Efekt wow

William O'Malley, "Efekt wow"
William O'Malley/ Wydawnictwo WAM

Wychowałem się w wierze katolickiej - co tydzień chodziłem do kościoła i przyjmowałem sakramenty. Wszystko to nigdy tak naprawdę mnie nie obeszło.

Sting

Moja edukacja religijna przypominała pakowanie bagaży w płonącym domu. Klasówki, sprawdziany, wpływ, jaki pochwały i nagany nauczycieli wywierały na moją samoocenę - wszystko to przesłaniało wszelkie szersze horyzonty. Religia nie była w stanie mnie poruszyć; była jednym z zajęć szkolnych, które należało odfajkować. Po prostu "wkuwałem" zadane lekcje.

Bez zaciekawienia - bez wątpliwości, buntu, sceptycyzmu, autentycznego zdumienia, rozczarowania - nie sposób się niczego nauczyć. Tak jest zawsze, nie tylko w tym przypadku.

Poza tym mocowanie się z problemem Boga jest zajęciem dla dorosłych. Niestety, właśnie wtedy, gdy nasze umysły dorastają wreszcie do takich zmagań, możliwość systematycznej refleksji o Bogu zazwyczaj się... urywa. Zajmują nas teraz naprawdę ważne problemy - zajmujemy się żonami, dziećmi, utrzymaniem domu. Pochłonięci bez reszty próbami odpowiedzi na pytanie jak zarobić na życie, nie mamy już czasu ani możliwości pytać po co, do diabła, żyjemy.

Ukończyliśmy szkołę. Jesteśmy katolikami. Rzadko kiedy jednak jesteśmy katolikami wykształconymi.

• Edukacja religijna, którą nam narzucono, okazuje się zazwyczaj bezużyteczna. Jakże często widać, że naśmiecono nam w głowach! Nauczono nas nieomal wyłącznie cierpliwej uprzejmości (na przykład podczas Mszy świętej). Na lekcjach religii nie było mowy o takich rzeczach, jak seks czy podatki.

• W czasach szkolnych religia wydawała się nam jeszcze jednym ograniczeniem wolności. Kwestie, z jakimi zmaga się autentyczna religia (wdzięczność, cel życia, przebaczenie, śmierć) nie miały dla nas wtedy jeszcze istotnego znaczenia. Nie zraniono nas jeszcze na tyle mocno, byśmy poczuli ich wagę.

• Jeśli nawet skończyliśmy szkołę pięć lat temu, to wiedza o nas samych i o świecie, w którym żyjemy, znacznie się od tamtego czasu poszerzyła. Co najmniej stokrotnie.

W czasach szkolnych w religii najprawdopodobniej nie było niczego, co by nas olśniło i zdumiało, co sprowokowałoby nas do okrzyku "wow!" Czy kiedykolwiek przeżyliśmy coś takiego? Dlaczego w katolicyzmie tak wielu ludzi, którzy przedtem nikim szczególnym nie byli, nagle stawało się kimś?

Książka ta opowiada o tym wszystkim, co powinno było się z nami stać przy bierzmowaniu, i co z pewnością niestety się nie stało. Chce dotknąć wszystkich tych wichrów i języków ognia, których pierwsi chrześcijanie doświadczali podczas zesłania Ducha Świętego. Brak podobnych doświadczeń nie jest naszą winą. Byliśmy po prostu psychicznie niezdolni do tego, by dostrzec ich wartość, pojąć je, przyswoić czy wyrazić. Nie tylko my; to samo trzeba powiedzieć o urzędowym Kościele. Wolności, entuzjazmu, radości nie było w programie. Co więcej, podobne rzeczy uznawano za dziwactwa.

Moje rozważania kieruję także do tych, którzy czują wprawdzie, że przestrzeń, w której kłębiły się trudne pytania, zamknęła się w nich wiele lat temu, a mimo to ostatnio nurtują ich niejasne wątpliwości. Pytają: "Dokąd, na Boga, to wszystko zmierza?" Ludziom, których dręczą podobne pytania, książka ta może pomóc w poszukiwaniach, dostarczyć powodów, dla których warto iść dalej. I wołać "wow!", gdy zrozumieją coś ważnego.

Zmartwychwstanie to nic innego jak wola poddania się zdumieniu.

Zdumienie i zachwyt rzadko nam dziś towarzyszą. Natomiast w dzieciństwie - motylek, tęcza, łagodny dotyk mamy, pierwsza łza - wszystko czego doświadczaliśmy zdumiewało i zachwycało. Jest to tzw. efekt "wow", którego znaczenie w naszym życiu podkreśla o.William O`Malley. Chcę przeczytać tę książkę >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Efekt wow
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.