Sacrum Profanum. Muzyka nas prowadzi - mówi múm

Paweł Gzyl / "Dziennik Polski"

Tegoroczną edycję festiwalu Sacrum Profanum rozpocznie koncert islandzkiego zespołu múm wraz z gośćmi, wśród których będzie m.in. raper L.U.C. Rozmawialiśmy z liderem formacji - Örvarem Þóreyjarsonem Smárasonem.

Paweł Gzyl: Widziałem na Waszej stronie internetowej, że zbieracie od fanów fundusze na nagranie nowej płyty. Aż tak dotknął Was kryzys finansowy w Islandii?

Sam to dopiero zauważyłem. Myślę, że to raczej żart, który Gunni wrzucił do netu. Kryzys finansowy nie zmienił niczego w naszym kraju. Kiedy system finansowy runął, wszyscy mieliśmy nadzieję, że nastąpią jakieś pozytywne zmiany. Przez media przetoczyła się dyskusja o etyce, o tym, czego oczekujemy od państwa jako społeczeństwo. Ale teraz wszystko znikło. Znów wróciliśmy do materialistycznego sposobu życia, w którym wszystko traktuje się powierzchownie.

DEON.PL POLECA

Czy polityczne lub społeczne problemy mają wpływ na Waszą muzykę i teksty?

Rzeczywistość ma zawsze ogromny wpływ na sztukę, wręcz decyduje o jej kształcie. Chcemy powiedzieć naszym odbiorcom, że jeśli funkcjonowaliby w bardziej otwartym społeczeństwie, mieliby więcej możliwości działania. Teraz jesteśmy ograniczani przez rząd i warunki ekonomiczne, które nam stwarzają politycy.

To ciekawe - zawsze myślałem, że Wasza muzyka jest zanurzona w świecie wewnętrznym: w wyobraźni, emocjach, snach.

Nie jesteśmy typowymi eskapistami. Jeśli przyjrzymy się naszemu przekazowi, wyłania się z niego utopijna wizja idealnego obrazu świata, który każdy z nas nosi w sobie. Ale to tylko jedna z możliwych interpretacji twórczości zespołu. Zazwyczaj nie lubimy za bardzo zastanawiać się nad nią i zostawiamy to innym. Dla nas tworzenie muzyki to instynktowny proces.

Wydaje mi się, że ważnym elementem piosenek múm jest dziecięca wrażliwość. Czy wspomnienia z dzieciństwa mają duży wpływ na to, co robicie?

Myślę, że tak. Nie jesteśmy ludźmi zakręconymi na punkcie dorastania. Staramy się zachować dziecięcą figlarność i to właśnie często ludzie słyszą w naszej muzyce. Okres dzieciństwa jest niezwykle ważny dla każdego człowieka - wtedy nasze postrzeganie świata nie jest jeszcze skażone cywilizacyjnymi nawykami. Nasza skłonność do żartów wynika więc prawdopodobnie z... naszej dziecinności.

Wasze wczesne produkcje miały zdecydowanie bajkowy charakter. Mam tu na myśli delikatną elektronikę, dziecinne wokalizy, kruche rytmy. Krytycy nazwali to "emo-troniką". Skąd wziął się pomysł na tak oryginalną muzykę?

Tak naprawdę to nigdy nie było żadnego pomysłu. Po prostu byliśmy kreatywni - i dzięki temu bez zastanawiania się nad czymkolwiek przeskoczyliśmy wszelkie intelektualne rozważania. Krytycy mieli potem problem, jak to nazwać - "emo-tronika", "indie-tronika", "folk-tronika", nazwy się mnożyły, nawet nie zdołałem ich wszystkich zapamiętać. Dla nas to po prostu muzyka pop.

Początkowo wykorzystywaliście w dużym stopniu elektronikę, by potem zwrócić się raczej ku akustycznym brzmieniom. Co o tym zadecydowało?

Podążamy tam, gdzie prowadzi nas muzyka, a nie na odwrót. Nigdy nie nagraliśmy dwa razy takiego samego utworu ani takiego samego albumu. I to jest najbardziej ekscytujące. Kiedy przystępujemy do pracy nada następną płytą, z niecierpliwością czekamy, gdzie tym razem zawędrujemy. A to zawsze jest wielką niewiadomą.

Ostatnio używacie w swych nagraniach mnóstwo różnych, czasem ekscentrycznych instrumentów. Uczycie się grać na każdym z nich?

Uwielbiamy nowe wyzwania, tworzenie nowych brzmień, poznawanie nowych instrumentów. Ta ciekawość sprawia, że ciągle poszukujemy. Dla nas liczy się spontaniczność. Kiedy zaczynamy sesję, nie mamy żadnej koncepcji. Po prostu gramy i muzyka wychodzi sama.

Rejestrujecie muzykę na kolejne płyty w niezwykłych miejscach - opuszczonej latarni morskiej czy XVI-wiecznym dworku w Estonii. Czy otoczenie ma duży wpływ na Waszą twórczość?

Jesteśmy niecierpliwi - i to sprawia, że ciągle potrzebujemy nowych wrażeń, które wywołają w nas świeże emocje i uczucia. A ciekawe miejsca je zapewniają. Z drugiej strony, nagrywaliśmy w tych lokalizacjach, o których wspomniałeś, ponieważ są bardzo ciche i bardzo piękne. Cisza, przyroda, uroda miejsca, potrafią wprowadzić nas w dobry rytm do tworzenia muzyki. A to niezwykle ważne dla każdego rodzaju twórczości.

W niedzielę wystąpicie w Krakowie na otwarciu festiwalu Sacrum Profanum, dedykowanemu muzyce współczesnej. Czy to zaproszenie nie było dla Was zaskoczeniem?

Cóż, gramy na różnego rodzaju festiwalach. Nasza muzyka jest pełna dźwiękowych niuansów, dlatego pasuje do różnych imprez, różnych scen. Graliśmy już na festiwalach muzyki współczesnej, choćby w Holandii, gdzie wystąpiliśmy z tamtejszą Radiową Orkiestrą Symfoniczną w programie z kompozycjami Iannisa Xenakisa. Pojawialiśmy się też na festiwalach jazzowych, folkowych, a nawet noise`owych. Mało tego - wiele lat temu byliśmy nawet na festiwalu średniowiecznym, wystrojeni w zbroje, na koniach, walcząc na miecze. To było zabawne, jesteśmy otwarci na wszelkie przygody.

Skąd pomysł, żebyście zagrali z wieloma gośćmi - muzykami z waszej rodzinnej Islandii?

Propozycja padła od organizatorów, ale bardzo nam się spodobała. Idealnie pasuje do tego miejsca i czasu. Cieszymy się ogromnie na możliwość wspólnego koncertu z naszymi przyjaciółmi.

Co przygotowujecie na Sacrum Profanum?

Właśnie spotykamy się z muzykami, którzy będą nam towarzyszyć na scenie w Krakowie. Kiedy pojawimy się na niej 12 września wraz z chórem i orkiestrą, postaramy się zamienić ten wieczór w coś magicznego.


Źródło: Sacrum Profanum. Muzyka nas prowadzi - mówi múm, www.dziennikpolski24.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Sacrum Profanum. Muzyka nas prowadzi - mówi múm
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.