Rodzice mają głos

Kamila Tobalska

Prawie milion osób odważnie powiedziało: "Chcemy mieć prawo decydować o tym, jak edukowane będą nasze dzieci!", sięgając po ostateczną broń obywateli − referendum. Co na to rządzący? Dowiemy się zapewne dopiero po wakacjach, ale jedno jest pewne - to ogromny sukces organizatorów akcji, w którą tak masowo włącza się cała Polska.

Kartki z 950.000 podpisów pod wnioskiem o ogólnopolskie referendum edukacyjne "Ratuj Maluchy i starsze dzieci też!" poukładano w stu papierowych pudłach. Ważą prawie tonę, więc do ich przewiezienia do budynku Sejmu z podwarszawskiego Legionowa, z domu Karoliny i Tomasza Elbanowskich, założycieli Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, potrzebnych było osiem samochodów. Kartony z jednej strony obklejono pięknie pokolorowanymi przez dzieci kopertami, w których rodzice z całego kraju przesyłali podpisy. Z drugiej, wolontariuszki z Warszawy bardzo starannie wykleiły ze znaczków pocztowych litery tworzące po ustawieniu pudeł napis: "Reforma nie wejdzie w życie" i logo akcji. No właśnie, czy ten głos rodziców zostanie wysłuchany przez rządzących?

Wierzą, że mogą coś zmienić

Celem referendum jest ostateczne odwołanie przez rząd reformy obniżenia wieku szkolnego. Tę ogromną liczbę podpisów pod wnioskiem o jego przeprowadzenie zebrano zaledwie w pięć miesięcy. Do gmachu parlamentu trafiły one 12 czerwca w samo południe. Karolina Elbanowska zapytana o wrażenia z momentu ich przekazania bez chwili wahania odpowiada, że najważniejsze są podziękowania, które należą się wszystkim tym, którzy włączyli się w akcję zbiórki podpisów. - Dziękujemy im, że uwierzyli, iż mogą coś zmienić. Że jako rodzice mają prawo decydować o edukacji swoich dzieci. My tylko zanieśliśmy ich głos do Sejmu - stwierdza. Po złożeniu prawie miliona podpisów w Biurze Podawczym przedstawiciele Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców wspólnie z rodzicami z całej Polski zaangażowanymi w zbieranie podpisów spotkali się także z marszałek Sejmu Ewą Kopacz. − Zapewniła, że nasza inicjatywa będzie traktowana priorytetowo, tak jak inne wnioski referendalne i projekty ustaw obywatelskich. Liczymy więc, że zaraz po wakacjach wniosek o referendum zostanie podany pod obrady Sejmu - wyjaśnia Elbanowska. Najpierw jednak złożone podpisy osób popierających wniosek muszą zostać przez urzędników ponownie policzone i sprawdzone. Jeśli Sejm zdecyduje większością głosów o dalszym procedowaniu wniosku, to sprawa zostanie odesłana do komisji ustawodawczej.

Spotkanie po pięciu latach

Społeczny zryw został zauważony przez większość znaczących mediów. Przy składaniu podpisów w Sejmie rodzicom towarzyszył tłum fotoreporterów. O ruchu Elbanowskich pisały portale internetowe, pokazywała ich telewizja. Zostali też zaproszeni jako goście do różnych stacji telewizyjnych. Jeszcze w środę 12 czerwca Karolina Elbanowska wystąpiła w TVP1 w wieczornym programie Piotra Kraśko "Na pierwszym planie". To w studiu telewizyjnym po raz pierwszy doszło do bezpośredniej rozmowy pomiędzy przedstawicielem Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców a minister edukacji Krystyną Szumilas. Do tej pory bowiem, mimo starań stowarzyszenia, przez pięć lat jego działalności nie udało się takiego spotkania zorganizować. Po burzliwej debacie, podczas której każda ze stron próbowała przedstawić swoje argumenty, jeszcze w czasie programu minister Szumilas zadeklarowała, że w najbliższych dniach spotka się z inicjatorami referendum edukacyjnego. Karolina Elbanowska mówi jednak, że była to tylko PR-owa zagrywka, bowiem minister miała na myśli nie indywidualne spotkanie, ale kolejną edycję… Forum Rodziców. Z inicjatywy MEN skupia ono ok. 50 organizacji działających na rzecz wychowania i edukacji, w rzeczywistości nie stwarzając żadnej okazji do dyskusji.

Pięć ważnych pytań

Przypomnijmy, że Stowarzyszenie i Fundacja Rzecznik Praw Rodziców zaproponowały, aby w referendum zadać pięć pytań dotyczących nie tylko zniesienia obowiązku szkolnego pięcio- i sześciolatków, ale także przywrócenia w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów, jak również powstrzymania procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli. Jak zauważa Karolina Elbanowska, ustawa o reformie edukacji przyjęta przez Sejm w 2009 r. doprowadziła do bardzo niepokojących zmian w całym systemie oświaty. − Objęła ona obowiązkiem edukacji nie tylko sześciolatki, ale też dzieci pięcioletnie, co oznacza w praktyce, że lądują one w szkołach, a to przecież miejsce o zupełnie innym charakterze niż przedszkole - zauważa Elbanowska, dodając, że oprócz tego rząd nie przeznaczył na reformę obniżającą wiek szkolny odpowiednich pieniędzy. To właśnie raport przybliżający warunki edukacji przedszkolnej, przygotowany przez stowarzyszenie po pierwszym roku obowiązkowej nauki dzieci pięcioletnich, pokazał bardzo wyraźnie, że stworzono ją w oparciu o sieć szkolną. − Nie przeszkolono również kadry, nie zadbano o poprawę infrastruktury. Poza tym w programie nauczania skumulowano wymagania dotychczasowej pierwszej klasy i zerówki, co zmusza sześciolatki do siedzenia w ławkach i wielogodzinnego odrabiania prac domowych z rodzicami. Co więcej, rząd przyznał, że celem reformy jest szybsze wysłanie dodatkowego rocznika na rynek pracy.

Problem, który trzeba rozwiązać

Z kolei jeśli chodzi o licea, to po zmianie programu przez minister Hall i minister Szumilas, jak zauważają nauczyciele, praktycznie stały się one kursami przygotowawczymi do matury. Ograniczono bowiem liczbę godzin i zakres materiału wielu przedmiotów, w tym, co jest szczególnie niepokojące, historii.

Po zmianach wprowadzonych przez minister Hall, zdecydowanie przyśpieszył też proces likwidacji sieci szkół i przedszkoli, trwający już od lat 90. Zdaniem Stowarzyszenia i Fundacji Rzecznik Praw Rodziców gminy w najbliższych latach planują zlikwidować kolejne 5 tys. szkół.

Stowarzyszenie i fundacja chcą także, aby społeczeństwo opowiedziało się na temat kolejnej ważnej i problematycznej kwestii, czyli funkcjonowania gimnazjów. − Ich wprowadzenie spowodowało naszym zdaniem wielki zamęt w wychowaniu nastoletniej młodzieży. Dzieci trafiają w najbardziej newralgicznym okresie dojrzewania w nowe środowisko, do nowych klas, pod opiekę wychowawców, którzy ich nie znają. Gimnazja to problem, który trzeba rozwiązać, ale mamy świadomość, że nie powinno się to jednak odbywać gwałtownie - przekonuje Karolina Elbanowska.

Skazane na szkołę?

Pomysł przeprowadzenia referendum zrodził się ze świadomości, że mamy już w Polce do czynienia z edukacyjną zapaścią, którą potęgują nieprzemyślane reformy podejmowane przez rząd wbrew woli rodziców i ze szkodą dla dzieci. To dlatego rodzice postanowili wziąć sprawy w swoje ręce i zadbać o ratowanie oświaty dla młodszych i starszych dzieci. I dobrze, bowiem stanowisko rządu pozostaje niezmienne. Z ostatnich wypowiedzi premiera Tuska na temat obowiązku szkolnego pięcio- i sześciolatków wynika, że w 2014 r. do szkoły powinny obowiązkowo pójść sześciolatki urodzone między styczniem a lipcem. Natomiast dzieci z drugiej połowy rocznika 2008 będą podlegały temu obowiązkowi w 2015 r.

W ten sposób, jak trafnie zauważa Jarosław Pytlak, dyrektor jednej z warszawskich szkół podstawowych, sześciolatki zostały "skazane na szkołę" nie dlatego, że przemawiały za tym ważne względy rozwojowe, ale na skutek splotu różnych potrzeb społecznych i ekonomicznych. Po raz kolejny wychodzi więc na to, że dla rządzących dobro pojedynczego dziecka nie ma żadnego znaczenia.   

Pytania, które mają pojawić się w ogólnopolskim referendum edukacyjnym

Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?

Czy jesteś za zniesieniem obowiązku przedszkolnego pięciolatków?

Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów?

Czy jesteś za stopniowym powrotem do systemu: 8 lat szkoły podstawowej plus 4 lata szkoły średniej?

Czy jesteś za ustawowym powstrzymaniem procesu likwidacji publicznych szkół i przedszkoli?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Rodzice mają głos
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.