"Książka należy do kanonu psychologii religii i pedagogiki religijnej jeśli chodzi o koncepcję kształtowania się obrazu Boga, ujmowaną z perspektywy teorii relacji z obiektem. Odwołanie do niej można znaleźć praktycznie w każdym podręczniku psychologii religii".
Ana-Maria Rizzuto jest jedną z najbardziej wpływowych postaci kształtujących współczesny obraz psychoanalizy na świecie. Argentyńska psychiatra, pracująca jako psychoanalityk w Bostonie, bada pochodzenie, rozwój i posługiwanie się psychiczną reprezentacją Boga w trakcie życia człowieka. Wykorzystuje w tym celu wyniki badań klinicznych, historie pacjentów z dysfunkcyjnym obrazem Boga i teoretyczne spostrzeżenia zaczerpnięte z prac Freuda, Eriksona, Fairbairn`a, Winnicotta. Podczas gdy Freud utrzymywał, iż obraz Boga kształtują dziecięce doświadczenia relacji z ojcem, Rizzuto twierdzi, że składają się nań elementy zaczerpnięte z różnych źródeł. Według niej obraz Boga jest także podstawowym czynnikiem, który formuje światopogląd oraz wpływa na postrzeganie samego siebie i innych.
W książce przedstawiono wyniki badań klinicznych i rozważań teoretycznych nad powstawaniem reprezentacji Boga u osoby w toku jej rozwoju oraz posługiwaniem się przez nią tą reprezentacją w dalszym życiu.
Temat ten zainteresował mnie w październiku 1963 r. w argentyńskiej Cordobie pod wpływem niezwykłych okoliczności. Poproszono mnie o poprowadzenie kursu dotyczącego "psychologicznych podstaw wiary i duszpasterstwa" dla studentów Seminarium Papieskiego. Rektor seminarium pozostawił mi zupełną swobodę w doborze odpowiednich treści dla osób, które spędzą resztę życia zajmując się zmaganiami ludzi z Bogiem i bliźnimi. Zgodziliśmy się co do tego, że w centrum zainteresowania powinien znaleźć się proces rozwijania wiary w Boga oraz czynniki ułatwiające i zakłócające ten proces, które pojawiają się w toku ludzkiego życia, a zwłaszcza w okresie wczesnego kształtowania osobowości.
Nigdy wcześniej nie prowadzono takiego kursu. Studenci byli chętni do nauki. Początkowo to obiecujące przedsięwzięcie wprawiło mnie w zachwyt, wkrótce jednak znalazłam się w kłopotliwym położeniu. Dostępna literatura była fragmentaryczna i brakowało systematycznych badań, które dawałyby odpowiedzi na pytania postawione przez rektora.
Freud zaproponował błyskotliwe spostrzeżenia na temat roli rodziców w formowaniu się reprezentacji Boga. Jung zgromadził szczegółowe opracowania dotyczące religii, symboli, archetypów i archetypu self.Adler zamienił Boga na wartość. Inni analitycy rozwijali różne aspekty koncepcji Freuda i Junga. Nie miałam jednak pod ręką obszernych klinicznych studiów, na których mogłabym się oprzeć. Znalazłam tylko kilka opracowań w ramach psychologii rozwoju, ale większość z nich była opisowa. Nikt nie uwzględnił obserwacji klinicznych na temat rozwoju reprezentacji Boga. Najbardziej kompetentne okazały się systematyczne obserwacje Gesella dotyczące zainteresowania dziecka Bogiem i religią, ale nie powiązał on ich z subiektywnym doświadczeniem dziecka. Podsumowując, istniejące badania przyczyniły się do opisu obserwowalnego procesu, ale nigdy nie rzuciły światła na ukryte, nieświadome przenikanie się obrazów, uczuć i pojęć, które zbiegają się razem w dziecięcy proces opracowywania reprezentacji Boga.
Naukowe studia nad religią nie pomogły wiele. Niekończące się raporty z badań, a każdy trudny do ocenienia, konkurowały ze sobą w dostarczaniu mniej lub bardziej szerokiego rozumienia arbitralnie definiowanych zachowań religijnych. Inne dostarczały danych statystycznych, porównujących niektóre z atrybutów Boga z cechami charakteryzującymi rodziców lub wyznaniem. Przytłaczająca masa papieru, wykresów i statystyk, zapisana sprzecznymi definicjami i punktami widzenia, nie stanowiła pomocy dla nauczyciela, którego zadaniem było przedstawić seminarzystom naturę psychologicznego procesu kryjącego się pod wiarą lub brakiem wiary w Boga danej osoby.
Literatura dotycząca duszpasterstwa okazała się bardziej obiecująca, ponieważ katecheci zebrali znaczące obserwacje na temat reakcji dzieci na swoje nauczanie, a także obserwacje dotyczące niektórych czynników rozwojowych, które ułatwiają lub zakłócają prawidłowy rozwój religijny dziecka. Jednak żadna teoria nie dostarczyła stosownego układu odniesienia, który umożliwiłby połączenie obserwacji w teorię procesu rozwojowego dotyczącego wiary w Boga. Co więcej, żadna teoria nie dostarczyła istotnych danych na temat nieświadomych procesów rozgrywających się w prywatnym świecie dziecka, które, jak sugerował Freud, tak wyraźnie przyczyniają się do kreowania reprezentacji Boga jako żywego psychologicznie bytu.
Czułam się zażenowana rezultatami swojego poszukiwania literatury. Ogarnęło mnie też przerażenie. Obiecałam pełny kurs spójnego nauczania, a miałam przed sobą jedynie "wpatrującą się we mnie" rozległą literaturę nie oferującą żadnej pomocy. Jedynie odwaga mogła mnie wybawić z kłopotu. Zaproponowałam zatem hipotezę opartą o wiedzę na temat rozwoju, procesów nieświadomych i wszystko, co wiedziałam na temat relacji dzieci z ich rodzicami.
Najbardziej przekonujące wydawały się spostrzeżenia Freuda. Psychoanalityczne i opisowe studia rozwoju psychicznego dostarczyły najbardziej odpowiedniego układu odniesienia. I tak z pokorą i niepokojem zaproponowałam swoją hipotezę jako kurs.
Był on cudownie pouczającym doświadczeniem. Nauczyłam się sporo o własnej ignorancji. Okazało się również, że duszpasterskie doświadczenia seminarzystów (byli zaangażowani w pracę katechetyczną) oraz ich refleksje wydają się potwierdzać moje założenia dotyczące natury procesu wierzenia w Boga.
Kurs został zrealizowany w Argentynie wiosną 1964 roku. Rok później przyjechałam do Stanów Zjednoczonych. Przekonana, że intelektualna uczciwość wymaga klinicznego eksplorowania tej hipotezy, zaproponowałam podjęcie badań pilotażowych w bostońskim szpitalu stanowym, gdzie rozpoczęłam pracę jako psychiatra. Niekończące się godziny poświęcone słuchaniu, nagrywaniu, pozyskiwaniu historii rozwoju, rysunków itd. ujawniły znaczenie Boga w świecie pragnień, lęków, nadziei i fantazji pacjentów. Zgromadzone dane zawierały sugestię na temat niewykorzystanego bogactwa spostrzeżeń dotyczących psychotycznych i neurotycznych zmagań o zachowanie równowagi psychicznej. Stanowiły obietnicę nowego i cennego pod względem diagnostycznym i prognostycznym źródła wiedzy na temat najgłębiej ukrytego działania umysłu i jego wewnętrznych obiektów. Dotarło do mnie, że przez lata leczyliśmy pacjentów bez systematycznego wsłuchiwania się w wyrażane przez nich pragnienie bliskości z Bogiem lub unikania Go. Wnioskowałam, że jeśli Freud miał rację, jeśli Bóg jest w zasadzie "uwzniośleniem" rodzicielskich imagines, to nasza niewiedza na temat psychicznej roli Boga w życiu jednostki oznacza pomijanie ważnej i znaczącej części informacji o historii rozwoju pacjenta i jego prywatnych (świadomych i nieświadomych) opracowaniach rodzicielskich imagines.
Czułam, że pacjenci nauczyli mnie wiele na temat funkcjonowania ich wierzeń i pierwotnych obiektów. Odsłonili przede mną również fascynujący sposób poznania nieświadomych relacji z obiektem i ich metamorfozy poprzez wiarę w Boga. Przy okazji odnalazłam metodologię niezbędną do bardziej rygorystycznego badania.
Ostateczne badanie przeprowadzone zostało na dwudziestu pacjentach przyjętych na oddział prywatnego szpitala psychiatrycznego, gdzie mogły zostać pozyskane obszerne dane od pacjenta i jego krewnych, a także z innych źródeł informacji, w tym za pomocą pewnych technik projekcyjnych ad hoc. Dane zgromadzone w ten sposób zostały wykorzystane do napisania biografii każdego pacjenta.
Skomentuj artykuł