Na wyspie

Andrzej Kamiński OP / "List"

Głównym bohaterem rosyjskiego filmu „Wyspa" jest mnich Anatol, ale opowieść koncentruje się również na dwóch innych mieszkańcach klasztoru: Hiobie, który jest ekonomem i zarządcą klasztoru oraz Fi­larecie, który jest przełożonym. Patrząc na te trzy osoby widzimy trzy drogi dojrzewania duchowego, właściwe również nam.

Anatol - uświadomić sobie grzech

Zaraz po strzale do Tichona, Anatol cieszy się z tego, że sam nie został rozstrzelany przez Niemców. Działał pod presją strzelając do przyjaciela, ale jego decyzja ratowania siebie, kosztem Tichona, była świadoma. Można zastanawiać się nad tym, czy jego grzech był ciężki, czy nie, ale faktem jest, że zdecydował się zabić, i z tą świadomością będzie od tej pory żył.

Nie widzimy jego nawrócenia. Nie wiemy, co działo się przez kilkadziesiąt lat po wojnie. W kolejnych scenach filmu obserwujemy życie mnicha o imieniu Anatol i powoli odkrywamy w nim tego młodego człowieka, który kilkadziesiąt lat temu strzelał do przyjaciela. Anatol miesz­ka w celi, która jest jednocześnie klasztorną kotłownią. Do niej, przez długi i wąski pomost, wozi na taczkach węgiel z zatopionego przy brzegu statku. Jako mnich robi niemal to samo, czym zajmował się na okręcie - jest palaczem, i jed­nocześnie ciągle wraca do miejsca zbrodni. Nieustannie pokutuje za grzech, który popełnił w przeszłości. Jego pokuta rozpoczęła się prawdo­podobnie w chwili, gdy uświadomił sobie   zło, którego był sprawca. Odkrył, że żyje nie dla­tego, że Niemcy darowali mu życie, ale że to Ktoś inny darował mu życie. Spotkanie z Bo­giem skłoniło go do pokuty. Czy pokutowałby tak samo, gdyby wiedział, że jego przyjaciel przeżył? W filmie nie znajdziemy odpowiedzi na to pytanie. Ważne jest, że jego pokuta nie wynikała z przekonania, że „tak trzeba", ale z pragnienia oczyszczenia swojego serca.

Anatol stale powtarza słowa modlitwy Je­zusowej: „Panie Jezu, zmiłuj się nade mną grzesznikiem". Żeby zrozumieć jego postawę, trzeba sięgnąć do duchowości prawosławnej, w której pokuta (ros. epitimia) ma przede wszyst­kim pomóc w rozwoju duchowym, doprowadzić do nawrócenia. Nie musi być proporcjonalna do grzechu, najważniejsze jest jej oddziaływa­nie wychowawcze - przemiana serca. W tym procesie ważną rolę pełni także kierownictwo duchowe. W Kościele wschodnim popularne jest szukanie rady i pomocy u doświadczonych mnichów, tzw. starców[1]. Na Ukrainie zdarzało mi się czasami, że ktoś przychodził do spo­wiedzi i mówił jedynie: „Jestem grzeszny". „Jakie masz grzechy?" - pytałem. „Nie mam żadnych". Na początku byłem zaskoczony takim sformułowaniem, dopiero po jakimś cza­sie, kiedy poznałem mentalność i duchowość mieszkających tam ludzi, zrozumiałem, że

grzeszność, o której mi mówili była przez nich rozumiana jako skłonność do grzechu. Oni mie­li świadomość skażenia grzechem pierworod­nym, własnej słabości, wystawienia na pokusy. W Kościele katolickim mówimy raczej „Jestem grzeszny, bo popełniłem grzech…" i wyznajemy konkretne grzechy. Myślę, że ważne są oba te wymiary - świadomość grzeszności i związane z tym kierownictwo duchowe oraz uświado­mienie sobie, jakie grzechy popełniamy. Jeżeli skupimy się wyłącznie na grzechach, to łatwo możemy popaść w skrupulanctwo. Z kolei kie­rownictwo duchowe, bez uświadomienia sobie czym zawiniłem, również nie doprowadzi do przemiany życia. Ojciec Anatol jest świadomy zarówno swojej grzeszności, jak i tego, jaki grzech popełnił.

Jego droga przemiany duchowej kończy się w chwili, w której otrzymuje przebaczenia od Tichona. To zamyka czas pokuty. Serce Anatola jest już czyste, a on jest gotowy na śmierć.

Hiob - od umysłu do serca

Ojciec Hiob jest młody i przystojny. Pełni odpowiedzialną funkcję w klasztorze - jest zarządcą. Nie lubi Anatola i z upodobaniem donosi prze­łożonemu o wybrykach, niegodnych mnicha, których jego zdaniem dopuszcza się Anatol. Anatol natomiast ciągle robi Hiobowi złośliwe psikusy: smaruje sadzą klamkę swojej celi, aby odwiedzający go Hiob ubrudził sobie ręce, albo podkłada śmieci pod jego celę. Hioba irytuje to, że Anatol nie chce być pochowany w przyzwo­itej trumnie, ale w starej zniszczonej skrzyni, w której przechowywano sieci rybackie. Jednak każde spotkanie z Anatolem powoduje w Hiobie stopniowa przemianę sposobu myślenia.

O tym, jak wielka zmiana się w nim dokonała, świadczy jedna z końcowych scen filmu, w której Anatol, ubrany w białą koszulę, kładzie się do trumny, rozmawia z Hiobem i spokojnie czeka na śmierć. Hiob miał wiedzę, dużo stu­diował, ale jego serce było martwe. Dopiero w momencie, w którym zobaczył Anatola przygo­towującego się do śmierci, zaczął go słuchaći mimo całej swojej mądrości zapytał: „Jak mam żyć?". Przeszedł drogę, która wiedzie od umysłu do serca. Odkrył prawdę o sobie, odkrył swoją grzeszność. Bo tak naprawdę był zakłamany, nie potrafił znieść tego, że ludzie uważają za mędrca nieuczonego Anatola, że do niego przychodzą po pomoc, że to on jest w tym klasztorze starcem i pomaga ludziom. Odczuwa zazdrość również wtedy, kiedy przełożony proponuje Anatolowi zamieszkanie we własnej komfortowej celi dla poratowania zdrowia. W tonie głosu Hioba przekazującego Anatolowi zaproszenie przełożonego słychać: „To zaszczyt. Ja bym tam chciał mieszkać".

Przed śmiercią Anatol przeprasza za wszyst­kie żarty i upokorzenia, których się dopuścił wobec Hioba. I wtedy w Hiobie coś ostatecznie pęka, przełamuje się i również prosi Anatola o wybaczenie, doświadczając w ten sposób cał­kowitego oczyszczenia. W końcowej scenie fil­mu dźwiga ciężki krzyż, który ma być ustawiony na grobie Anatola. Ten krzyż to znak przejęcia po Anatolu starczestwa[2].

Filaret - zostawić wszystko

Ojciec Filaret w odróżnieniu od Anatola nie doświadczył zbyt wielu trudów w życiu, nie przeżył wielkich traum, los traktował go łagod­nie. Był wrażliwym duchowo ascetą, mieszkał w wygodnej, schludnej celi, odnawiał stare iko­ny i dużo się modlił. Osiągnął pewien poziom rozwoju duchowego, ale nie był w stanie pójść dalej. Nie był człowiekiem wykształconym, miał jednak dar mądrości, dlatego widział więcej niż Hiob i starał się zrozumieć zachowanie Ana­tola. Momentem przełomowym był dla niego pożar w jego celi. Odczytał to wydarzenie jako znak i zamieszkał w kotłowni z Anatolem. Przy­niósł ze sobą piękny gruby koc i buty z delikat­nej skóry, do których był bardzo przywiązany. To nie były jakieś tam zwyczajne przedmioty. Wygodne i miękkie buty dostał w prezencie od metropolity, który wiedział, że Filaret ma chore nogi. W mentalności prawosławnej prezent od metropolity ma taka rangę jak dla katolika prezent od papieża. To jest coś bardzo cennego. Z kolei koc Filaret przywiózł z pielgrzymki na górę Atos, miejsca świętego w prawosławiu. Trudno mu było rozstać się z tymi rzeczami, a to właśnie one przeszkadzały mu osiągnąć wyższy poziom duchowego roz­woju. Anatol dokonuje swoistego egzorcyzmu nad przełożonym: jego buty wrzuca do pieca, koc do morza, a samego Filareta zamyka w kotłowni wypełnionej dymem, tak że ten ociera się o śmierć. To traumatyczne przeżycie po­woduje, że Filaret uświadamia sobie, jakie są jego lęki. Wyzwolony chce pokutować, chce zmieniać swoje życie. Próbuje, tak jak Anatol wozić ciężkie taczki z węglem, ale fizycznie nie może temu podołać. Jego duchowa droga jest inna niż Anatola i sam musi ja odnaleźć. O jego dojrzałości duchowej świadczy jednak to, że z pokorą przyjął utratę koca, butów i konfrontację ze śmiercią. Mówi do Anatola: „Bracie, ja ciebie nie nienawidzę, ale błogosławię".

 

Drogi oczyszczenia

W filmie, oprócz trzech dróg duchowego roz­woju, poruszone są również trzy bardzo ważne - zwłaszcza dla współczesnego rosyjskiego widza - tematy: szacunek dla życia, religijność i miłość.

Obrazują je trzy kobiety, które kolejno przy­chodzą do Anatola po radę i błogosławieństwo. Pierwsza to młoda dziewczyna w ciąży, która chce ją usunąć i prosi Anatola o błogosławień­stwo. W kulturze wschodniej prośba o błogo­sławieństwo oznacza tak naprawdę prośbę o zgodę, o przyzwolenie na coś. Anatol tłumaczy kobiecie, że życie, które nosi w sobie, może stać się w przyszłości dla niej źródłem radości. Nie będzie jej łatwo, ale niszcząc je, nie stanie się ani atrakcyjniejsza, ani szczęśliwsza. Usu­nięcie ciąży jest grzechem, złem, które wymaga oczyszczenia. Każde życie ludzkie jest warto­ścią. To dla widza rosyjskiego ważny przekaz, bo zabijanie dzieci nienarodzonych nadal jest traktowane w krajach byłego Związku Radziec­kiego jak przysłowiowe wyrwanie zęba.

Druga z kobiet prosi Anatola o uzdrowie­nie syna. Chłopiec po złamaniu nogi ma źle zrośnięte kości i nie może chodzić, a żaden z lekarzy nie potrafił mu pomóc. Anatol modli się o uzdrowienie dziecka. Prosi też matkę i chłopca, aby zostali na noc w klasztorze, tak by rano chłopiec mógł przyjąć Komunię św. - wówczas proces uzdrowienia stanie się cał­kowity. Matka jednak uważa, że musi wrócić do pracy. Jej upór denerwuje Anatola. Mimo sprze­ciwu kobiety zabiera chłopca z łodzi, która już odpływają z wyspy i prosi ojca Hioba o nocleg dla dziecka. W całym tym zdarzeniu chodzi o pokazanie sensu prawdziwej religijności. Pan Bóg nie działa tak, jak znany z telewizji rosyjski uzdrowiciel. Prawdziwa religijność kosztuje, wymaga ofiary, zawierzenia Bogu do końca, nawet wtedy, kiedy po ludzku patrząc coś wy­daje się ponad nasze siły i możliwości. Kobieta zatrzymała się na poziomie magii, cudowności. Anatol wymaga od niej czegoś więcej, mówi: „Nie bój się zaufać Bogu. Nie stracisz pracy, a uratujesz dziecko. Uwierz tylko".

Ostatnia z kobiet przyszła prosić ojca Anatola o modlitwę za zmarłego w czasie II wojny światowej męża. Mówi mu, że jest wdową od 30 lat, nadal kocha męża, który w ostatnim czasie śni się jej jako cierpiący. Według Anatola mężczyzna żyje, mieszka we Francji, jest ciężko chory i bardzo chciałby zobaczyć przed śmiercią swo­ja żonę. Anatol nalega, aby kobieta zostawiła wszystko - gospodarstwo, dom i pojechała do męża. Dla niej jest to niewyobrażalne: zostawić to, czego się dorobiła i na dodatek z komu­nistycznego kraju przedostać się do innego, kapitalistycznego świata? Czy kocha aż tak swojego męża? Czy potrafi wszystko zostawić ze względu na miłość? Prawdziwa miłość kosz­tuje, wymaga zaufania i ofiary.

Święty starzec

Wymagania, które stawia Anatol, są trudne. Czasami jest radykalny, wydaje się nawet bezwzględny, choć zawsze pełen poczucia humoru. Zło konsekwentnie nazywa złem, wzy­wa do pokuty, oczyszczenia, przemiany życia. Przypomina starców z Pustelni Optyńskiej, któ­rzy często stawiali przychodzącym do nich po pomoc duchowa radykalne wymagania. Starcy wiedzieli, że ktoś, kto cierpi, często zamyka się w sobie. Ich rady i nakładane pokuty miały wstrząsnąć człowiekiem, otworzyć go na świat i innych, miały uświadomić, że jest coś ważniej­szego niż cierpienie i życiowe trudności.

Starcy byli świadomi, że człowiek nie jest tylko istotą duchową, dlatego nawrócenie musi obejmować nie tylko rozum, wolę, serce, ale i ciało. Ono też musi być w jakiś sposób oczyszczone, jeśli czło­wiek ma się na nowo narodzić. Anatol burzy schematy, denerwuje swoim uporem i za­chowaniem. Unika zaszczytów, na liturgii nie zawsze zachowuje sto­sowną postawę, często wydaje się, że żartuje z innych, gdy np. wyśpiewuje psalmy pokutne na ludowa melodię. Ale jednocześnie jest bar­dzo pokorny. Do końca życia ma świadomość swojej grzeszności, chce pozostać prostym człowiekiem, mimo że po pomoc ściągają do niego tłumy. On, tak jak inni prawosławni święci starcy (o niektórych z nich mówiono, że to jurodiwi - Boży szaleńcy) walczy ze złem, z demo­nami, z grzechem. Nieustannie pokutuje, a cała wyspa zdaje się być uświęcona jego modlitwa.

Jedną z najbardziej poruszających scen filmu jest ta, w której Anatol wypędza demona z córki Tichona, Nastii. Dziewczyna, od czasu śmierci swojego męża marynarza, który zginął na morzu (aluzja do zatonięcia okrętu podwodnego Kursk w 2000 r.) zachowuje się dziwnie, ma zmienne nastroje, histerycznie się śmieje albo wpada w otępienie. Tichon, który wcześniej bezskutecznie szukał pomocy u najlepszych le­karzy, zdesperowany przywiózł ją na wyspę, do świątobliwego starca, o którym wiele słyszał. Uwolnienie od dręczącego Nastię demona następuje poprzez egzorcyzmy, ale i dzięki przebaczeniu i sile pojednania. W filmie nie ma jednak klasycznego happy endu. Nie wiemy, czy Tichon się nawrócił, nie wiemy, jakie były jego dalsze losy. Jednak demon, z którym zmagał się Anatol, został ostatecznie pokonany, pokuta dobiegła końca.


[1] starzec - w duchowości prawosławnej, to ktoś o dużym doświadczeniu duchowym, święty mędrzec, który dzięki swojemu doświadczeniu i mądrości po­maga innym w drodze do Boga. Starcy często mieli dar rozeznawania duchów. Starcami byli np. Leonid, Makary, Ambroży - mnisi z Pustelni Optyńskiej.

[2] starczestwo - rodzaj kierownictwa duchowego, spotykany w Kościele Wschodnim.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na wyspie
Komentarze (1)
Irek
29 kwietnia 2010, 12:38
warto obejrzeć ten film!