GMO: czy są powody do obaw?

Maciej Brachowicz / "Dziennik Polski"

Żywność genetycznie modyfikowana jest jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów na naszym kontynencie, choć właściwie powinno się mówić o organizmach genetycznie modyfikowanych, do czego odnosi się popularny angielski skrót ich nazwy, gdyż ogromna większość ich upraw wcale nie jest przeznaczona na pożywienie, a na paszę dla zwierząt lub do produkcji przemysłowej, np. ubrań.

Najsilniejsze obawy wobec GMO występują w Europie. W kilku państwach uprawa takich roślin jest zakazana lub dąży się do wprowadzenia zakazu. Także na poziomie UE podjęto próbę przyjęcia prawa stanowiącego wyraźne zezwolenie na wprowadzenie zakazów i polska prezydencja stoi obecnie przed niełatwym zadaniem doprowadzenia do przyjęcia tych zapisów. Tymczasem na rodzimym gruncie niemal udało się zwolennikom GMO wprowadzić do ustawy o nasiennictwie przepis umożliwiający rejestrację roślin genetycznie modyfikowanych, jeżeli zostały zatwierdzone na poziomie UE (dotychczas stało się tak z jedną odmianą kukurydzy i jedną ziemniaka, ale inne aplikacje czekają na rozpatrzenie). Można odnieść wrażenie, że prezydent zawetował tę ustawę tylko ze względu na medialny rozgłos, który został wywołany w ostatniej dosłownie chwili.

Czy obawy wobec GMO są słuszne? Właściwie wszystkie społeczeństwa Europy są im niechętne, nawet najbardziej chyba ufne społeczeństwo brytyjskie jest podzielone w tej sprawie niemal po połowie. Aby postarać się odpowiedzieć na to pytanie podzielę argumenty przeciw GMO na trzy grupy: etyczne, zdrowotne i ekonomiczne.

Czy GMO są moralne?

DEON.PL POLECA

Człowiek dokonywał mieszania gatunków od wieków, tak jak gatunki były modyfikowane samorzutnie przez naturę i jest to jeden z argumentów używanych przez zwolenników GMO, według którego nie stanowią one żadnej rewolucyjnej zmiany. Jednakże odkrycie DNA i zastosowanie tego odkrycia do uprawy roślin umożliwiło dokonywanie zmian znacznie szybszych i dalej idących. Organizmy transgeniczne, bo o nie tu głównie chodzi, są to zatem organizmy posiadające zmienione przez człowieka DNA w celu wzmocnienia odporności na szkodniki, warunki klimatyczne lub dla zwiększenia efektywności uprawy.

Samo dokonywanie modyfikacji roślin (zwierzęta celowo wyłączam z zakresu artykułu, bo w debacie nad GMO chodzi głównie o rośliny) trudno uznać za moralnie naganne. Tylko czy człowiek jest rzeczywiście w stanie przewidzieć konsekwencje masowej uprawy tych roślin? Nie pozostaną one bez wpływu na inne uprawy, jak i na florę. Nie jest to pytanie bezpodstawne w obliczu ogromnej skali zjawiska.

Wielu katolików może być zaskoczonych faktem, że Kościół katolicki w żadnym dokumencie nie potępia GMO. Nie jest to wszak aż tak dziwne, gdyż według Księgi Rodzaju człowiek ma czynić sobie ziemię poddaną i choć poszczególni hierarchowie i kapłani mają na ten temat różne zdanie, nie ma oficjalnego dokumentu Kościoła zajmującego stanowisko w tej sprawie. Co więcej, według Papieskiej Akademii Nauk, GMO mogą stanowić nawet szansę na rozwiązanie (lub zmniejszenie) problemu głodu na świecie.

Ten ostatni argument jest jednak w debacie stanowczo nadużywany. Nie razi to może aż tak bardzo, gdy stosuje go nie odnoszący z tego żadnych korzyści naukowiec, choć według części badań nadzieje pokładane w efektywności i odporności GMO są nadmierne - GMO mają prowadzić do wyjaławiania gleby (co z kolej może grozić dodatkowymi klęskami głodu), a także nie zapobiegają stosowaniu środków chemicznych przy ich uprawie. Natomiast w ustach ludzi reprezentujących wielkie firmy produkujące GMO argument o likwidacji głodu jest wyjątkowo nieetyczny, gdyż ogromna część GMO, często nawet zdecydowana większość, nie jest przeznaczona na pożywienie. Mamiąc zatem ludzi wizją świata bez głodu przemysł stara się stworzyć korzystne środowisko dla prowadzenia swojego interesu.

O ile zatem sama modyfikacja roślin nie jest nieetyczna, o tyle ich nieograniczone zastosowanie w przyrodzie oraz argumenty wykładane w ich obronie mogą takie być. Na inny aspekt nieetyczności debaty zwrócił uwagę Piotr Stankiewicz, badacz konfliktu interesów w debacie nad GMO. Wielu naukowców występujących w tej debacie jako bezstronni eksperci jest albo bezpośrednio na liście płac koncernów produkujących GMO, albo korzysta z ich grantów na badania. Trudno zatem im bezspornie ufać w ich ocenie wpływu GMO na środowisko i zdrowie.

Czy GMO są zdrowe?

Jak łatwo się domyślić, można znaleźć badania potwierdzające zarówno ich absolutną nieszkodliwość, jak i negatywny wpływ na zdrowie. Po obydwu stronach można znaleźć także zarzuty podważające wiarygodność badań: autorzy pierwszych są często oskarżani o wysługiwanie się wielkim koncernom, ale autorzy drugich także nie działają w środowisku niepodatnym na wpływy. Różne lobby są zainteresowane udowodnieniem szkodliwości GMO, przede wszystkim ekolodzy.

Nie sposób tu nawet w przybliżeniu omówić różnorodności wyników, do jakich doszli różni badacze; autor nie pretenduje do miana osoby, która byłaby w stanie przedstawić te analizy szczegółowo. Wielu naukowców twierdzi zresztą, że trzeba jeszcze wiele lat badań, aby można było coś powiedzieć z dużą pewnością. Niektórzy wyciągają z tego wniosek, że skoro mało o GMO wiemy, to lepiej ich zakazać.

Nie jest jednak tak, że nie wiemy nic. Spośród dostępnych w internecie wyników badań wskazujących na szkodliwość GMO na zdrowie zwierząt można odnaleźć np. stwierdzenia o przeciętnie mniejszej wadze zwierząt karmionych paszą pochodzącą z roślin genetycznie modyfikowanych. Niektóre badania wskazują na wyższy odsetek schorzeń narządów wewnętrznych, np. nerek, choć czasami są to różnice na poziomie od kilku do kilkunastu procent. Przede wszystkich wskazuje się na większą podatność na alergie, które jawią się jako jedna z głównych chorób cywilizacyjnych. Z drugiej strony badania głównego koncernu na tym polu, Monsanto, przedstawiane są jako niewiarygodne głównie ze względu na zbyt krótki okres badań na szczurach - pewne skutki mogą być widoczne dopiero po dwóch latach.

Wobec różnorodności konkluzji, do jakich dochodzą naukowcy, przeciętny konsument zostaje do pewnego stopnia bezradny. Trudno mu się dziwić biorąc pod uwagę chociażby uwikłania dużej części naukowców. Niemniej jednak coś jest na rzeczy i mogę zrozumieć tych, którzy się żywności z GMO obawiają. Tym samym uważam, że ludzie powinni mieć prawo domagać się wprowadzenia zakazu upraw GMO, jeżeli tego sobie życzą.

Czy GMO są opłacalne?

Zwolennicy GMO wskazują, że Europa, decydując się na zakazywanie ich upraw pozostaje w tyle za potentatami na tym rynku, czyli głównie USA, Kanadą, Brazylią, Argentyną, Chinami i Indiami. Argument ten byłby jednak w pełni prawdziwy, gdyby efektywność i opłacalność upraw GMO była rzeczywiście dużo wyższa, niż upraw tradycyjnych, ale - jak wskazano powyżej - to wcale nie jest takie pewne.

Nie ulega natomiast wątpliwości, że GMO doskonale służą wielkim koncernom, których nie ma na światowym rynku wiele, w związku z czym możemy mówić o globalnym oligopolu. Ziarna poszczególnych upraw są bowiem patentowane, co powoduje, że rolnicy muszą je kupować od tych właśnie firm przynosząc im krocie.

Z tego powodu uprawy GMO stają się opłacalne tylko na plantacjach o ogromnym areale, a te oczywiście mogą stanowić zabójczą konkurencję dla małych gospodarstw. GMO prowadzi zatem do "latyfundyzacji wsi", jak zauważyła Katarzyna Lisowska zabierająca głos w konsultacjach przeprowadzonych przez prezydenta. Polscy rolnicy mają zatem najwięcej do stracenia w związku z rozwojem GMO. Wystarczy porównać dane statystyczne: przeciętny rozmiar gospodarstwa rolnego w Polsce według Eurostatu to pomiędzy 5-10 ha, podczas gdy w Wielkiej Brytanii (jednym z głównych promotorów GMO w Europie) ponad 50 ha, a w Hiszpanii ok. 25. Rolnictwo stanowi także źródło utrzymania dla około 10 procent społeczeństwa polskiego, podczas gdy w Hiszpanii wskaźnik ten wynosi pomiędzy 3-5 proc., a w Wielkiej Brytanii poniżej 3 proc. Widać wyraźnie, że jeżeli GMO w Polsce kogoś by wzbogaciły, to raczej nie polskich rolników.

Lepiej jednak zakazać

O ile przesłanki etyczne dla zakazania GMO są dosyć słabe, a zdrowotne, choć istotne, nadal nie są jasne, to przyczyny ekonomiczne powinny skłaniać polski rząd do wprowadzenia zakazu upraw GMO w Polsce i popierania takiego rozwiązania na poziomie UE. Niestety dotychczasowe działania, szczególnie ze strony koalicyjnego PSL mającego rzekomo reprezentować interesy rolników, nie są w tej sprawie jednoznaczne. PSL zdaje się mobilizować przeciw GMO tylko, gdy opinia publiczna i rywale nagle się o to stanowczo upomną. Nie tak powinny wyglądać działania partii mającej bronić interesów polskiej wsi.

*Autor jest prawnikiem i ekonomistą, członkiem Klubu Jagiellońskiego, doradcą konserwatystów w Parlamencie Europejskim.

Źródło: GMO: czy są powody do obaw?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

GMO: czy są powody do obaw?
Komentarze (1)
W
waclaw
13 listopada 2013, 23:18
nieaktualne bzdury czytajcie na stronie icppc