadal – coraz bardziej znacząca obecność elementów obcych kultur. Zmiany dotyczą również sposobu i zasięgu komunikowania się między członkami społeczeństw: od tradycyjnej bezpośredniości kontaktów między ludźmi do formy nowej – pośredniości przekazu za pomocą słowa pisanego, mediów i Internetu. 

Jestem spokrewniony, więc jestem

Napisanych słów można się w Afryce wyprzeć, ale wszystko, co się powie, ma konsekwencje. Bo trwa w czyjejś pamięci. Długo przed kolonizacją opowiadaliśmy i spisywaliśmy historie własnymi słowami[2].

W tym zdaniu zawarta jest prawda o wadze i wartości tradycji w życiu Afrykanina. Przekaz ustny posiadał walor wiarygodności: papier można zniszczyć, ale słowo wypowiedziane zostaje. Cała mądrość i wiedza skumulowana w ludzkiej pamięci przekazywana była następnym pokoleniom przez starszyznę i opowiadaczy historii.

Afryka nie była i nie jest monolitem kulturowym. Istnieją jednak pewne cechy wspólne, które odzwierciedlają afrykańską specyfikę. Parafrazując znaną sentencję Kartezjusza „cogito ergo sum”, możemy powiedzieć, że przeświadczenie Afrykanów o naturze egzystencji wypływa z innego przekonania: „cognatus ergo sum „jestem spokrewniony, więc jestem”. Z tego względu rodzina afrykańska zasługuje na szczególną uwagę.

Tradycyjna rodzina afrykańska to rodzina wielopokoleniowa, kultywująca rodowe obyczaje, w której wierzenia religijne nadawały sens życiu i integrowały jednostkę z szerszą społecznością. To, co było dla niej najbardziej charakterystyczne, uwidaczniało się w szacunku dla starszyzny i rodziców, którzy byli gwarantami ciągłości tradycji, skarbnicą rodowej, plemiennej oraz etnicznej historii; w przestrzeganiu nakazów kodeksu moralnego; w wadze przypisywanej macierzyństwu, które zapewniało ciągłość pokoleniową; w trosce o posiadanie potomstwa będącego symbolem ciągłości rodu, a zarazem gwarancją dobrobytu rodziny.

Ta historycznie pierwsza więź społeczna, więź krwi, była podstawą wszelkich podziałów społecznych przebiegających na płaszczyźnie: „my” – „oni”. Więzy krwi odgrywały również szczególną rolę w segmentarnych systemach politycznych – były ich budulcem. W przypadku organizacji politycznej, jaką było państwo plemienne, zbudowane na bazie jednej grupy etnicznej, system władzy politycznej również do pewnego stopnia opierał się na tych więzach. Widoczne jest to między innymi w genealogii władców monarchii afrykańskich (np. u Aszantów – ludu ze środkowej Ghany). Inną ważną zasadą organizującą społeczeństwo było funkcjonowanie klas wieku. Wejście do klasy wieku było związane z rite de passage, czyli rytuałami przejścia. Najważniejszym z nich była inicjacja, będąca „pasowaniem na dorosłego” członka społeczności, która zawsze wiązała się z okaleczeniem ciała – obrzezaniem. Inicjacja dotyczyła także dziewcząt, ale klasy wieku były zawsze męskie. Wiele z tych obyczajów nadal jest praktykowanych.

U tradycyjnych afrykańskich ludów, niezależnie od tego, czy były rolnicze (np. zachodnioafrykański lud Konkomba), pasterskie (Masajowie z Afryki Wschodniej), czy trudniły się przede wszystkim myślistwem (Pigmeje Baka z Afryki Środkowej), czy ich struktura społeczna była prosta – segmentarna (jak u Kikuju z Kenii) lub hierarchiczna (w królestwie Aszantów), instytucja rodziny była najważniejsza. Obowiązywała w niej patrylinearna zasada pokrewieństwa (dziecko należało do rodu ojca i było jego własnością – jak u Bagandów) lub matrylinearna (dziecko należało do rodu matki i było jej własnością – jak w przypadku Aszantów). Małżonkowie zamieszkiwali po ślubie w domostwie męża lub rzadziej matki. Rodzina afrykańska była zawsze poligyniczna – wielożeństwo było normą. Zasada egzogamii była rygorystycznie przestrzegana w przypadku rodów, choć nie zawsze klanów, to znaczy, że małżeństwa były kojarzone pomiędzy rodami. Rola kobiety była ściśle określona normami, a zachowania wykraczające poza nie były w zasadzie niemożliwe. Normy kulturowe sytuowały kobiety niezamężne w pozycji zależności wobec mężczyzny: dziewczęta i niezamężne kobiety nie miały żadnego statusu społecznego, były „wtopione” w rodzinę ojca, będąc jego własnością i jego potencjałem ekonomicznym. Od liczby kobiet żon i ich potomstwa zależał również status ekonomiczny mężczyzny. Poligyniczna i patrylinearna rodzina, zamieszkująca domostwo zgodnie z zasadą patrylokalną (w domostwie męża) dawała mężczyźnie wszystkie atuty zwierzchności nad kobietą. W zasadzie po zawarciu małżeństwa zrywała ona więzi z własną rodziną. Proces integracji z rodziną męża całkowicie uzależniał żonę od męża. Musiała przede wszystkim rodzić i wychowywać dzieci, pracować w domostwie i na polu, nosić wodę i drewno na opał, pomagać w budowie domów lub zagród dla bydła itp. Żona miała władzę nad młodszymi kobietami i dziećmi, a w przypadku hierarchicznych struktur społecznych (np. Bagandów) również nad poddanymi męża. Kobieta partycypowała niekiedy także w jego statusie. Niezależnie od stanowiska męża, status żony wiązał się z szacunkiem należnym kobiecie matce, odpowiedzialnej za wychowanie dzieci i strażniczce ogniska domowego. Mentalność kobiety była kształtowana przez normy obyczajowe tak, iż nie buntowała się przeciwko sytuacji podległości. Elementarna rodzina, rozbudowana gałęziami pokrewieństwa, tworzyła rody. Klan będący zwieńczeniem wielu rodów był zarazem nośnikiem wspólnej tradycji, wspólnego tabu i wierzeń religijnych. Zmiany, które dotknęły rodziny, zaczęły dokonywać się stopniowo, w dużej mierze za sprawą kontaktów kulturowych ze światem zachodnim i napływających nowych wzorów.

Religia, „serce kultury”, odgrywała zasadniczą rolę w utrzymywaniu spójności tradycyjnego świata. Nadawała sens życiu i integrowała wszystkich jego uczestników; objaśniała cele działań wspólnotowych i tłumaczyła ich sens. Jej politeistyczny charakter sprawiał, że każdy lud, każda grupa etniczna miały swoich bogów i swoje bóstwa oraz swoje wyobrażenie Istoty Najwyższej (np. Katonda u Bagandów, Ngai u Masajów, Njame u Aszantów, Olorun u Jorubów). Istota Najwyższa nie była przedstawiana figuratywnie, rzadko miała sanktuaria i rozbudowany kult. Raczej nazywana była ojcem, pasterzem, matką, garncarzem – wynika to z jej relacji do rzeczywistości. To, co przede wszystkim wyróżnia afrykańską kosmologię na tle kultury europejskiej, to świat bez podziału na ducha i materię. Dlatego też w hierarchii bytów, prócz Istoty Najwyższej, bogów, duchów zmarłych przodków znajdują się również ludzie, rośliny i zwierzęta. Nie ma jednej religii afrykańskiej, bogowie są liczni i nie są uniwersalni, a poglądy na ich naturę, jak i naturę Istoty Najwyższej, różnią się bardzo u poszczególnych ludów Afryki Czarnej. Przy czym teistyczny charakter wierzeń jest mniej istotny niż oddawanie czci licznym bogom, bóstwom mającym bezpośredni wpływ na życie ludzkie. Bóg – kreator – na ogół nie interesuje się sprawami ziemskimi. W centrum pozostaje człowiek. Ze społecznego i jednostkowego punktu widzenia najważniejsza jest więź z przodkami. Afrykanie mają swoich „żywych zmarłych”, gdyż dla większości ludów afrykańskich śmierć nie jest unicestwieniem życia. Zmarły przebywa fizycznie wśród żywych w formie duchowej i dlatego jest niewidzialny. Pamięć o zmarłych, a także o ich szlachetnych postawach Zgodnie z tradycją kobiety nie karmią swoich dzieci przez pierwsze tygodnie, przekonane, że mleko matki nie jest wystarczająco pożywne. Dzieci, którym podaje się mleko w proszku rozpuszczone w brudnej wodzie, cierpią na biegunki zagrażające ich życiu. i czynach, jest przechowywana przez żyjących krewnych, dla których oni z kolei są moralnym wsparciem, pomocą i doradcami w trudnych sprawach życiowych. Dzięki wierze w tę więź śmierć naturalna odbierana jest jako przejście w inny wymiar życia. Samotna śmierć i brak należycie odprawionego obrzędu pogrzebowego mogą spowodować przerwanie tej więzi. W kulturach afrykańskich tak ważne jest właśnie posiadanie potomstwa, ponieważ wiąże się ono z przekonaniem, że człowiek żyje tak długo, jak długo żyje pamięć o nim, szczególnie ta dobra. Religia w tych kulturach była spójnią między światem żywych i zmarłych – i dlatego była tak ważna w życiu rodziny.

Rodzina zawsze spełniała rolę skarbnicy wartości kulturowych i strażnika norm obyczajowych. Na rodzinie opierał się cały system kontroli stosunków społecznych: dotyczył on relacji pomiędzy starszyzną rodową a całą wspólnotą, między głową rodziny a jej członkami, między rodzicami a dziećmi, między mężczyzną a kobietą. Rodzina kontrolowała wzajemne relacje jej członków również na płaszczyźnie całego rodu: rozstrzygano spory, karano winnych, aranżowano małżeństwa, zajmowano się sukcesją władzy.

Wspólnota krwi zobowiązywała do opieki i wynikających z niej konsekwencji. O tym, jak ważna jest to zasada, rządząca stosunkami społecznymi w Afryce, świadczy determinacja afrykańskich migrantów w dotarciu do Europy za wszelką cenę. Jest ona postrzegana jako Eldorado, dzięki któremu mogą wywiązać się z obowiązku alimentacyjnego wobec krewnych pozostawionych w Afryce: wobec starych rodziców, którzy sprzedali ostatni kawałek ziemi, aby wykształcić swojego syna, wobec rodzeństwa, które również pragnie się kształcić, czy wobec bliskich, którzy nie mają środków do życia. Taka solidarność rodowa, a także klanowa, przetrwała do dziś, utrwalając nie tylko pozytywną stronę tego zjawiska, ale niejednokrotnie wyzwalając trybalizm, który jako forma wzajemnego wspierania się na bazie „etnicznej swojskości” prowadzi często do patologii i negatywnych skutków społecznych.

 

Afryka w wirze zmian

O bogactwie kultur świadczy również bogactwo języków, które w Afryce jest nie mniej zróżnicowane niż wierzenia religijne. Najogólniej wyróżniamy następujące rodziny językowe: afroazjatycką, nilosaharyjską, Niger-Kongo (nigerokongijską), khoi-san i austronezyjską. W ich obrębie przebiegają szczegółowe podziały na grupy językowe i poszczególne języki. W pierwszej z wymienionych rodzin największym z grupy semickiej jest język arabski, który ma dwie formy: klasyczną, pełniącą rolę lingua franca i będącą językiem ludzi wykształconych. Druga forma, kolokwialna, występuje w licznych dialektach (np. algierskim, marokańskim, egipskim, syryjskim i irackim) i jest najważniejszym językiem używanym w Afryce Północnej: w krajach Maghrebu, w Sudanie, Mauretanii, w części Mali, Nigru i Czadu. Język ten ma własny alfabet, który poza łacińskim jest najbardziej powszechny na świecie. Islam sprzyjał rozwojowi i upowszechnieniu tego języka, obecnie jest on językiem macierzystym dla ponad 250 milionów ludzi na świecie.

Jednym z największych języków Afryki z rodziny afroazjatyckiej, sklasyfikowanym w jej gałęzi czadyjskiej, jest język hausa, macierzysty język ludów północnej Nigerii i południowego Nigru. Język ten od wieków jest pierwszym językiem używanym przez Tuaregów, Kauri oraz Fulanów. Do jego rozpowszechnienia w innych rejonach Afryki Zachodniej przyczynili się handlarze Hausa. Nie sposób tu opisać wszystkich rodzin językowych i języków, ale koniecznie należy wspomnieć o ponad pięciuset blisko spokrewnionych językach bantu – najbardziej rozprzestrzenionych terytorialnie, należących do rodziny Niger-Kongo, najliczniejszej, obejmującej około tysiąc języków. Wśród języków bantu, takich jak suahili, kongo, rwanda, makua, xhosa, zulu, najważniejszym językiem, którym posługuje się niemal trzydzieści milionów ludzi i który stał się w znacznej części Afryki językiem wehikularnym, jest suahili, posiadający wiele zapożyczeń z języka arabskiego. Język ten powstał i rozwinął się w pasie wybrzeża Afryki Wschodniej i na wyspach: Zanzibar, Pomba, Komory. Nazwa pochodzi z języka arabskiego od wyrazu sahil (l. mn. swahil – „wybrzeże”).

Na bogactwo rodzimych języków Afryki nałożyły się języki europejskich kolonizatorów, przede wszystkim angielski, francuski i portugalski. Dla wykształconych afrykańskich elit stały się one językami, przy pomocy których twórcy i intelektualiści afrykańscy, wykształceni w dużej mierze w duchu kultur europejskich lub na zachodnich uniwersytetach, mogli zaistnieć poza Afryką. A jest to bardzo ważne, gdyż mają nam wiele do powiedzenia, również o nas samych. Alain Mabanckou we wspomnianym wcześniej wywiadzie na pytanie: „Czy literatura przyszłości należy do was, transkontynentalnych autorów żyjących na walizkach?”, odpowiedział:

Ona już należy do pisarzy takich jak Zadie Smith, Hanif Kureishi czy Salman Rushdie. Żyjemy w stuleciu migracji, więc literatura musi poszukiwać nowych terytoriów, by podpowiadać, jak pozostać sobą w drodze. Jak przewozić swoją tożsamość kulturową do innych krajów. Literatura ma umożliwić spotkanie i zbliżenie. Być podróżą, która pozwoli pojąć rzeczywistość.

Afryka współczesna nie jest odizolowanym od świata kontynentem, a jej ambasadorami na świecie, w najlepszym tego słowa znaczeniu, są afrykańscy intelektualiści i twórcy. Niezaprzeczalne są wpływy, szczególnie tych drugich, na kierunki rozwoju sztuki na świecie – w muzyce (jazz, blues) czy inspiracje w malarstwie (kubizm). Afryka „uczestniczy we współczesności”. Obecnie „bycie Afrykaninem” oznacza uwikłanie w skomplikowane realia świata.

Cechą współczesności, także tej, którą odnajdujemy w afrykańskiej literaturze, jest pokonanie ograniczeń przestrzeni. Przestrzeń fizyczna, odległość od przedmiotu poznania czy też obiektu, którym jest sam człowiek, przestaje być obecnie problemem. Współczesność czy „późna nowoczesność”, jak określa ją Anthony Giddens, ułatwia również pokonywanie barier czasowych[3]. Tak więc nie przestrzeń jest najważniejsza w spotkaniach ludzi. Znacznie ważniejszy jest czas – jednocześnie w tym samym momencie możemy korzystać z informacji pochodzących z najdalszych zakątków świata. Temu oczywiście służy Internet. Spotkania w przestrzeni innej niż fizyczna – „spotkania w czasie”, w przestrzeni wirtualnej i tej stworzonej talentem pisarza oraz wyobraźnią czytelnika, są już normą.

Większość afrykańskich intelektualistów, pisarzy i artystów ma za sobą doświadczenia emigracji. Zetknęło się więc z innymi kulturami, także poza swoim krajem. Doświadczenia te odcisnęły znaczące piętno na ich psychice i osobowości. Mają one także swój pozytywny wydźwięk: w części są to doświadczenia inspirujące, wzbogacające, a w efekcie sprzyjające również ich twórczości, niezależnie od podejmowanych tematów. Fizyczny dystans od własnej kultury pozwala często lepiej ocenić ją samą i zrozumieć siebie samego, zrozumieć, co jest naprawdę ważne, dokąd się zmierza. Pozwala również porównywać świat własnych korzeni z tym nowym, który niekoniecznie musi być obcy i nieprzyjazny. Z takim podejściem do kontaktów międzykulturowych i z tego typu refleksją poznawczą twórcy afrykańscy stają się ważni na miarę uniwersalną. Znakomity przykład takiej postawy daje Kwame Anthony Appiah – pisarz, filozof i kulturoznawca, który był wykładowcą na wielu światowych uniwersytetach, miał więc okazję poznać różne kultury z perspektywy szczególnego obserwatora, bowiem jako filozof zajmował się semantyką, a interesują go również problemy rasizmu i współistnienia kultur. W jednym ze swoich artykułów pisze:

Nakłaniam do tego, abyśmy zaczęli poznawać kultury innych krajów, zainteresowali się ich cywilizacjami, ich argumentami, ich błędami, ich osiągnięciami – nie dlatego, że pozwoli nam to osiągnąć porozumienie, lecz dlatego, że pomoże nam przyzwyczaić się do siebie nawzajem, a w naszej zglobalizowanej epoce bardzo tego potrzebujemy. Jeśli postawimy sobie taki cel, nie odstraszy nas fakt, że mamy mnóstwo powodów do sporów aksjologicznych. Wzajemne zrozumienie może okazać się trudne, ale powinno być ciekawie i nie jest konieczne, byśmy doszli do zgody[4].

Jest to niezwykle ważna wypowiedź. Doświadczanie inności buduje naszą własną tożsamość i jest również okazją do akceptacji Innego, zgody na tę inność, a więc uczy tolerancji. To największa wartość procesów globalizacji kulturowej. Dlatego też refleksja nad tożsamością podejmowana przez współczesnych Afrykanów polega coraz bardziej na postrzeganiu siebie w kontekście szerszym: my jako uczestnicy tego samego wydarzenia, którym jest życie na wspólnej planecie z naszymi problemami. Granice kosmosu kulturowego rozszerzają się i obejmują teraz Innych tak, że stają się oni pod wieloma względami uczestnikami wspólnego świata.

Z tego procesu zdawał sobie sprawę James Ngugi, który już niemal 40 lat temu z całą mocą podkreślał fakt, że Afryka, wbrew mitom i fikcjom tworzonym przez jej zdobywców, zawsze była w wirze zmian wraz ze swoimi rodzącymi się i upadającymi imperiami, a jej tradycyjne struktury i kultury nie były ani statyczne, ani jednolite. Stereotyp życia w Czarnej Afryce płynącego powoli i niezmiennie w małych wioskach, odmierzanego zmianą pokoleń i regulowanego zegarem obrzędów, został przełamany wizją Afryki dynamicznej, której ludność stale przemieszczała się, tworząc kolejne struktury plemienne bądź plemienno-państwowe.

Żadna żyjąca kultura nigdy nie jest statyczna. Istoty ludzkie walczą wspólnie, ażeby poskromić środowisko fizyczne, a ten właśnie proces kreuje środowisko społeczne. Zmiana w środowisku fizycznym lub, dokładniej rzecz ujmując, zmiana natury tej walki, będzie zmieniać instytucje społeczne, a więc wpływać na sposób ludzkiego życia i myślenia. Nowy sposób życia i myślenia oddziałuje w efekcie na te instytucje i ogólne środowisko[5].

James Ngugi postrzegał to jako proces dynamiczny. Uważał również, że głębokie transformacje gospodarek oraz zmiany miejsca zamieszkiwania związane z handlem i migracjami wywierają zasadniczy wpływ na życie społeczne. Zmieniają się bowiem idee i wartości. Jednak przywiązanie Afrykanów do tradycyjnych wartości wpływa na charakter dokonujących się współcześnie zmian, które decydują o specyfice współczesnych afrykańskich społeczeństw. Chociaż postrzeganie własnej inności to nieuchronny efekt kontaktów z Innymi, lecz świadomość „bycia Afrykaninem” jest nadal związana z tradycją, która nie utraciła automatycznie swojego znaczenia od czasu kontaktów z Europejczykami.

I dlatego tak ważne jest rozpowszechnianie wiedzy o tym kontynencie, poznawanie jego oryginalności, próba zrozumienia mentalności Afrykanów – a nie traktowanie tego kontynentu jedynie jako celu atrakcyjnych wycieczek turystycznych lub fascynowanie się kolejnymi odkryciami naszych prapoczątków na tamtym obszarze. Jest to niewątpliwie ważne, ale ważniejsi są żywi ludzie, których coraz częściej spotykamy wśród nas – ich obecne problemy i to, co mają nam do przekazania.

  

MAŁGORZATA SZUPEJKO, dr, socjolog kultury, przew. Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego.

[1] K. Gyekye, African Cultural Values, Accra 1996, s. 47.

[2] Z wywiadu Pauliny Wilk z Alainem Mabanckou, „Rzeczpospolita”, 1 października 2009.

[3] Zob. A. Giddens, Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w późnej nowoczesności, Niepokoje tożsamościowe, tłum. A. Szulżycka, Warszawa 2002.

[4] K.A. Appiah, Pochwała kosmopolityzmu. Pożytki z mieszania się kultur, tłum. T. Bieroń, „Dziennik”, 9 sierpnia 2006.

[5] Ngug wa Thiong’o, Homecoming, Essays on African and Caribbean Literature, Culture and Politics, London–Ibadan–Nairobi 1972, s. 4–5.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Dlaczego Afryka?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.