Pozostał po nich sentyment...

Paweł Stachnik

Dwieście lat temu, wiosną 1810 r., odbyła się uroczystość formalnego przyłączenia Krakowa do Księstwa Warszawskiego. Władze administracyjne i sądowe miasta złożyły przysięgę wierności Fryderykowi Augustowi, królowi saskiemu i księciu warszawskiemu. Kraków już od lipca 1809 r. znajdował się pod polską władzą, a w mieście i okolicach stacjonowało polskie wojsko. O tym, jak wyglądały okoliczności pobytu narodowej armii pod Wawelem i jak układały się jej relacje z mieszkańcami pisze w swojej książce dr hab. Michał Baczkowski, historyk z UJ, badacz dziejów krakowskiego garnizonu.

Wkraczające do miasta w lipcu 1809 r. polskie oddziały zostały przywitane entuzjastycznie. "Patriotyczni krakowianie zwozili furami żywność i napitek dla żołnierzy lub z płaczem błagali o przyjęcie kwatery, śpiewom radosnym, uniesieniom, przechodzącym to w płacz serdeczny, a czasem w wzniosłą o przyszłość ojczyzny modlitwę, nie było granic" - wspominał naoczny świadek. Karnawał radości z odzyskanej wolności trwał przez jakiś czas. Później było już niestety gorzej. Miasto zostało obłożone najrozmaitszymi obciążeniami na rzecz wojska, dodajmy obciążeniami w najmniejszym stopniu nie uwzględniającymi trudnej sytuacji gospodarczej Krakowa. Armia żądała kwater, wyżywienia, rzemieślników, narzędzi, robotników, koni i pod- wód, a nade wszystko pieniędzy. Mieszczan obłożono wielokrotnymi podatkami - zwykłymi i nadzwyczajnymi, okolicznościowymi, dobrowolnymi i przymusowymi. Wojsko polskie wyciągnęło w 1809 r. z Krakowa tak wiele środków finansowych i dostaw, że miasto w kolejnych latach nie było w stanie regulować w terminie normalnych zobowiązań podatkowych lub w ogóle ich nie uiszczało... W dodatku miejscowi kupcy i rzemieślnicy nie zdołali wypracować odpowiedniego systemu dostaw dla wojska, przez co ewentualne korzyści z pobytu w mieście dużej ilości oddziałów zostały zaprzepaszczone, a zyski trafiały do kieszeni obcych pośredników.

Autor pisze wprost, że ciężary ekonomiczne, kwaterunkowe i służbowe (krakowian pociągano do służby w tzw. Gwardii Narodowej) doprowadziły do zapaści gospodarczej i demograficznej Krakowa. Liczba ludności spadła w ciągu kilku miesięcy o blisko 15 proc. Mieszkańcy opuszczali gród przenosząc się na prowincję lub wręcz za austriacki kordon. Powszechne były pisma krakowskich mieszczan do władz wojskowych i administracyjnych Księstwa z prośbami o zwolnienie ze świadczeń pieniężnych i materialnych czy służby w Gwardii Narodowej. Gdy pisma nie skutkowały uciekano się do przedstawiania zwolnień lekarskich... Zaiste smutny to obraz pobytu narodowego wojska w dawnej stolicy kraju!

DEON.PL POLECA

Ale czy obecność żołnierzy z orłami na czapkach przyniosła Krakowowi tylko straty? Otóż nie - pisze historyk - wszak wojsko polskie rozbudzało wśród krakowian dumę z restytucji państwowości polskiej i wzmacniało uczucia patriotyczne. Miasto dzięki wojsku na kilka lat znalazło się w obrębie szczątkowego bo szczątkowego, ale jednak wskrzeszonego państwa polskiego. Pamięć o polskiej załodze kultywowano tu w późniejszych latach już z sentymentem, zapominając o złych stronach jej pobytu. Następnym razem regularne wojsko polskie pojawi się w Krakowie dopiero za ponad sto lat - w 1914 r.

Michał Baczkowski, Wojsko polskie w napoleońskim Krakowie, Historia Iagellonica, Kraków 2009.

Źródło: Pozostał po nich sentyment..., www.dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pozostał po nich sentyment...
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.