Beat Generation jest formacją kulturową, której znaczenie dla rozwoju neoawangardy i alternatywnej kultury II połowy XX wieku jest trudne do przecenienia. I o ile ona sama stała się już wielokrotnie obiektem refleksji, to wyrastające z jej doświadczeń kino zaszczyt ten spotykał niepomiernie rzadziej.
Urszula Tes nie ogranicza jednak swych badań do filmu. W kolejnych częściach książki poddaje refleksji sam fenomen Beat Generation oraz twórczość filmową postrzeganą jako jej część, jak również analizuje filmy należące do kinematograficznego głównego nurtu, zewnętrzne wobec analizowanej formacji, powstałe jednak w efekcie inspiracji ze strony Beat Generation, bądź też w swoistej z nią polemice. W ten sposób autorka tworzy rodzaj monografii zjawiska wskazanego w tytule. Urszula Tes nie tylko w przekonywający sposób dowodzi trafności swej tezy o głębokim zakorzenieniu analizowanych dzieł w estetyce i ideologii Beat Generation, nie tylko przedstawia ich interesujące, nowatorskie w wielu punktach interpretacje, ale także pozwala dzięki swym analizom spojrzeć w odnowiony sposób na historię amerykańskiej awangardy filmowej.
Prof. dr hab. Ryszard Kluszczyński
Wstęp
Podróż — choć nie przez freeways bezkresnych krajobrazów Ameryki, podróż — ponad pięćdziesiąt lat wstecz, do czasów szaleńczych poszukiwań Kerouaca i Ginsberga, podróż — choć niepokorne duchy dawno już odeszły, a pozostał tylko mit na sprzedaż i kolejne rocznice wspominkowe.
W 1997 roku, po śmierci Allena Ginsberga i Williama Burroughsa, zaczęto mnożyć publikacje pełne sensacyjnych point, na nowo odkrywanych kontekstów, interpretacji, i wtedy też ożyły drapieżne frazy Skowytu i Nagiego lunchu. Dziewięć lat później w amerykańskim Molochu, jak na ironię, beatnikom wystawiono muzeum — a raczej "grób" — obok osławionego zwoju z powieścią W drodze znalazła się w nim miniaturowa figurka Kerouaca jako pamiątka dla spragnionych klimatu bohemy turystów. Wciąż jednak każde nowe pokolenie na swój własny sposób odkrywa Beat Generation, młodzi ludzie nadal poszukują buntowniczych treści i inspiracji do kontestowania systemu konsumpcyjnego.
O samym ruchu Beat Generation napisano dziesiątki, jeśli nie setki, książek, odwołując się do wielu różnorodnych perspektyw: do kontekstów religijnych (wpływu myśli buddyjskiej na literaturę pokolenia beatników), filozoficznych (inspiracji poglądami Oswalda Spenglera) czy też muzycznych. Bogate opracowania z zakresu kulturoznawstwa wskazują na znaczącą pozycję pisarzy Beat Generation w kształtowaniu się alternatywnej i oryginalnej wizji amerykańskiej literatury. W Polsce zaskakują w ostatnich latach wznowienia W drodze, Podziemnych, Włóczęgów dharmy.
Moja droga nie prowadzi jednak po dobrze znanych torach, to podróż w stronę kina beatnikowskiego — zjawiska, które zapoczątkowało amerykański underground i stało się inspiracją dla wielu twórców niezależnych, m.in. Jima Jarmuscha czy Gusa Van Santa. Fenomen beat cinema, choć mało znany, jest kluczem do zrozumienia fascynujących twórczych związków między różnymi obszarami awangardy. Pod koniec lat pięćdziesiątych Cienie czy Pull My Daisy przełamały wszelkie klasyczne kanony, inicjując tym samym nową, spontaniczną formę wypowiedzi filmowej, z której czerpało zarówno kino kontrkultury, jak i Lars von Trier. Beatnikami zainteresował się także Hollywood. W tej książce analizuję ciekawe przykłady wykorzystania wizerunku buntowników, które jasno wyznaczają linię demarkacyjną, dzielącą świat undergroundu od Fabryki Snów.
Nie sposób jednak rozpocząć podróż bez zapoznania się z bogatymi kontekstami, które tworzyły ducha Beat Generation.
Rozdział 1
Beat Generation — konteksty
Wprowadzenie
Istota kina beatnikowskiego związana jest ściśle z ruchem społeczno-kulturalnym określanym jako Beat Generation, dlatego konieczne wydaje się chociażby szkicowe odwołanie się do jego genealogii. Zjawisko Beat Generation mieści w sobie wiele nieścisłości, a nawet sprzeczności. Jedynym pewnikiem wydaje się samo jego istnienie, chociaż Gregory Corso w słynnym cytacie podważa nawet i to, mówiąc "trzech czy czterech ludzi nie tworzy pokolenia". Problem "pokoleniowości" w odniesieniu do grupy swoich przyjaciół, z Kerouakiem na czele, podjął John Clellon Holmes, tworząc czasownik to generation, który, jego zdaniem, ujmuje doświadczenia rówieśników (problem w tym, że głównych przedstawicieli pokolenia beat dzieliła dość znaczna różnica wiekowa: Burroughs to rocznik 1914, Kerouac — 1922, a Ginsberg — 1926). Według Blaina Allana słowo "pokolenie" odnosi się bardziej do kulturowej aktywności, wplecionej w konkretny czas. Badacz zestawia dwa określenia: "młodzieżowy" i "pokoleniowy", zaznaczając, iż ten pierwszy konotuje wiek i doświadczenie w odniesieniu do świata dorosłych, a drugi określa czas historyczny . Mimo problemów badaczy ze ścisłym zdefiniowaniem istoty "pokoleniowości", wydaje się, że to, co autentycznie łączyło beatników sprowadza się do alternatywnej wizji świata, która niezależnie od ich wieku była antidotum na konformizm epoki Eisenhowera. Najpełniejszy obraz Beat Generation możemy odnaleźć w Ginsbergowskim Skowycie dedykowanym Carlowi Solomonowi , rozpoczynającym się od frazy: "Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem...". Jonah Raskin w książce American Scream: Allen Ginsberg's Howl and the Making of Beat Generation przypisuje dziełu poety kluczowe znaczenie w procesie tworzenia się nowego pokolenia, pisząc:
Czytając Skowyt czułem się wciągnięty w sekretną społeczność. Połączył nas ekstatycznie, nadając nam nową tożsamość członków nowego pokolenia, które poznało czasy II wojny światowej i bomby atomowej, generacji żyjącej w cieniu nuklearnej apokalipsy.
Carl Solomon
Skowyt jest nie tylko dramatycznym portretem młodych ludzi, "którzy trzęśli się w bieliźnie w rozbebeszonych pokojach, paląc w koszach na śmieci swe pieniądze i nasłuchując Terroru za ścianą" , ale również osobistego dramatu Ginsberga, próbującego zmierzyć się z chorobą psychiczną swojej matki Naomi (poświęcił jej pośmiertny Kadysz), powszechnie nieakceptowanym własnym homoseksualizmem i brakiem zrozumienia dla swojej kontrowersyjnej literackiej wizji ze strony ojca (również poety).
Mimo licznych opracowań graniczne daty, w jakich można byłoby osadzić ruch, także trudno ustalić. Najczęściej za okres rozkwitu subkultury beatnikowskiej przyjmuje się lata pięćdziesiąte, a początek lat sześćdziesiątych to jej zmierzch (Sterritt, Philips). Owe wstępne ustalenia zostają naruszone datowaniem, które wyznaczył Steven Watson w książce The Birth of Beat Generation. Przyjął on za początek rok 1944, w którym trzej główni przedstawiciele pokolenia beat: Kerouac, Ginsberg i Burroughs po raz pierwszy spotkali się w Nowym Jorku dzięki pośrednictwu Luciena Carra (podobnie przedstawia to Joseph Campbell w This Is a Beat Generation). Za zmierzch ruchu przyjmuje się najczęściej rok 1960 — czyli rok, w którym Burroughs rozpoczął eksperymenty z techniką cut-up, ale niektórzy historycy dopiero połowę lat sześćdziesiątych uznają za okres, w którym ruch beatnikowski w naturalny sposób zastąpiła subkultura hipisowska (Sterritt, Philips). Nie mniej problematyczne wydaje się ustalenie etymologii słowa beat, w różny sposób rozumianego przez członków samej subkultury.
Herbert Huncke
Podstawowe znaczenie słowa beat pochodzi z cyrkowego i karnawałowego żargonu, odzwierciedlało trudną sytuację finansową kuglarzy — nomadów, którzy nie mieli gdzie się osiedlić . Inne jego znaczenie odnosi się do czasów wojny secesyjnej, gdzie używane było na określenie leniwego mężczyzny unikającego wojskowych obowiązków . Nelson Algren, autor Człowieka ze złotym ramieniem, użył przymiotnika beat (okradziony, oszukany), by zobrazować stan bohatera pogrążonego w narkotykowym uzależnieniu. W takim kontekście (dokładnie: "Czuję się pobity. Świat jest przeciwko mnie. Jestem bez pieniędzy, bez dachu nad głową, na głodzie" ) to słowo rozpowszechnił uliczny opowiadacz i ćpun Herbert Huncke. Ginsberg, który, podobnie jak Kerouac i Burroughs, zapoznał się z tym idiomem dzięki "łazikowi z Times Square", określił stan beat bardziej metaforycznie jako: "zmęczony, na dnie świata, bezsenny, z szeroko otwartymi oczami, wnikliwy, odrzucony przez społeczeństwo".
Religijne konotacje związane z etymologią terminu znajdujemy w dziele Kerouaca W drodze. Autor portretuje bohatera Deana Moriarty'ego (Neal Cassady) słowami "Beat — korzeń, dusza błogosławiąca", tym samym zwracając uwagę na istotę beat jako równocześnie błogosławiącą, uszczęśliwiającą i zbawczą — stan, który odnosi się do duchowego, natchnionego objawienia, do spotkania z Bogiem. Według niego beat oznaczał "błogosławieństwo, a nie lawirowanie". Historycy w rozważaniach nad spopularyzowaniem tego słowa przywołują często rozmowę telefoniczną z 1948 roku między Kerouakiem a Johnem Clellonem Holmesem, w której ten pierwszy określił siebie i swoich znajomych właśnie beats. Holmes, autor powieści Go z 1952 roku, uchodzącej za pierwszą beatnikowską publikację, napisał w tym samym roku artykuł This Is a Beat Generation, inicjując na łamach prasy nowe zjawisko, postrzegane przez niego jako szczególna odmiana egzystencjalizmu, "rodzaj nagości umysłu i duszy, odczucie bycia zredukowanym do podstaw świadomości".
Kerouakowi nie spodobał się esej kolegi, ponieważ sugerował również kryminalne "zabarwienie" ruchu (brak społecznej odpowiedzialności, ekscesy, wykroczenia) i w odpowiedzi na niego opublikował artykuł Aftermath: The Philosophy of the Beat Generation, po raz kolejny odwołując się do religijnych kontekstów ruchu (porównał go do pierwszej średniowiecznej wyprawy ludowej prowadzonej przez Waltera bez Mienia). W 1957 roku dodatkowe zamieszanie wprowadził felietonista Herb Caen, który ironicznie zaadoptował końcówkę "-nik" (aluzja do rosyjskiego satelity Sputnika) na określenie nowego typu członka bohemy, implikując mu tym samym lewicowe sympatie, co w epoce makkartyzmu było szczególnie źle widziane. Termin beat znów został przywołany w 1957 roku, tym razem jako nazwa taniego hotelu Madame Rachou w Paryżu. Chodziło o The Beat Hotel, który w latach 1957-1963 stał się siedzibą "oryginałów": Corso, Ginsberga i Burroughsa, Petera Orlovsky'ego i Briona Gysina.
Ta krótka historia z zakresu terminologii wskazuje, w jak różnorodnych i bogatych (a często mylnych) znaczeniach osadzano ruch Beat Generation. Wciąż jednak pozostaje pytanie: czym było Beat Generation? Ray Carney, próbując udzielić na nie odpowiedzi, pisze:
Dziennikarze nadali kulturze beat powierzchowny wymiar, sprowadzając ją do stylu ubierania, noszenia koziej bródki, okularów przeciwsłonecznych, czytania poezji, chodzenia do kawiarni, niedbałego noszenia się w stylu cool i operowania żargonem. Beat jest stanem umysłu, nie ma znaczenia, jak jesteś ubrany bądź w jaki sposób mówisz lub gdzie żyjesz. Należy od razu zauważyć, iż kultura beat nie była jednolita, zawierała różne, przeciwstawne często i odmienne, stany umysłu.
Jednym ze sposobów zdefiniowania ducha beat jest określenie go mianem kulturowego przeciwnika. Beatnicy usiłowali stanąć na zewnątrz mainstreamowej kultury tamtego czasu, odżegnując się od większości zdobyczy amerykańskiego społeczeństwa. Nie sympatyzowali z wartościami i instytucjami społeczeństwa powojennego, aspirowali do umieszczenia się gdziekolwiek, oby tylko gdzie indziej — byli artystycznymi i kulturowymi "uciekinierami".
Carney zwraca uwagę na negatywny wizerunek beatnika, który umocnił się za sprawą popularnych mediów. Rewersem takiego poglądu są religijne inklinacje członków Beat Generation.
Generalnie zauważalne są trzy perspektywy w podej ściu do interesującego mnie zagadnienia, czyli Beat Generation rozumiane jako:
- grupa pisarzy: Kerouac, Ginsberg, Burroughs (czasami uwzględnia się także poetę Gregorego Corso);
- ruch, który rozciągał się poza literaturę, między innymi na malarstwo, happening, muzykę, film;
- pokolenie, które wyróżniało się specyficznym wyglądem i zachowaniem, używało charakterystycznego dla siebie slangu. Bohema zamieszkująca North Beach w San Francisco, Venice West blisko Los Angeles i Greenwich Village w Nowym Jorku.
Dwa pierwsze odnośniki ujmują subkulturę beat w modusie artystyczno-literackim, podczas gdy trzeci kładzie nacisk na społeczno-kulturalne zakorzenienie ruchu. Przyjęta przeze mnie perspektywa łączy wszystkie wyżej wymienione aspekty, by w ten sposób lepiej zrozumieć i pełniej zobrazować to zjawisko.
Jak trafnie zauważa Barry Miles w biografii Williama Burroughsa, między czołowymi pisarzami pokolenia beat istnieje więcej różnic niż podobieństw. Każdy z nich reprezentuje inne "oblicze" ruchu i odzwierciedla ducha różnych dekad: Kerouac — jazzu lat pięćdziesiątych (pisarz jest jedynym prawdziwym "królem Beat Generation"), Ginsberg — hipisowskich lat sześćdziesiątych, Burroughs — subkultury punka lat siedemdziesiątych. Sargeant błyskotliwie uzupełnia uwagi Milesa, podkreślając różnorodność literackich tendencji przywoływanych okresów — Kerouac bliższy jest modernistycznej literaturze ze swoim podkreślaniem egzystencjalnych poszukiwań i miejsca autorskiego głosu w tekście, Burroughsowskie zaś cięcie tekstu, odrzucenie wątku, stylu i autorstwa daje początek eksperymentatorskiemu postmodernizmowi. Odmienność postaw "beatnikowskiej trójcy" wzmacnia jeszcze kilka czynników, począwszy od różnicy wieku, pochodzenia (Burroughs wywodził się z nobliwej rodziny wynalazców, Ginsberg z klasy średniej, natomiast rodzina Kerouaca należała do warstwy robotniczej) poprzez trasy ich podróży prowadzących w różnych kierunkach (Kerouac przemierzał Stany Zjednoczone, Burroughs osiadł w Tangerze i Meksyku, a Ginsberg wybrał się w duchową podróż do indii) aż po upodobania literackie. Guru Kerouaca byli Melville (reprezentant literatury marynistycznej) i Thomas Wolfe (twórca prozy introspekcyjnej). Ginsberg za swoich patronów obrał metafizyka Williama Blake'a i "poetę prostoty" Walta Whitmana. Burroughs natomiast często powoływał się na filozofa Oswalda Spenglera i jego Zmierzch Zachodu.
Anegdotycznie w kontekście owych różnic zabrzmi przywołanie zdarzenia, które działo się zimą 1945 roku w mieszkaniu Joan Vollmer. Między pisarzami doszło wówczas do słynnego podziału na zwolenników Wolfe'a (Kerouac, Hal Chase) i jego przeciwników (Ginsberg i Burroughs), nazywających siebie "baudlerowcami" czy "czarnymi księżmi". Ci pierwsi przywiązani byli do idei "pionieryzmu" i "amerykańskości", podczas gdy drudzy określali siebie kosmopolitami, opowiadającymi się za starym światem związanym z homoseksualizmem, judaizmem, socjalizmem i intelektualizmem. Mimo iż Ginsberg nie podzielał literackich fascynacji Kerouaca, łączyło ich większe pokrewieństwo niż z autorem Nagiego lunchu. Burroughs ze względu na wiek i nieco odmienne zainteresowania odstawał od swoich przyjaciół — zresztą postrzegany był przez nich jako guru, zachwycała ich nieprzeciętna inteligencja i "ciemna" natura Byka Lee (taki pseudonim nadał mu twórca W drodze). Chociaż jednym tchem zaliczany jest do grona beatników, uważam owo przyporządkowanie za problematyczne.
Z historyczno-socjologicznego punktu widzenia Beat Generation reprezentuje powojenną bohemę w kulturze Stanów Zjednoczonych i jednocześnie subkulturę, stojącą w opozycji do mieszczańskiego świata square (termin oznacza mniej więcej to samo co filistrzy czy burżuje). Samo słowo bohema nasuwa wiele niejasności, jak pisze Elizabeth Wilson we wstępie do książki Bohemians. The Glamorous Outcasts:
Próba zdefiniowania pojęcia bohemy jest nie tylko złożona, ale także frustrująca. Trudność polega na tym, iż pod szyldem jednej nazwy znajdujemy różne, często sprzeczne ze sobą style życia, reprezentowane przez grupy, wspólnoty czy poszczególnych artystów.
Autorka zauważa, że próba ustalenia, kim są prawdziwi ludzie bohemy, wynika z neurotyczności i przymusu kultury, która tymi pytaniami czyni w istocie aluzje do innych problemów. Dla badaczki ważniejsze jest odwołanie do historyczno-społecznego kontekstu, Wilson, mimo świadomości pewnych uproszczeń, w końcu definiuje bohemę:
Jest to nazwa, określająca próbę stworzenia alternatywnego świata wewnątrz zachodniej cywilizacji (i prawdopodobnie gdzieś jeszcze) podjętą przez dziewiętnastowiecznych i dwudziestowiecznych artystów, pisarzy, intelektualistów i radykałów. Pomimo wybujałego indywidualizmu swoich członków bohema była zbiorowym przedsięwzięciem, odrzucającym dominujący model kultury, była jak artysta dokonujący zaskakującej transformacji od opłacanego ideologa do gwałtownego krytyka społeczeństwa w nieprzyjaznym mu świecie współczesności.
Holenderski socjolog Mel van Elteren celnie uzupełnia powyższe uwagi sugestią, że kultura bohemy zawsze wykazywała silne związki z rozwojem awangardy jako "ruchem wewnątrz świata sztuki". Bohema, choć funkcjonuje w języku w liczbie pojedynczej, powinna być rozumiana w liczbie mnogiej. Jak każde niemal zjawisko kultury nie jest bowiem oderwanym, pojedynczym fenomenem, lecz płynnym, fascynującym procesem, który buduje własne mity. Ronald Sukenick w studium nowojorskiej bohemy (nazywanej naprzemiennie "podziemiem") zauważa:
Wszelako tradycja cyganerii pomyślnie przetrwała wszystkie zmiany, dlatego że nie okazała się efektem jakiejś przedustawnej strategii, lecz odpowiedzią na niezmienny, odwieczny konflikt między stylem życia narzuconym przez nasze pragmatyczne, rządzące się zasadami interesu społeczeństwo a wartościami humanistycznymi, które, jak kultura zdążyła nas nauczyć, są głównym kryterium doświadczenia i oceny wartości ludzkiej egzystencji — tak w aspekcie indywidualnym, jak i zbiorowym.
Beatnicy lubili przywoływać postaci związane z tradycją bohemy: Lucien Carr nazywał siebie Arturem Rimbaudem, a Jack Kerouac — Paulem Verlaine (choć nie łączył ich związek homoseksualny). Ginsberg napisał wiersz Nad grobem Apollinaire'a, w którym nie tylko składa hołd francuskiemu poecie — czołowej postaci paryskiej cyganerii — ale podkreśla jego wpływ na literaturę amerykańską (francuski poeta wprowadził nowatorski monolog wewnętrzny, do której to koncepcji odwołują si ę poematy Ginsberga):
Guillaume Guillaume jakże zazdroszczę twej sławy twego znaczenia dla amerykańskiej literatury.
Dalej czytamy:
Tu w Paryżu jestem twoim gościem O przyjazny cieniu nieobecna ręka Maxa Jacoba
młody Picasso niosący mi tubkę Morza Śródziemnego
i ja zaproszony na tamten czerwony bal u Rousseau zjadłem
jego skrzypce
wielkie przyjęcie w Bateau Savoir nie wymienione w tekstach o Algierii
Tzara w Lasku Bulońskim wykładający alchemię karabinu maszynowego kukułek
dobrze ubrany we fioletowym krawacie i czarnych spodniach
z kochaną szkarłatną brodą która wyrosła z jego twarzy jak mech
zwisający z murów Anarchizmu
Ginsberg przywołuje dadaistów, kubistów, awangardowych poetów francuskich — tych, którzy tworzyli bohemę początku XX wieku.
Znaczące wydaje się miejsce powstania poematu Ginsberga — napisał go w Paryżu w słynnym The Beat Hotel na ulicy Gitle-Coeur — artystycznej enklawie, gdzie tworzono poezję, obrazy, muzykę i nowe idee ( cut-up).
Odwołując się do tradycji cyganerii i literackich korzeni ruchu beat, nie sposób pominąć zjawiska nazywanego "renesansem z San Francisco", którego najwybitniejszym przedstawicielem był właśnie Allen Ginsberg (a poza nim także Kenneth Rexroth, Robert Duncan, William Everson, Lawrence Ferlinghetti, Gary Snyder, Michael McClure i Lew Welch). Za najważniejsze wydarzenie, sygnujące początek zjawiska, traktuje się odczyt Skowytu Ginsberga w Six Gallery 7 października 1955 roku, najbardziej spektakularny i twórczy głos nowego pokolenia (jak podkreślano: najważniejszy od czasów Jałowej ziemi Eliota), który inspirował poetów i piosenkarzy późniejszych dekad (Johna Giorno, Marianne Faithfull, Jima Carolla, Lydię Lunch) i przyczynił się do wyzwolenia słowa spod cenzury obyczajowej. Kerouac (spontanicznie reagujący na "gorące frazy" okrzykiem Go! Go! Go!) opisał zdarzenie w Six z właściwą sobie żywiołowością we Włóczęgach Dharmy. Styl, wyróżniający nie tylko Skowyt, ale także inne utwory poetów "renesansu z San Francisco", charakteryzował się niezwykle otwartą, antyakademicką formą, bliską językowi mówionemu, subiektywizmem opartym na przeżyciach danej chwili. Jak pisze w posłowiu do antologii współczesnych poetów amerykańskich tłumaczka Teresa Truszkowska: "Kontemplacja własnych stanów psychicznych nadaje nieraz tej poezji charakter bardzo osobistego wyznania".
Wokół poetów z San Francisco zgromadziła się grupa tworzących wspólnie "scenę North Beach", w ten sposób podtrzymując świetną tradycję kalifornijskiej bohemy (a w tę wpisują się między innymi Mark Twain, Jack London, Frank Morris i Henry Miller). Kalifornia ze "swoim niemal śródziemnomorskim klimatem i pięknym pejzażem stała się krainą utopii dla artystów, podziwiających bardziej naturę niż dzikość zurbanizowanych miast" — konkluduje Elizabeth Wilson. Awangardową mapę miasta wyznaczały kluby: na przykład Black Cat Cafe, The Cellar (znana z wieczorów muzyczno-poetyckich oraz z występów Lenny'ego Bruce'a), The Coffee Gallery (oferująca popularne otwarte forum "Speak-Up") czy do dziś funkcjonujący Vesuvio (z ciekawą kolekcją pocztówek i obrazów) mieszczący się na rogu kolorowej ulicy Jacka Kerouaca i Columbus ze słynną City Lights Books (nazwa była swoistym hołdem dla Chaplinowskich Świateł miasta). Niezależna księgarnia, założona w 1953 roku przez Petera Martina i Lawrence'a Ferlinghettiego, prosperująca zresztą doskonale do dziś, zasłynęła nie tylko wydaniem kontrowersyjnego Skowytu, ale także dzięki propagowaniu "nowej myśli" w Ameryce (to właśnie tam odbywały się spotkania ludzi bohemy).
Skomentuj artykuł