Londyńskie trzęsienie ziemi

(fot. EPA/Andy Rain)
Krzysztof Bronk / "Przewodnik Katolicki"

Ilekroć przybywam do Londynu, czuję się jak w Trzecim Świecie - powiedział przed rokiem kard. Walter Kasper. Zrobił się z tego wielki skandal. Papież szykował się wówczas do wizyty w Wielkiej Brytanii. Atmosfera była napięta. Kard. Kasper przepraszał. Nic nie pomogło. Z papieżem do Anglii nie poleciał. Persona non grata? Bynajmniej, Wielka Brytania to przecież kraj liberalny. Niemiecki kardynał po dżentelmeńsku się rozchorował.

Dziś sami Brytyjczycy przyznają, że w Londynie czują się jak w Nairobi. Trudno się im dziwić. Według niektórych szacunków, rodowitych Brytyjczyków w ich wielkiej stolicy jest już zaledwie 10 proc. Kiedy przed niespełna miesiącem, na rozpoczęcie tegorocznych wakacji, przechadzałem się po Londynie, czułem się jak rasowa i religijna mniejszość. I choć nie jestem rasistą, w Londynie żal mi było Europy, która to miasto straciła bezpowrotnie. A gdzie się podziali Brytyjczycy?

Kiedy przez kolejne dwa tygodnie tułałem się z rodziną po zachodniej Anglii i Walii, odkryłem, że dawni rdzenni Brytyjczycy żyją na prowincji. Tam proporcje są wręcz odwrotne. Były dni, że migrantów spoza Europy nie widywaliśmy wcale. Dziś Londyn ma za sobą kilka nieprzespanych nocy. W dzielnicy, w której zatrzymaliśmy się na nocleg, płonęły samochody i domy. W co drugim sklepie są powybijane szyby - relacjonują mi krewni, u których gościliśmy. I sami Brytyjczycy mówią już otwarcie to, co jeszcze przed rokiem tak bardzo im wadziło w słowach kard. Kaspera.

Wizja społeczeństwa wielokulturowego, ale opartego na europejskich wartościach, okazała się mrzonką. Powstał nowotwór, w którym europejskie wartości zostały wyparte przez inne wzorce kulturowe.

Co znamienne, w całym tym zamieszaniu bardzo długo trzeba było czekać na głos Kościoła. Jeszcze we wtorek rano, a zatem po trzech niespokojnych nocach, chrześcijańscy publicyści pytali otwarcie: gdzie są nasi hierarchowie, dlaczego milczą? Milczenie to było tym bardziej niezrozumiałe, że w Wielkiej Brytanii biskupi zarówno katoliccy, jak i anglikańscy są bardzo zaangażowani w życie społeczne i żywo reagują na wszelkiego rodzaju kryzysy na świecie. Kiedy w płomieniach stanął ich dom, nie potrafili powiedzieć ani słowa. Trzeba ich było wywołać po imieniu, niejako zmusić do zabrania głosu.

Myślę, że trochę im się zawalił świat. Chrześcijańscy hierarchowie zawsze byli zwolennikami społeczeństwa wielokulturowego. Zabiegali też o otwarcie granic dla migrantów. Teraz przyszła godzina otrzeźwienia. Dla nas wszystkich zresztą. Kościół musi dziś na nowo  rozważyć swoją postawę względem migracji w świetle wartości chrześcijańskich. A te wartości, które mają kształtować życie społeczne to, jak podkreślił w ubiegły wtorek wywołany do odpowiedzi katolicki prymas Anglii i Walii: godność, szacunek dla siebie samych i troska o dobro wspólne. To nowe rozłożenie akcentów daje do myślenia.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Londyńskie trzęsienie ziemi
Komentarze (1)
M
magda
18 sierpnia 2011, 18:25
Szanowny Panie Krzysztofie, niestety urlop w Angli to za mało żeby wysuwać tak idące wnioski na temat roli emigrantów zarówno w ostatnich zamieszkach jak i w "wypchnięciu" angielskiej kultury i  generalnie wszystkiego co angielskie na drugi plan. Chce zaznaczyc ze nie staje po zadnej stronie: ani emigrantów ani Anglików. Prawda jest jednak taka ze w zamieszkach brali udzial w ogromnej wiekszosci mlodociani  Anglicy ktorym nie chce sie w zyciu nic a wedlug nich nalezy im sie wszystko. Anglikom nie zalezy na krzewieniu ani swoje kultury ani zachowaniu tozsamosci, dopuki panstwo placi zasilki wszystko jest ok. poza tym emigranci czy z Europy czy nie nie maja lekkiego zycia w Angli, poza starszymi obywatelami tego pieknego kraju z rasizmem i nietolerancja predzej czy pozniej spotkasz sie ze strony kazdego Anglika. to prawda ze "prawdziwych" Brytyjczyków jest coraz mniej, ale to jest wyłacznie tylko ich wina! P.S.Mieszkam w Angli od pieciu lat, nie stronie od Angielskich sasiadów i znajomych, na własne oczy widzialam ostatnie zamieszki