Jezus nigdy nie mówi: "nie można ci ufać". Nie skupia się na nieudanym fragmencie naszego życia
Fragmentaryczność polega na tym, że skupiamy się tylko na jakimś elemencie, etapie czyjegoś życia. Często towarzyszą temu bezduszne, zamykające komunikaty typu: „na ciebie w ogóle nie można liczyć”, „jesteś do niczego”, „nie można ci ufać”. Chrystus nie jest niezdrowo skoncentrowany na ludzkim grzechu czy ludzkiej winie ani na Prawie, ale patrzy na człowieka uważnie - pisze o. Maciej Biskup OP w swojej książce "Sztuka uważności".
W ramach naszego adwentowego cyklu, który przygotowaliśmy dla Was na piątki, zapraszamy Was do zatrzymania się nad tematem uważności - przede wszystkim po to, by dostrzec uważność Boga, z którą wchodzi w relację z nami, a później - by poczuć się zaproszonym do uważności w relacji z drugim człowiekiem, którego często oceniamy bardzo fragmentarycznie, nie dostrzegając całej głębi jego życia. Dziś publikujemy kolejne adwentowe rozważanie o. Biskupa OP.
Jezus wychodzi ze strefy swojego boskiego komfortu
Adwent – boski czas uważnej czułości. Możemy sobie wyobrazić, jak Maryja nosi Jezusa pod swoim sercem. Dla niej, młodej kobiety, to zaskakujące i nowe doświadczenie. To Jej pierwsze i jedyne dziecko, którego musi się nauczyć, a to wymaga uważności. I Jezus jako niemowlę też nie był pozbawiony uczenia się świata. Z dziecięcą uważnością wpatrywał się, wsłuchiwał się i uczył się rzeczywistości, która Go otaczała. (…)
Uważność zaczyna się od umiejętności słuchania, tak więc Wcielenie i narodziny Chrystusa czynią Go wpierw niemowlęciem, czyli dzieckiem, które jeszcze nie mówi. Jezus staje się człowiekiem także po to, by po ludzku nauczyć się słuchać. Zobaczmy: Bóg, Pan i Król całego wszechświata, wychodzi ze strefy swojego boskiego komfortu, w którym Jego opatrzność obejmuje wszystkie miejsca i czasy. Aby nas objąć boską, ale i ludzką uważnością, staje się małym dzieckiem, które musi się nauczyć nawet złapania właściwego oddechu. Uczy się świata we wszystkich jego aspektach, uczy się samego siebie. Jezus jest kimś wpierw słuchającym. I tak jak towarzyszy uczniom z Emaus jako ten słuchający i uważny towarzysz drogi i jak Ten, który przychodzi do domu Zacheusza, by usłyszeć wpierw jego własną narrację, tak przychodzi w południe do studni Jakuba, by bez świadków i komentatorów wysłuchać historii Samarytanki, a przede wszystkim stać się uważnym świadkiem jej pragnienia.
"Zbyt szybkie dawanie rad może zranić i poniżyć"
Jakiś czas temu arcybiskup Adrian Galbas zwrócił uwagę, mając na myśli przede wszystkim duchownych, że Kościół w Polsce nauczył się przemawiać, ale nigdy nie nauczył się słuchać. „Zbyt szybkie dawanie rad, interpretacje, wchodzenie w rolę pouczającego «guru» może zranić, poniżyć, a ostatecznie zakłócić albo przerwać proces kierownictwa duchowego” – zwracał też uwagę ksiądz Krzysztof Grzywocz.
„Częsty grzech osób towarzyszących polega na lekceważącym stosunku do słuchania, głębokim przekonaniu, że więcej można pomóc przez pouczanie niż słuchanie. Viktor Frankl podczas swoich wykładów podkreślał, że osoby towarzyszące innym w rozwoju (lekarze, psychologowie, nauczyciele, księża, wychowawcy) poświęcają niedopuszczalnie mało czasu na wysłuchanie i dlatego ich diagnozy interpretacje bywają zbyt często niepełne lub nieprawdziwe. Ponieważ słuchali pobieżnie, przesłyszeli się. Nie ma miłości bez słuchania” – pisał ks. Grzywocz w książce „Przeszkody w życiu duchowym. Od zniewolenia do wolności”.
Ta studnia jest symbolem dogłębnego słuchania
A przecież „wiara rodzi się ze słuchania”, jak czytamy u św. Pawła (por. Rz 10,17). Nie inaczej powinno być w procesie przekazywania wiary. Rodzi się ono i rozwija poprzez ćwiczenia siebie w słuchaniu, w uważności, która widzi człowieka. Święty Tomasz z Akwinu mówi o oculata fides, czyli wierze, która widzi. Każdy, kto w Kościele pretenduje do nauczania i otrzymuję tę posługę, pierwotnie ma stawać się uczniem i zawsze nim pozostać. Dać posłuch Słowu i czuwać, by nie przeoczyć Pana także wtedy, gdy przychodzi w narracji innego człowieka.
Właśnie Ewangelia o spotkaniu Jezusa z Samarytanką jest dla mnie, jako kaznodziei i spowiednika, lekcją nabywania umiejętności słuchania w klimacie uważnego dialogu. Jezus słucha Samarytanki dogłębnie. Symbolem tego dogłębnego słuchania – głębi uważnego bycia przy drugim – jest sama studnia Jakuba. Jeśli ktoś w ramach pielgrzymki czy wycieczki do Ziemi Świętej będzie przy studni Jakuba w Sychar, w Samarii, to proponuję wrzucić do niej kamyk. Trzeba być uważnym, nastawić się na cierpliwy nasłuch, by sprawdzić, jak bardzo głęboka jest ta studnia. Dlaczego o tym piszę? To tylko obraz, intuicja. Ale tą właściwą studnią dla Chrystusa jest sama Samarytanka. A studnia to głębia jej serca. Jezus w Sychar staje się świadkiem tej głębi.
Jezus nigdy nie mówi: "nie można ci ufać"
Tak jak w przypadku Zacheusza nie zatrzymuje się na powierzchni opinii na jego temat, że jest grzesznikiem i celnikiem, tylko przedziera się przez ludzkie opinie do głębi jego godności i tożsamości, nazywając go synem Abrahama – podobnie dzieje się w spotkaniu z Samarytanką. Nie postrzega jej tylko jako tej, która miała pięciu mężów, a teraz jest z kimś w wolnym związku, ale dostrzega w niej głębię boskich pragnień. Jezus nie zatrzymuje się na zewnętrznej warstwie kobiety. On na żadnego człowieka nie patrzy fragmentarycznie.
Papież Franciszek w czasie Synodu biskupów w Rzymie przestrzegał przed pokusą postrzegania ludzi w sakramencie pojednania i redukowania duszpasterskiego towarzyszenia ludziom wyłącznie przez pryzmat „świętej normy”. Fragmentaryczność polega na tym, że skupiamy się tylko na jakimś elemencie, etapie czyjegoś życia. Często towarzyszą temu bezduszne, zamykające komunikaty typu: „na ciebie w ogóle nie można liczyć”, „jesteś do niczego”, „nie można ci ufać”. To jest właśnie patrzenie fragmentaryczne, pozbawione uważności. Chrystus nie jest niezdrowo skoncentrowany na ludzkim grzechu czy ludzkiej winie, ani na Prawie, ale patrzy na człowieka uważnie. Jest świadkiem naszej głębi.
Fragmentaryczne widzenie człowieka jest zaś zwycięstwem oskarżyciela „naszych braci, który dniem i nocą oskarżał ich przed Bogiem naszym” (Ap 12,10). A przecież on został pokonany! Okazuje się, że zgodnie z patrzeniem wyznawców Chrystusa – nie całkiem. To jest bardzo istotny temat, jeśli chodzi o sakrament pojednania i spowiedników. Spowiedź powinna być naprawdę zwiastowaniem, a spowiednik powinien cechować się taką uważnością, w której jest w stanie zobaczyć penitenta w całości jego życia, dostrzec to, że jest w procesie. (…)
Prawda przychodzi w uważnej rozmowie, w uważnej relacji
Czytając czwarty rozdział Ewangelii św. Jana, dostrzegamy, że rozmowa Jezusa z Samarytanką jest procesem. To cierpliwa i wspólna droga Jezusa i Samarytanki w kierunku prawdy. Prawdy, w której objęcia kobieta z Samarii będzie się potem mogła rzucić całą sobą, bo jest wyzwalająca, a nigdy nie zniewala. Prawda przychodzi w uważnej rozmowie, w uważnej relacji.
Nawiązując do przywołanego w pierwszej części książki fragmentu adhortacji Benedykta XVI: gdy medytujemy nad tym fragmentem Ewangelii, odkrywamy jasno, że prawdy nie można wykrzyczeć komuś w oczy, nie można jej też obnażyć, co byłoby zwykłą przemocą, ale można ją przyjąć tylko w wolności, bo odsłania się w spotkaniu, które przenika miłość. W tym uważnym spotkaniu, a więc do głębi uczciwym, jest też czas na nazwanie tego, co trudne. Samarytanka otwarcie powie, że mężczyzna, z którym jest, nie jest jej mężem. Odnajduje na to w sobie odwagę, bo wie, że nie stoi przed „Surową Komisją”. W tego rodzaju komisjach często zasiadają duchowni, wierni, politycy, członkowie rodziny… Kogo w niej nie przychodzi nam czasem spotkać. Niestety, bardzo często sami w niej zasiadamy, pozbawiając się uważnej czułości na rzecz narracji, która jest zwyczajną przemocą.
Pisała o tym w książce skierowanej głównie do kobiet (choć włączyłbym tę pozycję do lektur obowiązkowych również dla wszystkich mężczyzn) „Czuła przewodniczka. Kobieca droga do siebie” Natalia de Barbaro. A skoro to fragment Ewangelii o kobiecie, to tym bardziej warto cytować: „To, co robimy ze strachu, oddala nas od siebie. Oddaje reżyserię życia Surowej Komisji, która patrzy nas chłodnym okiem. To, co w nas żywe i ciepłe, zamarza pod jej wzrokiem”.
---
Tekst jest fragmentem książki "Sztuka uważności" o. Macieja Biskupa OP, wydanej przez Wydawnictwo WAM.
Skomentuj artykuł