Franciszek w Asyżu. Apel o radykalne chrześcijaństwo
Przed przybyciem Ojca Świętego do Asyżu oczekiwano wielkich gestów, w końcu Franciszek przybywał po raz pierwszy w życiu do miasta patrona swojego pontyfikatu. Nic takiego się nie stało, ale wizyta i tak była wyjątkowa. Przebiegała ona w cieniu kolejnej ogromnej tragedii na Lampedusie.
Jak przypomniał Franciszek, komentatorzy w mediach ironizowali przed przyjazdem papieża do Asyżu, pisząc, że zedrze szaty z biskupów, z kardynałów, z samego siebie. Franciszek nie ogłosił jednak, że sprzedaje Watykan, by w pełni żyć ubóstwem, niczego z siebie nie zdjął, a jednak przybywając, poruszył ludzkie serca. Jego serce także było poruszone dramatami ludzkości.
W cieniu tragedii
W przeddzień trzeciej pielgrzymki włoskiej wydarzył się kolejny dramat w pobliżu Lampedusy, tej najbardziej na południe wysuniętej włoskiej wyspy. Pół mili od brzegu na pokładzie statku z nielegalnymi imigrantami wybuchł pożar. Na pokładzie znajdowali się głównie uciekinierzy z Erytrei i Somalii, wśród nich były kobiety w ciąży i dzieci. Zginęło zapewne ok. 300 osób. "To hańba, która nigdy nie może się powtórzyć" - powiedział Ojciec Święty, kiedy dotarła do niego wiadomość o tej tragedii. Spotykając się z ubogimi w sali obnażenia z szat w siedzibie biskupa Asyżu, stwierdził, że to dzień płaczu, a w niedzielę 6 października wraz z tysiącami wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra i milionami na całym świecie, łączącymi się przez radio i telewizję, pozostał w milczącej modlitwie. Posłał na wyspę swego jałmużnika abp. Konrada Krajewskiego, który modlił się nad ciałami kolejnych ofiar wydobywanych z morza.
Dostrzec Jezusa w niepełnosprawnym
Życie Ewangelią na serio oznacza postrzeganie głębiej, poza to, co wydaje się "do odrzucenia", nieatrakcyjne. Domaga się dostrzeżenia Pana Jezusa ukrytego w cierpieniach osób niepełnosprawnych i ich rodzin. To przesłanie wyraził Ojciec Święty w Instytucie Serafickim, gdzie leczą się dzieci ze szczególnie ciężkimi upośledzeniami fizycznymi i umysłowymi. Papież przybył tu pół godziny wcześniej, niż planowano, żeby nie zabrakło mu czasu na spotkania osobiste, na dotknięcie, na rozmowę. Tak też wykorzystał ten czas. Każde z dzieci obdarzył serdecznym słowem, uściskiem czy pocałunkiem. Jednocześnie wskazał, że wiara pragnąca widzieć głębiej domaga się adoracji Pana Jezusa obecnego w Eucharystii, ran, które możemy dostrzec, modląc się pod krzyżem.
Ogołocenie siebie
Dwukrotnie Ojciec Święty spotkał się z ubogimi - w siedzibie biskupów Asyżu oraz w lokalu miejscowej Caritas na posiłku. To właśnie w ich obecności stwierdził, że Kościół musi ogołocić się ze światowości, która jest "trądem" i "rakiem" społeczeństwa. Bowiem często wydaje się nam, że ewangeliczny radykalizm nie jest na dzisiejsze czasy. Chcielibyśmy uczynić chrześcijaństwo trochę bardziej ludzkim, bez Krzyża, bez Jezusa, bez ogołocenia. Ale wtedy staniemy się "chrześcijanami z cukierni, jak piękne ciastka", zaznaczył papież Franciszek i zaapelował o ogołocenie z niebezpieczeństwa światowości. Dodał, że chrześcijanin nie może żyć duchem tego świata. Światowość prowadzi bowiem do próżności, przemocy, pychy. "To bożek, a nie Bóg. To jest bożek! A bałwochwalstwo to przecież największy grzech! Duch światowości zabija! Zabija duszę! Zabija ludzi! Zabija Kościół!" - powiedział Ojciec Święty. Wyjaśnił, że światowość to z jednej strony pogoń za karierą, bogactwem, a z drugiej brak wrażliwości na to, że wielu ludzi nie ma pracy, nie otrzymuje niezbędnej pomocy, że są na świecie dzieci umierające z głodu, że tyle rodzin nie ma co jeść, nie ma skąd w sposób godny zdobyć chleba dla swego domu, że tylu ludzi musi uciekać przed niewolą i głodem, tak boleśnie szukając wolności. Często spotyka ich śmierć, tak jak 3 października u brzegów Lampedusy. We wcześniej przygotowanym, a nie wygłoszonym tekście Ojciec Święty podkreślił, że gest świętego Franciszka obnażenia z szat był gestem proroczym i aktem modlitwy, miłości, zawierzenia siebie Ojcu Niebieskiemu. W ten sposób dokonał on wyboru ubóstwa. Nie był to wybór socjologiczny, ideologiczny, lecz decyzja, aby być jak Jezus, aby Go naśladować, by iść za Nim aż do końca, aby Pan Jezus był na pierwszym miejscu. Chodzi więc o ogołocenie się z egoistycznego "ja" i oderwanie się od żądzy posiadania, od pieniędzy - zniewalającego nas bożka.
Nieść pokój Chrystusa
Głównym wydarzeniem papieskiej pielgrzymki była Msza św. sprawowana na placu przed bazyliką Biedaczyny z Asyżu. Ojciec Święty przestrzegł przed ckliwym pojmowaniem Franciszkowego pokoju, "będącym jakąś ideą stworzoną przez pewnych ludzi". Nie ma takiego Franciszka. Nie jest on też jakimś rodzajem panteistycznej harmonii z energiami wszechświata. Papież wskazał, że pokój św. Franciszka jest pokojem Chrystusa, wypływającym z kontemplacji krzyża, ran Chrystusowych, wyrażających życie, a znajduje go ten, kto bierze na siebie Jego "jarzmo", czyli Jego przykazanie: Miłujcie się wzajemnie, tak jak Ja was umiłowałem. "Tego jarzma nie można nieść z arogancją, zarozumialstwem, pychą, ale można je nieść tylko z łagodnością i pokorą serca" - powiedział Ojciec Święty. Papież przypomniał także wielką miłość św. Franciszka do wszelkiego stworzenia i jego harmonii. Podkreślił, że był on człowiekiem zgody i pokoju. Stąd też ponowny apel Ojca Świętego o poszanowanie życia każdego człowieka i odrzucenie wszelkiej przemocy, nienawiści i wojen. "Z tego Miasta Pokoju powtarzam z mocą i łagodnością miłości: szanujmy stworzenie, nie bądźmy narzędziami zniszczenia! Szanujmy każdą istotę ludzką, niech ustaną konflikty zbrojne, plamiące ziemię krwią, niech ucichnie broń, a wszędzie nienawiść ustąpi miejsca miłości, zniewaga przebaczeniu, zaś niezgoda - jedności. Usłyszmy wołanie tych, którzy płaczą, cierpią i umierają z powodu przemocy, terroryzmu czy wojny, w tak bardzo umiłowanej przez św. Franciszka Ziemi Świętej, w Syrii, na całym Bliskim Wschodzie, na całym świecie" - powiedział Ojciec Święty.
Wsłuchanie w Słowo Boże
Wielu dziennikarzy dostrzegło papieski apel o odnowę kaznodziejstwa. Ojciec Święty mówił o tym podczas spotkania z duchowieństwem, zakonnikami oraz członkami rad duszpasterskich w katedrze św. Rufina. Kapłan, który ma głosić kazanie, musi sam najpierw otworzyć swoje serce, by w milczeniu wysłuchać Słowa Bożego. "Dość już tych niekończących się i nudnych homilii, z których niczego nie da się zrozumieć!" - stwierdził. Zauważył, że dotyczy to także rodziców, którzy są pierwszymi wychowawcami. "Jak mogą wychowywać, jeśli ich sumienie nie zostało oświecone Słowem Bożym, jeśli ich sposób myślenia i działania nie został ukierunkowany przez Słowo? Jaki przykład mogą dać dzieciom?" - zapytał papież. Wskazał na konieczność walki z anonimowością. Wspomniał o przykładnych proboszczach, którzy znają po imieniu wszystkich członków swej parafii. Duchowni powinni podążać z Ludem Bożym, współpracując, pomagając sobie nawzajem, prosząc o wybaczenie, uznając swoje błędy i wybaczając sobie nawzajem. Ojciec Święty odwiedził też siostry klauzurowe - klaryski i zachęcił je, by były duchowymi matkami, obdarzającymi przez modlitwę życiem.
Warto żyć Ewangelią
Ostatnim publicznym punktem papieskiej wizyty w Asyżu było spotkanie z młodzieżą. Papież wezwał ją, by dochowała wierności powołaniu do małżeństwa bądź do życia konsekrowanego i przypomniał o potrzebie ewangelicznego fundamentu w działalności społecznej oraz w życiu codziennym. Zapewnił, że choć młodzi ludzie nie znajdują dziś często oparcia w silnej, odziedziczonej wierze, to jednak Duch Święty wzbudza wciąż w Kościele nowe odpowiedzi na nowe wymagania. Trzeba się więc modlić i umieć podjąć decyzje na całe życie. Papież dodał otuchy i zaapelował, by młodzież nie zniechęcała się różnymi przejawami zła. Nie jest ono nieprzezwyciężalne, a chrześcijanin nie rezygnuje w jego obliczu. Bóg jest większy niż zło: jest On nieskończoną miłością, bezgranicznym miłosierdziem i to ta Miłość zwyciężyła zło u samego źródła przez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Z Nim możemy walczyć ze złem i zwyciężać je każdego dnia - podkreślił papież. Wskazał na przykład św. Franciszka, który niosąc Ewangelię, sprawił, że wiara wzrastała, odnowił Kościół, a zarazem społeczeństwo i uczynił je bardziej braterskim.
Wizyta papieża Franciszka w Asyżu najprawdopodobniej zostanie zapamiętana także dzięki żartom i celnym komentarzom. Wielkie brawa wywołały słowa papieża podczas spotkania w katedrze św. Rufina, gdy powiedział: "Ja zawsze radzę nowożeńcom: kłóćcie się, ile chcecie, niech latają talerze, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody". Z kolei w przemówieniu do młodzieży żartował: "Kiedy przychodzi do mnie matka i mówi mi: Mam 30-letniego syna, który nie chce się żenić, nie może się zdecydować, ma śliczną narzeczoną, ale się nie pobierają, ja odpowiadam: Niech pani nie prasuje mu więcej koszul". Te i inne słowa wywoływały śmiech i entuzjazm zebranych.
Skomentuj artykuł