Niepokorne święte

Joanna Petry Mroczkowska, "Niepokorne święte" / Wydawnictwo WAM
Joanna Petry Mroczkowska / Wydawnictwo WAM

Jest coś przeraźliwie nudnego w świecie, który coraz częściej odkleja się od istoty rzeczy, by spierać się o nadawane im etykietki.

Zmęczyłem się już dociekaniem, gdzie przebiega granica między "feminizmem" a "feminizmem chrześcijańskim" i jak do tego mają się "gender studies"... Mam wrażenie, że dyskusje o roli i prawach kobiet choćby w katolickim Kościele coraz częściej przypominają żywiołowe debaty filatelistów (z całym szacunkiem dla tego frapującego hobby), toczone w czasach, gdy ludzie nie chcą już pamiętać, jaki sens miało wysyłanie listów.

Niepokorne święte dają oddech, sprowadzają do pionu. Pokazują, że Kościół bez kobiet nie byłby Kościołem, podobnie jak nie byłby nim bez facetów. Ewangelia poucza wszak, że to one dbały o fi nanse i aprowizację niemającego własnych źródeł dochodu Jezusa i Jego uczniów, to kobiety poinformowały świat o zmartwychwstaniu Pana, to one - jak przypomina ta książka - na równi z mężczyznami zakładały później zakony, pisały teologiczne traktaty, brały udział w wojnach, dawały świadectwo swoim życiem i śmiercią, walczyły z głupotą (i męską, i żeńską), bywały mistyczkami i "kościelnymi businesswomen".

Ujawniały, jak zabawnie głupie (bo nietrafnie oddające rzeczywistość) potrafi ą być wszelkie stereotypy. Pokazywały, że Królestwo Boże jest rzeczywistością, w której płeć nie jest ograniczającą i wpisującą człowieka w ramki determinantą, ale darem pozwalającym lepiej wyrażać siebie - otwiera, a nie zamyka. I facet, i kobieta powołani są w nim dokładnie do tego samego - mają bardziej kochać

Szymon Hołownia z przedmowy

Hildegarda

"Kiedy Henryk IV rządził Świętym Imperium Rzymskim, żyła w Galii dziewica sławna tak z urodzenia, jak i ze swej świętości. Miała na imię Hildegarda" - tak rozpoczyna się Vita Sanctae Hildegardis Gottfryda z Disibodenbergu i Teodoryka z Echternach. (Informacje o niej czerpiemy także z jej listów, innego Żywota, pióra mnicha Guilberta z Gembloux, oraz Żywota świętej Jutty, jej mentorki.) Hildegarda była sławna także z innych względów. Była nie tylko mistyczką, prorokinią i kaznodziejką, lecz również uczoną, kompozytorką i poetką.

Ale nie odbierając blasku powyższym określeniom, podkreślmy, że przez większość swojego życia była przede wszystkim chrześcijańską mniszką, przełożoną, administratorką, mistrzynią i założycielką.

Dzięki wykształceniu oraz wybitnym zdolnościom tak pisarskim, jak i oratorskim, a przede wszystkim dzięki nimbowi mistycznych wizji i daru prorokowania, Hildegarda zyskała wielki szacunek i stała się autorytetem. W średniowieczu zasłynęła za życia przede wszystkim jako prorokini, Sybilla znad Renu, po śmierci - jako pośredniczka cudów. Dziś głównie fascynuje szerokością zainteresowań wykraczających poza epokę.

Po wielu wiekach zapomnienia powrót do zainteresowania jej osobą zapoczątkowały kompozycje muzyczne wybitnej benedyktynki. Hildegarda pozostawiła siedemdziesiąt siedem pieśni, do których skomponowała muzykę. Poświęcone są Trójcy Średniowiecze - mistyka, asceza, polityka Świętej, Maryi, aniołom, patriarchom i prorokom, apostołom, męczennikom i świętym. Jakkolwiek pierwsze nagrania datują się na lata 40. ubiegłego stulecia, kompletny album z utworami Hildegardy mniszki z Rüdesheim (koło Eibingen) wydały w 1979 r. z okazji osiemsetnej rocznicy jej śmierci. Hildegardę w pełni zauważono jednak dopiero kilka lat później, kiedy to ukazał się angielski album pod tytułem A Feather on the Breath of God (Piórko unoszone tchnieniem Bożym), zaczerpniętym z jej dzieła Scivias. Album uzyskał prestiżową nagrodę muzyczną, a następnie trafi ł na listę bestsellerów. Nie brak ludzi - należy do tej grupy amerykański specjalista od muzyki dawnej, Robert Aubry Davis - którzy uważają Hildegardę za wybitną kompozytorkę nieustępującą miejsca takim twórcom, jak Bach czy Beethoven. Feministyczna teoretyczka June Boyce-Tillyard zobaczyła w Hildegardzie śpiewaczkę i kompozytorkę w stylu Joan Baez czy Joni Mitchell1. Są też jednak i tacy, którzy wyrażają wątpliwości co do autorstwa kompozycji uznanych za dzieło Hildegardy. Dziwi to, że skoro utwory muzyczne przewijają się przez jej pisma, jako kompozytorka Hildegarda z Bingen wyłamuje się z obowiązującej w tych czasach anonimowości.

Ma swój udział w teologii muzyki. Świat był dla niej hymnem na cześć Boga i Bożego porządku. Hildegarda (1098-1179) urodziła się w nadreńskiej diecezji mogunckiej w zamożnej rodzinie niemieckiej jako dziesiąte i najmłodsze dziecko. Kiedy miała osiem lat, rodzice oddali ją do pobliskiego klasztoru pod opiekę również mistyczki i wizjonerki Jutty ze Sponheim (1090-1136), która średniowiecznym zwyczajem - podobnie jak później inna wybitna postać, autorka słynnych Objawień o Bożej Miłości, Juliana z Norwich (1342-1416) - żyła w odosobnieniu, w obejściu przylegającym do benedyktyńskiego opactwa św. Disiboda. W miarę upływu czasu rosła liczba kobiet pragnących żyć podobnie i powstał podwójny klasztor, co w owym okresie nie było osobliwością.

Po śmierci Jutty Hildegarda, która uprzednio złożyła śluby i poddała się obłóczynom z ręki biskupa Bambergu, została wybrana przeoryszą.

Rozgłos, który stał się udziałem Hildegardy - wizjonerki, wpłynął na dalszy rozwój benedyktyńskiego zgromadzenia. Gdy powołując się na Bożą wolę wyrażoną w jednej z wizji, Hildegarda postanowiła przenieść się na nowe miejsce, opactwo św. Disiboda stanowczo zaprotestowało, mając na uwadze niekorzystny dla męskiego klasztoru odpływ posagów wnoszonych przez wstępujące mniszki oraz dochodów generowanych przez setki pielgrzymów przyciąganych proroczym darem benedyktynki. Wtedy to Hildegarda zachorowała i - jak w przypadku wielu mistyczek - istniało poważne domniemanie, że stan ten ma nadprzyrodzone pochodzenie i symbolizuje sprzeciw wobec woli Bożej. Opat poczuł się więc zmuszony wyrazić zgodę i w 1150 r. Hildegarda wraz z kilkunastoma siostrami przeniosła się do Rupertsbergu koło Bingen, gdzie rozpoczęła budowę nowego klasztoru. Dobrych kilka lat trwały Średniowiecze - mistyka, asceza, polityka jednak jej wysiłki, by ostatecznie rozwiązać sprawy finanosowe i uniezależnić się od opactwa św. Disiboda. Hildegarda nie miała wątpliwości, że klasztor to nie miejsce pobożnego pobytu, a prawdziwa szkoła zdobywania cnót.

W złotym wieku monastycyzmu, jak nazywa się XII stulecie w Europie, Rupertsberg był ogrodem, a ona ogrodnikiem, matką-nauczycielką dla swoich sióstr.

W tym okresie w środowisku benedyktyńskim zaczęła zyskiwać na znaczeniu nowa duchowość. Zainicjował ją św. Anzelm (1033-1109) poprzez to, że w regule św. Benedykta wzmocnił nacisk na indywidualny rozwój duchowy kosztem posłuszeństwa, którego oczywiście nie negował. Anzelm kładł większy nacisk na zjednoczenie z Bogiem, czyli bliższy był ideałowi mistycznemu. Miłość Boga znaczy więcej niż rozporządzenia ludzkie.

Opactwo rozwijało się dynamicznie. Do klasztoru Hildegarda wprowadziła nieznane w jej czasach udogodnienia - mówi się o wodzie bieżącej. Dbała też o piękno dla oka. Z listów wiemy, że - jak czyniła to Tenxwind z opactwa w Andernach - wytykano jej zgodę na ozdobność stroju mniszek podczas świąt. Wynikało to z pozytywnego zapatrywania Hildegardy na wielką godność oblubienic Chrystusowych, w duchu bliższym Pieśni nad pieśniami niż ascetycznym ekscesom średniowiecza.

Cechował ją nieczęsty w średniowieczu umiar, brak skrajnej surowości uznawanej dziś za patologię. Nie znaczy to, że nie widziała sensu zdrowej ascezy!

W późniejszych latach założyła fundację Eibingen. Kilka wieków później, w 1632 r., Rupertsberg został zniszczony przez Szwedów. Eibingen stoi do dzisiaj. Zgromadzenie uległo kasacie za Napoleona, lecz mniszki powróciły tam na początku XX w. i od tej pory opactwo św. Hildegardy rozwija się, m.in. jako centrum studiów nad założycielką.

Darem widzeń Hildegarda zaczęła wyróżniać się bardzo wcześnie, od dzieciństwa, ale bojąc się ośmieszenia i nagany, przestała o tym mówić około piętnastego roku życia. I później obawiała się, że może zostać poczytana za osobę nienormalną, zarozumiałą czy też opętaną. Kiedy miała już 42 lata, "ogniste światło o niespotykanej jasności zbliżyło się i przeniknęło do [jej] mózgu, rozpaliło serce i wypełniło piersi płomieniem, który nie palił, lecz rozgrzewał, tak jak słońce ogrzewa to, czego dotknie swoimi promieniami". Doznania te wlały w nią wiedzę, gdyż - jak sama wyznaje - odkryła w sobie zdolność rozumienia ksiąg Starego i Nowego Testamentu, psałterza, ewangelistów. Usłyszała wewnętrzny nakaz: "Człowiecze ułomny, popiele popiołów, prochu prochów, mów i pisz, co widzisz i słyszysz".

Swoje wizje Hildegarda zaczęła spisywać przy udziale spowiednika Volmara, a także za radą słynnego cystersa Bernarda z Clairvaux, którego wprost zapytała o to w liście. Przy okazji tak do niej pisał: "Mówią nam, że rozumiesz tajemnice Nieba i dzięki pomocy Ducha Świętego pojmujesz to, co jest ponad ludzką wiedzą. Błagamy cię i polecamy, abyś pamiętała o nas Średniowiecze - mistyka, asceza, polityka przed Bogiem, a także o tych, którzy są z nami złączeni duchowymi więzami".

Hildegarda jest autorką trzech ksiąg objawień. Benedyktynka nie operuje scholastyką ani nadmiarem obrazów naładowanych emocjonalnie, typowych dla wizji mistyczek. Jej pisma są uporządkowane, choć dotykają tajemnic. Przepaja je obraz "żywego światła".

Hildegardę cechowała nieugięta wola wynikająca z przeświadczenia o powołaniu do wypełniania woli Bożej. Stanowczo i nieustępliwie działała jako ewangelizatorka, której powołaniem stało się nauczanie poprzez przekazywanie objawień. Jak w przypadku późniejszych wielkich wizjonerek, wyraźny był u niej topos pokory. Wielokrotnie zastrzegała, że jest nędzną kobietą, nieuczoną, choć oświeconą przez Boga, który często wywyższa takie małe istoty. Przez długie stulecia im bardziej kobieta podkreślała swoją ignorancję, tym bezpieczniejsza stawała się jej sytuacja. Fiona Maddocks zwraca też uwagę, że topos pokory wyróżnia listy Hildegardy do mężczyzn, w których mniszka musiała uwiarygodnić swój autorytet. Pisząc do kobiet, zwrot ten często pomijała. Typowe jest też zastrzeżenie, że spisywanie wizji dokonywane jest "z polecenia spowiednika".

Także w ten sposób wyjątkowe kobiety mistyczki broniły się przed zarzutem braku pokory, a przede wszystkim łamania nakazu milczenia.

Pierwsze dzieło Hildegardy, pisane w latach 1141-1151, nosi tytuł Scivias (Sciens vias Domini - Ten, który zna drogi Pańskie). Jest to swego rodzaju spis wskazówek i instrukcji, jak osiągnąć Królestwo Niebieskie. Szesnaście wizji ujętych w trzy księgi dotyczy podstawowych prawd wiary: Trójcy Świętej, dzieła stworzenia, upadku Lucyfera, raju i grzechu pierwszych rodziców, Wcielenia, Kościoła i sakramentów, Sądu Ostatecznego. Hildegarda zdaje się kłaść szczególny nacisk na te doktryny, które negowali katarzy - świętość Eucharystii, godność kapłaństwa, boskie pochodzenie małżeństwa.

Następna księga Liber vitae meritorum (Księga zasług życia, 1158-1163) zawiera poetyckie wizje alegorii cnót i wad. Wady, postaci groteskowe, pół zwierzęce, pół ludzkie, wypowiadają uwodzicielskie tyrady, którym dają odpór cnoty. Mamy do
czynienia z dziełem realistycznym, surowym w formie. Hildegarda wpisuje się nim w tradycję penitencjarną, kiedy to mnożyły się podręczniki przyporządkowujące poszczególnym przewinieniom najskuteczniejsze zabiegi pokutne. Uważa się, że powstało nie bez związku z dydaktycznym podejściem Hildegardy do rosnącego zgromadzenia. Hildegarda bardziej niż dziełem stworzenia jest zainteresowana ludzkim postępowaniem.

Tak Liber vitae meritorum, jak i Scivias kończą się wizją Miasta Bożego, do którego powinno zmierzać życie ludzkie. W podobnym tonie jest utrzymana sztuka moralna Ordo Virtutum (O sztuce cnoty, ok. 1150 r.) jej autorstwa, do której sama skomponowała muzykę. Podziw budzą niezwykle oryginalne iluminacje towarzyszące spisanym wizjom Hildegardy. Sama Średniowiecze - mistyka, asceza, polityka owych iluminacji wprawdzie nie malowała, ale powstawały one pod jej okiem.

Liber divinorum operum (Księga dzieł Bożych, 1163-1173/74), trzecia i najważniejsza praca wizjonerska Hildegardy, zawiera wizje stworzenia i historii zbawienia oraz końca czasów. Część centralną stanowi medytacja nad początkiem Ewangelii św. Jana oraz pierwszym rozdziałem Księgi Rodzaju. Księga dzieł Bożych jest syntezą i obejmuje teologię, fizjologię człowieka, poglądy z zakresu funkcjonowania ludzkiego umysłu i pojęcia na temat struktury kosmosu. A trzeba podkreślić, że Bóg Hildegardy był nie tylko stwórcą Ziemi, ale i wszechświata.

Słowem nader często pojawiającym się u Hildegardy jest viriditas - zieloność, rozumiana jako witalność, kreatywność. Hildegarda wcześniej niż inni czuła, że Bóg uczynił nas "współpracownikami" w dziele twórczym, krytykowała więc letniość, oziębłość, uwiąd ludzi oraz instytucji. Pragnęła Kościoła żywotnego, bo tak go Bóg zamierzył.

Nad Księgą dzieł Bożych pracowała Hildegarda z przerwami, jednocześnie bowiem pisała regułę benedyktyńską, egzegezę Creda Nicejskiego oraz - na potrzeby klasztorów - żywoty mało znanych świętych: Ruperta i Disiboda. Zachowało się
czterysta jej listów. Skonstruowała również specyfi czny język lingua ignota, który do dziś stanowi zagadkę, zarówno pod względem systemu, jak i przeznaczenia.

Wielka benedyktyńska mniszka jest także autorką dwóch prac encyklopedycznych: Historii naturalnej (Physica), zawierającej elementy botaniki, zoologii, mineralogii, oraz medycznego kompendium Causae et curae, dzieła zorganizowanego według
przypadłości, z elementami ginekologii. Wiedzę o greckiej kosmologii opartej na obserwacji czterech żywiołów i odpowiadających im predyspozycjom "humoralnym", które miały decydować o kondycji psychicznej człowieka, Hildegarda wykorzystywała także w praktyce podczas kontaktów z otoczeniem, które często szukało u niej praktycznych porad.

Nie można oczywiście przeceniać wartości leczniczych tych XII-wiecznych materiałów przyrodoznawczych. Dzieła te stały się podstawą do nazwania jej pierwszą lekarką i pierwszą kobietą naukowcem, wedle słów Fiony Maddocks3, "pierwszą, o której wiemy". Na fali zainteresowania niemiecką benedyktynką pojawiają się dzisiaj zbliżone do homeopatii podręczniki alternatywnej medycyny oparte na poradach Hildegardy. 

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Niepokorne święte
Komentarze (3)
M
Magda
11 września 2012, 07:55
Świetne opowieści. Przeczytałam. W sam raz lektura do poduszki. Jakieś ludzkie podejście do świętych, napisane normalnym językiem. A kobiety  te też swoje musiały przejść. Polecam zwłaszcza paniom, ale panowie też skorzystają.
T
Tamten
30 grudnia 2011, 09:44
Jeśli niepokorne, to pełne pychy. A pycha to największy grzech. Jak człowiek pyszny może być święty?
O
o
30 grudnia 2011, 09:36
precz z mdłym lukrem ;) Niech żyje prawda!