Rodzicu marsz do kąta!

Mateusz Czarnecki / Tak rodzinie

Rozmowa między mamą a niesfornym czterolatkiem: "Jak nie przestaniesz się tak zachowywać, to dostaniesz klapsa!". "Jak dasz mi klapsa, to powiem panu policjantowi i pójdziesz do więzienia!".

Jestem przeciwnikiem stosowania przemocy w ogóle, a wobec dzieci w szczególności, ale wspomniana sytuacja skłania mnie do zastanowienia, czy i jak daleko powinna sięgać ingerencja państwa w sposób wychowywania dzieci przez rodziców. Gdzie kończy się władza państwa, a zaczyna terytorium wyłącznej władzy rodziców oznaczone prawem do wychowania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami?

Jesteś podejrzany

DEON.PL POLECA

Obecny stosunek państwa do instytucji rodziny odzwierciedlają słowa: nieufność i kontrola. Skoro już postanowiłeś, drogi rodzicu, wydać dziecko na świat (jako matka) albo przyczynić się do jego poczęcia (jako ojciec), to wiedz, że tym samym wzbudziłeś podejrzenia potężnego aparatu urzędniczego, który będzie czujnie obserwował wszystkie twoje kroki. W oczach wspomnianego aparatu jesteś bowiem - jako najbliższy członek rodziny nowo narodzonego obywatela - jego potencjalnym ciemiężycielem.

W sukurs zagrożonemu (jeszcze nie wiadomo czym) maluchowi przyjdzie reprezentujący państwo policjant, który podczas pogadanki w przedszkolu wręczy brzdącowi narzędzie do szantażu rodziców w postaci donosiku o niedozwolonym klapsie. Dzieci szybko się uczą, jak manipulować rodzicami, aby wymóc na nich spełnienie swoich zachcianek. Nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że tak działa ich psychika - akcja (pogrożenie "panem policjantem") wywołuje reakcję (spełnienie żądania). Istnieje również możliwość, że jeśli dziecko samo nie poskarży się organom państwa, to zrobi to "uczynny" sąsiad, znajomy rodziców, a nawet postronny świadek "stosowania przemocy".

Dziecko ma prawo

W obliczu zagrożenia postępowaniem prokuratorskim i sprawą sądową skołowany rodzic zapewne zrezygnuje z przywołania dziecka do porządku klapsem, ba - zastanowi się, czy przypadkiem nie jest uznawany przez otoczenie za sadystę. Odnoszę wrażenie, że wspomniane mechanizmy prawne wraz z lansowanym obecnie stylem tzw. bezstresowego wychowywania mogą spowodować takie przeformatowanie postrzegania obowiązków rodzicielskich, aby rodzice mieli w głowie jasny komunikat: "Państwo wie lepiej od ciebie, czego twoje dziecko potrzebuje i jak ma być wychowywane, a jeśli masz inne zdanie, to spodziewaj się zdecydowanej reakcji - z pozbawieniem praw rodzicielskich i wyrokiem skazującym włącznie".

Przez wpojenie dzieciom poczucia, że mają prawo niemal do wszystkiego, na czele z ostentacyjnym lekceważeniem własnych rodziców, można skutecznie doprowadzić do wychowania egoistów niezdolnych do nawiązywania normalnych relacji rodzinnych.

Boboanarchia

Polski ustawodawca najwyraźniej uznał, że rodzina jest z założenia podejrzana, a zatem państwo powinno ją permanentnie kontrolować i wyznaczać granice postępowania rodziców w procesie wychowawczym, w razie ich przekroczenia zaś - karać. Jednocześnie nie zaproponował sensownych rozwiązań zapobiegających rozprzestrzeniającej się "boboanarchii" (czyli coraz wyższego stopnia rozwydrzenia dzieci i młodzieży). Zamiast tego ustawodawca pogroził palcem osobom, które nie zgadzają się na odwracanie relacji rodzinnych do góry nogami i ośmielają się wychowywać dzieci niezgodnie z dominującym obecnie trendem. Jeśli zatem, drogi rodzicu, zdarzy ci się nastawać na integralność fizyczną swojej pociechy poprzez wymierzenie klapsa, państwo w te pędy przybędzie dziecku z pomocą i pozostanie ci wybór - albo dasz się państwu odpowiednio wychować, albo będziesz gorzko żałował.

Może więc zastanów się i wyprzedź działania aparatu państwowego, proponując dziecku odwrócenie ról - od tej pory to ty bądź posłuszny dziecku, a nie ono tobie. I pogódź się z tym, że w razie nieposłuszeństwa będziesz miał obowiązek przyjęcia od niego zasłużonego klapsa. Na pewno będzie zachwycone! Gdyby zaś twój zachwyt nie był odpowiednio wysoki, dotrwaj do osiągnięcia przez dziecko przewidzianego prawem wieku i wówczas sam donieś na nie organom ścigania. Co z tego, że bez sensu i że w międzyczasie możesz stracić kilka zębów i będzie ci jakoś… głupio? Nie szkodzi! Ważne, że będzie nowocześnie i odwrotnie niż do tej pory. A o to przecież właśnie chodzi. Tylko czy na pewno?

Mateusz Czarnecki - prawnik, bloger, publicysta, mąż Joanny, ojciec Izabeli

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Rodzicu marsz do kąta!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.