Zapomniani chrześcijanie

Piotr Maciejewski / "Znak" październik 2009

Większość irackich uchodźców, których w najbliższym czasie przyjmą kraje europejskie, stanowić będą chrześcijanie – Asyryjczycy. To jeden z najstarszych narodów, który jeszcze dziś mówi językiem Jezusa Chrystusa. Jaka czeka ich przyszłość?

Czternastoletni Ayad z Baguby koło Bagdadu szedł do pracy przy generatorach prądu. Podbiegło do niego trzech mężczyzn, sprawdzili mu dowód. W rubryce dotyczącej wyznania przeczytali: chrześcijanin. Niewierny! Krzycząc „Allah jest wielki!” pobili go i poderżnęli mu gardło. W marcu 2008 roku zamordowano arcybiskupa Mosulu Paula Faraja Rahho. W atakach bombowych zniszczono czterdzieści kościołów. Na przedmieściach Bagdadu, w Dora, muzułmańscy ekstremiści ogłosili: „Przejdź na islam w ciągu 24 godzin albo spotka cię śmierć”. Palą sklepy, których właścicielami są chrześcijanie. Kobiety zmuszają do noszenia chust na głowę. Wyznawców Chrystusa oskarżają o kolaborację z szatanem, czyli Stanami Zjednoczonymi, i współudział w jego krucjatach. Od końca wojny w 2003 roku zginęło w Iraku ponad dwustu chrześcijan, a kraj opuściło około dwieście tysięcy innych. Ci, którzy zostali, żyją w ciągłym zagrożeniu. Na północy kraju zaostrza się konflikt Asyryjczyków z Kurdami. Ponadto pod koniec września 2008 przegłosowano nowe prawo wyborcze odbierające mniejszości chrześcijańskiej zagwarantowaną wcześniej pulę miejsc w lokalnych parlamentach.

DEON.PL POLECA

W Niemczech do pomocy Asyryjczykom nawoływał arcybiskup Syryjskiego Kościoła Ortodoksyjnego Antiochii, Julius Hanna Aydin. Wymieniał korzyści: będzie więcej wielodzietnych rodzin, a tych potrzebują Niemcy; nie ma żadnych problemów z integracją – gnębieni w krajach Bliskiego Wschodu, bez trudu przywiązują się do europejskich ojczyzn. Wnoszą niepowtarzalne dziedzictwo kulturowe – jako jedyny naród na świecie mówią językiem aramejskim, językiem Jezusa Chrystusa. Najlepszym przykładem są Asyryjczycy przybyli z Turcji do Niemiec w latach 70. Arcybiskup mówi o paradoksie: kurczące się chrześcijaństwo Wschodu mogłoby na nowo rozkwitnąć na Zachodzie.

Shlemon Younan, przewodniczący Centralnego Związku Stowarzyszeń Asyryjskich w Niemczech, studzi entuzjazm arcybiskupa Aydina:

– Jeśli nie zorganizujemy się lepiej i nie stworzymy silnego lobby w Europie, zamiast integracji czeka nas pełna asymilacja. Czasem w demokracji trudniej zachować swoją tożsamość niż w warunkach dyskryminacji, bo wówczas ludzie jednoczą się przeciw wrogowi.

By zilustrować problem, Younan, będący również nauczycielem w gimnazjum, przytacza pewną historię:

– Poprosiliśmy dzieci imigrantów o określenie, kim są, oraz namalowanie obrazka, który wiązałby się z ich tożsamością. Palestyńczycy namalowali karabin z zatkniętą w lufie flagą Palestyny, Kurdowie – flagę i emblemat Partii Pracujących Kurdystanu. Turcy – flagę i podobiznę Ataturka. Asyryjczycy zostawili pustą kartkę. „Bo my nic nie mamy” – mówią. „Jak to? – pytam. – A wiecie, że należycie do narodu pierwszych chrześcijan? Że macie piękną i bohaterską historię?” Za miesiąc chłopcy znali swoje dzieje lepiej niż ja – kończy Younan.

Według Biblii Asyryjczycy – mieszkańcy starożytnego imperium w Mezopotamii – byli pierwszym narodem nieżydowskim, do którego Bóg posłał proroka wzywającego do pokuty. Początkowo niechętny misji Jonasz wkrótce cieszył się widokiem nawracających się pogan. Określenia „chrześcijanie” użyto po raz pierwszy w stosunku do Asyryjczyków zamieszkałych w Antiochii Syryjskiej. Tam też powstał pierwszy Kościół chrześcijański. Już w pierwszym stuleciu po Chrystusie Asyryjczycy przełożyli Nowy Testament na swój język – aramejski. W IV wieku w asyryjskim mieście Nisbis otworzono szkołę teologiczną, przekształconą później w akademię, którą można uważać za pierwszą chrześcijańską uczelnię wyższą. Misjonarze asyryjscy dotarli aż do Indii i Chin, gdzie do dziś istnieją założone przez nich Kościoły. Cała chrześcijańska historia tego narodu naznaczona jest cierpieniami z powodu wiary.

Prześladowani kolejno przez Persów, Bizantyjczyków, Arabów, Mongołów, Kurdów i Turków zawsze byli w mniejszości. Historycy wyliczyli, że od 339 do 1992 roku średnio raz na pół wieku miała miejsce znacząca masakra ludności asyryjskiej, przy czym nasilenie rzezi przypada na wiek XX. W wyniku ludobójstwa przeprowadzonego przez rząd młodoturecki w latach 1914–1915 zginęły około dwa miliony chrześcijan, w tym, obok Ormian i Greków, kilkaset tysięcy Asyryjczyków. Tych ostatnich Turcja w ogóle nie uznaje za mniejszość narodową. Poza tym do dziś zaprzecza udokumentowanym faktom na temat ludobójstwa. W 1933 roku nowo powstałe państwo irackie zainicjowało pogromy ludności asyryjskiej, którą napiętnowano jako wrogą islamowi. Ciekawe, że za rządów Saddama Husajna chrześcijanom właściwie nie wiodło się źle, a niektórzy doszli do wysokich stanowisk w państwie. Prawdziwy exodus zaczął się po wojnie w roku 2003. Z ośmiuset tysięcy Asyryjczyków w kraju pozostało tylko pół miliona. Reszta uciekła do państw sąsiednich oraz na Zachód.

W Europie najliczniejsze grupy uchodźców pochodzą z Turcji, gdzie 30 lat temu Asyryjczycy padli ofiarą walk między wojskami rządowymi a kurdyjską partyzantką. Na początku lat 70. w Tur Abdin na południu Turcji, kolebce wschodniego chrześcijaństwa, mieszkało jeszcze osiemdziesiąt tysięcy chrześcijan. Dziś ich liczba sięga ledwie dwóch tysięcy. Od roku 1997 panuje w Turcji zakaz nauczania aramejskiego w klasztorach syryjsko-ortodoksyjnych. Przykład dyskryminacji w armii: żaden chrześcijanin nie otrzyma stopnia oficera, jeśli nie podda się obrzezaniu. Od czołowych polityków można usłyszeć, że chrześcijanie są zagrożeniem dla jedności kraju. W 2000 roku za „podburzanie narodu” stanął przed sądem syryjsko-ortodoksyjny ksiądz Yussuf Akbulut. Jego prywatne wypowiedzi na temat ludobójstwa na Ormianach i Asyryjczykach zostały we wpływowym dzienniku tureckim „Hurriyet” opublikowane pod tytułem „Zdrajca pośród nas”. Dopiero liczne protesty opinii międzynarodowej doprowadziły do uwolnienia Akbuluta.

Asyryjczycy rozproszeni są głownie po krajach muzułmańskich – Iraku, Turcji, Iranie, Libanie i Syrii. W Europie najwięcej ich żyje w Niemczech (osiemdziesiąt tysięcy) i Szwecji (sto tysięcy). Shlemon Younan przyjechał do Berlina studiować geologię w 1970 roku. W Syrii, skąd pochodzi, było na to za drogo. W tym aspekcie jego historia rożni się od historii większości emigrantów asyryjskich – nie wygnały go z kraju prześladowania. W Niemczech powodzi mu się dobrze, lecz martwi go brak jedności wśród asyryjskiej diaspory. Świadczy o tym choćby fakt istnienia dwóch podobnych organizacji w Niemczech: Centralnego Związku Asyryjskich Stowarzyszeń oraz Federacji Aramejczyków. Jedni określają się mianem Asyryjczyków, drudzy wolą mówić o sobie Aramejczycy. A są jeszcze Chaldejczycy, wschodni katolicy powiązani unią z Rzymem.

Shlemon Younan:

– Jak na tak mały naród, któremu grozi wyginięcie, to za dużo podziałów i konfliktów. To tak jakby poznanianin spotkał się z krakowianinem i pokłócili się o to, kto jest prawdziwym Polakiem. Tłumaczę obydwu stronom: pojęcia nie są ważne. Spieramy się o drobiazgi, a za trzydzieści lat już nas tu nie będzie. Od niemieckich polityków słyszę: „Świetnie się integrujecie, nie ma z wami żadnych problemów”. Odpowiadam: „My ze sobą mamy największy problem!”.

Poważnym wyzwaniem według Younana jest reforma spraw kościelnych.

– Musimy podnieść poziom intelektualny księży. Mamy wielu analfabetów, którzy jedynie umieją odprawiać trzygodzinne rytuały. Nie rozumieją problemów ludzi żyjących w zestresowanych społeczeństwach kapitalistycznych. Jak mogą być autorytetem dla wykształconej młodzieży w zsekularyzowanej Europie? Część młodych jest świadoma swojego pochodzenia. Sami organizują sobie wycieczki do Tur Abdin, pielęgnują aramejski. Ale z drugiej strony, chociażby w Berlinie, nie tak wielu obchodzi, z jakiej wywodzą się tradycji.

Jeszcze dziś wielu Asyryjczyków na pytanie o tożsamość i język odpowiada „surojo” i „surjojo”, co znaczy po prostu „chrześcijanin” i „chrześcijański”.

– Przez całą historię religia jednoczyła nas i pomagała przetrwać prześladowania – kontynuuje Younan. – Jesteśmy dumni, że nasz naród wydał tylu męczenników za wiarę. Także teraz w Iraku Asyryjczycy wolą ginąć niż przechodzić na islam. Ale wiara nie może być jedynym wyznacznikiem tożsamości. Chrześcijanie są na całym świecie, a Europa uczy kwestionować dogmaty. Potrzeba nam lepszego systemu kształcenia, na przykład przedszkoli, w których rozmawiano by z dziećmi po niemiecku i aramejsku. Mamy bogatą kulturę, której utrata zuboży cały świat…

PIOTR MACIEJEWSKI, student filozofii na Uniwersytecie Warszawskim.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zapomniani chrześcijanie
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.