Książka zawiera zapis rozmów przeprowadzonych przez Elżbietę i Jacka Kopoczów z o. Karolem Meissnerem OSB na temat małżeństwa. Rozmówcy, podejmując treści z głoszonych przez benedyktyna konferencji, poruszają tematy trudne, jak i niezwykle piękne - aktualne dla każdego współczesnego małżeństwa. Motywem przewodnim jest budowanie więzi małżeńskiej w niełatwych czasach. Zdaniem o.Karola, małżeństwo sakramentalne wymaga ciągłego wysiłku i uczenia się, jak wyrażać czułość i zainteresowanie małżonkiem w słowach, gestach i cielesnym zjednoczeniu.
"Staram się o tym, co dotyczy płciowości, mówić w sposób, który nie rani. Ważną jest rzeczą, by mówić na serio, ze świadomością powagi ludzkich problemów, rzeczowo. Czynię też starania, aby język był odpowiedni, unikam tonu kpin, czy płaskich żartów, rubaszności, porównań, które stawiają dziedzinę męskości i kobiecości w groteskowym świetle. To nie służy prawdzie".
O. Karol Meissner OSB
Wstęp
Wszystko zaczęło się w czasie rekolekcji wielkopostnych w 2006 roku w krypcie katedry Chrystusa Króla w Katowicach... Podczas tych rekolekcji ojciec Karol Meissner, mnich z opactwa benedyktyńskiego w Lubiniu, wyjaśniał nam, dlaczego pociąga nas to, co trudne, jak pogodzić stan wewnętrznego rozdarcia z wezwaniem do doskonałości, jak w dzisiejszym świecie nie ulec filozofii rozpaczy i dlaczego nie możemy pozwolić na dewaluację najważniejszego słowa: miłość. Opowiadał historie ludzi, z którymi zetknął się w swojej pracy duszpasterskiej, którzy szukali u niego rady i pomocy. O najtrudniejszych i najpiękniejszych sprawach życia mówił prosto, pięknie i z mocą. Byliśmy pod wielkim wrażeniem jego entuzjazmu, wiary oraz oddania Bogu i ludziom. Spotkaliśmy prawdziwego mędrca i nie chcieliśmy, aby na rekolekcjach skończyła się nasza znajomość. Chcieliśmy czerpać z jego mądrości i ogromnego doświadczenia. Czytaliśmy jego książki, słuchaliśmy zapisów rekolekcji.
Cztery lata później podczas pobytu w tej samej krypcie, w której spotkaliśmy ojca Karola po raz pierwszy, pojawiła się myśl, by poprosić go o rozmowę na temat małżeństwa i rodziny, aby szerszy krąg osób mógł skorzystać z jego cennych rad - jako kapłana i lekarza. Okazuje się, że połączenie wiedzy z dziedziny leczenia duszy i ciała daje wspaniałe owoce i że wiele naszych dolegliwości i problemów wypływa z nieuporządkowanego życia.
I tak, w piękny jesienny weekend ruszyliśmy do klasztoru w Lubiniu.
Tematami naszych rozmów z ojcem Karolem są przede wszystkim więzi - małżeńskie i rodzinne - bo jak twierdzi nasz rozmówca: "Wiele problemów (a może wszystkie?) występujących w rodzinie, między małżonkami i między rodzicami a dziećmi, to problemy więzi". Ojciec Karol pokazuje skutki takich zdeformowanych więzi oraz wyjaśnia przyczyny wielu trudności, z jakimi człowiek boryka się w dziedzinie płciowości i seksualności. Przypomina o tym, czym jest sakrament małżeństwa i jakie są zadania małżonków oraz skutki społecznego buntu przeciwko "największej i najszlachetniejszej zdolności człowieka, jaką jest przekazywanie życia". Na koniec porusza także zagadnienia dotyczące życia duchowego w małżeństwie.
Życzymy wszystkim czytelnikom, aby znaleźli w słowach ojca Karola światło i zachętę dla siebie, swoich małżeństw i rodzin, aby nie bali się iść pod prąd i wybierać to, co w oczach świata niejednokrotnie uznawane jest za głupie, pamiętając, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8, 28).
- Chcielibyśmy porozmawiać z Ojcem na temat małżeństwa i budowania więzi. Od kilkudziesięciu lat jest Ojciec specjalistą właśnie w tej dziedzinie duszpasterstwa. Coraz więcej osób prosi Ojca o radę, pomoc, chce uczestniczyć w rekolekcjach dla małżeństw prowadzonych przez Ojca...
Pojawia się wiele trudności, które wiążą się z podejmowaniem przeze mnie tego tematu. Zasadnicza dotyczy tego, że jestem zakonnikiem - człowiekiem, który w swoim życiu wybrał inną drogę niż małżeństwo. Skąd więc ta śmiałość mówienia o małżeństwie przez kogoś, kto małżeństwa jako szkoły miłości do Boga i bliźniego nie wybrał?
Warto sobie zdać sprawę z pewnego zdumiewającego faktu, że największymi obrońcami świętości małżeństwa i rodziny są osoby, które żyją w celibacie! Jest to paradoks. Stan celibatu jest wyłączną własnością Kościoła katolickiego, w którym otoczony jest głębokim szacunkiem. Z drugiej strony tylko Kościół katolicki tak wysoko stawia małżeństwo, głosząc jego sakramentalny, a więc święty i uświęcający charakter. Prawo kanoniczne nakłada na duszpasterzy, księży żyjących w celibacie, obowiązek troski o świętość małżeństwa. Przytoczmy tu 1063 kanon Kodeksu Prawa Kanonicznego: "Duszpasterze mają obowiązek troszczyć się o to, aby własna wspólnota kościelna świadczyła pomoc wiernym, dzięki której stan małżeński zachowa ducha chrześcijańskiego i będzie się doskonalił.
Ta pomoc winna być udzielana przede wszystkim:
- poprzez przepowiadanie, katechezę odpowiednio przystosowaną do potrzeb dzieci, młodzieży i starszych, także przy użyciu środków społecznego przekazu, dzięki czemu wierni otrzymają pouczenie o znaczeniu małżeństwa chrześcijańskiego, jak również o obowiązkach małżonków i chrześcijańskich rodziców;
- przez osobiste przygotowanie do zawarcia małżeństwa, przysposabiające nupturientów do świętości ich nowego stanu i jego obowiązków;
- przez owocne sprawowanie liturgii małżeństwa, która winna ukazywać, że małżonkowie są znakiem i zarazem uczestniczą w tajemnicy jedności oraz płodnej miłości Chrystusa i Kościoła;
- przez świadczenie pomocy małżonkom, ażeby wiernie zachowując i chroniąc przymierze małżeńskie, osiągali w rodzinie życie coraz bardziej święte i doskonałe".
W soborowym dekrecie o formacji kapłańskiej zawarte jest zalecenie, by alumni przygotowujący się do przyjęcia kapłaństwa należycie poznali obowiązki i godność małżeństwa chrześcijańskiego, które przedstawia miłość między Chrystusem i Kościołem (Dekret Optatam totius, nr 10).
Myślę więc, że rozmawiając z wiernymi o sensie życia małżeńskiego, jak również o jego trudnościach, działam w nurcie powinności kapłańskiej. W tym świetle należałoby odpowiedzieć na wspomnianą trudność podejmowania tej tematyki przez osobę duchowną.
Druga trudność wiąże się z językiem. Na tę kwestię zwraca uwagę papież Benedykt XVI w encyklice Deus caritas est. Mówienie o miłości nie jest łatwe. Trzeba do tego pewnej odwagi. Jednak mówić trzeba. Przecież Ojciec Święty, bł. Jan Paweł II, stwierdził: "Przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę" i sam obszernie omawiał problematykę małżeństwa, rodziny, wzajemnych odniesień mężczyzny i kobiety. Troska o rodzinę i troska o to, co jest fundamentem rodziny, czyli o małżeństwo, jest w istocie rzeczy troską o człowieka. Zatem osoby duchowne, które w Kościele spełniają również zadanie nauczania i wychowywania do wielkich zadań życia Bożego, winny podejmować się formacji do właściwego przeżywania męskości i kobiecości, do właściwego budowania małżeństwa i rodziny.
Trzecią trudnością w mówieniu o małżeństwie i rodzinie jest ogromny kryzys małżeństwa, rodziny, męskości i kobiecości w dzisiejszym świecie. Dostrzegali ten kryzys i podkreślali jego znaczenie biskupi zebrani na V Synodzie Biskupów w Rzymie w 1980 r. Owocem jego prac była adhortacja papieska Familiaris consortio. Soborowa nauka o małżeństwie i rodzinie zawarta w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes jest jakąś odpowiedzią na trudności ukazane w numerze 47. tego dokumentu. Wskazane są tam: wielożeństwo, plaga rozwodów, tzw. wolna miłość oraz - wprowadzające niemałe zaburzenia w rodzinę - dzisiejsze warunki gospodarcze, społeczno-psychologiczne i polityczne.
Dzisiaj, po blisko pięćdziesięciu latach od zakończenia prac Soboru Watykańskiego II, występują dalsze, postępujące zjawiska rozkładu życia rodzinnego: pojawiła się niechęć do zawierania małżeństwa. Badania socjologiczne pokazują, że 25% młodych ludzi w Polsce nie pragnie małżeństwa, nie wyraża zainteresowania małżeństwem. Widzimy, że mężczyźni i kobiety tworzą związki, które nie mają ani charakteru religijnego, ani nawet nie są trwałymi związkami cywilnymi. To zjawisko dotyczy nie tylko Polski. Jest to problem całej Europy. Dla przykładu, w Wielkiej Brytanii w 2010 r. 48% dzieci przyszło na świat poza rodziną. W Moskwie kilkadziesiąt tysięcy dzieci żyje poza rodziną.
Zauważamy bardzo poważny problem niechęci do dziecka. Podstawową więzią rodziny, mówią socjologowie, jest rodzicielstwo. Tymczasem dzisiaj małżeństwa unikają rodzicielstwa. Przed rodzicielstwem trzeba się "bronić", przed dzieckiem trzeba się "zabezpieczać", dziecka trzeba "unikać". W powszechnym przeświadczeniu dziecko jest traktowane jako przeciwnik ludzi dorosłych, jako swego rodzaju zagrożenie. Tę agresywność względem dziecka, a więc ludzkiego życia, dorośli ukrywają za parawanem troski o ochronę dziecka i jego praw. Dzieci to oczywiście wyczuwają. Zdarzają się także sytuacje dramatyczne. Pewna dziewczyna z Warszawy powiedziała, że w jej klasie jest dwudziestu trzech uczniów, ale tylko troje z nich żyje w normalnych rodzinach. Te dzieci zranione rozbiciem rodziny, rozbiciem małżeństwa swoich rodziców, promieniują swoim resentymentem, rozżaleniem na swoje środowisko. Jest to zupełnie zrozumiałe. Dzieci z rodzin zwartych i kochających się, których przecież nie brak, przejmują niekiedy atmosferę emocjonalną tych swoich dobrych kolegów i koleżanek żyjących w rozbitych rodzinach. Rodzicom w takich sytuacjach trudno jest pojąć, dlaczego dziecko wychowywane przecież w życzliwości i miłości, w uszanowaniu życia religijnego, przejawia odruchy buntu przeciw rodzicom i w pewnym sensie także przeciw Bogu.
Przedstawiony obraz, nawet jeśli rzeczywistość została w nim jakoś przerysowana, jest wizerunkiem świata, w którym żyjemy. Takiej sytuacji nie wybieramy. Zostaliśmy w niej postawieni przez Bożą Opatrzność. Jest ona dla nas zadaniem. Błogosławiony papież Jan XXIII, zwołując w roku 1961 Sobór Watykański II, mówił o "znakach czasu". W piątej modlitwie eucharystycznej modlimy się o to, abyśmy zrozumieli znaki czasu. Przez "znaki czasu" Jan XXIII rozumiał wyzwania, które świat kieruje ku Kościołowi. Toteż mam głębokie przekonanie, że cokolwiek robimy dla małżeństwa czy rodziny, jest drogą słuszną, jest drogą ratującą świat. "Przyszłość ludzkości idzie przez rodzinę", dzisiaj strasznie okaleczoną.
Nieustannie więc stoi przede mną pytanie: co w takim razie robić? Być może to moje wykształcenie lekarskie powoduje, że mam ciągle w myśli pytanie: co zrobić w takiej sytuacji?
Wydaje mi się, że można pomóc człowiekowi przez rzetelną wiedzę zarówno o człowieku, jak i o bolączkach, które go trapią. Jeżeli będę miał rzetelną wiedzę tylko o bolączkach, wtedy będzie trzeba powtórzyć za psalmistą: "Cóż nam czynić wypada? Jedno płakać smutnie, powieszawszy po wierzbach niepotrzebne lutnie". Tak Jan Kochanowski tłumaczy psalm 136. Ta możliwość nie jest jednak możliwością chrześcijańską. Możliwością chrześcijańską jest usiąść, pomyśleć, zastanowić się. Jak głosił francuski ruch JOC (Juennese Ouvriere Chretienne - "Chrześcijańska Młodzież Robotnicza"): dostrzec problem, osądzić i działać. I tę metodę voir-juger-agir wprowadził bł. Jan XXIII jako zasadę sterującą pracami zwoływanego przez siebie Soboru. Słowem, należy rozpoznać stan rzeczy, zastanowić się, poznać źródła tej sytuacji i przystąpić do działania.
Skomentuj artykuł